Więcej o
panowie
Zmęczyłam się bardzo, czytając o 18-letnim Karlu Ove, który po zakończeniu liceum pojechał zarobić pieniądze, pracując przez rok jako nauczyciel w małej wiosce na północy Norwegii. Zmęczyłam, bo ten tom to festiwal przykrych opisów pijaństwa do nieprzytomności i nieudanego startowania do poznawanych dziewczyn i eiaculatio praecox, które utrudniało skonsumowanie znajomości. Narracja skacze między końcem liceum, kiedy nastoletni Karl Ove zaczyna nadużywać alkoholu przy milczącej aprobacie matki[1], a czasem po śmierci ojca, gdy bracia znaleźli jego zapiski, pokazujące stopniowe wpadanie w alkoholizm. Ojciec mimo nowego związku pozostaje toksyczny, choć już nie krzywdzi synów fizycznie, Karl Ove - mimo licznych wyrazów niechęci ze strony ojca i dziadków[2] - mimo to próbuje odgrywać rolę syna wedle warunków ojca.
Jako nauczyciel Karl Ove też się nie spełnia, co nie jest dziwne, bo większość czasu leczy kaca, albo zarywa noc, żeby pisać. Dzieci, niektóre niewiele od niego młodsze, albo go irytują, albo chcą z nim konkurować (chłopcy) lub zachowują się prowokacyjnie (dziewczęta); wraca wątek zakochania w nim 13-latki, według narratora - jednostronny. Czemu więc czytam, zapytacie. Trochę z masochizmu, bo skoro zaczęłam, to skończę. Trochę, bo nawet te nieprzyjemne elementy budują obraz całości, ciekawe jest obserwowanie, jak na bazie takich doświadczeń wyrósł autor.
Bardzo źle mi się zrobiło, czytając o kocie Mefisto i reakcji narratora. Wiem, lata 80. i nieempatyczny nastolatek, ale i tak.
[1] Która to matka pozwala na picie, bo traktuje to jako przeciwwagę dla wcześniejszej przemocy ze strony ojca, ponieważ podobno dopiero po rozwodzie synowie wyjawili jej, co się działo (niespodzianka - była tym zdziwiona, bo nic nie widziała, ale “coś podejrzewała”).
[2] Ojciec każe umawiać mu się na wizyty, czasem zwyczajnie syna nie wpuszcza do domu, bo ma inne plany. Dziadkowie ze strony ojca skarżą się, że wnuk żebrze o pieniądze i ich obżera, co w zamierzeniu ma być przytykiem do niesprawności matki, która nie umie się zająć synem.
Inne tego autora tutaj.
#2
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 5, 2021
Link permanentny -
Tagi:
2021, beletrystyka, panowie, biografia -
Kategoria:
Czytam
- Skomentuj
Danuta Frey - Hotel „Kormoran” #106
Spis osób:
- Zdzisław Piotrowski - taksówkarz, krępy o ciemnych, kręconych włosach i śniadych, muskularnych rękach
- Jan Gadkowski - właściciel cukierni-lodziarni , obrzękła, obwisła twarz, worki pod oczami, alkoholik
- Jerzy Skoczek - recepcjonista, młody, trochę kudłaty, z brodą i w okularach
- Wiesław Dworak - dyrektor hotelu, tęgawy, niewysoki, z paskiem wrzynającym się w brzuch
- Pani Jadzia - księgowa, wyblakła, anemiczna,niemodnie ubrana, nieumalowana, siwe odrosty spod źle ufarbowanych włosów
- Basia - recepcjonistka, odrobinę przesadnie umalowana, modne dżinsy i bluzka z kwadratowym dekoltem, świeża cera
- Heniek Gadkowski - syn cukiernika, niewysoki blondyn o dziecinnym, trochę naiwnym wyrazie twarzy, mięsiste czerwone wilgotne usta i grube uda
