Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o beletrystyka

Édouard Louis - Kto zabił mojego ojca

Narrator odwiedza swojego ojca, mieszkającego przez całe życie w tym samym zaniedbanym miasteczku bez perspektyw. Ojciec jest ciężko chory, nie ma wielkich szans na to, że przeżyje, jest to ostatni moment, żeby spróbować naprawić to, co zostało z ich relacji. Książka ma formę eseju-listu do ojca; syn tłumaczy mu, co wpłynęło na ich wzajemne stosunki - wstyd, bieda, homofobia ojca i co jeszcze da się uratować czułością i miłością, która mimo wszystko w nich obu jest. Drugim tematem jest znacznie gorsza sytuacja, w jaką francuski system społeczny wrzuca wszystkich, którzy nie są w stanie się sprzeciwić. Wczesne opuszczenie systemu edukacji, ciężka fizyczna praca ponad siły, odcinanie kolejnych obszarów wsparcia dla klas niższych, chociażby opieki medycznej, dofinansowania niezbędnych leków czy niekorzystnych zasad przyznawania zasiłków, to wszystko doprowadziło do sytuacji, że ojciec - formalnie w sile wieku - jest skrajnie wyniszczony. To wszystko budzi gniew w autorze, który punktuje każdą niesprawiedliwość i złamaną obietnicę.

Inne tego autora.

#27

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 24, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, biografia, panowie - Skomentuj


Carlos Ruiz Zafón - Miasto z mgły

Tom reklamowany jako dopełnienie cyklu o Cmentarzu Zapomnianych Książek, bo w 11 opowiadaniach zawarte są podwaliny historii o rodzinie Sempere, Davidzie Martinie czy złotoustym Ferminie. Niestety, to raczej kwity z pralni, wprawki, z których powstał świat - niektóre historie są na kilka akapitów, niektóre dłuższe. Różnica chyba jest taka, że cykl jest raczej realistyczny, tu zaś ułuda i magia, zwłaszcza nekromancja, jest zwyczajna i akceptowana. Są piękne, dramatycznie krzywdzone kobiety, młody chłopiec zachwycony tajemnicą, przygody Cervantesa i utalentowanego wynalazcy, twórcy labiryntu, który miał uratować bibliotekę w Konstantynopolu, ale nie zdążył. Przyjemna lektura, ale niekoniecznie.

Inne tego autora.

#26

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 16, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, opowiadania, panowie, sf-f - Skomentuj


Mira Marcinów - Bezmatek

Córka i matka, historia dawania życia, umierania, śmierci i po śmierci. Wspomnienia z dzieciństwa narratorki to głównie wspomnienia matki, mimo że gdzieś tam epizodycznie pojawia się przyrodnia starsza siostra (kradła kołpaki), był jakiś ojciec (ale zniknął) czy dziadkowie (mieli ciemny, smutny dom, bo tylko w dużych miastach można mieć wesołe ozdoby), a potem partner czy dziecko. Oderwane myśli, pojedyncze sceny budują obraz przejścia pełnej życia, atrakcyjnej, nieco egzotycznej - bo urodzonej w ZSRR - kobiety, która nie sprawdziła się w żadnej z typowych ról - ani żony, ani matki, a swoją córkę zostawiła w stanie bezmatku. Lata 90., małe miasto, matka wstydzi się kiepskich zębów, że przerwała studia, a nie ciążę, nie wstydzi się, że karmi córki resztkami z mięsnego, co to niby dla psa. Albo że się upiła. Albo że nałogowo pali. Ale to nie jest książka-paszkwil, wypominanie tego, co złe. To świadectwo czasów transformacji, utraconych szans, stagnacji, z której matka narratorki nie mogła się wyrwać aż do zbyt szybkiego końca; jednocześnie to lament córki, która - zbyt wcześnie sparentyfikowana - nie nauczyła się robić tego wszystkiego, co chciała robić jej matka, mimo że miała do tego przestrzeń.

To jest książka, którą mogłabym napisać sama, wypełnić treścią o mojej matce i o mnie, chociaż nie wiem, czy byłabym w stanie jednak pisać o stracie, a nie o krzywdzie. “Bezmatek” to raczej książka o wybaczeniu i zrozumieniu, o tym, że nawet brak niedoskonałej matki to utrata szansy na pełne zrozumienie siebie. Oraz jak to jest napisane - przesiąknięte popkulturą, zeitgeistem i tymi kawałkami świata, które miałam wokół siebie, dorastając w mniejszym mieście. Czytając, miałam poczucie doświadczenia pokoleniowego.

