Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Listy spod róży

O Pszennej Wólce

[27.06 - 4.07.2024]

Droga, jaką dotarłam do wioski Haza del Trigo, jest co najmniej intrygująca. Kilka lat temu moja przyjaciółka objęła przyczółek w andaluzyjskiej wsi, bo jej zdaniem, które zdecydowanie podzielam, lepiej zimę spędzać w Hiszpanii niż w Polsce. Albo gdziekolwiek, gdzie nie jest przez cały czas jednocześnie szaro albo ciemno, mokro i zimno. Byłam faktem zaintrygowana, śledziłam z entuzjazmem, ale ze wględu na odległość - prawie 3k kilometrów z Poznania i braku sensownej możliwości lotu bezpośredniego - rzecz pozostawała raczej w strefie marzeń. Wtem okazało się, że można samolotem z Poznania do Malagi, więc potrzymajcie mi latte. Mimo zdecydowanie nieprzyjaznych godzin lotów - 6:00 tam (opóźniona na 7:00, czy mogłam wstać godzinę później? Być może) i 9:55 z powrotem (tu trzeba doliczyć dojazd na lotnisko, ogarnąć samochód z wypożyczalni, te sprawy, więc też pobudka o 5 rano, cała rodzina nie zachwycona) - było całkiem sprawnie, choć nie bez przygód. Dojazd wygodną autostradą, zakupy w Lidlu po drodze i wtem wjeżdżamy w dość egzotyczną okolicę, gdzie autostrada przechodzi płynnie raczej w szutrówki niż w asfalt. Wrażenie, kiedy trzeba zjechać wąziutką drogą o sporym nachyleniu czy analogicznie podjechać - bezcenne. Dojechaliśmy wreszcie do wsi ze wsparciem znajomego drugiego stopnia, zostawiliśmy samochód na parkingu nad wsią, z niejakim przerażeniem obserwując wąskie drogi, spadki i zakręty dalej. Po kilku dniach okrzepliśmy na tyle, że eloy zaryzykował podjechanie ostatniego dnia po walizki pod drzwi. Oględnie powiem, że nie była to najlepsza decyzja, zdecydowanie dyskontująca w kategorii Przypał Wakacji wszystkie inne typu zgubienie się w drodze z kolacji. I kierowca, i samochód wyszedł z tego bez strat, nie licząc moralnych, sława na całą wieś, mnóstwo rad udzielonych przez starszych lokalesów a jakże po hiszpańsku (albo w pokrewnym języku). Na zdjęciach widać drobne szczegóły wioski, placyk przy posesji, a także widok na Afrykę (z tarasu). Oraz lokalne koty (w porywach do 17, przy czym niekiedy ekipa się zmieniała), które nie brały zakładników w kwestii punktualności posiłków, a że nie znają się na zegarku, to głośne oczekiwania były wyrażane przy każdym wyjściu za drzwi. Poza tym cykady, owce, szczekające psy, drące się papugi i pawie, gorąco w dzień, sympatyczny przewiew nocą. Oraz rozmawiałam po hiszpańsku jak rasowa signora!

Tak, wioska jest pośrodku niczego, z udogodnień ma widoki i źródełko z wodą oraz sklep, do którego jednak wahałam się wejść, bo stanowił lokalne miejsce posiadówek, jeździliśmy do pobliskiej wioski na wybrzeżu do marketów Dia albo Suma oraz do restauracji, o czym niebawem. W kategorii miejsce do nic-nie-robienia - wysoka pozycja, nastolatka była zachwycona, jak już zjeżdżaliśmy z obowiązkowej części rozrywkowo-turystycznej. A ja wieczorami na tarasie czytałam książki i czekałam, aż o 21 włączą się zraszacze na tarasie.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 2, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: hiszpania, haza-del-trigo, andaluzja - Skomentuj


Za trzecim razem się uda

[22.05.2024]

W praskiej Dzielnicy Żydowskiej misja niby jest prosta - wejść do 7 budynków, zgromadzonych w kilku sąsiadujących kwartałach, przechodząc przez zabytkowy cmentarz. Niewyczerpujące, nie trzeba schodzić pół miasta, ale jak nie wyszło mi kilka lat temu, tak nie wyszło i tym razem. Przeszłam z młodzieżą przez synagogę Pinkasa, gdzie oczywiście oczy mi się podejrzanie zwilżyły, gdy czytałam kilkadziesiąt z tysięcy nazwisk pomordowanych czeskich i morawskich Żydów, ciekawą architektonicznie synagogę Klausa, cmentarz mimo padającego drobnego deszczyku, po czym znienacka wyskoczyło kilka sklepików z pamiątkami i lodziarnia, więc już było po zwiedzaniu. Nieco oporną grupę zaciągnęłam jeszcze do najpiękniejszej synagogi Hiszpańskiej, która - a wiem, co mówię - wygląda bardziej na bogato niż mauretańskie kawałki Alhambry (o czym niebawem). Kiedyś zobaczę pozostałe.

GALERIA ZDJĘĆ i poprzednia wizyta w 2017.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 30, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: czechy, praga, cmentarz - Skomentuj


O tym, jak się rzeczy składają w całość

[20-23.05.2024]

Podczas praskiej wycieczki nocowałam w hostelu w dzielnicy Dejvice / Praga 6, oznaczanej czasem na tabliczkach jako Bubenec. Nie wdając się w przepychanki geograficzne, to teren na północ od Hradczan; tu właśnie spięła mi się Praga, bo właśnie Bubenec dzieli Hradczany od Troi, gdzie ogród zoologiczny. Piękne kamieniczki, place - zwłaszcza przyciągnął mnie maleńki park Šabachův z uroczymi rzeźbami koni i zborem husyckim (ten moment, kiedy zderzasz się z Historią przez duże H), w oknach leniwe koty, pochichotałam na ulicy Československé armády, przeszłam koło teatru Spejbla i Hurvinka, zachwyciła mnie różnorodność i precyzja ulicznych mozajek, prawie jak portugalskie calcateros.

