Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Anthony Bourdain - Kill grill. Restauracja od kuchni.

To książka o tym, czemu moje marzenie pt. "Chcę mieć małą, śliczną restauracyjkę z dobrym jedzeniem, a przy tym się specjalnie nie narobić" jest całkowicie absurdalne i jak najszybciej powinnam o nim zapomnieć. Bo na poły autobiografia, na poły poradnik dla początkujących kucharzy opisuje przede wszystkim to, że praca szefa kuchni to nie plaża, a ciężka orka przez kilkanaście godzin dziennie bez weekendów. Że łatwo o nałogi, łatwo o wrogów, łatwo o złą decyzję, która będzie kosztować sporo - od utraty klientów, autorytetu do upadku całej restauracji. Polubiłam autora za soczysty język, szczerość i tupet. Nie wiem tylko, czy chciałabym zjeść w jego restauracji.

To nie jest książka kucharska. Można sobie jednak z niej wyłuskać namiary na kilku kultowych autorów książek kulinarnych i zrobić małą listę restauracji, które warto odwiedzić w Nowym Jorku (oczywiście, jeśli jeszcze istnieją, bo główny trzon książki to bogate w wydarzenia lata 80.).

#36

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 18, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, panowie, reportaz - Komentarzy: 5



On days* like this when the world's a bit amiss

Nie lubię takich dni. Niby nic złego się nie dzieje. Budzę się przytomna, ale nie chcę wychodzić z łóżka. Za oknem zimno, szaro i ponuro. Nie pada, ale wolę zostać w domu, chociaż i tak nic nie robię. Czas przelatuje mi między palcami. Nie czytam, nie piszę, nie fotografuję (a każdy dzień bez jakiegokolwiek zdjęcia uważam za stracony), nie gotuję, tylko czekam, żeby dzień się skończył. Nie chcę sobie nic kupić. Nie chcę kwiatów w wazonie. Zakładam pierwsze lepsze rzeczy wyciągnięte z suszarki (co o tyle jest bezkolizyjne, że ostatnio prałam partię czarnych), nie zwracam uwagi na to, co mam na głowie. A najgorsze jest to, że teraz będzie większość takich dni. Bez słońca, bez chęci do życia, takich na przeczekanie, aż świat stanie się nieco strawniejszy.

(*) Wiem, w oryginale jest "nights".

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 16, 2010

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Skomentuj


Mgła

Wracałam wczoraj z Y. późnym wieczorem przez obrzeża miasta. Widoczność na kilka metrów, poza tym miękko i biało. W samym mieście latarnie oświetlały kawałki pomarańczowego świata, poza miastem stricto sensu zostawały już tylko reflektory samochodu i droga. I bez względu na to, jaką muzykę było słychać, w głowie i tak miałam "Deranged" Davida Bowie. Dwa snopy świateł, przerywana linia rozdzielająca wąskie pasy jezdni i nierzeczywistość. Żałowałam, że jak zwykle wybrałam subtelną damską torebkę bez mojego Nikona, ale i tak nie umiałabym pokazać tego na zdjęciu.

A dzisiaj mgła przyniosła zimno. Mimo to poranek był jednym z przyjemniejszych ostatnio, mimo zmarznięcia, zmęczenia i uporczywego sąsiada łupiącego młotkiem w porze drzemki.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 14, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 1


Porsche

Jedną ręką huśta dziecko, drugą trzyma słuchawkę.

... no, Areczek to Porsche to od kilku lat ma, nie? No, czarne, cayenne. No, i Basieńka też ma, nie? Ale ona od roku, nie? Jak syna urodziła, to musiała zmienić samochód, bo się nie mieściła. No. I ona, rozumiesz, pojechała do TESCO kupić spodnie. Bo mówiła, że nie opłaca jej się kupować normalnych ciuchów, bo jeszcze nie schudła po ciąży. No i mówię jej, nie, że jak Ty będziesz wyglądać, jak wysiądziesz z porsche w spodniach z TESCO, nie? Ona mówi, że... No, więc ja jej mówię, że jak ci to pasuje, to tak rób. No. Ja mam w dupie, nie?

