Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o niemcy

O nieco przeterminowanych urodzinach

[28.08.2021]

Koniec sierpnia był deszczowy, ale specjalnie na moje urodziny Berlin przygotował słońce i ciepło, żebym mogła obejrzeć sobie Pfaueninsel (Pawią Wyspę) w pełnej krasie. I tak dla ścisłości - ja wiem, że odległości są niewielkie, ale jezioro Wannsee, na którym wyspa leży, to raczej okolice Poczdamu niż Berlina, z centrum Berlina to koło 30-kilometrowa wycieczka. Na wyspę można się dostać tylko promem, który odpływa co pół godziny, samochód można zostawić na darmowym parkingu opodal (a rower przy przystani promowej, bo roweru nie wolno na wyspę). Ten prom jest o tyle zabawny, że płynie całe 3 minuty, bo to taka odległość, myślę, że dałoby się przepłynąć i bez promu.

Jak aktualna nazwa wyspy sugeruje (aktualna, bo wcześniej - w XVIII wieku - była na niej hodowla królików i nazywała się Kaninchenwerder), na wyspie mieści się hodowla pawi i ptaków domowych, a sporo pierzastego pogłowia krąży na wyspie luzem. Totalnie mogłabym tam spędzać lato, biorąc przykład z Hohenzollernów, którzy zbudowali sobie zameczek i różne urokliwe budynki, żeby myziać się dyskretnie ze swoimi metresami. Metresy wprawdzie nie posiadam, mogłabym głaskać owce, pawie i puchate krówki w pięknych okolicznościach przyrody. Albo przechadzać się leniwym krokiem przez ogród różany i palmiarnię, a potem iść na kawę i ciasto do kawiarni. Pałac jest aktualnie w remoncie, a zabytkowa Mleczarnia zamknięta dla zwiedzających (bo COVID), ale całą wyspę można obejść ze sporą przyjemnością.

Przystań promowa Tędy na wyspę / Przedpromie Fontanna Wannsee / Kastellanhaus Zamek w trakcie Ogród użytkowy / Zabudowania przy Mleczarni Wannsee Mozna spotkać / Można zakupić w kawiarence albo znaleźć Lokales Meierei auf der Pfaueninsel Zabudowania przy Mleczarni Obcy na drzewie / Fontanna Świątynka Zabudowania obsługi promu / Prom Dom Rycerski z fasadą przewiezioną z Gdańska Resztki palmiarni / Świątynka Wrzosowisko Wrzosowisko / Zabudowania obsługi promu Rogate, chyba bizony Kościół pw. Piotra i Pawła przy jeziorze Wannsee Gospoda przy Pawiej Wyspie

Bardzo przyjemne urodziny to były, padać zaczęło, jak wracaliśmy autem do Berlina. I po lanczu w poczdamskiej To Steki (Gutenbergstraße 33), w której byłam kilka lat temu w grudniu. Ponieważ koniec sierpnia to nowa świecka tradycja protestów Q-Anon w Berlinie, właściciel restauracji uprzejmie (acz po niemiecku) poprosił nas o okazanie paszportów szczepień, a w razie odmowy zasugerował, że możemy chyżo opuścić lokal. Nie że zrozumiałam po niemiecku, na widok mojej zdziwionej miny poprosił mówiącego po angielsku kelnera o wsparcie.

Urodzinowy aperol / Przystawki ciepłe

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 7, 2021

Link permanentny - Kategorie: B is for Birthday, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: poczdam, pfaueninsel, niemcy - Komentarzy: 2


Frankfurt 3⁄3

[3.06.2021]

Listę “Co można we Frankfurcie nad Odrą” miałam sporą, ale kiedy wreszcie dotarliśmy do Frankfurtu właściwego, ominęliśmy Ogród Botaniczny (i, mniejszymi literami, kilka parków, ale tego już nie mówiłam rodzinie) i od razu skierowaliśmy się w kierunku Starówki i posiłku. Na Starówce, mimo że nieduża, można spędzić sporo czasu, bo i kościół Mariacki z wieżą do wspinania się (o tym mówiłam, i słyszałam “no chyba ty”), i muzea, i pomniki architektury socrealistycznej. Ponieważ to była pierwsza wyprawa w tym roku, po obiedzie wygrała opcja leniwa (no nawet ja) i poszliśmy na plac Brunnen, ja pooglądać przedziwną, wieloelementową fontannę ze strumieniem, w której moczyły się stada dzieci, młodzież pozyskała lody. Na finał zakupy w REWE, bo to w zasadzie był cel wyjazdu, nakupiłam niemieckiej spożywki i chemii, b. zadowolona.