Całkiem blisko od hostelu znalazł się przepiękny park Letna, z obłędnym punktem widokowym spod malowniczego pawilonu Hanavsky’ego, pamiątki po Wystawie Jubileuszowej z 1891 roku. W pawilonie można piwo i co ino, a z punktu widokowego widać kilka praskich mostów - Manesa, Karola, Legii, Jiraska i Czecha, Stare Mesto i wieżę telewizyjną na Żiżkowie. Zabrałam tu młodzież wieczorem pierwszego dnia wycieczki, doszłam do Metronomu, gdzie pachniało soczyście marihuaną, zaś ostatniego dnia planowałam przejść bladym świtem cały park, ale ostatecznie powtórzyłam trasę z jedynym chętnym przedstawicielem młodzieży, mijając po drodze ambasadę hiszpańską i izraelską, ze sporą obsadą policyjną.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lipca 25, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tag: praga - Skomentuj


O praskich zaułkach

[21-23.05.2024]

Wąskie uliczki, sklepiki, mnóstwo turystycznych knajpek, muzea - Mala Strana to dzielnica, którą najlepiej zwiedzać piechotą. Na Ścianie Lennona poza mnóstwem tagów pojawił lokalny poznański folklor - Pan Peryskop. Miminki na Kampie wyświecone w niektórych miejscach, a do listy miejsc na następny raz dopisałam sobie Galerię Sztuki Współczesnej, podobnie jak Pałac Wallensteina. Spacer najwęższą uliczką, nieudana wizyta w muzeum Kafki, wreszcie Sikający Panowie Černego przy muzeum, co nieco wzruszyło piórka niektórych uczestników wycieczki, bo widać gloryfikowanie sikania jednak nie licuje z powagą miasta.

Do Starego Mesta, co ciekawe, można przejść Mostem Karola w zasadzie bez tłumów. Lody, większe zgromadzenie przy przy Orloju, a na finał mobilna Głowa Franza Kafki pod centrum handlowym. Tuż obok, przy domu handlowym Máj Národní, właśnie powstawała nowa instalacja Černego - motyle mutanty połączone ze Spitfire’ami. Nie zdziwicie się zapewne, że część wycieczki za najbardziej interesujący uznała sklep Flying Tiger Copenhagen?

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 20, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: czechy, praga, sztuka - Skomentuj


Hradčany w deszczu

[21.05.2024]

Z Hradčanami jest tak, że imperatyw turystyczny, top3 zabytków, ale jednocześnie… nie zrozumcie mnie źle, ale to niekoniecznie jest najciekawsza rzecz do obejrzenia w Pradze. Mnie się najbardziej podoba widok na miasto, który można mieć darmo, ale z młodzieżą licealną przeszłam biletowaną ścieżkę podstawową - katedrę Św. Wita, Zamek, bazylikę Św. Jerzego i Złotą Uliczkę (tę też można darmo, popołudniami). I jakkolwiek całość jest całkiem przyjemna, tak nie jest to pozycja obowiązkowa - katedra jak to katedra, monumentalna i na bogato, zamek dość ciekawy, ale nie za duży, zaś w Złotej Uliczce mam zawsze poczucie oszukania, bo niby kawałek historii, ale tak zupełnie nijaki i zbyt bogato obsadzony sklepami pod turystów. Ciekawostka - nie było tłumów. Po zwiedzaniu chciałam młodzież Malą Straną przeprowadzić na Petřin, ale się rozpadało, więc nie zabrałam. Deszcz nas przemoczył, wszystkim się bardzo podobało oprócz części kadry nauczycielskiej.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 17, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: czechy, praga - Skomentuj


O ryzykach wyboru, czyli Praga i Malaga

Bardzo lubię latać, a jeszcze bardziej siedzieć w samolocie przy oknie. Jednym z plusów fuchy w Pradze było to, że mogłam przefrunąć w 45 minut z lotniska Ławica na lotnisko im. Havla zamiast tłuc się godzinami autokarem, bo pociągu bezpośredniego z Poznania do Pragi nie ma, może będzie w grudniu). Nie mam uwag, Poznań z góry i Praga z góry w dwie strony - idealnie, a dodatkowo miałam okazję zobaczyć jedną z rzeźb Davida Černego na praskim lotnisku; więcej o twórczości tego artysty niebawem.

Z podróżą do Malagi, o czym również niebawem, może jeszcze w tym roku, patrząc na tempo obróbki zdjęć, było już zabawniej. W obie strony obejrzałam wschód słońca - z Poznania wylatywałam teoretycznie o 6 rano (ostatecznie wystartowaliśmy dobrze po 7:30), z Malagi niby o 9:55, ale że mieszkałam o 1,5 godziny od lotniska, to wstawałam o 5:00, a słońce wychodziło koło 7:00. Widoki przepiękne w locie do, nastolatka pozwoliła mi na siedzenie przy oknie na starcie, jakieś strzępiaste górki, b. zadowolona. W drodze powrotnej natomiast… okazało się, że pieczołowicie wybrane pod kątem “żeby skrzydło nie zasłaniało widoku” miejsce 11A owszem, nie ma widoku na skrzydło, ale oprócz tego nie ma żadnego innego, bo nie ma okna. Dziękuję, nie pozdrawiam. Jeśli wybieracie miejsca pod tym kątem, podobno 11F i ostatni rząd (33 lub 36, zależy od typu) miewa taką przypadłość.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 14, 2024

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: czechy, hiszpania, praga, malaga - Skomentuj