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 13, 2010

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 10


Niedźwiadek

Przypadkiem znalazłam na TV Polonia. Zgrabna obyczajówka o przyjaźni, wzmocniona świetnymi dialogami i zestawem czeskich aktorów, znanych z ekranizacji Viewegha czy filmów Zelenki. Trzej koledzy ze szkoły przyjaźnią się i dookoła ich przyjaźni toczy się życie - przychodzą żony i kochanki, pojawiają się dzieci, w tle tajemnice, kłótnie i rozstania. Kilka pytań: czy warto mówić najlepszemu przyjacielowi, że dziecko nie jest jego, a bezpłodnej żonie najlepszego przyjaciela, że jej mąż ma od lat kochankę i kilkuletnie dziecko? Czesi umieją na takie pytania odpowiadać bez moralitetów, pokazując przy okazji ładną, letnio-jesienną Pragę.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 13, 2010

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Pod słońce

Wykazałam się dziś zaskakującą jak na mnie przemyślnością, dzwoniąc do pałacu Wojnowo, żeby upewnić się, że nas wpuszczą i nakarmią, albowiem okazało się, że już nie wpuszczają i nie karmią, a pałac jest własnością prywatną. Mam nadzieję, że nie przerwałam aktualnym właścicielom wymontowywania elementów wyposażenia (wzorem dzierżawców z Owińsk), to jest, chciałam napisać, popołudniowej drzemki, ale trochę żal, bo pamiętałam sprzed lat, że było tam ładnie.

Jest szczególny rodzaj światła, który mi się czasem śni (w przerwach między snami na przykład o starcie statku kosmicznego, który w prześwicie między wieżowcami robi nad moją głową takie charakterystyczne, acz dość przerażające, flip-flip i odlatuje strasznie szybko, a ja się budzę i nie pamiętam, z jakiego filmu/serialu to). Popołudniowe, mocne, ciepłe światło, padające ukośnymi pasmami, już nie oślepiające oczu, nawet gdy się patrzy w samo słońce. Zwykle śni mi się to w jakichś egzotycznych miejscach, w których znajduję się nagle bez aparatu. Dziś może i nie było egzotycznie, ale światło u Zasłużonych Wielkopolan było właśnie takie, jakie chcę zapamiętać na całą zimną, ciemną, szarą i posępną zimę. Soczyście zielona trawa, małe muszki, fruwające jak mali ciutludzie (czy inne fairies), kolorowe klonowe liście i równe pasy światła.

Najjaskrawiej widać zmiany, kiedy się wraca w te same miejsca. W lipcu Maj przemieszczała się na czterech i spożywała czarnoziem. Teraz radośnie zaanonsowała, że widzi czarno-białego kota, maszerującego alejką, schodziła z górki, zrywała stokrotki[1] i z zaangażowaniem brała ode mnie kolorowe liście. 13 i pół miesiąca, pasiaste porcięta i szeroko rozpostarte ramionka.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Do spożycia, ale i tak jest to postęp w stosunku do gleby.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 10, 2010

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: cmentarz - Komentarzy: 5



Irena Obermannova - Dziennik szalonej mężatki

Wbrew moim podejrzeniom (i pewnie nie tylko, sądząc z notki na okładce), szybko okazało się, że tytułowa mężatka jednak jest naprawdę szalona, a nie że to taka radosna, jak to teraz młodzież mówi, krejzolka. Po kilkunastu latach burzliwego związku, rozpoczętego w okresie przemian i uzyskiwania czeskiej niepodległości, Ksenię zostawia mąż, samą z dwiema córeczkami, które też nagle przestał kochać tak z dnia na dzień. Po kolei wypalają jej się dotychczasowe prace - nie chcą jej w czasopiśmie dla pań ani nie chcą jej bajek, które pisała dla radia. Córki dorastają i wymagają uwagi. Ksenia usiłuje walczyć ze swoim szaleństwem, w swojej przeszłości szuka mężczyzny, który ją wyciągnie z otchłani coraz większej depresji. Co noc śni ten sam sen, z którego zawsze ratował ją mąż, którego już nie ma. Po nieudanej próbie samobójstwa trafia na oddział psychiatryczny. Wszystko jest oniryczne, zmyślone, przekolorowane i nierzeczywiste, jak to w bajkach Kseni, w których dziewica Uliana ratuje świat przed potworami. Realniejszy, chociaż też schizoidalny, jest dziennik Kseni sprzed 15 lat, z czasów, kiedy poznała męża i rodziły jej córki, świat silnych kobiet i pokrzywionych mężczyzn.

Inne książki tej autorki tutaj.

#35

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 9, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, panie - Komentarzy: 1