#25

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 14, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Sigrid Nunez - Słabsi

Końcówka pandemii. Już trochę więcej można, więc narratorka leci na pogrzeb Lily, jednej ze swoich przyjaciółek, która nagle umarła z powodu tętniaka. Spotkanie z resztą znajomych daje jej pretekst do wspomnień, ale nie do końca to elegia o Lily, “jednej z nich”, tylko dygresyjne wspomnienie tej wiosny, wiosny 2020. Iris, znajoma znajomej narratorki, w ostatnich miesiącach ciąży, utknęła w domu teściów na drugim końcu kraju bez możliwości powrotu do domu w Nowym Jorku. Narratorka zgadza się przeprowadzić do mieszkania Iris, żeby opiekować się tam oswojoną papugą arą o imieniu Eureka. Wprawdzie przed wyjazdem Iris poprosiła o opiekę Vetcha, syna znajomych, studenta, ale ten w związku z nauczaniem zdalnym nagle podjął decyzję o powrocie do rodzinnego domu. Narratorka wynajmuje swój dom lekarce, ze względu na kontakt z chorymi na covid szykanowanej w dotychczasowym lokum i przenosi się do pięknego mieszkania Iris. I tu następuje zwrot, bo równie nagle jak wyjechał, tak nagle po kłótni z rodziną wraca Vetch. Narratorka go nie cierpi, nie cierpi wszystkiego, co kapryśny chłopak sobą reprezentuje, psuje jej to małą stabilizację z przyjacielskim ptakiem. Z czasem jednak zaczyna go traktować tak jak Eurekę - kogoś, kto wymaga opieki, jest “słabszy, ale jednocześnie kontakt z kimś takim sprawia, że ona sama umie dotrzeć do swoich słabych punktów.

Oczywiście, jak w poprzednio przeczytanym “Przyjacielu”, autorka każe poddawać wszystko, co napisała, w wątpliwość. Może opiekowała się papugą i studentem, może nie, może tylko potrzebowała fabularnej kanwy do obudowania jej przemyśleniami na temat relacji w rodzinie, zabawnych i mniej zabawnych kontaktów pisarza z czytelnikami, wrażliwości, dramatycznej, nieodwzajemnionej miłości, przemocy seksualnej, zdrowia psychicznego, powolnej zmianie optyki pokazywania mężczyzn w kulturze czy wreszcie zmianie społecznych zachowań w pandemii, zaczynając od niezbędnych zawodów i manii pieczenia, przez powszechne bindżowanie tych samych seriali na Netfliksie. Dygresja w dygresji: W 2016 roku wybór Donalda Trumpa na prezydenta wstrzymał pisanie powieści Williama Gibsona, uznanego autora science fiction. Decyzja wyborców zupełnie go zaskoczyła, podobnie jak wielu innych ludzi (...). “To wszystko zmienia - orzekł - emocje i inspiracje działań bohaterów nie mają już sensu”. To też dopadło narratorkę i wiele innych osób: ich dotychczasowe działania i motywacje przestały mieć sens w zestawieniu z pandemią. Z wyżyn 2024 już wiemy, że była to czasowa pauza, a świat przynajmniej pozornie wrócił na dotychczasowe tory, Nunez zauważa, że tylko dla silniejszych, bo tytułowi “słabsi” mogli zwyczajnie nie przeżyć. A w następnym kryzysie każdy może być tym słabszym.

Inne tej autorki tutaj.

