Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Andrea Maria Schenkel - Dom na pustkowiu

Dziennikarka, która na bawarskiej wsi spędziła pierwsze powojenne wakacje, kilka lat później przyjeżdża, żeby napisać reportaż o drastycznym morderstwie w odosobnionym gospodarstwie Dannerów. Zbrodniarz zatłukł siekierą małżeństwo rolników, ich dorosłą córkę Barbarę, dwójkę jej dzieci (siedmiolatkę i dwulatka) oraz służącą, która tego dnia rozpoczęła pracę u rodziny. Opowieść jest zlepkiem wywiadów z mieszkańcami wsi (sąsiadami, którzy zbrodnię odkryli, wójtem, proboszczem, koleżanką małej Marianny, siostrą służącej), przeplatanych modlitwami oraz pierwszo- i trzecioosobową narracją, opisującą przygotowania do zbrodni i samo zabójstwo. Ludzie wprawdzie odżegnują się od plotek, ale chętnie opowiadają o podobno kazirodczych stosunkach starego Dannera z córką i podejrzeniach, że młodsze dziecko może być owocem takiego związku, skąpstwie starego, dewocji starej Dannerowej czy wreszcie wspominają starą sytuację z czasów wojennych, kiedy w gospodarstwie samobójstwo popełniła Polka, podobno wykorzystywana i bita przez gospodarza, o czym wiedziała cała wieść.

Książka w nieco zawoalowany sposób wyjaśnia, kto i dlaczego zabił, ale to chyba inwencja własna autorki, ponieważ kanwą dla opisanych wydarzeń jest rzeczywista historia, która wydarzyła się tuż po pierwszej wojnie światowej w miejscowości Hinterkaifeck, gdzie przestępca nie został nigdy ujawniony. Książka mnie specjalnie nie zachwyciła, nietypowa forma nie poprawia brutalności opisu i raczej reportażowego, niż powieściowego ujęcia. Zabieg stopniowego ujawniania ciemnych stron rodziny Dannerów, który miał chyba w pewnym stopniu usprawiedliwić ich śmierć (oczywiście poza dziećmi), nie trafił do mnie zupełnie.

#33/#5

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 29, 2019

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2019, panie, kryminal - Skomentuj


Marta Rysa - Upiór w bloku. Kryminałki mieszkaniowe

Nie mam dużego doświadczenia w wynajmowaniu mieszkań, ale sprzed lat pamiętam to traumatyczne popołudnie, kiedy po wizycie w biurze wynajmu udałam się z TŻ na poznański Górczyn, żeby obejrzeć “duży, samodzielny pokój w willi z ogrodem”, w którym chcieliśmy przemieszkać pół roku między wyprowadzką z akademika a wprowadzeniem się do zakupionego mieszkania. Ostatecznie było to ponad 9 miesięcy, doliczając czas na wyjście ze stanu deweloperskiego, ale to inna historia. Wracając do wspomnianego popołudnia, willa była, ogród był, właścicielka jednak zamiast wejść do głównego budynku, zaprowadziła nas do betonowej szopy w ogrodzie, połączonej korytarzem z budynkiem właściwym. Szopa składała się z korytarzyka, z którego można było wejść do dwóch pokoi. Jeden z pokojów był już zarezerwowany, mogliśmy wybrać drugi, w którym mieściły się dwa łóżka i stół oraz okno, wychodzące na ciemnawy korytarzyk. Kuchnia i łazienka mieściła się w piwnicy willi, do której można było dojść zimnym, nieogrzewanym korytarzem, współdzielona z mieszkańcami drugiego pokoju. Zdziwienie właścicielki, że nie rzucamy się podpisywać umowy, bo to świetna okazja i ma już innych chętnych, było autentyczne, podobnie jak moje zdziwienie, jak bardzo opis pośrednika różni się od stanu zastanego. Przemieszkaliśmy gdzie indziej.

