Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Założenie jest bardzo podobne do “Zawsze jest ktoś”, ale układ zupełnie inny. Eva niedawno owdowiała, usilnie szuka sobie zajęcia, żeby nie oszaleć z samotności na wsi - piecze ciasta na sprzedaż i zajmuje się ogrodem. Nagle jej córka, Hana, przywozi do niej 10-letniego Viktora; twierdzi, że pobyt u babci pomoże mu na kłopoty w szkole. Oczywiście Viktor jest wściekły, nie będzie chodził do głupiej szkoły na głupiej wsi, mimo że babcię zasadniczo lubi, ale bardziej lubi wolność mieszkania w Pradze z matką-aktorką, której często nie ma. Hana ma też swój cel - stara się o rolę w serialu, wie, że nie da sobie rady z coraz bardziej wymagającym wychowawczo synem, ale trzyma powód decyzji w tajemnicy. Do tego wplątuje się w kłopotliwy romans. Viktor ukrywa przed babcią i mamą problemy w szkole, Eva zaś te problemy bagatelizuje, ale do czasu. Bagatelizuje też swoje narastające problemy zdrowotne. I te tajemnice nabrzmiewają w rodzinie, prowadząc do kolejnych kryzysów.
H. mi pożyczyła, dziękuję <3. To bardzo gęsta proza, o nieumiejętności komunikowania, dojrzewaniu (lub nie) do macierzyństwa, wdowieństwie, roli babci, odcinaniu od znanego i wpadaniu w nieznane, niewygodnym spełnianiu marzeń. Takie zwykłe, codzienne rzeczy; autorka podchodzi z życzliwością i bez oceny, po prostu taka sytuacja. Nie wiem, czy finał jest szczęśliwy, jak w życiu.
Inne tej autorki.
#119