Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Olga Rudnicka - Drugi przekręt Natalii / Do trzech razy Natalie

Wszystkie siostry w dalszym ciągu mieszkają w wielkim domu pod Śremem, dodatkowo kręcą się dwaj policjanci z poprzedniego tomu, którzy się z dwoma siostrami zaangażowali. Nata, siostra nr 3 (dziennikarka), napisała książkę o poprzedniej sprawie, przez co wszyscy są na nią zirytowani, bo opisała wszystko wiernie, twierdząc, że i tak nikt nie uwierzy. Książka stanowi więc oczywiście bezcenny materiał dla policji, ponieważ zawiera nawet szyfr do sejfu.

W tajemniczych okolicznościach umiera wspólnik ojca, "wujek" sióstr Sucharskich i opiekun (zwęglone zwłoki w jego samochodzie, brak możliwości pobrania porównawczego DNA, a w mieszkaniu leżą dodatkowe zwłoki z rozpryśnięta głową), psim swędem trzy panny Sucharskie ładują się więc na miejsce zbrodni i... zostają wsadzone na dołek za mataczenie, bo jak to, że się nazywają tak samo. To nie pierwszy taki wyskok poznańskiej policji - w związku ze sprawą też dokonują przeszukania bez pozwolenia ("Jaglecki (...) nie informował właścicielki mieszkania, że bez jej zgody lub nakazu nie powinni przepatrywać kątów, ale brak sprzeciwu postanowił traktować jako domniemaną zgodę. Zwłaszcza że kobieta dobrowolnie wpuściła ich do środka").

Wracając do panien Sucharskich, nie wierzą (z braku DNA w mieszkaniu denata), że zwęglone zwłoki to ich przyjaciel, postanawiają więc same odkryć, co się stało. Oczywiście nie planują o tym informować ani przedstawicieli poznańskiej, ani tym bardziej śremskiej policji, która z nimi mieszka. Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że pojawiają się tzw. inne służby, które odbierają śledztwo Poznaniowi, więc i policja zaczyna na nielegalu rozpytywać. Całość intrygi jest szyta tak topornie, że aż boli. Siostry dostają w spadku po potencjalnie zamordowanym mieszkanie (które demolują w poszukiwaniu wskazówek, pakują i przeprowadzają do rezydencji w Mechlinie w ciągu jednej nocy[1]) oraz tajemniczą szkatułkę, teoretycznie pustą, ale w praktyce ma w środku schowane diamenty (znajdują oczywiście dzieci siostry 2). Przez pół książki siostry próbują wycenić kamienie, aby je sprzedać (powodując między innymi amnezję u nieuprzejmego syna antykwariusza), a kiedy się dowiadują, że kamienie są oznakowane grawerunkiem laserowym, pojawia się tajemniczy pośrednik, który je od nich odbiera za milion złotych. Pośrednik oczywiście jest teoretycznie zabitym siostrzeńcem teoretycznie zabitego wuja, a obydwaj obserwują poczynania sióstr z radością (i przez ukryte kamery), nie ujawniając się w ogóle.

[1] Wierzcie mi, NIE DA SIĘ. Mam doświadczenia z pierwszej ręki, o czym niebawem.

Tom trzeci jest jeszcze słabszy - siostra nr 2 urodziła dziecko policjantowi, ale ma wrażenie, że już się z nią nie chce ożenić, bo przestał o tym wspominać. Siostra nr 1 zaszła w ciążę z kolejnym policjantem, którego poznała w tomie drugim, ale ponieważ pan w stresie zapytał, kto jest ojcem, wściekła się i zorganizowała nagły wyjazd do Międzyzdrojów na dwa tygodnie, żeby dać panom popalić. Popalenie oznaczało pozostawienie ich samych z dziećmi (i dochodzącą gosposią). Tym razem generatorem problemów jest siostra nr 5, niedowidząca i roztargniona Natka, która wpada w kawiarni na przypadkową turystkę, mieszają się zawartości ich torebek i - jak się łatwo domyślić - w torbie Natki ląduje coś, co jest obiektem pożądania szajki złoczyńców.

Z kuriozów: siostra nr 2 ma dwójkę dzieci, na które ich rozwiedziony ojciec nie łoży (w sensie alimentów) oraz nie utrzymuje kontaktu, ale nie chce się zrzec praw rodzicielskich. Siostra nic z tym nie robi, bo po co.

Na swoje usprawiedliwienie mam, że czytałam pilnując montażystów, którzy zamiast 6-7 godzin montowali prawie 10; natomiast nie udało mi się w trakcie roześmiać.

Inne tej autorki tutaj.