I o tym mniej więcej jest “Upiór”. Marta szuka cichego mieszkania w Warszawie lub okolicach, marnując mnóstwo czasu na odkrywanie rozjazdu między opisem a rzeczywistością oglądanych lokali. Liczenie powierzchni podłogi przy skosach rozpoczynających od wysokości metra, pleśń i grzyb zamaskowane opisem “do lekkiego odświeżenia”, meble, których lokator nie może ruszyć, egzotyczne rozwiązania estetyczne czy wreszcie nieoczekiwane sąsiedztwo. Ważniejszą jednak grupą obserwacji są te dotyczące ludzi - właścicieli i ich rodzin, pośredników czy sąsiadów. I jakkolwiek socjologiczne obserwacje narratorki są fascynujące, tak jednak nie zawsze są merytoryczne (gadatliwy pośrednik, narzekający na to, że klient wyjechał za granicę i zapłacił za rozmowę międzynarodową, kolejny, którego zsunięta skarpetka była clou historyjki, ocena egzotycznego wyglądu tej i innej osoby). Niekoniecznie.

#32

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 27, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panie - Skomentuj


Andrzej Sapkowski - Lux perpetua

TL;DR - pierwszy tom tak, pozostałe niech ktoś Wam streści.

Żeby nie trzymać Was w niepewności, to od razu powiem, że srodze mnie tom trzeci (yay! ostatni!) rozczarował, jeszcze chyba bardziej niż drugi. Jakbym miała zarysować fabułę, to Reynevan - na wstępie obłożony ekskomuniką - miota się między obowiązkiem (uczestniczeniem w napadach na kolejne śląskie miasta przez husytów) a potrzebą serca (szukaniem Nikoletty, zwanej też Juttą). W tym celu szantażuje (sprzedajnego kościelnego) i sam jest szantażowany (przez sympatycznego przedstawiciela Inkwizycji), wchodzi w alianse (niechętnie z głupawym księciem litewskim, chętniej z żydowską wojowniczką Rixą), leczy, załamuje się po cb antłrw śzvrepv Whggl v cemrjvqljnyarw Fnzfban (frevb, żnqan m avpu avr wrfg cbgemroan nav avpmrtb avr jlwnśavn, mjłnfmpmn wrśyv pubqmv b gb, xvz olł Fnzfba), wreszcie próbując ratować ikonę Matki Boskiej, ląduje w lochu na trzy lata tuż przed dość nijakim końcem całości. Owszem, gorąco wierzę, że autor odrobił historyczny research należycie, ba, ze sporą przyjemnością łykałam dialogi nasycone sarkazmem i humorem, ale czytałam ten cykl po raz pierwszy i ostatni.

Za dużo polityki, za dużo detalicznych opisów rzezi, za dużo postaci trzecioplanowych, konia z rzędem temu, kto w ogóle był w stanie skupić się na tych wszystkich układach, podchodach, układzikach gęsto omaszczonych religią i pieniędzmi (chociaż akurat wątek Fuggerów miał najwięcej sensu). W ostatnim tomie jest sporo nowych wątków, które są… po nic, na przykład sprawa przejścia przez bród na rzece, gdzie Reynevana jednocześnie indaguje inkwizycja i stronnictwo polskie, ten zdradza (ale ma ważny powód), po czym się okazuje, że nikt brodu nie chronił, więc… po co go pytali? Wyjaśnienie, kim był Pomurnik i co go motywowało, było co najmniej słabe, nie wspominając o zakończeniu typowo deus ex machina (wiem, stanowiącym klamrę dla całości, ale zdecydowanie niesatysfakcjonującym). Oraz absolutnie nie szanuję za pozostawienie wątku Samsona Miodka, wszak cholernie ważnej postaci dwóch pierwszych tomów, bez wyjaśnienia. Co, mam sama sobie wymyślić, kim naprawdę był? Żydem Wiecznym Tułaczem? Archaniołem Gabrielem oskubanym ze skrzydeł? Dybukiem (ha ha)? Rozczarowanie.

Inne tego autora tutaj.

