Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Leopold Tyrmand - Dziennik 1954

Przemęczyłam się przez ten - pisany raptem 3 miesiące - pamiętnik, jak dawno przez nic. To nie tak, że źle się czytało, bo nie. Ale powoli, najwyżej kilka stron dziennie - warto było nie przemykać się szybko nad frazami typu "patrząc na mnie oczyma jelenia gastrycznie doświadczonego" czy "chasyd komunizmu o twarzy wyblakłego onanisty", a do tego całość dygresyjna, pełna polityki, wspomnień i nieliniowej narracji. Sylwetki znajomych, przyjaciół i nieprzyjaciół, zarysowany epizodycznie związek nie-związek z 16-letnią Bogną (nieco odmłodzoną na potrzeby narracji, bo podobno miała jednak 18 lat), 10 lat budowania komunizmu w Polsce, bieda-obiady za 7 zł w Związku Literatów Polskich, gospodarka nie nastawiona na człowieka z pokątnie kupowanymi artykułami pierwszej potrzeby i przeróbkami ubrań z zagranicy u dobrych, przedwojennych krawców. Wzruszył mnie argument autora w rozmowie z przyjacielem, Stefanem Kisielewskim, że nie pisze dla współczesnych, tylko dla czytelników z XXI wieku. Coś w tym jest; dziś Tyrmand byłby świetnym skandalistą-blogerem.

Pisarz został kilka miesięcy wcześniej obłożony nieoficjalnym zakazem drukowania, jak większość jego współpracowników ze zgłuszonego właśnie przez komunistów Tygodnika Powszechnego. Utrzymywał się z korepetycji, tłumaczeń i drobnych zleceń, koczując w niewielkim pokoiku w dawnym budynku YMCA, jednocześnie cierpiąc z niemożliwości publikowania swoich tekstów bez skompromitowania swoich poglądów. Dziennik przerwał w połowie zdania, kiedy pojawiła się okazja napisania i wydania "Złego". Jak to w dzienniku, życie autora jest podane między wierszami, czasem zupełnie epizodycznie - prześledziłam więc szereg artykułów i kawałki biografii pisarza, bo pozostało mi poczucie niedosytu na przykład w kwestii tego, jak zakończył się jego związek z "Bogną".

Pozostało mi też poczucie zazdrości umiejętności wnikliwej obserwacji, lekkości frazy i skrupulatności zapisywania codzienności.

Jak ktoś jest niewytrwały w czytaniu (bo to jednak naście godzin lektury), można poszukać "Dziennika" w audiobooku (bywa na youtube).

Innne tego autora:

#110

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 22, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, biografia, panowie - Komentarzy: 2


Aleksander Wierny - Teraz

Spodziewałam się kryminału, egzotycznie osadzonego w Częstochowie i początek nawet mnie zmylił - grupa ludzi (uśmiechnięta ofiara losu, seksowna i nietrudna panna, narkoman i karierowicz) dostaje propozycję pracy w rozwijającym się przedsięwzięciu. Niezła płaca, mało pracy. Szybko się okazuje, że idą za tym konsekwencje w postaci łamania prawa. Niestety, w tym momencie autor wchodzi w metafizykę - jest przebierający się raz za supermana, raz za posmarowanego smołą i pierzem kurczaka nadczłowiek, obserwujący wszystkich uczestników oszustwa/eksperymentu za pomocą laptopa bez względu na to, gdzie są. Dodatkowo jest też jego przeciwnik, drugi nadczłowiek, który ostrzega i pomaga. W tym momencie, kiedy zaczyna się filozoficzna gadka o wyrzekaniu się jakiegokolwiek pragnienia w życiu, odpadłam. Skończyłam tylko z uporu, bo liczyłam chociaż na zakończenie typu "potem się obudził, a zły sen spowodowała niestrawność". Ponownie - niestety, nie. Mogłam w tym czasie przeczytać coś ciekawszego.

#108

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 17, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panowie - Skomentuj


Kurt Vonnegut - Kocia kołyska

Z przykrością po raz kolejny odkryłam, że jestem impregnowana na metafory, a co za tym idzie słabo doceniam dzieła kultowe. "Kocia kołyska" spłynęła po mnie jak woda po deszczu. Jestem całkiem nieźle przygotowana od strony teoretycznej - wiem, co to antyutopia, umiem pod warstwą satyry znaleźć głębsze myśli filozoficzne, doceniam kompozycję, dygresyjność i wymowę antywojenną. Nie zmienia to faktu, że nie czuję przyjemności (a nawet wręcz zmęczenie), czytając tego typu książki; gdzieś przyświeca mi myśl "a teraz przygotuj się, bo będzie zachwycać". Niestety, nie. Mam też wrażenie, że już kiedyś próbowałam tę książkę czytać, co wiele mówi o tym, że mnie nie kupiła.

John (albo Jonasz) jest dziennikarzem, który usiłuje napisać książkę o dniu, w którym zrzucono bombę atomową na Hiroszimę, zahaczając o jednego z twórców bomby - fizyka Hoenikera i jego dzieci. Drugim dnem jest to, że Hoeniker wynalazł kolejne narzędzie ludobójstwa - tzw. lód 9 - substancję, która w temperaturze pokojowej zamraża wodę i dziennikarz podejrzewa, że dzieci coś o tym wiedzą. Poszukiwania rzucają go na wyspę San Lorenzo, gdzie panuje dyktatura oraz zakazana jest religia proroka Bokonona, a wszyscy - łącznie z rządzącym Papą Manzano, który wydał nakaz zabicia proroka - są jej wyznawcami. Jak się łatwo domyślić, lód 9 wymyka się spod kontroli.

Nieodmiennie pytam - czy po fiasku tego tomu brać się za inne Vonneguta?

Inne tego autora:

#105

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 10, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, panowie, sf-f - Komentarzy: 7


Earl Derr Biggers - Za kurtyną/Charlie Chan prowadzi śledztwo

Za kurtyną

Podczas pobytu w San Francisco emerytowany detektyw Scotland Yardu zostaje zamordowany w trakcie uroczystej kolacji u lokalnego bogacza. Sir Frederick prowadził hobbystyczne śledztwo w sprawie zaginięcia młodej kobiety sprzed kilkunastu lat (oraz - pobocznie - sprawę zabójstwa z chińskimi pantoflami w roli głównej). Obecna na kolacji pani prokurator Morrow otrzymuje śledztwo, teoretycznie ze sceptycznym i gwałtownym (nie wspominając o tym, że zarozumiałym) inspektorem Flannerym. Prosi jednak o pomoc Charliego Chana, któremu wprawdzie właśnie urodziło się jedenaste (pogratulować?) dziecko, ale - po poruszeniu nuty chińskiego honoru - nie wraca do żony do Honolulu, tylko zostaje i śledzi. Pobocznie to dość szowinistyczna historyjka o tym, że ładne kobiety powinny się zająć macierzyństwem, a nie robotą prokuratora; cała intryga zmierza do tego, żeby młody bogacz oświadczył się pani prokurator (i żeby szybko urodziła mu śliczne dzieci). Gdzieś tam przy okazji Chan wyjaśnia oczywiście tajemnicę morderstwa w penthousie i wraca do żony. Dodatkowo też pojawia się poboczny wątek - czy kamerdyner z tajemnicą jest dobrym kamerdynerem.

Charlie Chan prowadzi śledztwo

Podczas wycieczki objazdowej dookoła świata w londyńskim hotelu z tradycją zostaje zamordowany Amerykanin. Inspektor Scotland Yardu, Duff, ma o tyle problem, że - poza silnym przeczuciem, że odpowiedzialny jest ktoś z wycieczki - nie może Amerykanów zatrzymać. Nawiązuje więc porozumienie z wnuczką zamordowanego, że będzie śledzić wszystkich panów i donosić, jak zobaczy coś niespodziewanego. Jak pokazuje akcja, Scotland Yard ma niesamowity wprost budżet, pozwalający na gonienie za przestępcą dookoła świata. Inspektor udaje się do Nicei, gdzie natrafia na kolejne zwłoki, wysyła swojego podwładnego incognito na statku, niestety podwładny umiera w Yokohamie, a sam udaje się do Honolulu, gdzie zostaje ranny; śledztwo przejmuje Charlie Chan. W dokach San Francisco odbywa się zaskakujący finał.

Inne tego autora tu.