- porucznik Andrzej Hołubiec - ciemnoblond, przylizane włosy, wąsik, jasne, niemal bezbarwne brwi i wystająca grdyka
- Ewa Romanowicz - drobna blondynka, leczona w szpitalu neuropsychiatrycznym w Garwolinie
- Edyta Zaręba - bufetowa, ruda, wysoka, młoda, płaska, za bardzo upudrowana twarz z brudami wokół uszminkowanych ust
- Gadkowska - żona cukiernika, siedzi na kasie w cukierni, żółte światło nadaje jej cerze chorobliwy wygląd
- Teresa Dworak - żona Dworaka, odgrzewa mężowi obiad, bo sam tego nie lubi robić
- sierżant Sadowski
(Fikcyjne) Ujsołty nad jeziorem Bokwałd. Seria dziwnych zdarzeń zaczyna się w hotelu “Kormoran”. W wypadku ginie kierowca taksówki, jadący z hotelu, tego samego dnia znika recepcjonista. Jest podejrzenie, że panowie pili razem, a wypadek spowodował właśnie alkohol, ale z sekcji wynika, że kierowca był trzeźwy. Ktoś napada na panią Jadzię, kiedy wścibska księgowa idzie zbadać źródło dziwnego dźwięku. Porucznik Hołubiec rozpoczyna śledztwo, ale z wody pobliskiego jeziora wyciąga wcale nie zwłoki Skoczka, a nastoletniej blondynki, nagiej, zawiniętej w folię i niebieski wełniany koc; inwentaryzacja koców - odrzutów z eksportu - w “Kormoranie” przyczyni się do rozwiązania zagadki. Jest pożar, w którym o mało co nie ginie jeden z podejrzanych, ale ofiarny Hołubiec wyciąga go z ognia. Nietypowo, już po oskarżeniu mordercy, jest finał w postaci sprawy sądowej, a nawet dwóch.
Się pali: marlboro, sporty.
Się pije: wódkę.
Się ma: żonę księgową (Hołubiec).
Inne tej autorki tutaj.
Jadwiga Kaflińska - Magiczny papierek #107
Spis osób:
- profesor Wielowieyski - uczynny dyrektor zakładu dla nerwowo chorych
- Krystyna Zawidzka - atrakcyjna[1] pacjentka po załamaniu nerwowym, malarka czy coś takiego
- Janusz Zawidzki - mąż Krystyny, redaktor, nie znosi dzieci
- Irena Urbańska - siostra Krystyny, twarz ma niezbyt piękną, ale miłą i inteligentną
- kapitan Marcin Roszczyk - nie waha się zostać po godzinach
- porucznik Aleksander Kowalski - zastępca Roszczyka, pisze na maszynie używając dziesięciu palców
- gospodyni domu Zawidzkich - chuda, żylasta, ale schludna
- Lilka Krzycka[2] - eks-przyjaciółka Krystyny, kochanka Zawidzkiego, kierowniczka zakładu kosmetycznego Afrodyta
- Zygmunt Krzycki - przyjaciel Zawidzkiego z lat dziecinnych, zażywny i elegancki mężczyzna
- porucznik Alek Kowalski - z wielką przyjemnością wypytuje ładne panie
- M. Kawecka - sąsiadka Zawidzkich, krawcowa, starsza, starannie ubrana i umalowana
- inżynier Urbański - dobroduszny olbrzym o serdecznie uśmiechniętej twarzy
- Lucyna - dziewczyna Roszczyka, zaopatruje mu lodówkę i dba o garderobę[4]
- sierżant Borek - udaje montera
- sierżant Grabowski - inwigiluje Krzyckich
- porucznik Sikora - rozpytuje w wydawnictwie o Zawidzkiego
- profesor Ireneusz Zamorski - od Zawidzkiego zależał jego wyjazd do RFN
- Grażyna Marciszewska - sekretarz redakcji[5]
- dyrektor Małecki - od miesiąca na emeryturze, bardzo miły i kulturalny pan.
