Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o sf-f

Mike Resnick - Na tropie jednorożca

W sylwestrową noc do agencji detektywistycznej na Manhattanie przychodzi elf i proponuje całkiem niezłą kasę za znalezienie jednorożca. Detektyw Mallory, wiecznie borykający się z problemami finansowymi, wyraża ostrożną zgodę, zwłaszcza że u drzwi stoją dość brutalni windykatorzy. Okazuje się, że można przejść na Ten Inny Manhattan, gdzie niby wszystko jest jak w domu, ale zmienia się miasto i mieszkańcy. Elfy to rozpustnicy, kobiety-koty są urocze, ale niesforne, krasnoludy to zdradzieckie bydlaki, na jednorożca dybie demon Grundy, w Biurze Zaginionych kolejki i biurokracja, a Mallory zaczyna powątpiewać w uczciwość swojego klienta (nie żeby nie miał takich przypadków w świecie ludzi).

Nie jest to może szczytowe osiągnięcie urban fantasy, ale ma dużo uroczych acz cynicznych dialogów. Miłe na wieczór, zwłaszcza sylwestrowy.

#12

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 24, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, panowie, sf-f - Komentarzy: 8


Matt Ruff - Miraż

A gdyby zamiast Stanów Zjednoczonych była Zjednoczona Republika Arabska? Gdyby zamiast ataku 11 września na budynki WTC w Nowym Jorku i na Pentagon, samoloty 9 listopada trafiły w dwie wieże Tygrysu i Eufratu w Bagdadzie i Ministerstwo Obrony w Rijadzie? Gdyby Saddam był szemranym politykiem, wspierającym przemyt alkoholu, a Al-Kaida walczyła z terrorystami? Gdyby w Al-Dżazirze leciał serial "24 godziny: Dżihad" o wywalonym z Al-Kaidy za brutalność agencie Dżafarze Baszirze? Gdyby Stany nie były zjednoczone, a na terytorium byłoby wiele wzajemnie ze sobą walczących państw? Gdyby to właśnie katoliccy fundamentaliści wysadzali się w powietrze (a najgorsi byli protestanci)?

Wtedy zapewne nikt by się nie dziwił, bo tak było od zawsze. Tyle że policjanci, badający sprawę zamachowca-samobójcy, odkrywają przy nim dziwne artefakty typu egzemplarz nie istniejącego w tym świecie New York Post z 12.09.2001, dodatkowo delikwent twierdzi, że mu się tylko śnią, a wybucha siebie i okolicę, żeby się z tego mirażu obudzić. Z całym dobrodziejstwem sztafażu sf, w którym rozwiązanie tajemnicy mirażu jest zorganizowane całkiem zgrabnie (chociaż może niekoniecznie dla Saddama), to bardzo fajny kryminał dziejący się w społeczeństwie islamskim. Przestępca nie jest karany więzieniem po to, żeby odizolować go od społeczeństwa, ale żeby pozostawanie z wyrzutami sumienia pozwoliło na jego resocjalizację. Dywaniki modlitewne, obecność wózka z wieloma wersjami Biblii dla aresztowanych, internetowa Biblioteka Aleksandryjska założona przez Mu’ammara Kaddafiego, życie prywatne w szariacie. Ekipa policji składa się z Amal, córki burmistrzyni Bagdadu, Samira - ukrytego homoseksualisty i Mustafy, mieszkającego z ojcem z początkami demencji. Mustafa ma do zamachowców i mirażu stosunek najbardziej osobisty, bo jedna z jego żon zginęła w ataku, a druga rozstała się z nim, bo nie umiał sobie z tym poradzić. Zakładając, że rzeczywiście żyje w świecie mirażu, może w tym "prawdziwym" jest szczęśliwszy?