#95-96

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 25, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, 2014, kryminal, klub-srebrnego-klucza - Skomentuj


Harlan Coben - Nie mów nikomu

David Beck, lekarz-pediatra, jest od 8 lat wdowcem. Niedługo po ślubie zostają napadnięci - on pobity, a jego żona zostaje porwana, a następnie jej zwłoki odnalezione i rozpoznane jako ofiara seryjnego mordercy. Morderca siedzi w oczekiwaniu na karę śmierci, nic więcej nie można zrobić. Tyle że nagle zaczynają się różne dziwne rzeczy - zostają przypadkiem odnalezione zwłoki dwóch mężczyzn z narzędziem zbrodni wskazującym na to, że to właśnie oni napadli na Becka. Do tego najpierw lokalna policja, a potem FBI zaczynają odpytywać doktora o różne rzeczy, a dodatkowo zaczyna dostawać dziwne maile, które mogła napisać tylko jego nieżyjąca żona, Elizabeth. Dość frustrujące, zwłaszcza że na początku niewinne pytania FBI zaczynają sugerować, że to właśnie on zabił swoją żonę, dwóch mężczyzn oraz - tuż po wizycie w FBI - dawną przyjaciółkę żony, fotografkę. Beck, który w międzyczasie nabiera podejrzeń, że śmierć jego ukochanej została sfingowana, ucieka z rąk policji, żeby się z żoną spotkać, mimo że oprócz służb ma na karku bandytów.

Zręcznie napisany thriller, ale po wielu tomach Deavera nie ma zaskakujących motywów - wiadomo, że każdy coś ukrywa, że z każdej sytuacji jest kilka wyjść, a nawet najbardziej niewinny uczestnik spektaklu może mieć coś do ukrycia. Słuchałam audiobooka w wykonaniu Peszka seniora - bardzo w porządku.

Inne tego autora:

#94 / #6

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 21, 2014

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Skomentuj


Krzysztof Varga - Nagrobek z lastryko

W 2070 roku narrator ogląda zdjęcie swoich dziadków z 2005 roku i zaczyna opowieść o nich, swojej matce, Polsce i wreszcie - sklejaną z dziwnych kawałków - opowieść o sobie. Trzon książki stanowi świat dziadka - Piotra Pawła, świat nadmiaru, zakupów dla zakupu, bez sensu i bez potrzeby. Świat pracy bez celu (marketing przenośnych toalet), organizowania życia wokół clubbingu, rytuału rzucania palenia, relacji miłości-nienawiści z babcią Anną i córką nie umiejącą niczego czuć.

Tylko po co...
... autor uparł się osadzić teraźniejszość za 60 lat, opisując niespecjalnie sprawnie świat z przyszłości, niby taki sam jak współczesny, ale zupełnie inny z argumentem "bo tak". Po drodze jakaś niedookreślona wojna, która rujnuje Polskę, a zwłaszcza Warszawę z późniejszą falą emigracji. Wiem, celowy zabieg uwypuklający odcięcie od opisywanych postaci, ale według mnie nieudany. Cenię sobie Vargę jako ironistę i błyskotliwego reportera codziennych idiotyzmów, lubię jego frazę, ale przedzieranie się przez narosłe przez konwencję zwały mnie nudziło. Żeby nasycić się pysznym cytatem tu i ówdzie potrzebowałam zbyt dużo wysiłku, żeby utrzymać się w nurcie rozjeżdżającej się narracji.
... wprowadził do i tak absurdalnego opisu świata pokolenia nawet nie Y, ale 1/2 Y, elementy schizoidalnej groteski - dziecko, które nie je i nie wydala, a mimo to rośnie. Wprowadził niepokalane poczęcie narratora, którego urodziła matka Zuzanna, zawsze dziewica. Za dużo, niepotrzebnie.

Może to dlatego, że mam w tej chwili w głowie tylko zapach jesiennych owoców i zachwyt babim latem? Wysiadałam z samochodu na Jeżycach, spojrzałam w nasycone błękitem niebo, intensywny cynober dachu kamienicy, złamaną rudością zieleń drzew; to nie jest czas na refleksje nad kondycją Polaka początku XXI wieku na dorobku.

Inne tego autora tu.

#93

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 16, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, beletrystyka, panowie - Skomentuj