Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Urodziła się Ruda, po trudnej, ryzykownej ciąży, nie wszystko było podręcznikowo. Ale przybierała na wadze, rosła, rozwijała się, patrzyła coraz rozumniej, a do tego była ładna. Ale w pewnym momencie wyszło, że jest inna niż inne dzieci, dziwniejsza, czasem bez kontaktu, czasem nie można przerwać rytuału, czasem w histerii. Ale taka ładna, więc skąd to. Diagnoza, a potem próba ułożenia świata tak, żeby dało się w nim egzystować. Wbrew wszystkim Wiedzącym Lepiej, co to dziecko pani rozpuściła, to pani weszło na głowę lub gorzej. Może lepiej by było, jakby nie była taka ładna z wyglądu?
Najbardziej dające po nerkach sekcje tej książki mają tytuł “Rzeczy, które usłyszałam jako matka”. Kiedy rodzi się dziecko, nawet któreś z kolei, za każdym razem matka[1] wskakuje w nowe, niepewne, nieznane. To od niej zależy, czy nie zaniedba, nie przegapi, nie odetnie przypadkiem jakiejś ważnej ścieżki rozwoju. Jakże łatwo jest matkę piętnować, zwłaszcza z boku, obserwując takie ładne dziecko, a takie “niegrzeczne”, “nieposłuszne”, “nie do ludzi”, wyrażające emocje krzykiem i ruchem. Bardzo dojmująca jest opowieść autorki o jej macierzyństwie, jej poczuciu winy, że w ciąży nie dowiozła i stąd ta odmienność. O tym, że traci się nadzieję, o tym, że się ją odzyskuje. Że późny rozwój bywa inny, czasem wcale nie gorszy. Że bycie obok wymagającego dziecka, a nie wbrew dziecku, to lepsza droga, choć bynajmniej nie łatwiejsza.
Jestem rodzicem dziecka w spektrum autyzmu, znam innych rodziców dzieci neuroatypowych, dzieci wysoko funkcjonujących, na pierwszy rzut oka “nie do odróżnienia” i tych wymagających większego wsparcia. Wzruszałam się czytając wiele razy, współczułam, chciałam przytulić i powiedzieć “to się zmieni”, ale wiem, że autorka to wie. I pięknie umie o tym napisać. O pogodzeniu się z tym, co jest i byciu obok, nawet jeśli teraz to trudne.
[1] Rodzic. Ale domyślnym rodzicem jest zawsze matka. Nawet jeśli jest sprawny, ogarnięty i kochający ojciec.
#107