#75-76

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 23, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal - Skomentuj


Lucy Maud Montgomery - Anne of Green Gables/Anne of Avonlea

Pewnie przemawia przeze mnie wiecznie nastoletnia gąska, ale to dalej jest pełna ciepła historia o tym, że jeśli się da dziecku dom i pokocha (nawet z kiepskimi umiejętnościami pedagogicznymi), to się potem zyska mądrego człowieka. Wiadomo, egzaltacja 11-letniej dziewczynki z nadczynną wyobraźnią jest czasem zbyt lukrowana, ale tło obyczajowe nieustająco urocze.

Tym razem, ponieważ nie czytałam wcześniej w oryginale, głównie skupiłam się na warstwie językowej. Tłumaczenie polskie utrwaliło we mnie ładnie przetłumaczone nazwy geograficzne (Jezioro Lśniących Wód), ale pozostawiło przerażające zamieszanie w kwestii imion. Nie wiem, czemu Rachela została Małgorzatą, Dave i Dora - Tadziem i Tolą, Charlotta - Katarzyną, a Paul - Jasiem. Wyrywkowe porównanie języka również nie stawia tłumaczenia w dobrym świetle - zdania są dość toporne, czasem gubią oryginalny humor, a do tego sporo pomijają; wreszcie wyjaśniła mi się na przykład kwestia uporu Ani w nazywaniu jej Anią (Anne), a nie Andzią (Ann), która to różnica była oczywiście widoczna tylko w pisowni.

Książki są dostępne w ramach projektu Gutenberg: Anne of Green Gable, Anne of Avonlea.

Inne tej autorki:

#73-74

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 13, 2015

Link permanentny - Tagi: panie, 2015, mlodziezowe - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 10


Jerzy Edigey - Uparty milicjant

Nietypowo to kryminał "z drugiej ręki" - pułkownik Krzyżewski, spędzający październik w pensjonacie w Zakopanym, opowiada pozostałym gościom o jednej ze spraw z przeszłości. W tle plącze się mecenas Ruszyński i nieco oszkalowana pani Zapędowska ("czterdziestoletni pensjonatowy podlot (...) nadaremnie usiłującej za pomocą szminki, ubioru i zachowania zatrzymać nieustannie biegnący czas"), ale kompletnie nie mają wpływu na intrygę.

Kilkanaście lat wcześniej w jednej z warmińskich wsi zniknął awanturnik i pijaczek, niejaki Tupa - poszedł na wesele brata swojej byłej żony, rozbił kilka szyb, ktoś go pogonił i od tej pory śladu po nim nie było. Śledztwa za bardzo nie było podstaw wszczynać, bo alkoholik zwyczajnie mógł zwiać np. w rodzinne okolice w kieleckie, chociaż jego rodzina twierdziła, że tam się nie pojawił, ale też i nikt za nim nie tęsknił. I pewnie sprawa by się na tym skończyła, gdyby nie jeden uparty milicjant, który przez kilkanaście lat szukał zagubionego Tupy, używając w tym celu kilkuset ludzi (milicja, wojsko, ORMO oraz wsparcie bratniego narodu zza wschodniej granicy) oraz ciężkiego sprzętu. Korzyścią z tej akcji było odkrycie raków, które wyłowił i zjadł dowódca akcji, wyciągnięcie kilku niewypałów i zatopionych drzew, które nadawały się na opał. W skrócie - po prawie 17 latach śledztwa aresztowano i oskarżono dwóch przypadkowych zabójców. Sensowności całej akcji nie podejmuję się oceniać.

Się wyprawia wesele: 150-kilowy wieprz, kilkanaście gęsi i kur, 200 butelek piwa, kilkadziesiąt litrów wódki oraz niezliczona ilość bimbru z sokiem z czarnej porzeczki.
Się rozpoznaje denata: po sztucznej szczęce.

Inne tego autora tu.

#72

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 7, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj


China Miéville - LonNieDyn

Zanna i Deeba są zwykłymi londyńskimi nastolatkami. Nagle dookoła nich zaczyna się dziać coś dziwnego - ludzie i zwierzęta przyglądają się Zannie, szepczą "Szuassi", dostaje tajemniczą kartę przypominającą bilet sieciowy, ale z przedziwnymi oznaczeniami, a dodatkowo ktoś chce ją zabić oraz w jej głowie pojawiać się dziwne przeczucia. Przez te niejasne myśli przenoszą się niespodziewanie do zupełnie innego świata - niemiasta, które egzystuje tuż obok "zwykłego" Londynu. W LonNieDynie Zanna dowiaduje się, że jest wybrana ("choissi") i ma uratować niemiasto przez złym Smogiem. Tyle że podczas pierwszego starcia zostaje pokonana, wszyscy zapadają w stupor, łącznie z Księgą Przepowiedni, która nie ma scenariusza na taką okazję. Przewrotnie na plan pierwszy wysuwa się Deeba, NieWybrana, która decyduje się opuścić Londyn po raz drugi, ryzykując zapomnienie przez swoich bliskich, żeby uratować LonNieDyn.

