Więcej o
beletrystyka
Po rozczarowaniu ”Ekożoną” złe mnie podkusiło, żeby przeczytać kontynuację. Tak jak lubiłam Viewegha za jego obserwacje życia codziennego, tak tutaj kompletnie nie rozumiałam, po co ta książka powstała. W poprzedniej części narratorka - 50-letnia doula/coachini osobista weszła między Hedvikę, młodą żonę i Mojmira, starszego od niej rozpustnika, żeby tę pierwszą nauczyć samodzielności, ekologii i życia zgodnego ze sobą, a tak naprawdę żeby Hedvika rozstała się ze starym dziadem i żyła z narratorką. Nie wyszło. Część druga rozpoczyna się od tego, że w ramach kryzysu wieku średniego Mojmir podejmuje się przebiegnięcia maratonu, a tuż za metą pęka mu aorta, śmierć kliniczna i niedotlenienie, więc w efekcie ze zdrowego, zarozumiałego supersamca staje się nagle schorowanym staruszkiem ze szwankującym mózgiem, nie rozumiejącym świata. Narratorka cynicznie wyśmiewa jego próby rehabilitacji, walki z własnymi ograniczeniami, nieudanymi powrotami do pisania, przejście z pozycji racjonalisty do gnostyka, usiłującego zrozumieć zamiary boskie, a gdy Mojmir niechcący wyklepuje się przed Hedviką, że ją zdradzał, radośnie przyjmuje tę sytuację. Po czym… stwierdza, że takiego nieco uszkodzonego Mojmira polubiła i przestanie go zwalczać, pal diabli jej plany na życie z Hedviką. Koniec. Serio, nie wiem, nie rozumiem, nie śmieszy, a nawet jest zwyczajnie przykre, nie wezmę już Viewegha do ręki.
Inne tego autora.
#30
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 30, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Zabawna anegdotka - książka (papierowa) leżała już u mnie na półce, ale nie miałam ciśnienia, bo najpierw chciałam przeczytać nagradzaną “Lacunę”. Tak, nie dziękuję polskiemu tłumaczowi, który oryginalny tytuł zmienił, bo przez to opóźniłam sobie tak fantastyczną lekturę!
1929. Rodzice nastoletniego Willa rozstają się, jego ekscentryczna matka, Meksykanka, zabiera go do rodzinnego kraju, następuje zanurzenie w głęboką wodę, metaforycznie i dosłownie. Chłopak słabo mówi po hiszpańsku, słabo pływa, ale obu tych rzeczy się musi nauczyć. Jedna daje mu dostęp do fantastycznej, bogatej kultury, druga pozwala odkryć nurkowanie i tytułową lakunę - podwodny tunel, prowadzący w bardzo specyficznych warunkach do ukrytej jaskini. Ale na tym autorka się nie zatrzymuje, opisując fikcyjną, ale twardo osadzoną w ówczesnej rzeczywistości podróż Willa między Meksykiem a Stanami oraz obok znanych ludzi z epoki. Chłopak po zaniedbanej edukacji (wysłany z powodu kiepskiego hiszpańskiego do szkoły dla opóźnionych) zostaje odesłany do ojca, a tam do szkoły z internatem, gdzie odkrywa, że interesują go chłopcy. W aurze niewypowiedzianego skandalu (bo pali pamiętniki z tego okresu) wraca do matki, której poszukiwania bogatego męża niespecjalnie dobrze idą, psim swędem zostaje najpierw pomocnikiem, a potem kucharzem u takiego jednego malarza-skandalisty o nazwisku Rivera. Zaprzyjaźnia się z panią domu, kruchą i dziwną Señorą Kahlo, również malarką, tylko mniej docenianą niż jej sławny mąż, uczestniczy mimochodem w wielkiej polityce - meksykańskim ruchu socjalistycznym, poznaje dysydenta Trockiego, ukrywającego się przed czystkami Stalina i cały czas pisze. Najpierw pamiętniki, potem “fakt, nie opinia” raporty dla pani Fridy. Narracja przeskakuje między zapiskami autora, a tam, gdzie następują kolejne przerwy w narracji - najpierw po egzekucji Trockiego, gdzie policja rekwiruje zapisany papier, potem już w Stanach, gdy po wojnie szaleje makkartyzm, a pisarz pali wszystko, co mogłoby być celowo przekręcone podczas niesprawiedliwego śledztwa - pojawia się sekretarka, Violet Brown, zasadnicza dama z misją.