Inne tego autora:

#10

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 12, 2014

Link permanentny - Tagi: panowie, sf-f, 2014 - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 3


Neil Gaiman - Ocean na końcu drogi

Niby baśń, ale taka, że waham się, czy chcę, żeby moje dziecko ją usłyszało, nawet kiedy będzie znacznie starsze. 40-latek wraca na pogrzeb do miejscowości, w której dorastał. W zbyt dużym domu, z młodszą siostrą-skarżypytą, z lokatorami zamieszkującymi jego dawny pokój. Kiedy jeden z lokatorów rozjeżdża jego małego kota, a potem popełnia samobójstwo (nie z powodu kota, tylko zmalwersowania powierzonych pieniędzy), 7-letni wtedy narrator trafia na farmę pań Hempstock - 11-letniej Lettie, 40-letniej Ginnie i bardzo starej Starszej Pani Hempstock, która pamięta czasy Wielkiego Wybuchu i jeszcze przed nim. Śmierć lokatora budzi przedwieczną istotę, która przychodzi do wsi i zaczyna uszczęśliwiać wszystkich, jednocześnie bezmyślnie ich krzywdząc. 7-latek traci poczucie bezpieczeństwa, jego ojciec próbuje go utopić w wannie, nie może uciec z domu, bo pilnuje go wszystkowiedzący koszmar, przebrany za opiekunkę. Ucieka jednak do pań Hempstock, żeby pozbyć się demona.

To historia o zapominaniu. O zszywaniu siebie po tym, jak coś złego się stało. Czasem można zeszyć bez śladu, ale po latach, w najmniej oczekiwanym momencie puści szew i wyjdzie skrzętnie wetknięta pod podszewkę trauma. To historia o tym, że nawet jeśli chce się dobrze, to efekty naszych akcji potrafią kogoś skrzywdzić. I o tym, że dla 7-latka staw jest oceanem.

Inne tego autora tu.

#92

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 17, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, sf-f - Komentarzy: 1


Terry Pratchett - Mgnienie ekranu

Przykro mi, nie lubię zbiorów opowiadań. W środku w zasadzie jest większość opowiadań już publikowanych (wzruszające #ifdefDEBUG + 'world/enough' + 'time', zabawne o hollywoodzkich kurczakach, kilka znanych ze Świata Dysku) oraz spora porcja tekstów publikowanych w różnych miejscach, niestety o różnej jakości. Niestety niewiele, żeby do tego wracać.

Lektura tej książki jest dość przełomowa dla mnie, albowiem to pierwsza książka przeczytana z Kindle'a. Polubiliśmy się, chociaż teraz mam dwa razy więcej dylematów, jak kupować (co jednak w papierze, a nie w bitach, jak znaleźć tanio i co chcę jako następną lekturę).

Inne tego autora tu.

#86

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 26, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, felietony, opowiadania, panowie, sf-f - Komentarzy: 4


Andrzej Sapkowski - Sezon burz

Fabułę w zasadzie można streścić następująco: idzie Wiedźmin na akcję, nie wszystko się udaje, a potem konsekwencje nieudanej akcji ścigają go do końca tomu. W międzyczasie ląduje w więzieniu, w łóżku pewnej atrakcyjnej czarodziejki, spożywa (również z Jaskrem), ucieka, jedzie, płynie, jest okradziony, oszukany, pomówiony, ale ratuje i nieustająco błyska również słowem, nie tylko orężem. Wszystko, co było smacznego w opowiadaniach, jest smaczne i tu. Nie ma rozczarowania umieszczeniem historii pomiędzy opowiadaniami (przed strzygą z Wyzimy), wszystko się świetnie splata. Chcę ciąg dalszy, zdecydowanie. Zupełnie nie przeszkadza mi, że to nie jest arcydzieło literatury polskiej, świetnie się czyta, jest barwnie, egzotycznie i z lekką nutką nostalgii.

Pozyskuję z przyjemnością frazę "śliski jak gówno w majonezie".

Inne tego autora:

#85

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 25, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, sf-f - Komentarzy: 11