#20

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 1, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Lauren Groff - Fuga

Tomik 9 opowiadań (meh), ale jednak Groff (yay); opisywany jako debiutancki, ale nie do końca - z debiutanckiego tomu “Delicate Edible Birds and Other Stories” są cztery opowiadania, pozostałe 5 jest nowych. Każde inne, wszystkie w jakimś stopniu o kobietach, niektóre robią wrażenie opartych o istniejące osoby i sytuacje, niektóre - na przykład “Delikatne ptaki jadalne” - są ponurą obserwacją sytuacji, która sprowadza kobietę do roli przedmiotu nawet przez osoby jej bliskie i wydawałoby się, szlachetne. Nie chcę streszczać każdego z opowiadań, od treści ważniejszy jest język i taka umiejętność kreacji świata, że błyskawicznie wciąga i wkłada czytelniczkę w czyjeś życie. I już nieistotne jest, jak historia się kończy, ważne, że dostajemy wycinek czyjegoś życia, czasem z bardzo bliskiej perspektywy jednej osoby, rzadziej z punktu widzenia wszechwiedzącego narratora. Drobne epizody, czasem zupełnie nieistotne, robią klimat - typu ojciec, który zirytowany faktem, że zignorowano go w eleganckim sklepie za granicą, zostawia “na chwilę” żonę z małymi dziećmi i odchodzi na zawsze. Jedynie chyba historia niewygodnego towarzysko związku nauczyciela pływania i chorej na polio córki bogacza, dziejąca się na przestrzeni wielu lat, zostawia takie “no dobra, ale czemu Aliette po śmierci ojca nie zdecydowała się na”; we wszystkich innych czytelniczka nie ma poczucia wyższości czy zdziwienia tym, co się dzieje.

PS Ależ oczywiście że “Fuga” jest o fudze dysocjacyjnej.

PPS Czekam na Groff w dłuższej formie, wiadomo.

Inne tej autorki tutaj.

#19

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 31, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, opowiadania, panie - Skomentuj


Kristin Hannah - Zimowy ogród

Meredith i Nina od dziecka kochają bardziej ojca Evana niż matkę Anję, która zawiodła je wielokrotnie; to zimna, niesprawiedliwa osoba, ignorująca swoje córki i ich próby dotarcia do niej, od kiedy pamiętają. Wprawdzie zdarzało jej się opowiadać piękne baśnie, które przywiozła z rodzinnego Związku Radzieckiego, ale zaprzestała tego po awanturze, jaką zrobiła, kiedy starsza Meredith chciała zrobić dla niej przedstawienie w oparciu o usłyszaną baśń. Mijają lata, obie siostry dorosły: odpowiedzialna Meredith została przy rodzinnym sadzie, rozkręcając firmę handlową i zajmując się rodziną, młodsza Nina jeździ od konfliktu do konfliktu, fotografując śmierć i nieszczęścia. Życie obu sióstr się komplikuje - Meredith przestała się dogadywać z dawniej ukochanym mężem, a Nina czuje się zmuszona do zastanowienia się nad swoim lekko traktowanym związkiem z kolegą po fachu. Gdy ukochany ojciec ciężko choruje, obie siostry muszą zmierzyć się z kwestią opieki nad coraz dziwniej zachowującą się matką, mimo że nie zaznały z jej strony miłości. I absurdalnie właśnie przez opowiadane niegdyś przez matkę bajki docierają do tajemnicy rodzinnej.

Jeśli potrzebujecie jakiejś lekkiej chic-lit na hamaczek, to zdecydowanie nie jest ta książka. Zaczyna się łagodnie - dwie dorosłe kobiety nie zostały wyekwipowane na życie przez zimną, toksyczną matkę, ale dla polskiej czytelniczki szybciej niż amerykańska autorka chyba planowała, dociera, co to za bajki niechętnie opowiada Anja, która - jak się okazuje w ¾ opowieści - przeżyła oblężenie Leningradu i patrzyła na śmierć swojej całej rodziny, czemu zrywa i gotuje paski tapet, gotuje jak dla pułku wojska i do walizki pakuje masło. Zaskakujące jest, jak niechętnie w tej niby szczerej i otwartej rodzinie nie rozmawia się o niczym. Kochający ojciec, który patrzy, jak matka odrzuca córki, bąka coś o tym, że matka je kocha, tylko nie umie okazać, a gdy umiera, nie wyjaśnia niczego, tylko naciska, żeby “wysłuchały bajki do końca”. Oczywiście w finale wszystkie tajemnice się wyjaśniają, trochę w stylu opery mydlanej, i już po 40 latach matka może kochać swoje córki tak jak powinna, bo to przecież była ich odpowiedzialność, żeby się zwierzyła z przeżytej tragedii. To wszystko powyżej nie przeszkadzało mi oczywiście czytać z mokrymi oczami, bo ja się łatwo wzruszam.

Inne tej autorki.

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 18, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj