Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o puszczykowo

U sąsiadów w Puszczykowie, odc. 2

[2023-2024]

Tak to jest, jak człowiek sobie naobiecuje cudności na lato - a to że będzie chodzić na długie spacery, wyjeżdżać na weekend tu i ówdzie, wcześnie wstawać i inne takie. A potem zwyczajnie nie, bo milion wymówek. Na Puszczykowo miałam ambitne plany, nawet wydrukowałam sobie mapki, a przez ostatnie dwa lata wychodziło jak zwykle - czasem zakupy w Arturo, czasem lody u Kostusiaków (czy Kostusiakowej?), czasem bułeczki w piekarni. Zawsze miło. Nie tak jak dziś, kiedy przepiękny puszysty śnieg i oślepiające słońce przesiedziałam przed służbowym komputerem. Po co nam Paryż, poziomki i architektura secesyjna, ech.

GALERIA ZDJĘĆ i wcześniej.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 14, 2025

Link permanentny - Kategorie: Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tag: puszczykowo - Skomentuj


U sąsiadów w Puszczykowie, odc. 1

[22.04.2023]

Więc wyobraźcie sobie, że była taka sobota, kiedy nie dość, że było ciepło, to jeszcze świeciło słońce jak z pocztówki. Rodzina mnie zignorowała, wybierając gnicie na kanapie i innych powierzchniach wyściełanych, pojechałam więc sobie na mikrowyprawę do pobliskiego Puszczykowa. Było gorąco, słonecznie, nie dość, że się spociłam (pierwszy raz w tym roku!), to jeszcze umazałam sobie tuż po wyjściu z domu przód sukienki za pomocą kremu przeciwsłonecznego, bo jak raz chciałam być odpowiedzialna, ale niczego nie żałuję. Las, Warta, dawny dom sanatoryjny, zieleń i dzielnica willowa w okolicach Jasnej, Podleśnej i Słonecznej. Bardzo ładnie, będę kontynuować.

Dawny dom sanatoryjny "Rusałka" Warta / Rusałka Podleśna Korzenie nad Wartą / Natura Urząd miasta, willa letnia z 1936 roku

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 28, 2023

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tag: puszczykowo - Skomentuj


O drugich razach, czyli wokół jeziora Góreckiego

To nie do końca był dzień odwiedzania tych miejsc, w których już byłam, bo o względnym poranku pojechałam zawieźć drożdżowe z rabarbarem i kruszonką na piknik w Komornikach, zasilając szkolną kafejkę. Na pikniku drożdżowe zeszło w ciągu niespełna godziny, a ja pierwszy raz w życiu trzymałam w rękach węża. Zbożowego. Wcale nie są oślizgłe, tylko suche i ciepłe. I wchodzą pod pachę, za to nie lubią włosów. Nie mam żadnych zdjęć, bo się tak podekscytowałam, że zapomniałam.

W Jeziorach bez zmian: jak poprzednio konwalie przekwitły, wycieczka doszła do podobnego punktu, nie docierając do widoku na zameczek, a brama do Muzeum była zamknięta, więc i tym razem nie. Lody w Puszczykowie zaliczone, ale tym razem obyło się bez kleszcza w TŻ-ie.

O poprzednim razie tutaj (2016). Oraz GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 26, 2019

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: puszczykowo, wpn, jeziory, jezioro-goreckie - Skomentuj


O wchodzeniu wyżej

[14.10.2018]

W piękny, ciepły (#nabosenogi) dzień wyciągnęłam rodzinę na podziwianie złotej jesieni. Na wieży byliśmy już wcześniej, ale wiosną. Tym razem nikt nie spadł i nie oskrobał sobie pleców oraz nie doznał uszczerbku na dumie, za to następnego dnia absolutnie bolały mnie uda. Bardziej niż po wrocławskich schodach na wieżę kościelną.

Studnia Napoleona o nieco szemranej genezie rzeczywiście jest o krok od wieży widokowej, a konkretnie o 500 metrów spaceru przez mosińską uliczkę oraz piękne okoliczności przyrody. Majut obraził się, bo bynajmniej nie ma w niej wody, tylko na poziomie gruntu jest zasypana liśćmi krata.

W Muzeum Arkadego Fiedlera (i wcześniej na lodach u Kostusiaka) byliśmy po raz kolejny. Tym razem Santa Maria miała ścięte maszty, a pod głównym budynkiem muzeum pojawiła się piwnica z indiańskimi płaskorzeźbami i rysunkami (trochę strach!). Kudłaty piesek się nie zmienił, za to moje kudłate dziecko trochę urosło.

Dyniobranie w Łęczycy wcale nie było przedwczesne - zestaw na klatkę schodową ma się dobrze do dziś, chociaż może nie konweniuje z wieńcem świątecznym.

