Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Melchior Wańkowicz - Tędy i owędy

Miałam kilka podejść do czytania, bo - bez względu na to, jak bardzo uwielbiam frazę[1] Wańkowicza - to zbiór luźno powiązanych historii, rozsianych z pewną chronologią od czasów przed I wojną światową aż do czasów po II wojnie. Gubiłam wątek, irytowały mnie lwowskie stylizacje językowe, znudziłam się historiami ziemiańskimi i politycznymi.

Wybiórczo natomiast znalazłam sporo świetnych historii - o podróżach, o wnukach, dzieciach-wróblach mieszkających w socjalistycznej kamienicy obok pana "Wańkowica" czy - chyba moją ulubioną - o córce-riserczerce w NY Timesie.

Nieustająco wraca do mnie pytanie - czy chcę czytać "Ziele na kraterze"?

[1] Na "odejmowaniu nocników od ust lokatorom" zawiesiłam się na sporą chwilę.

#89

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 30, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, beletrystyka, opowiadania, panowie - Komentarzy: 5

« Listopad - Jerzy Edigey - Śmierć czeka przed oknem »

Komentarze

Basia

gdy księgarnia na Starym Rynku szykowała się do przenosin, cały Wańkowicz był w nieprzyzwoicie niskiej cenie, no i całego zgarnęłam, choć miałam ochotę tylko na Ziele właśnie...urzekło mnie kiedyś...teraz czytałam je inaczej, ale wracam...

V.

"Ziele..." czytałam po raz pierwszy daaawno temu, urzekło mnie, więc nadal od czasu do czasu wracam. I jakoś zawsze na koniec zostaję w nostalgicznym i nieco smutnym nastroju...
[a w ogóle z Wańkowicza to najbardziej kocham "Na tropach Smętka", jeśli nie miałaś jeszcze okazji, to polecam, jakem dziewczyna z Mazur :)]

kaczka

Ostatni raz czytalam 'Ziele' w ciazy. Przeczytalam Dyni cale na glos. Ostatnie rozdzialy... podchodzilam do nich wiele razy, bo... wiadomo...
Dokonczylam. Odlozylam ksiazke. Nastepnego dnia urodzilam.
Od tamtej pory, odkad Dynia jest tu, nie potrafie. Moze to przejsciowe?
Kompensuje sobie 'Krolikiem i oceanami'.

Zuzanka

@kaczku, tego się właśnie boję. No nic, teraz i tak idę w Fforde'a, bo mnie ^dees oskóruje, jak nie.

Kerri

"Ziele na kraterze" było u mnie w podstawówce lekturą szkolną, omawialiśmy to na polskim. Bardzo mi się podobało, z wyjątkiem końcówki [zawsze źle znosiłam wojenne opowieści i wcale mi to nie mija z wiekiem].

Skomentuj