William Gibson - Trylogia ciągu

Wszyscy już powiedzieli ten zestaw frazesów, że cykl o Ciągu, urbanistycznym tworze ciągnącym się od Bostonu do Atlanty, rozpoczął się w 1984 roku. 1984, ma się zadziać przyszłość Orwella, jestem we wczesnej podstawówce, komputer w Polsce egzystuje na krawędzi świadomości jako zajmująca pokój maszyna licząca z taśmami perforowanymi. Sonda, zachwyt ploterem, monochromatyczny ekran. Więc jeśli ktoś nie docenia tego, że już wtedy Gibson stworzył sobie w głowie wizję świata, w którym może obudzić się sztuczna inteligencja, to nie wiem, co można z perspektywy kraju nietechnicznego docenić. Jak każdy cykl Gibsona znacznie zyskuje po przeczytaniu całości, poszczególne tomy to meta konstrukcja, meta-wątki prowadzące do finału. Wsiąkam w Gibsona jak woda w gąbkę, śledzę w każdym tomie, jak precyzyjnie splata losy poszczególnych bohaterów w warkocz przyczynowości. Zachichotałam nad informacją, że Gibson po obejrzeniu "Blade Runnera" przepisał "Neuromancera" tak, by ten klimatem nie przypominał filmu. Ale i tak przypomina, łzy w deszczu, lusterkowe implanty i sztylety pod paznokciami Molly i pytanie o istotę rozumną.

Neuromancer to precyzyjnie zaplanowany włam, tyle że każdy z uczestników dostaje cząstkę informacji potrzebną do wykonania planu. Superhaker Case, z systemem nerwowym uszkodzonym po nieudanej kradzieży, dostaje z powrotem utraconą zdolność przebywania w Sieci (i nową wątrobę oraz tykającą bombę[1]), Molly - zmodyfikowana kobieta-samuraj - pieniądze, Armitage, najemnik, jest zbudowany na bazie oszalałego weterana, a magik Riviera, poza tym, że jest psychodelicznym iluzjonistą, ma swój własny cel. Prowadzi ich żyjący w matrycy byt - Wintermute, pokazujący zwłaszcza Case'owi ludzi z jego przeszłości. Zdobywają artefakty, a na końcu w prawie że opuszczonej stacji kosmicznej dynastii Tessier-Ashpool odkrywają cel wyprawy.

Graf Zero to z kolei ekstrakcja. Poskładany ze strzępów pozostałych po wybuchu bomby, najemnik Turner, ma dokonać transferu naukowca, Mitchella, z jednej z bardziej znanych korporacji, Maas Biotek, do innej - Hosaki. Wszystko idzie źle, ekipa ginie, zamiast naukowca jest córka z dziwną biomodyfikacją w mózgu. Marly Krushkova, marszandka sztuki, ma znaleźć autora zastanawiających instalacji artystycznych w pudełkach. Bobby, zwany Graf Zero, wannabe haker, przy swoim pierwszym wejściu w Sieć o mało nie umiera, ale ratuje go dziewczęca postać, która okazuje się później Via Vei, dziewicą-boginią. Voodoo, klany uliczne, wszczepy, świat pogrążony w symstymowej stagnacji i ostateczna rozwałka w jednym z klubów nocnych w Ciągu, w którą włącza się wirtualny byt powstały w efekcie kradzieży w Neuromancerze.

Mona Lisa Turbo to w zasadzie historia miłosna. Angie Mitchell, córka naukowca z poprzedniego tomu, została gwiazdą symstymu (taka telewizja, ale jak się podłączy czujniki na głowie, to się czuje to, co aktorka), wraca po odwyku, ale w jej głowie dalej rozmawiają ze sobą bogowie matrycy. Graf Zero zostaje nieprzytomny odtransportowany do nieczynnej fabryki, nad głową ma tajemniczą maszynę zwaną alef i wygląda na to, że pozbawiony niewygodnego ciała żyje w matrycy. Sally, która okazuje się być Molly z pierwszego tomu, najemniczką z lustrzanymi wszczepami, opiekuje się wysłaną do Londynu córką szefa Yakuzy. A do tego ktoś funduje Monie, 16-letniej prostytutce-narkomance operację plastyczną, mającą ją upodobnić do celebrytki Angie. W fabryce pełnej maszyn-rzeźb stworzonych przez okaleczonego sztucznie wywołanym syndromem Korsakowa dochodzi do ostatniego starcia między osobowością nieżyjącej już ostatniej dziedziczki rodu Tessier-Ashpool i Molly.

[1] Widać inspirację "Ucieczką z Nowego Jorku" i ładunkiem wybuchowym zamontowanym w szyi Snake'a Plisskena. Ależ ja się kochałam w Kurcie Russelu wtedy.

#73-75

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 17, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, sf-f, panowie - Komentarzy: 5