To świetna książka o pisaniu, autentyczności, oddawaniu kawałka siebie w prozie i tym, co ludzie czytają między wierszami - pozytywnie, kiedy kiedy ktoś jest na fali, skrajnie negatywnie, kiedy zmienia się sytuacja polityczna. Will, znany później jako Harrison Shepherd, poczytny pisarz, najpierw budzi podekscytowanie i gromadzi fanclub, bo jest egzotyczny, tajemniczy, pożądany i pisuje fantastyczne książki, po czym to wszystko obraca się przeciwko niemu - był blisko znienawidzonych komunistów, nie ma żony, jest pół krwi Meksykaninem, obracał się w podejrzanych kręgach; jest tu mocna paralela do losów Trockiego. Obaj są obcymi w obcym kraju, bez względu na to, gdzie są. To też książka o trudnych miłościach - samego bohatera, jego matki, Rivery i Kahlo, Trockiego, który stracił rodzinę i swój ukochany kraj, na marginesie wspomniana jest Zelda Fitzgerald, która umiera w pożarze w miasteczku Shepherda czy wreszcie Violet, wdowy zaraz po ślubie. Niedookreślone zakończenie, referowane przez panią Brown, ja mam nadzieję, że autorka była dla swojego bohatera łagodna i pozwoliła mu na takie zakończenie, jakiego chciał. Oczywiście, jak Dees, zaraz po skończeniu chcę przeczytać od nowa.
Inne tej autorki.
#29
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 28, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 1
Narrator odwiedza swojego ojca, mieszkającego przez całe życie w tym samym zaniedbanym miasteczku bez perspektyw. Ojciec jest ciężko chory, nie ma wielkich szans na to, że przeżyje, jest to ostatni moment, żeby spróbować naprawić to, co zostało z ich relacji. Książka ma formę eseju-listu do ojca; syn tłumaczy mu, co wpłynęło na ich wzajemne stosunki - wstyd, bieda, homofobia ojca i co jeszcze da się uratować czułością i miłością, która mimo wszystko w nich obu jest. Drugim tematem jest znacznie gorsza sytuacja, w jaką francuski system społeczny wrzuca wszystkich, którzy nie są w stanie się sprzeciwić. Wczesne opuszczenie systemu edukacji, ciężka fizyczna praca ponad siły, odcinanie kolejnych obszarów wsparcia dla klas niższych, chociażby opieki medycznej, dofinansowania niezbędnych leków czy niekorzystnych zasad przyznawania zasiłków, to wszystko doprowadziło do sytuacji, że ojciec - formalnie w sile wieku - jest skrajnie wyniszczony. To wszystko budzi gniew w autorze, który punktuje każdą niesprawiedliwość i złamaną obietnicę.
Inne tego autora.
#28
Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 24, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, biografia, panowie, beletrystyka
- Skomentuj
Tom reklamowany jako dopełnienie cyklu o Cmentarzu Zapomnianych Książek, bo w 11 opowiadaniach zawarte są podwaliny historii o rodzinie Sempere, Davidzie Martinie czy złotoustym Ferminie. Niestety, to raczej kwity z pralni, wprawki, z których powstał świat - niektóre historie są na kilka akapitów, niektóre dłuższe. Różnica chyba jest taka, że cykl jest raczej realistyczny, tu zaś ułuda i magia, zwłaszcza nekromancja, jest zwyczajna i akceptowana. Są piękne, dramatycznie krzywdzone kobiety, młody chłopiec zachwycony tajemnicą, przygody Cervantesa i utalentowanego wynalazcy, twórcy labiryntu, który miał uratować bibliotekę w Konstantynopolu, ale nie zdążył. Przyjemna lektura, ale niekoniecznie.
Inne tego autora.
#27
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 16, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, opowiadania, panowie, sf-f
- Skomentuj
Córka i matka, historia dawania życia, umierania, śmierci i po śmierci. Wspomnienia z dzieciństwa narratorki to głównie wspomnienia matki, mimo że gdzieś tam epizodycznie pojawia się przyrodnia starsza siostra (kradła kołpaki), był jakiś ojciec (ale zniknął) czy dziadkowie (mieli ciemny, smutny dom, bo tylko w dużych miastach można mieć wesołe ozdoby), a potem partner czy dziecko. Oderwane myśli, pojedyncze sceny budują obraz przejścia pełnej życia, atrakcyjnej, nieco egzotycznej - bo urodzonej w ZSRR - kobiety, która nie sprawdziła się w żadnej z typowych ról - ani żony, ani matki, a swoją córkę zostawiła w stanie bezmatku. Lata 90., małe miasto, matka wstydzi się kiepskich zębów, że przerwała studia, a nie ciążę, nie wstydzi się, że karmi córki resztkami z mięsnego, co to niby dla psa. Albo że się upiła. Albo że nałogowo pali. Ale to nie jest książka-paszkwil, wypominanie tego, co złe. To świadectwo czasów transformacji, utraconych szans, stagnacji, z której matka narratorki nie mogła się wyrwać aż do zbyt szybkiego końca; jednocześnie to lament córki, która - zbyt wcześnie sparentyfikowana - nie nauczyła się robić tego wszystkiego, co chciała robić jej matka, mimo że miała do tego przestrzeń.
