Więcej o
Listy spod róży
[29.09-1.10.2023]
Znowu pojechałam w miejsce, gdzie dolnośląskie, wielkopolskie, łódzkie i opolskie są w zasięgu wzroku, czyli pod Ostrzeszów. Kilka sesji praktyki jogi, z czego tylko jedną przeleżałam, albowiem dwa kieliszki prosecco z poprzedniego wieczora mi się nie przyjęły, zdradliwe było ewidentnie. Poza jedzeniem, którego było dużo i pyszne (a jak pewnie wspominałam, najlepiej mi smakuje jedzenie przyrządzone przez kogoś innego), poszłam na spacer dookoła zalewu Blewązka w Kobylej Górze oraz na krótką przejażdżkę obok klimatycznego drewnianego kościoła w Myślniewie i ruin kościoła ewangelickiego w Pisarzowicach. Joga z Agą robi doskonale w głowę i ciało, pytajcie o warsztaty weekendowe, chyba że macie blisko do Ostrzeszowa, to i w tygodniu coś znajdziecie.














GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday October 29, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tagi:
polska, szklarka-myślniewska, myślniew, pisarzowice
- Skomentuj
[6.09.2023]
Otóż wymyśliłam sobie, że pojadę w plener. Sama. Nie że 600 km i w nieznane, ale blisko i w znajome miejsce. Piękny, słoneczny dzień, mam pinezki w miejscach, gdzie winnice, ładne murale i zabytkowe sklepy z galanterią mięsną, wykładane kaflami z epoki, umówiłam się na obiad z U., miło. Po czym zaczęło się #nieustającepasmosukcesów. Wyjechałam z telefonem na 60% baterii, podładuję sobie po drodze. Tyle że nie, ładowarka jedynie spowalniała zużycie baterii, bo nawigacja źre jak wołoduch. Trzy kolejne winnice, w tym Lubuskie Centrum Winiarstwa okazały się być zamknięte, bo trzeba poczekać na Winobranie, którego chciałam uniknąć, żeby nie w tłumie. To sobie uniknęłam. W międzyczasie obiad zmienił się w późną kawę, bo U. musiała ogarnąć rodzinę. Spocona i zirytowana przebiegłam przez miasto, szukając najpierw kawy, potem obiadu oraz żebrząc o podładowanie telefonu tam, gdzie mieli pasującą ładowarkę, usiłując na papierową mapę przenieść interesujące mnie punkty. Wyszło tak sobie, zwłaszcza że zrobiłam dwukrotnie tę samą trasę, a mogłam nie. To, że niektórych murali nie było w zaznaczonych miejscach, to już zgniła wisienka na czubku. Ale kawa z U. była miła. Wniosek z całości mam taki, że potrzebuję żony, żeby mi takie wyjazdy organizowała i żeby było na kogo narzekać, że coś jest nie tak.
Adresy:
- Cosmos Greek Food & Coffee - plac Pocztowy 3
- Mural „Urszula Dudziak” - Wandy 40
- Mural „Postaci filmowe" - Kupiecka 47
- Mural „Lisy” - Lisia 39 (oraz 49 i 57, jest więcej!)
- Mural „Elżbietanki” - Plac Powstańców Wielkopolskich 4
- Mural „Maryla Rodowicz” - plac Bohaterów 3
- Wegarnik - Mikołaja Reja 15/1
- Sklep mięsny - Artura Grottgera 5
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Monday October 16, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
polska, zielona-gora
- Komentarzy: 1
[18.08.2023]
W Stralsundzie nie tylko Stary Rynek warto, bo jest też port. Są od siebie w niewielkiej odległości, ze spokojem można się przespacerować pieszo. W porcie, jak to w porcie, kanały, widoki, zapach ryby i mewy, mniejsze i większe jednostki oraz Ozeaneum, które złośliwi nazywają Rolką Ręcznika Papierowego. W środku trochę wypchanych okazów, mnóstwo fantastycznie zaaranżowanych akwariów, z czego przy meduzach spędziłam co najmniej 15 minut, na dachu pingwiny oraz kontrowersyjna - sądząc z opinii - gablota z kolbami zawierającymi spermę rekina i dla porównania urobek ludzki. Wjazd dość drogi, ale bardzo przyjemnie, chociaż nawet w piątkowy poranek raczej tłumnie. Na pigwinim dachu są też widoki na miasto, bardzo eleganckie.
W drodze powrotnej, tak jak kilka lat temu, zatrzymałam się w restauracji nad jeziorem koło Prenzlau.
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday October 10, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
niemcy, prenzlau, stralsund, ogrod-zoologiczny
- Skomentuj
[14.08 / 18.08.2023]
Kilkadziesiąt lat temu przejazdem spędziłam kilka godzin we Flensburgu, do dzisiaj zostały mi nieco zamglone wspomnienia starówki i portu. I właśnie ten klimat poczułam z nadmorskim Stralsundzie, mieście, przez które można przejechać w celu zwiedzenia Rugii, bo właśnie tu jest most łączący wyspę z lądem. Most sam w sobie uroczy, aczkolwiek jak się nim jedzie, to raczej nie można cieszyć się widokiem jego sylwetki, a o porcie opowiem w następnym odcinku. Na Stary Rynek pojechałam na obiad w drodze do, a z powrotem na kawę i ciastko; miejsce na obiad wybierając nieco losowo, bo był to poniedziałek, a w poniedziałek sporo miejsc jest pozamykanych. Przy okazji zwiedziłam kościół Św. Mikołaja (płatny chyba 3 euro, ale w gratisie ulotka po polsku), z zewnątrz mniejszy niż w środku, bo obudowany ratuszem, który jest jednym z ciekawszym, jakie widziałam. Byłam przekonana, że w ratuszu da się wejść na wieżę widokową, ale nie - następna wieża widokowa w kościele Mariackim. Dodatkowo w okolicy rynku mieści się Muzeum Morskie, ale w 2023 w remoncie oraz klimatyczne uliczki z zabytkowymi kamienicami; można się uroczo pobłąkać, zaglądać w bramy i podziwiając architektoniczne detale.
Adresy:
Kościół Św. Mikołaja - Auf dem St. Nikolaikirchhof 1
Wulflambstuben - Alter Markt 5
Mandani Coffeeshop - Alter Markt 13
BoBoQ Store - bubble tea, Am Fischmarkt 7
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday October 6, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
niemcy, stralsund
- Skomentuj
[14-18.08.2023]
Miejscowość Putbus na punkt wypadowy wybrałam nieco przypadkowo - szukałam sensownego hotelu z basenem i ze śniadaniem, który zapewniłby nastolatce separację od rodziców. Z basenem, bo woda w Bałtyku ma temperaturę ma taką, jaką każdy czuje (kolega z Irlandii wyznał, że u nich na coś komfortowego temperaturowo inaczej mówi się, że “it’s f* baltic!”; serio, że niby Morze Irlandzkie to tropiki), a nastolatka lubi pływać. Ze śniadaniem, bo nic tak nie motywuje do zwleczenia się rano jak porcja kalorii. Hotel Badehaus Goor w pobliskim Lauterbach dostarczył 3/3 - oddzielny pokój tuż obok naszego, klasyczny basen, a nawet trzy baseny, z czego dwa słone (oraz ręczniki i szlafroki), a o śniadaniach mogłabym napisać wypracowanie, bo było WSZYSTKO, tak, śledzie też. Żałowałam, że nie mam dwóch żołądków oraz że 7:30-11:00 to przedział, a nie że siedzi się trzy i pół godziny. Plaży w bardzo bliskiej okolicy nie było, ale była marina jachtowa i port, oba nadobne zarówno o poranku, jak i wieczorem. Można się wybrać na pobliską wysepkę Vilm, odleglą o kilometr, widać ją na horyzoncie na niektórych zdjęciach.
Samo Putbus jest ładnym, zadbanym miastem-ogrodem, unikalnie ulokowanym na planie koła. Z poziomu wzroku tego specjalnie nie widać, pewnie z drona cieszyłoby bardziej, ale kolisty plac zwany Circus jest zielony i otoczony śnieżnobiałymi kamieniczkami. Wzmiankowanych w przewodnikach ogrodów różanych nie zlokalizowałam. Drugą zaletą Putbus (i Lauterbach) jest stacja kolejki wąskotorowej, obsługiwanej przez lokomotywy parowe, w tym Pędzącego Rolanda. Kilkakrotnie mijaliśmy w drodze, ale jakoś nie starczyło czasu na przejażdżkę. Następnym razem.

GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Friday September 15, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
niemcy, rugia, putbus, lauterbach
- Skomentuj
[17.08.2023]
Jeśli liznęłyście nieco niemieckiego, to wiecie zapewne, że Niemcy lubują się w długich słowach, na przykład Baumwipfelpfad im Naturerbe, co oznacza ścieżkę wśród drzew. W podobnej byłam pod Berlinem i wprawdzie ta rugijska ma większy rozmach - spiralę o 11 kondygnacjach - to jednak brakuje jej tego efektu wow, jaki ma ścieżka nad opuszczonym sanatorium. Ale jak jesteście w okolicy, to warto; bardzo przyjemny spacer z drobnymi elementami zabawy typu balansowanie na kłodzie oraz - dodatkowo płatny - zjazd metalową rurą w filcowym kapciu z drugiej kondygnacji. Oczywiście nie zjeżdżałam, życie mi miłe, nastolatka zjechała, stwierdziła, że za szybko. A widoki przepiękne, wiadomka. Ścieżka zbudowana jest wśród bukowych lasów, pewnie jesienią jest oszałamiająco. Widać z jednej strony Mniejszą Zatokę Jasmundzką, z drugiej morze, a wzdłuż wybrzeża kompleks Prora.









Prora, zwana też Kolosem z Prory (Koloss von Pror), to monstrualny ośrodek wypoczynkowy, budowany przez nazistów tuż przed wojną, żeby żołnierze mieli gdzie wystawiać na słońce i słony wiatr swoje piękne niemieckie ciała (Kraft durch Freude). Przez długi czas był to fascynujący, betonowy mega blok, szary z małymi okienkami i bez balkonów, od kilku lat jednak podlega zaawansowanej renowacji i zamiast urbexu jest kurortowy moloch. Trochę rozczarowanie, spodziewałam się czegoś innego; kto w PRL-u albo na poznańskich Ratajach dorastał, ten się w Prorze nie zachwyca.








GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu Thursday September 7, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
niemcy, rugia, prora
- Komentarzy: 3