Widok z placu Brunnen na kościół Mariacki Biblioteka Korweta rodzinna na parkingu Pozostałości DDR Kościół Mariacki Comic-Brunnen Oderturm Fontanna Siedmiu Kruków (i innych dziwnych rzeczy) / Wieża kościoła Mariackiego Muzeum Sztuki Współczesnej (następnym razem!) Nirwana - może niewyględne, ale pyszne

Adresy:

  • Nirwana - restauracja indyjska, Marktplatz 3
  • Komiksowa fontanna - Brunnenplatz 4
  • Eiscafé Bellini - Karl-Marx-Straße 7

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 12, 2021

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: niemcy, frankfurt-nad-odra - Skomentuj


Frankfurt ⅔ - Wildpark

[3.06.2021]

Park/ostoja zwierzyny na obrzeżach lasu miejskiego we Frankfurcie dla odmiany jest łatwy do znalezienia i jak najbardziej dostępny. Mimo że na świeżym powietrzu, maseczka jest wymagana, ale to drobna niedogodność w zestawieniu z faktem, że można wnieść swoje warzywa korzeniowe (w moim przypadku prawie kilogram marchwi w plasterkach, udało mi się nie pociąć palców krajalnicą) albo zakupić granulki siana i karmić zupełnie wyzbytą z zahamowań zwierzynę wełnistą lub płową. Daniele osaczają odwiedzających na ścieżce i dokonują wymuszenia, więc lepiej ze sobą nieco warzyw wziąć jak nie chcesz się okazać absolutnym bucem. Zasobami trzeba gospodarować rozsądnie, bo najpierw są kozy, potem owce zwykłe i śruborogie, wszystkie urocze i nader przekonujące. Można oczywiście zacząć od przechadzki wśród danieli, które mieszkają luzem na łące, ale wtedy nie starczy dla innych. Oczywiście nie wszystkie zwierzęta można karmić, na niektóre się patrzy - pręgowce, bażanty, dziki, tury, świnie czy inne papugi; do lisów i piesków preriowych nie dotarliśmy. Na miejscu można lody, napoje i drobne przekąski. Całość przedsięwzięcia mieści się na terenie leśnym, więc oprócz zwierząt jest to bardzo przyjemna przechadzka między drzewami, wszystko śpiewa, brzęczy, pachnie i atakuje chlorofilem.

Adresy:

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 8, 2021

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: niemcy, ogrod-zoologiczny, frankfurt-nad-odra - Skomentuj


Frankfurt ⅓ - Müllrose

[3.06.2021]

Jednym z największych problemów w pandemii (oczywiście poza samą chorobą) jest dezinformacja, czy to w sprawach ważkich jak kwestionowanie pandemii czy sensu szczepień, czy to w sprawach drobnych typu do kiedy obowiązuje jakiś zakaz i gdzie. Przed wyjazdem do Niemiec długo usiłowałam znaleźć jedno spójne miejsce, które mi wyjaśni, czy: w przestrzeni publicznej muszę nosić maseczkę (nie, ale czasem tak), czy muszę nosić maseczkę FFP2 lub FFP3 (nie, można nosić też chirurgiczne, ale odpadają materiałowe samoróbki czy chusty), czy wolno jeść w restauracji (wolno!) oraz czy wyjeżdżając i wracając tego samego dnia muszę gdzieś wyjazd rejestrować, a co za tym idzie, czy w grę wchodzi konieczność testowania, kwarantanny czy okazywania paszportu szczepień (nie, bo mały ruch przygraniczny już jest możliwy). I nie, nie znalazłam takiego aktualnego miejsca, bo nawet oficjalne strony informacyjne zasypane są zdezaktualizowanymi informacjami nawet sprzed roku.

Drugą przeszkodą w misternym planie wycieczki była trudność w znalezieniu Schloß Kagel w podfrankfurckim miasteczku Müllrose, albowiem - jak się okazało - w ogóle go nie ma. Lokalizacja Google wskazywała na domy mieszkalne, street view w Niemczech raczej nie ma, a brak zdjęć oczywiście nie dał mi do myślenia. Nie ma tego złego, miasteczko jest urokliwe i położone nad prześlicznymi jeziorami - Kleiner i Großer Müllroser See - z krajobrazami prawie jak w Szwajcarii; czy moje dziecko błyskawicznie zapałało chęcią wypożyczenia roweru wodnego i popłynięcia w jezioro? Być może (szczęśliwie jeszcze nie sezon, ale pogoda była wyjątkowo piękna, prawda). Młodzież pozyskała czekoladową babeczkę (tu zwaną Schoko-bombe), co pozwoliło jej doczekać do obiadu. O czym niebawem.