#31

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 21, 2019

Link permanentny - Tagi: 2019, panowie, sf-f - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 5


Harlan Coben - W głębi lasu

Paul Copeland, wdowiec z 6-letnią córką, jest prokuratorem. Oskarża aktualnie w trudnej sprawie o gwałt w kampusie (trudną, bo ofiara jest czarnoskórą prostytutką, a potencjalni gwałciciele to biali chłopcy z bogatych rodzin), nie dziwi go więc, że jeden z ojców oskarżonych studentów zaczyna szantażować Paula jego przeszłością, wyciągając historię jego ojca (dysydenta ze Związku Radzieckiego) i potencjalne nadużycia w fundacji charytatywnej imienia jego zmarłej żony. Jednocześnie odzywa się inna dramatyczna historia z przeszłości Paula - 20 lat wcześniej siostra Paula, Camille, zaginęła na letnim obozie wraz z trójką innych nastolatków, ciał dwojga z nich (w tym siostry) nigdy nie odnaleziono. Paul, który w tym czasie miał pilnować grupy chłopców, obściskiwał się w lesie z aktualną flamą, Lucy; poczucie winy pozostało do dziś. Jakiś czas po zbrodni odeszła matka Paula, zabierając część pieniędzy z ugody z właścicielem obozu. Pamięć o tych wydarzeniach powraca, kiedy nowojorska policja informuje prokuratora, że znaleziono ciało zamordowanego mężczyzny; Paul rozpoznaje w nim przyjaciela siostry, Pereza, który ewidentnie nie zginął w tamtych lasach. Wstrząsa to jego światem, bo daje mu nagle nadzieję, że jego siostra żyje.

Wątków w książce jest wiele, ale niestety jest to książka nastawiona na nieustające zaskakiwanie czytelnika, a nie - jak u Christie czy Doyle’a - pozwalająca na samodzielne odkrycie na podstawie podawanych tropów. Copeland ma charakter pitbulla, nie odpuszcza zarówno w prowadzonym śledztwie, jak i w prywatnej próbie odkrycia, co się stało 20 lat wcześniej, chociaż oczywiście w obydwu przypadkach jest zniechęcany albo szantażem, albo niewiarą otoczenia. Zaskakująco, to całkiem niezła książka, wciągająca i ciekawa, z seryjnym mordercą w tle, dużą polityką, wielką miłością czy wreszcie dość oczywistym pytaniem, czy warto za wszelką cenę wszystko wyjaśniać.

Inne tego autora tu.

#30/#4

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 19, 2019

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2019, panowie, kryminal - Komentarzy: 1


Alice Sebold - Córeczka

Helen, 49-letnia rozwódka i matka dwóch córek, opiekuje się swoją niedołężniejącą matką. Matka odmawia wychodzenia z domu, jest złośliwa, ma demencję i sklerozę, w pewnym momencie zmęczonej Helen puszczają nerwy i dusi staruszkę. Dalsza część książki to przemieszanie wspomnień Helen o swoim dzieciństwie, wywoływanych jakąś rzeczą z domu matki lub rozmową podczas nieudolnych prób zatuszowania morderstwa i późniejszej ucieczki. Z ułamków scen z przeszłości, fragmentów rozmów wyłania się powoli pełniejszy obraz dorastania z psychicznie chorą, toksyczną matką, która nie poradziła sobie nigdy z utratą urody i pozycji społecznej, ojcem uciekającym najpierw w pracę, potem w ułudę, wreszcie popełniającym samobójstwo. Były mąż Helen, przybywający na ratunek mimo rozwodu 20 lat wcześniej, dodaje swoją perspektywę na kontakty z teściami i ich konsekwencje.

To trudna książka, miejscami brutalna, a dodatkowo autorka ledwie zarysowuje wszystko, nie odpowiadając na wiele pytań i zostawiając otwarte zakończenie. Zdecydowanie nie jest to proza do wielokrotnego czytania.

Inne tej autorki tutaj.