- sekretarka - straszny plociuch, ale to cenne[3]
Mąż nie pojawia się, żeby odebrać żonę ze szpitala dla nerwowo chorych w Klimowie, więc zirytowana pani Zawidzka wraca sama do domu, gdzie znajduje męża zamordowanego. Uczynny ordynator powiadamia milicję, a damę w szoku odwozi z powrotem do szpitala. Na biurku zabitego walają się rozsypane dokumenty i notatki, ale kosztowne precjoza są na miejscu. Na broni, z której zastrzelono Zawidzkiego, milicja znajduje odciski palców żony, ale mimo tego, że żona przyznaje się, że strzelała do męża, nie zostaje aresztowana. W śledztwie okazuje się, że pan redaktor nie był zbyt wierny, a dodatkowo zdarzało mu się szantażować otoczenie (np. potencjalnym plagiatem czy wyciąganiem incydentów z przeszłości).
Milicja stosuje metody nieortodoksyjne - zaczyna od udawania krewnego, a kiedy przesłuchiwana osoba się nie nabiera, dopiero wtedy macha legitymacją. W celu pobrania odcisków od podejrzanych, wysłany zostaje wywiadowca w przebraniu konserwatora z Urzędu Telekomunikacji. Autorka każdej pani ocienia oczy rzęsami, a funkcjonariuszy bardzo uwrażliwia na piękno kobiece (oraz twierdzi, że rozpoznają po zapachu Soir de Paris). Miarą zamożności jest posiadanie kolorowego telewizora.
Się je: jajecznicę z kiełbasą oraz szklanką herbaty.
Się pali: tak, ale nie wszyscy.
Szowinizm codzienny:
- Często przebywała poza domem?
- Dosyć często. Pracownię wynajęła w Alejach Jerozolimskich, to chodzi tam malować. Nieraz i zanocuje tam, jak ma dużo roboty. A chyba coś ze dwa razy wyjeżdżała na jakieś targi za granicę i do Poznania, to nie było jej po dwa tygodnie.
- A mąż pozwalał jej, nie denerwował się?
- Tego to ja już nie wiem, ale tak po mojemu chyba nie, bo zawsze był bardzo wesoły.
Poszłam do niego [do kochanka] jak zwykle około godziny siedemnastej. (...) Janusz nie jadł jeszcze obiadu, ja również, więc upitrasiłam coś naprędce. Następnie poszłam do kuchni pozmywać, a on w tym czasie załatwiał jakieś telefony. Chciałam zaparzyć kawę, ale przeprosił mnie, że tego wieczoru nie będzie miał dla innie czasu, bo umówił się z kimś w domu na wpół do siódmej.
Widzi pan, mój mąż dawno już wyrósł z tego stanu, co to „uważaj, złotko, bo tu błotko”. Dla niego małżeństwo to pewnego rodzaju instytucja, a żona, to mebel, potrzebny w charakterze domowego robota, czasem w charakterze dekoracji. Często powtarza jako dowcip, że mu ze mną „do twarzy”. A czy mnie się już nic od życia nie należy?
Widzi pan, redaktor Zawidzki był moim zwierzchnikiem blisko pięć lat i ten układ stał się dla nas chlebem powszednim. Szanowałam go, wykonywałam jego polecenia, a on z kolei też zachowywał się zawsze fair w stosunku do mnie; może dlatego, że mam ojca na stanowisku? Jednym słowem - pełna kultura obcowania na co dzień.
[1] Była dość wysoka, smukła, długonoga, ciemne, lśniące włosy spadały jej na ramiona, błękitne oczy ocienione długimi, podwiniętymi rzęsami patrzyły na świat zachłannie i z nadzieją. Ubrana była w zgrabny, wiosenny płaszcz popielatego koloru oraz w filuterną malinową czapeczkę. (...) To wszystko rzuciło się w oczy Roszczykowi, zanim jeszcze spojrzał jej w twarz; bo wtedy poczuł skurcz w gardle. To chyba najpiękniejsza, a zarazem najsmutniejsza twarz, jaką widziałem w życiu - pomyślał.
[2] Na szczęście kolor ten [różowy] harmonizował świetnie z jasnymi włosami i fiołkowymi oczami pani kierownik, ubranej dla kontrastu w elegancko skrojony fartuch koloru lila. Liliowa przepaska utrzymywała w porządku falujące włosy. Oczy podłużne, ocienione długimi rzęsami, zgrabny nosek i pięknie wykrojone usta w łagodnym owalu twarzy tworzyły obrazek, przypominający Roszczykowi wisiorek z kameą. Gdy wstała na jego widok, ze znawstwem ocenił piękne nogi i zgrabną figurę pani kierownik.
[3] W tym momencie do pokoju weszła młoda dziewczyna, niosąca na tacy dwie szklanki herbaty; postawiła je na konferencyjnym stoliku. To była chyba seksbomba wydawnictw. Wyobraź sobie - platynowe loki spadające w puklach na ramiona, szarozielone oczy ocienione sztywnymi od tuszu, długimi, podwiniętymi rzęsami, lekko zadarty nosek, który zdawał się węszyć dookoła, usta pomalowane perłową szminką, uśmiechające się zachęcająco w lalkowatej twarzy. Miała wysokie, proste nogi, na których poruszała się szybko i zręcznie kręcąc okrągłym kuperkiem. Ubrana była w spódniczkę midi koloru szarego i granatową bluzkę bez rękawów. Zapytała lekko schrypniętym głosem (...) a mnie wpadło do głowy, że takie osóbki, jak ta ślicznotka, bywają nieocenionym źródłem różnych informacji i ploteczek biurowych.
[4] Czekała już w jego kawalerce śliczna i zgrabna, w świetnie skrojonej sukience z barwnego tergalu. Na krześle wisiała jego najlepsza, świeżo uprasowana koszula.
[5] No i wyobraź sobie, za chwilę do pokoju wmaszerowała zamaszyście postawna brunetka około trzydziestki, uczesana na pazia, w sportowych półbutach, szerokiej spódnicy „midi” koloru miodu i w brązowym golfie, opinającym kształtne piersi. Twarzy nie miała może pięknej, ale regularne rysy, wyraziste, podłużne, szare oczy i skórę do uśmiechu usta. Jednym słowem całość miła dla oka.
Inne tej autorki.
Inne z tego cyklu tutaj.
#1 (przeczytałam też po raz kolejny EW108).
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 3, 2021
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
panie, panowie, prl, 2021, kryminał
- Skomentuj
Tom trzeci wspomnień Karla Ove to dzieciństwo na wyspie Tromøya, gdzie rodzice przeprowadzili się z Oslo do nowo wybudowanego osiedla oraz za pracą - ojciec nauczyciel w lokalnym gimnazjum, matka pielęgniarka w sanatorium dla nerwowo chorych. Poza okazjonalnymi wizytami u rodziny, Knausgardowie byli odcięci od dotychczasowego życia; matka miała swoje grono koleżanek, ojciec - raczej samotnik - miewał kolegów z pracy. Yngve, starszy brat narratora, ma swój świat, z rzadka zazębiający się ze światem młodszego brata, a przynajmniej tak sugeruje pamięć autora, dla którego najważniejsze są oczywiście jego własne przeżycia. Niespecjalnie lubiany przez rówieśników, pretensjonalny, zarozumiały, skupiony na sobie i swoim wyglądzie, przechodzi z dzieciństwa do okresu nastoletniego; z dziecka, które chce zawsze być najlepsze, do chłopca, którego głównie interesuje piłka nożna i dziewczęta. Niektóre elementy mocno rażą - te poświęcone defekacji (i nie jest to jedna historia, tylko dość stały temat) lub te pokazujące molestowanie rówieśniczek, powszechne w latach siedemdziesiątych; nie sugeruję, że warto by to drugie pominąć (bo pierwsze zdecydowanie można), ale beznamiętna relacja bez słowa komentarza brzmi dziwnie z perspektywy czasu.