Promenada / Zabytkowy młyn (Müllroser Mühle) Czy kula działa jak soczewka? Być może / Okolice ryneczku

Adresy:

  • Bäckerei Dreißig - Markt 9

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 5, 2021

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Maja, Fotografia+ - Tagi: niemcy, mullrose, frankfurt-nad-odra - Komentarzy: 2


O przygraniczu

[24.10.2020]

Do ostatniej chwili nie wiedziałam, czy warto wsiadać w samochód i spędzić w nim dwie godziny, żeby następnie odbić się od granicy i wrócić. Ale Niemcy, szczęśliwie, mimo obostrzeń wprowadzonych tego dnia, zezwolili na ruch przygraniczny do 24 godzin[1], z czego skwapliwie skorzystałam, bo za granicą nikt nie wpadł jeszcze na błyskotliwy pomysł obowiązku maseczek na ulicach oraz zamykania restauracji; nie, nie będę tu dyskutować sensowności wprowadzonych w Polsce obostrzeń, poprzestanę tylko na stwierdzeniu, że przynajmniej nikt nie wpadł na pomysł wrzucenia żyrafy do wulkanu ("szybko szybko zanim dotrze do nas że to bez sensu").

Gubin-Guben jest miastem podzielonym Odrą, z granicą absolutnie uroczą, w postaci mostów oznaczonych po obu stronach słupkami. Jesień uderza kolorami drzew, koniec października wyjątkowo ciepły, jedyne, co psuje plany na szerokie zwiedzanie to szybko zapadający zmrok (mimo że dzień przed zmianą czasu). Nie planowaliśmy żadnych forsownych atrakcji, zwłaszcza że w sobotnie poranki młodzież pławi się w basenie podczas treningów, korzystając z jednej z nielicznych legalnych (jeszcze) opcji na aktywność fizyczną. Problemem oczywiście okazało się skorelowanie naszej pory obiadowej z niemiecką, bo nie zdążyliśmy na lancz przed 14, a zdecydowanie nie byliśmy w stanie - nawet z potencjalną kawą i ciastkiem - doczekać do 17-17:30, kiedy wolno Niemcu obiadokolację; na przyszłość odłożyłam grecką restaurację, pozostając przy dogodnie otwartej gospodzie Lindengarten (Cottbuser Str. 56), gdzie i sznycel, i dobra sałatka, i mój podły niemiecki wystarczył.

Po niemieckiej stronie śliczna, zadbana i pusta starówka oraz muzea, które sobie zostawiam na wiosnę (kontrowersyjne Plastinarium, Oldtimerclub i Miejskie Muzeum Przemysłu), zakupy w niemieckim spożywczaku oraz highlight wyjazdu - źródełko z wodą pitną, które zachwyciło młodzież. Po stronie polskiej - CHWP na ścianie tuż obok ruin kościoła i ogromne centrum handlowe (wiem, sąsiedzi przyjeżdżają na zakupy); inne zabytki też na wiosnę.

Dworzec Guben Cmentarz żydowski Frankfurter Strasse Odra. Z niemieckie strony na polską / Z polskiej na niemiecką Odra Poetensteig Ruiny kościoła farnego w Gubinie Trinkwasserspender

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Jako że to się co chwilę zmienia, sprawdzajcie przed wyjazdem.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 8, 2020

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: niemcy, polska, guben, gubin, cmentarz - Skomentuj


Berlin - pandemia i demonstracje

[28-30.08.2020]

Berlin w czasie pandemii jest jak najbardziej przyjazny w ramach rozsądnych ograniczeń - trzeba maseczki we wnętrzach (i jest to przestrzegane, chyba że patrz poniżej[1]), w restauracjach goście są proszeni o podanie danych pozwalających na kontakt w razie zakażenia personelu lub współgościa. Nie wiem, czy można nie podać i zostać mimo to, nie miałam z tym problemu. Mieszkałam na Wilhelmstrasse, tuż przy Bramie Brandenburskiej i Pomniku Pomordowanych Żydów Europy, świetne miejsce do rozpoczęcia spacerów po centrum. Większość restauracji, w których jedliśmy, była w tym miejscu, bo traf chciał, że wylądowaliśmy w kulinarnym zagłębiu. Jak wspominałam na stories, w Viale dei Tigli kelner dosadził nas do zbierającej się właśnie przemiłej pani weterynarz z Kilonii, która przyjechała poprotestować przeciwko upadkowi demokracji (patrz poniżej[1]), więc pozostaliśmy ostrożnie przy small talku. Niebawem w restauracji pojawił się Gerhard Schröder, co nie wzbudziło mojej żadnej reakcji, albowiem mam prozopagnozję (TŻ mi wskazał i objaśnił), ale bardzo pobudziło pasywno-agresywną elokwencję jednej z pań przy stoliku opodal, na tyle mocno, że aż ją kelner pacyfikował; niestety nie zrozumiałam, czemu tym razem Kartagina powinna zostać zburzona.