Od razu mówię - to nie jest książka dla dorosłych, tylko raczej powieść młodzieżowa. I ze względu na bohaterów, i ze względu na bardzo detaliczne, nie pozostawiające wątpliwości opisanie świata, dość oczywistą wymowę proekologiczną oraz sporą dosłowność w pokazaniu stron walki dobra ze złem. Trochę mnie ta łopatologia wyjaśnień nużyła, ale mimo jest to dobrze napisana książka, pełna zgrabnych neologizmów (zgrabnie przetłumaczonych!), z nieoczywistymi rozwiązaniami fabularnymi (zmiana skupienia z ewidentnie głównej bohaterki na drugoplanową, nietradycyjne prowadzenie akcji - zamiast realizować długi i skomplikowany quest Deeba decyduje z braku czasu, że pominie nakazany przez przepowiednię łańcuszek zadań i przejdzie od razu do finalnej walki mimo nieprzygotowania).

Mój faworyt - ożywiony kartonik do mleka o dźwięcznym imieniu Kwaśny w roli pupila Deeby.

Dobrą recenzję książki można przeczytać na lubimyczytac.pl.

#71

Inne tego autora tutaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lipca 31, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, sf-f - Komentarzy: 2


John Steinbeck - Myszy i ludzie

Kalifornia, lata 30. Dwóch robotników najemnych - silny, łagodny acz upośledzony umysłowo Lenny oraz znerwicowany George, opiekujący się Lennym - trafia na farmę do pracy. Mają marzenie - zebrać pieniądze na zakup małego gospodarstwa i już zawsze być "na swoim". Lenny ciągle prosi o pozwolenie opiekowania się królikami, bo mimo gabarytów uwielbia małe puchate zwierzątka. Niestety, gabaryty sprawiają, że niechcący krzywdzi - zadusza mysz, szczeniaczka, a z poprzedniej (a i pewnie wcześniejszych) farm musieli uciekać szybko, bo Lenny chciał głaskać ładną dziewczynę (a ona niekoniecznie). Na tej farmie od początku wiadomo, że może być sytuacja wymagająca kolejnej ucieczki - chorobliwie zazdrosny o młodą żonę syn właściciela, rwący się do bitki, nudząca się żona z przypadku, z którą nikt nie rozmawia i znudzeni robotnicy, z chęcią żartujący z opóźnionego Lenny'ego.

Steinbeck używa bardzo prostych zdań, prostych słów, a mimo to doskonale buduje napięcie. Krótka, prosta historia, mimo spodziewanego finału i tak zostawiła mnie z poczuciem krzywdy.

Inne tego autora tutaj.

#70

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 25, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Jerzy Edigey - Baba Jaga gubi trop

Uczciwy milioner, ogrodnik-badylarz z Nadarzyna, wyszkolony w Japonii podczas wojny, zgłasza się do samego pułkownika KGMO, ponieważ jest szantażowany i - między innymi - podejrzewa milicjanta z lokalnego posterunku. Milicja lekką ręką wyjmuje 300 tysięcy złotych z rachunku operacyjnego i zastawia na szantażystę pułapkę, angażując w akcję kilkadziesiąt osób (udających m. in. robotników drogowych, nie zajmujących się pracą). I wszystko by się udało, gdyby nie to, że paczkę z pieniędzmi podejmuje... pies (a w zasadzie suka), która następnie zostaje postrzelona przez złoczyńcę.

Kapitan Kowalczyk - 35 lat, "wysoki, zgrabny mężczyzna (...) wśród ciemnych włosów pojawiały się już pierwsze srebrne nitki", szybko nawiązuje nić porozumienia z córką ogrodnika, młodą i piękną Elą, chociaż oczywiście ceni w niej zmysł obserwacji i umiejętność wyciągania wniosków, a nie długie nogi. Dodatkowo bierze pod opiekę sukę owczarka niemieckiego po postrzale, cudem uratowaną i z jej pomocą próbuje odkryć, kto z odwiedzających dom ogrodnika podebrał mu soczysty pieniądz.

Się załatwia: deal z Hortexem (oczywiście na eksport) - czereśnie lecą do Berlina i Sztokholmu, cebula do Ghany.
Się pije: domowe nalewki - wiśniówka, morelówka, berberysówka i tarninówka.
Się karmi psa: zmrożoną na kość wątróbką (za zgodą weterynarza), serdelkami i zupą z pokruszonym chlebem.
Finansowo: mały kalafior - 6 zł (ale drogo!), dniówka w gospodarstwie rolnym - 200 zł, miesięczne pobory milicjanta - ~2500 zł/miesiąc.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#69

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 22, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal, prl, z-jamnikiem - Skomentuj