To, co jednak sprawia, że to trudna lektura, to opisy ojca Karla Ove - psychopaty, terroryzującego swoje dzieci, na zewnątrz eleganckiego, przystojnego młodego trzydziestoparolatka, w domu kata, który w imię “porządku” i “wychowania”, a czasem po prostu nagle stawał się wściekły i bił, poniżał czy upokarzał obu synów. Opisy szarpania za uszy, rzucania o ścianę, wymierzanych na zimno razów, strachu i nasłuchiwania, czy ojciec jest w domu, są przerażające. To norweska wersja “Gnoju”, opowieści o przerażeniu, ukrywaniu, przemilczaniu, nieustającej ucieczce przed katem, który śpi w tym samym domu, aż do momentu, kiedy Karl Ove dorasta na tyle, żeby przestać się bać, a małżeństwo ojca i matki się powoli rozsypuje. Zadawałam sobie pytania, oczywiście, gdzie była matka, określana jako ciepła, kochająca, utrzymująca w domu miłą atmosferę, krzywdziciel wszak nie żyje w próżni, autor jednak w ogóle w to nie wnika, nie skarży się, jest jak jest. Sceny, kiedy ojciec przychodzi zagrać z synem po przyjacielsku w karty, dobry kumpel, nowa gra “pozbieraj 52 karty” i wychodzi, kara za zjedzenie dwóch jabłek zamiast przysługującego jednego dziennie czy zmuszenie do zapakowania przedwcześnie rozpakowanego prezentu urodzinowego, bo przecież prezent można - nawet jeśli kupowany wspólnie i znany - rozpakować dopiero po zjedzeniu tortu, pozostają w głowie przez swoje niczemu niepotrzebne okrucieństwo. Zupełnie innej wymowy nabierają wcześniejsze tomy, gdzie Knausgard jest raczej oschły w kontaktach z ojcem, ale nie wiadomo, jaka jest tego geneza.
Inne tego autora tutaj.
#154
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 26, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, beletrystyka, panowie, biografia
- Skomentuj
Maciej Z. Bordowicz - Off side #103
Spis osób:
- Zdzisław Kaczmarek - rasowa twarz, leciutka siwizna na skroniach, bujna czupryna, a w ogóle to siła i prężność, mógłby reklamować asortyment w ilustrowanych tygodnikach
- James Norton - nie tyle niski, ale jakby krótki, silnie rozwinięte barki i potężna łysina, sztucznie białe zęby
- lokaj Nortona - w białym, niemal operetkowym uniformie
- Florence Norton - młoda żona Jamesa, niebieskie oczy ze strzałkami kierunkowymi, prowadzącymi do sypialni
- Mecenas Tubolicz - przyjaciel Nortona w czasach pobytu w Polsce
- Helena Walstein - ówczesna sympatia Nortona
- Jasio Karpat - przysadzisty mężczyzna w poplamionym smarami kombinezonie
- Kazio Grzonka - rosły blondyn o fizjonomii Misia Yogi, unerwionej małymi, rozbieganymi oczkami
- Maniek Kubisz - niewysoki, z wyraźną nadwagą, autor poczytnych kryminałów
- kapitan Olecki - przypala papierosa od papierosa, fan piłki nożnej
- plutonowy Zbigniew Ciech - wysoki i jakby trochę niezdarny
- porucznik Iza Ogalska - posiada dar gromadzenia danych szybciej niż komputer, charakterystyczny, skośny wykrój oczu
- Anna Seciak - przystojna pięćdziesiąciolatka o bezbłędnym makijażu i równie efektownej fryzurze
- Marek Tubolicz - syn mecenasa, wysoki i przystojny, porusza się miękko i nonszalancko
- pani Stenia - efektowna pani po pięćdziesiątce, na jej twarzy zacierają się już ostatnie ślady dawnej, nieprzeciętnej urody
- Johnny Padewsky - całkiem dobrze mówi po polsku
- wywiadowca Krawczyk - w celu inwigilacji udaje zawianego
- pułkownik Gawecki - zwalisty i wysoki 60-latek
- Nowakowa - dozorczyni w bloku Anny Seciak, chętna na współpracę z milicją