Restauracje:

  • Ram - Wilhelmstraße 79, indyjska
  • Maya - Wilhelmstraße 94, meksykańska [zamknięta]
  • Viale dei Tigli - Wilhelmstraße 75, włoska
  • Five Elephant Mitte - Alte Schönhauser Str. 14, kawiarnia/piekarnia (ale nie śniadania!)
  • Haagen-dazs - Potsdamer Platz 5, lodziarnia
  • Eiffel - Kurfürstendamm 105, śniadania
  • Taverna Berkis - Winterfeldtstraße 45, grecka
  • Rodzina obiecała mi - po chyba trzech latach, kiedy się to nie udawało - że wejdziemy na Siegessaeule latem, bez konieczności wleczenia ciepłych kurtek. I mimo że chęci były, to plany pokrzyżowała mi nie pandemia jako taka, ale [1] licznie zgromadzeni w sierpniowy weekend protestujący, którym maseczka kagańcem, a szczepionka narzędziem do wszczepienia chipa. Bo zapewne z powodu tłumów na kolumnę nie było opcji na spacer 270 stopni w górę (czy rodzina głośno emitowała radość? Ależ). Highlightem wyjazdu dla mojej córki był oczywiście widok jednego z demonstrantów, który podążał rześkim krokiem w kierunku Grosse Sterne obuty w sandały i z torbą-listonoszką na ukos. Przeczytajcie ostatnie zdanie ponownie, jest precyzyjne. Nie wiem, czy pomylił protesty z Love Parade, w każdym razie nie zmarzł, bo dzień był ciepły, a szedł krokiem dumnego kocura, więc nie przypuszczam, żeby spojrzenia mu robiły. Jako że cała okolica była zamknięta dla ruchu samochodowego, zrobiliśmy dużo kroków #pieszopomieście oraz trafiliśmy na przebogaty pchli targ na Str. des 17. Juni, gdzie sama się odciagnęłam od stołu z kilkudziesięcioma geometrycznymi wazonami ze szkła Murano (próbuję w minimalizm, ale cały czas żałuję!).

    Celowo już uderzyłam na Schöneberg po kilka murali (i obiad, przy czym znalazłam must-have na kolejną wycieczkę, a konkretnie otwarte od 2/10/2020 Urban Nation Museum For Urban Contemporary Art) oraz na Steglitz, żeby zobaczyć budynek o dźwięcznej nazwie Bierpinsel (Piwny Pędzel). Do samego budynku nie da się wejść, ponieważ od kilku lat stoi opustoszały, po bezpośredniej okolicy też raczej trzeba ostrożnie, bo miejsce przypomina szalet. Ale jaki on jest śliczny! Ogromnie się cieszę, moja czarne serduszko się wzruszyło. Oraz to nie jest tak, że zawsze wszystko się udaje - szukając śniadania na podstawie polecanek evrdtrp nie udało mi się zjeść śniadania w Father Carpenter, bo nie dało się nigdzie zaparkować, a polecane Five Elephant Mitte okazało się pretensjonalną, hipsterską kawiarnią, gdzie - owszem - dobra kawa, ale do jedzenia przedrożone pieczywo francuskie i raczej na wynos, bo w środku blat i trzy stołki. Więc niekoniecznie jest tak, że warto wszystkim ufać. Mnie oczywiście należy, wiadomo.

    Wilhelmstrasse, totalnie zachwyt pomnikiem Elsera[2] Bülowstraße 11 / Siegessaeule Wilhelmstrasse Miś / Mall of Berlin Landwehrkanal Mall of Berlin[3] / Gertrud-Kolmar-Straße Tiergarten Pomnik Elsera[2] / Miś! Bierpinsel Bülowstraße Bierpinsel Bülowstraße Meksykańska / Unter den Linden / Grecka Indyjska / Urodzinowy aperol we włoskiej / Eiffel Berlin

    GALERIA ZDJĘĆ.

    [2] Georg Elser, człowiek, który prawie zmienił losy świata.

    [3] A co można w Mall of Berlin? Można widoki, zwłaszcza z kładki na wysokości Gertrud-Kolmar-Straße, można Teslę, jak kto zasobny, ale można też pyszną herbatę Kusmi Tea, pachnące pianki kąpielowe w Rituals, czekoladki Lindta ze sklepu firmowego oraz zrobić zakupy #paperporn w Idee. I nie tylko, oczywiście.

    Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 30, 2020

    Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: berlin, niemcy, murale - Komentarzy: 3