Poprzednie wyprawy: 2008 (Rogalin i Puszczykowo), 2012 (Puszczykowo), 2016 (WPN i Mosina) i 2017 (Łęczyca).

[22.12.2018]

I jako wisienka na czubku - świeżo (na początku grudnia) otwarta wieża widokowa na Szachtach, z obłędnym - nawet zimą - widokiem na jeziora. W odległości samochodowej, zdecydowanie na letnie zachody słońca.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 22, 2018

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: puszczykowo, mosina, leczyca, osowa-gora, szachty, polska - Skomentuj


Stoi na stacji

Wiadomo co. Jeszcze nie pałam nienawiścią do Tuwima, ale zapewne za kilkaset powtórzeń wiersza zacznę. Natomiast bardzo sympatycznie odebrałam podszepniętą przez ^Valentine restaurację o dźwięcznej nazwie "Lokomotywa", sprytnie umieszczoną w prześlicznym budynku starej stacji kolejowej w Puszczykowie. Bardzo lubię, kiedy ładne budynki nie niszczeją, a dostają szansę na drugie, całkiem udane życie. Zgrabne menu, dobre jedzenie, przemiła pani kelnerka, która od ust sobie mleka sojowego odjęła i przygotowała mi latte. I w przeciwieństwie do PKP, w toalecie ciepła woda. Królowa jest zachwycona.

PS Miałam ponarzekać, ale jednak wrzuciłam kolejny szkic do poczekalni. Może się zdezaktualizuje. Jak poprzednie.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 5, 2010

Link permanentny - Kategorie: Wielkopolska w weekend, Fotografia+, Moje miasto - Tag: puszczykowo - Komentarzy: 3


Wielkopolska in close-up i ze słowotokiem

Na pierwszy rzut - Rogalin. Upał, ale dużo drzew. Kaplica, w której nawet ostatecznie mogłabym wziąć ślub, acz niekoniecznie pod wezwaniem księdza katolickiego (ciekawe, czy i za jakie pieniądze można by wynająć do odprawienia niekoniecznie bardzo pogańskiego obrzędu).

W zabudowaniach przypałacowych Pani sprzedaje lody Algida przez kratę w oknie. Może to efekt tego, że pałac zamknięty z powodu remontu (do przyszłego roku co najmniej), więc pozostaje sprzedaż od tyłu. Ogrodu nie zamknęli i chociaż nie bardzo przepadam za ogrodami francuskimi, tak labirynt urokliwy. Dęby masywne, ale poza obejściem dookoła niewiele można zrobić, można za to leżeć na trawie i - korzystać z tego, że 1. czerwca (notka zaległa, bo wczoraj pracowałam przed dzisiejszym wdrożeniem) - czytać dzieciom, jak cała Polska powinna. Niestety, urok okolicy wyczerpuje się po godzinie, bo po spacerze dookoła dębów kończą się atrakcje. Można ewentualnie wypożyczyć rower i zlecieć sobie z górki, bo trasa dookoła dębów wyboista trochę. Co kto lubi.

Puszczykowo w przeciwieństwie do Baranowów czy Przeźmierowów ma urok - widać, że dacze, wille i hacjendy budowali typowo wypoczynkowo-weekendowo-rekreacyjnie przedstawiciele zamożniejszej klasy poznańskiej. Zielono, a Muzeum Arkadego Fiedlera oznaczone ładnie strzałeczkami. Malutkie, ale przyjemne - repliki południowoamerykańskich rzeźb, cała ściana różnych wydań książek, motyle, maski, zdjęcia. W ogrodzie metalowa piramida w skali 1:23 (podobno czyni cuda, jak się wejdzie do środka posiedzieć) i replika Santa Marii w skali 1:1. Wielkość statku wzbudza straszny podziw dla kilkudziesięciu ludzi, którzy płynęli przez ocean łodzią długości 20 metrów i szerokości siedmiu; jest klaustrofobicznie mały. W ogrodzie grzał się przyjazny bokser.

GALERIA ZDJĘĆ.

W plenerze nie rzuciła się jakoś żadna restauracja, skończyło się na greckim Mykonosie na placu Wolności. Za półmisek meze[1] oddam kebaby, sałatkę z wiadra i kotleta panierowanego.

[1] W zależności od wizyty są oliwki, dolmadakia, różne sery, nadziewane papryczki, czasem grillowana cukinia, suszone pomidory, anchois czy twardy, ciekawie smakujący ciemny chleb. I obowiązkowa przekąska z grzanką. Przejechałabym się do Grecji na kilka dni.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 2, 2008

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: puszczykowo, rogalin - Skomentuj