Prawdę rzekłaś z tym wiekiem. Oj, prawdę! :)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Komisarz Martin Beck ma niepracującą i dość marudną żonę, dwójkę dzieci w wieku szkolnym, hobbystycznie buduje modele okrętów, ale na szczęście ma też pracę, która pozwala mu nie przebywać za dużo w domu. Podczas pogłębiania jednego z kanałów znalezione zostaje ciało młodej kobiety. Śledztwo się wlecze, Beck i jego współpracownicy spędzają nad nim mnóstwo dupogodzin, przemierzają niezliczone kilometry, poruszają pół świata, bo ofiara okazuje się być Amerykanką. Trochę bawi zestawienie ze współczesnymi kryminałami, gdzie łatwiej się odpuszcza. Ten dzieje się w latach 60. ubiegłego wieku (uwielbiam to dookreślenie, chociaż dla mnie mentalnie to jednak cały czas "ten wiek") i wysiłek, jaki szwedzka policja wkłada w pojedynczą sprawę, jest niesamowity. I za ten wysiłek cenię szwedzkie kryminały. I za melancholię, zadumę nad zdjęciem, spacer z hotelu do nabrzeża i wieczór przy kolejnej paczce papierosów marki Floryda, podczas którego wykluwa się nowa koncepcja śledztwa. Nie ma deus ex machina, jest ciężka praca.
Inne tych autorów.
#7