Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

O drugich razach, czyli wokół jeziora Góreckiego

To nie do końca był dzień odwiedzania tych miejsc, w których już byłam, bo o względnym poranku pojechałam zawieźć drożdżowe z rabarbarem i kruszonką na piknik w Komornikach, zasilając szkolną kafejkę. Na pikniku drożdżowe zeszło w ciągu niespełna godziny, a ja pierwszy raz w życiu trzymałam w rękach węża. Zbożowego. Wcale nie są oślizgłe, tylko suche i ciepłe. I wchodzą pod pachę, za to nie lubią włosów. Nie mam żadnych zdjęć, bo się tak podekscytowałam, że zapomniałam.

W Jeziorach bez zmian: jak poprzednio konwalie przekwitły, wycieczka doszła do podobnego punktu, nie docierając do widoku na zameczek, a brama do Muzeum była zamknięta, więc i tym razem nie. Lody w Puszczykowie zaliczone, ale tym razem obyło się bez kleszcza w TŻ-ie.

O poprzednim razie tutaj (2016). Oraz GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 26, 2019

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: puszczykowo, wpn, jeziory, jezioro-goreckie - Skomentuj

« Dobry omen - Terry Pratchett - Bogowie, honor, Ankh-Morpork »

Skomentuj