Kalifornia. Kaczmarek czuje się tu jak ryba w wodzie, nawet z językiem sobie świetnie radzi. Szantażuje biznesmena Nortona zyskownymi, choć do nie końca legalnymi interesami na darach UNRRY dla powojennej Polski. Jakiś czas później, już w Warszawie, Kaczmarek okazuje się być prawą ręką niejakiego Dziadka, szefa lokalnej grupy przestępczej. Zirytowany Karpat, szantażowany przez Kaczmarka, idzie na poważną rozmowę, ale wybiega zakrwawiony i z pomocą wiecznie pijanego Grzonki pozoruje wypadek w celu uzyskania alibi. Kapitan Olecki, oderwany od meczu, traktuje sprawę osobiście, bo zamordowanego Kaczmarka - jak się okazuje Dziadka - usiłuje złapać na gorącym uczynku już od dawna. Karpata wkopuje Anna, flama Kaczmarka, rozpoznając zapach smaru i benzyny, dodatkowo Olecki wyciąga z niego wyznanie za pomocą blefu na temat zeznań Grzonki. Poczucie kapitana, że tu coś śmierdzi (i nie jest to smar) potwierdza się, kiedy okazuje się, że Kaczmarek został zastrzelony z colta, a nie parabellum, którym dysponował Karpat. Ekipa milicyjna co jakiś czas udziela sobie “opeerów”, ale śledztwo posuwa się do przodu aż do dramatycznego finału na zewnętrznej klatce schodowej. Ślad prowadzi w przeszłość, a dodatkowo jedna z osób okazuje się być powojennym szpiegiem.
Się pije: zimną whisky, dry martiny (pisownia oryginału) z kropelką vodka Smirnoff, żytniówkę (w warsztacie), jugosłowiańską śliwowicę (pod mecz), pełne królewskie (na rybach).
Się pali: sporty.
Inne tego autora tu.
Inne z tego cyklu tutaj.
#152 (przeczytałam też po raz kolejny EW104 i EW105)
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 20, 2020
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2020, kryminał, panowie, prl
- Skomentuj
W zasadzie cały cykl to jedna książka o przygodach mmy Ramotswe, rozpoczynających się od "Kobiecej Agencji Detektywistycznej Nr 1", gdzie agencja powstaje, pojawiają się pierwsze sprawy i znajomi - sekretarka mma Makutse i zaprzyjaźniony właściciel warsztatu samochodowego rra Matekoni. Sprawy, które rozwiązuje pani detektyw, nie są kryminalne, a psychologiczne, bo w psychologii kobiety są dobre. Mimo mojego wrodzonego i pieczołowicie pielęgnowanego cynizmu, podobało mi się - książki są ciepłe, pełne szacunku, zrozumienia, sympatii i uczucia do ludzi, do Afryki i świata. Nie trzeba gumowej opaski z napisem WWJD, żeby postępować uczuciwie i zgodnie z Biblią. Tak jak u Guareschiego, dobrzy są nagradzani, a źli - nie czują się najlepiej i kiedyś zrozumieją, że robią źle.
Inne tego autora tutaj.
#25
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 29, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2006, kryminał, panowie
- Skomentuj
- 49 - Zenon Borkowski "Zemsta kusi nad grobem"
- Straszliwy produkcyjniak. Posterunkowy z tzw. ludzkim podejściem trafia na pierwsze w miasteczku morderstwo. Jest bohaterski ORMO-wiec, który ginie na wstępie, ten pędzi bimber, ta sprzedaje mięso z nielegalnego uboju, a sklepowa daje od tyłu.
- 50 - Marian Butrym "Umarłym wstęp wzbroniony"
- morderstwo w restauracji, skomplikowany system przemytniczy w oparciu o celnika na Okęciu. Sporo pań o dużym seksapilu, tekściarski a kochliwy milicjant.
Inne z tej serii tu.
#9-10
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 11, 2006
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
prl, 2006, panowie, kryminal
- Skomentuj