#29

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 7, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, beletrystyka, panie - Skomentuj


China Mieville - Blizna

Wydarzenia z “Dworca Perdido” prowadzą do zawiązania akcji części drugiej. Zimna i samolubna lingwistka Bellis Coldwine, zaprzyjaźniona z Grimnebulinem, który niechcący sprowadził na miasto wysysające życie motyle, ucieka z Nowego Crobuzon, bo boi się, że brutalna milicja powiąże ją - jak pozostałych znajomych Grimnebulina - z niedawnymi wydarzeniami i przymusowo zniknie, jak pozostali. Nie dociera do celu wyprawy, bo jej statek, oprócz pasażerów przewożący prze-tworzonych ludzi-więźniów, zostaje zaatakowany i przejęty przez Armadę, mityczne pływające pirackie miasto na konglomeracie statków. Bellis nienawidzi Armady, w przeciwieństwie do innych pasażerów i uwolnionych więźniów nie chce się zaaklimatyzować; chce za wszelką cenę wrócić do Nowego Crobuzon, a przynajmniej wysłać pisany przez całą podróż list do tajemniczego adresata. Rozpoczyna pracę w bibliotece i wbrew woli zostaje wciągnięta w polityczno-naukową rozgrywkę między lokalnymi ugrupowaniami politycznymi. Kochankowie, sado-masochistyczna para rządząca Niszczukowodami, chcą okiełznać pradawne zwierzę z innego wymiaru, awanka i zmusić go do ciągnięcia Armady (i nie tylko), pozostali władcy (m.in. wampir Brucolac) są dość sceptyczni, zważywszy na koszt przedsięwzięcia.

Ale nie bohaterowie, raczej obojętni w kierunku niesympatycznych (zwłaszcza wielokrotnie ukazywani jako absolutni zwyrole Kochankowie czy antypatyczna Bellis, odrzucająca wszystkich czy tajemniczy Uther, grający do własnej bramki) są siłą tego tomu; nie jest też nią akcja jako taka, mimo że są dwie bitwy, wyprawa badawcza czy wreszcie podróż do Blizny, będącej horyzontem rzeczywistości. To, co zostaje po lekturze, to kreacja światów i stworzeń te światy zamieszkujących oraz mitologia świata pradawnego, po którym zostały tzw. artefakty możliwości (miecz, który istnieje w każdej możliwej przyszłości). Do ludzi, kheprich, vodyanich (absurdalnie, prawie nieobecnych w tym tomie, mimo że akcja dzieje się w zasadzie na wodzie), taumaturgicznie prze-tworzonych ludzi-maszyn dołączają ludzie-kaktusy, salkrikatorianie - ludzie-raki, ludzie-moskity (podzieleni na łagodnych, roślinożernych samców, filozofów i naukowców, niemych, ale potrafiących biegle czytać i pisać oraz krwiożercze samice, zbyt głodne, żeby zrobić użytek z inteligencji) i wreszcie sama Blizna, gdzie zawodzi logika świata. Absurdalnie, mimo znacznej i wyczuwalnej obcości, Mieville wplata płynnie kawałki naszej kultury w egzotyczny świat Bag-Las (“Swoiście pojmowana sakralizacja kobiety. Pogarda skrywana pod maską adoracji”).

Tłumaczenie ma przedziwne kwiatki (“Bellis ledwo zipiała” czy “dostawała już mdłości koloru skały”, a “fizjonomia zapewnia (...) bezpieczeństwo” w kontekście braku krwi/zabezpieczenia strupowatym pancerzem, dzięki czemu kobiety-moskity nie mogły ich wyssać), ale chyba najbardziej przeszkadza mi spolszczenie wszystkich nazw własnych - gryzą mnie Niszczukowody, Tobietwój czy Alozowice przy zachowaniu angielsko brzmiących nazwisk bohaterów.

Inne tego autora tutaj.

#28

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 6, 2019

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2019, panowie, sf-f - Komentarzy: 1