To jest książka, którą mogłabym napisać sama, wypełnić treścią o mojej matce i o mnie, chociaż nie wiem, czy byłabym w stanie jednak pisać o stracie, a nie o krzywdzie. “Bezmatek” to raczej książka o wybaczeniu i zrozumieniu, o tym, że nawet brak niedoskonałej matki to utrata szansy na pełne zrozumienie siebie. Oraz jak to jest napisane - przesiąknięte popkulturą, zeitgeistem i tymi kawałkami świata, które miałam wokół siebie, dorastając w mniejszym mieście. Czytając, miałam poczucie doświadczenia pokoleniowego.
#26
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 14, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Końcówka pandemii. Już trochę więcej można, więc narratorka leci na pogrzeb Lily, jednej ze swoich przyjaciółek, która nagle umarła z powodu tętniaka. Spotkanie z resztą znajomych daje jej pretekst do wspomnień, ale nie do końca to elegia o Lily, “jednej z nich”, tylko dygresyjne wspomnienie tej wiosny, wiosny 2020. Iris, znajoma znajomej narratorki, w ostatnich miesiącach ciąży, utknęła w domu teściów na drugim końcu kraju bez możliwości powrotu do domu w Nowym Jorku. Narratorka zgadza się przeprowadzić do mieszkania Iris, żeby opiekować się tam oswojoną papugą arą o imieniu Eureka. Wprawdzie przed wyjazdem Iris poprosiła o opiekę Vetcha, syna znajomych, studenta, ale ten w związku z nauczaniem zdalnym nagle podjął decyzję o powrocie do rodzinnego domu. Narratorka wynajmuje swój dom lekarce, ze względu na kontakt z chorymi na covid szykanowanej w dotychczasowym lokum i przenosi się do pięknego mieszkania Iris. I tu następuje zwrot, bo równie nagle jak wyjechał, tak nagle po kłótni z rodziną wraca Vetch. Narratorka go nie cierpi, nie cierpi wszystkiego, co kapryśny chłopak sobą reprezentuje, psuje jej to małą stabilizację z przyjacielskim ptakiem. Z czasem jednak zaczyna go traktować tak jak Eurekę - kogoś, kto wymaga opieki, jest “słabszy”, ale jednocześnie kontakt z kimś takim sprawia, że ona sama umie dotrzeć do swoich słabych punktów.
Oczywiście, jak w poprzednio przeczytanym “Przyjacielu”, autorka każe poddawać wszystko, co napisała, w wątpliwość. Może opiekowała się papugą i studentem, może nie, może tylko potrzebowała fabularnej kanwy do obudowania jej przemyśleniami na temat relacji w rodzinie, zabawnych i mniej zabawnych kontaktów pisarza z czytelnikami, wrażliwości, dramatycznej, nieodwzajemnionej miłości, przemocy seksualnej, zdrowia psychicznego, powolnej zmianie optyki pokazywania mężczyzn w kulturze czy wreszcie zmianie społecznych zachowań w pandemii, zaczynając od niezbędnych zawodów i manii pieczenia, przez powszechne bindżowanie tych samych seriali na Netfliksie. Dygresja w dygresji: W 2016 roku wybór Donalda Trumpa na prezydenta wstrzymał pisanie powieści Williama Gibsona, uznanego autora science fiction. Decyzja wyborców zupełnie go zaskoczyła, podobnie jak wielu innych ludzi (...). “To wszystko zmienia - orzekł - emocje i inspiracje działań bohaterów nie mają już sensu”. To też dopadło narratorkę i wiele innych osób: ich dotychczasowe działania i motywacje przestały mieć sens w zestawieniu z pandemią. Z wyżyn 2024 już wiemy, że była to czasowa pauza, a świat przynajmniej pozornie wrócił na dotychczasowe tory, Nunez zauważa, że tylko dla silniejszych, bo tytułowi “słabsi” mogli zwyczajnie nie przeżyć. A w następnym kryzysie każdy może być tym słabszym.
Inne tej autorki tutaj.
#21
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 1, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 1