Więcej o
Listy spod róży
Zaproszeni w roli opiekunów dwóch 7-latek+, z ogromną przyjemnością ignorowaliśmy nasze dzieci (z przerwą na popilnowanie kapelusza, dostarczenie wody, uratowanie świata, kiedy pękł sznurek od naszyjnika itp.) przez pół pięknej, upalnej soboty, popijając aromatyczną kawę, nasiąkając zapachem ogniska i wchodząc w tzw. szkodę (konkretnie ja). Ale czy można się oprzeć wejściu do rozwalającej się stodoły w czerwcowy, jasny dzień?
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 10, 2017
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend -
Tagi:
polska, swidwowiec
- Skomentuj
Praga, Czechy. Praskie metro jest stosunkowo nowe - otwarte w 1974 roku. Dla wielbicieli ruchomych schodów - zjeżdża się czasem głęboko pod ziemię oraz - dla mnie - każda stacja ma inne paski (przynajmniej te kilka, na których byłam). Trzy linie, odkrywczo nazwane A (zielona), B (żółta) i C (czerwona); czwarta dopiero w planach. W przeciwieństwie do ulic, w metrze jest płasko, a nie pod górkę.







Dotychczas: Berlin * Budapeszt * Buenos Aires * Dublin * Praga * Lizbona * Porto. Niebawem: San Francisco * Taipei * Paryż * Londyn.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 5, 2017
Link permanentny -
Tagi:
metro, 2017, czechy, praga, majowka2017 -
Kategoria:
Listy spod róży
- Komentarzy: 1
Ulubiony sposobem TŻ-a na zwiedzanie jest użycie samochodu: dojechać do punktu A - popaczać - dojechać do punktu B - popaczać i tak do końca trasy, a wieczorem wrócić do domu, do własnego łóżka, z czym się zgadzam w pełnej rozciągłości, bo własne łóżko #najlepiej. W Pradze to bardzo ciężko zastosować, bo w zasadzie wszystko jest koło siebie i nie opłaca się zapuszczać silnika, nie wspominając o znalezieniu miejsca do parkowania. Dlatego lepiej piechotą oraz komunikacją miejską. Ale o tym w następnym (ostatnim!) odcinku z obrazkami z Pragi, dziś o wycieczce lokalnej do Leszna na lody, gdzie najzupełniej da się samochodem, a potem wrócić.
Punkt A - Trzebaw. Chciałam zobaczyć XIX-wieczny dwór, przed którym zbiegają się trzy zabytkowe aleje kasztanowców, posadzone w I poł. XIX w., jedne z najstarszych w Wielkopolsce. Dwór niestety jest ogrodzony walącym się murem, ale nie zdecydowałam się na pójście w szkodę, żeby nie dawać dziecku precedensu[1]. Aleja kasztanowa za to urokliwa nader, aczkolwiek trudno fotografowalna (wiem, złemu tancerzowi itd.).
Punkt B - Jarogniewice. Tutaj chciałam zabytkowy zespół pałacowo-folwarczny z końca XVIII i XIX wieku, z klasycystycznym pałacem i parkiem z XVIII wieku, ale obiekt - wprawdzie widoczny i zadbany - okazał się Ośrodkiem Pomocy Społecznej i jednak w niedzielne popołudnie głupio dzwonić do drzwi i napierać na zwiedzanie.

Punkt C - Leszno. Lody w polecanych Delicjach (Stary Rynek 32) nie rozczarowały, podobnie zawieszone nad dochodzącą do rynku uliczką parasolki. Jeśli uważacie, że Leszno to tylko przelotówka na Wrocław, zmieńcie zdanie. Niespodziewane odkrycie - podwórze dookoła kościoła parafialnego pw. Świętego Krzyża (plac Jana Metziga 21B).
GALERIA ZDJĘĆ.
[1] I tak już, #złąmatką będąc, pokazałam, jak wejść na cudzą klatkę schodową.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 28, 2017
Link permanentny -
Tagi:
trzebaw, 2017, polska, leszno, jarogniewice -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend
- Skomentuj
W drodze między Poznaniem a Włocławkiem, obok wsi Wydartowo kusi tabliczka "Duszno - punkt widokowy". Polnymi, acz dobrze oznaczonymi drogami, dojeżdża się do wsi Duszno, a zupełnie pośrodku niczego, za wsią, stoi drewniana platforma obserwacyjna. Niby niska, ale zw względu na lokalizację, dookoła widać na kilkadziesiąt kilometrów. Specjalnie bym tam nie jechała, ale jako przystanek w podróży to fajny przerywnik.








Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 21, 2017
Link permanentny -
Tagi:
duszno, polska -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend
- Skomentuj
Po absurdalnie zatłoczonej Pradze, prawie pusta Kutna Hora była miłym wytchnieniem. Kaplica przycmentarna, bogato ozdobiona pozostałościami po XIV-wiecznej epidemii i wojnach krzyżowych, nie rozczarowuje. Majut usiłował policzyć czaszki, zdecydowanie nie ulegając poczuciu potencjalnej niestosowności, makabry czy obrzydliwości. Wiem, że podobna "ekscentrycznie" ozdobiona kaplica jest w Kudowie, ale mam poczucie, że to takie bardzo czeskie miejsce.


Warto zaopatrzyć się w mapkę lokalnych zabytków, bo kaplica i cmentarz są w sporej odległości od reszty starówki, a szkoda ominąć. Wprawdzie spóźniliśmy się do kościoła Św. Barbary, czego żałuję, bo witraże z zewnątrz wyglądały obłędnie, ale i od zewnątrz architektura zachwyca (żebrowate zdobienia nazywane są między innymi "grzbietem brontozaura"). Z kościelnego wzgórza jest bardzo przyjemny widok na panoramę miasta oraz na otaczające wzgórze winnice.



Restauracja: U Ruze, Zamecka 52 (tuż obok Ossuarium).
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 2, 2017
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, kutna-hora, majowka2017
- Skomentuj
W licznych komentarzach padają często pytania o to, w jaki sposób wybieram rzeczy do obejrzenia (oczywiście kłamię, nie ma prawie żadnych komentarzy, #foch). W Pradze, jak wspominałam dwie notki temu, to nietrudne, bo co krok to coś fajnego. Mieszkaliśmy na Małej Stranie, gdzie nie dość, że albo z górki, albo pod górkę, to nie można parkować samochodu, więc nawet wyprawa do samochodu prowadziła przez kilka zabytków. Poniżej moja przybliżona trasa po głównych zabytkach Pragi (oczywiście z pewnymi mentalnymi skrótami - na Vaclavskem Namesti i przy Ratuszu staromiejskim z Orlojem byliśmy dzień wcześniej, w ogrodzie przy Pałacu Czernińskim dzień później, zaś do Lorety w końcu nie weszliśmy).
Pałac Czerniński i ogród przy pałacu, przy Loretanskem Namesti/Hradcanskem Namesti. Wejście do ogrodu bezpłatne, miejsce ciche i wyjątkowo jak na Pragę niezatłoczone. Tuż obok Loreta - zespół zabudowań sakralnych, miejsce pielgrzymek i zwykle punkt startowy wycieczek po Hradczanach. Ciężko się było wstrzelić w godzinach otwarcia, żeby nie było tłumu, więc się nie wstrzeliliśmy. Niedaleko jest też klasztor Klasztor na Strahovie (Strahovské nádvoří 1/132) - historia o tym, czemu nie udało nam się wejść do środka, jest typowa: wycieczka zafiksowała się na śniadaniu, a w okolicy wszystkie punkty były, oględnie mówiąc, niewystarczające, więc jak już dotarliśmy do śniadania przy wtórze jęków niektórych uczestników, nie wiedzieć czemu szczególnie tych, którzy zwykle żyją powietrzem i są absolutnie niegłodni, to się nikomu nie chciało wracać pod górę (bo klasztor na górce), żeby zobaczyć obłędnie piękne sale i bibliotekę (powiedzcie, czemuż ach czemuż ulegam?).


Następnym punktem miała być rzeźba Davida Černego Trabant/Quo vadis - można ją znaleźć na dziedzińcu ambasady niemieckiej (Vlašská 347/19), która to ambasada 1 maja była zamknięta. Życie. Na szczęście święto pracy nie obowiązywało ani na Velkopřevorském náměstí, gdzie od lat jest najpiękniej kolorowo i tłumnie, a za każdym razem inaczej.

Podobnie na Kampie - tłumy ludzi wśród pachnących bzów i kwitnących kasztanów, co niestety oznaczało, że trzeba było cudu, żeby zobaczyć "Crawling babies" Černego (U Sovových mlýnů 2) bez wspinających się na nie nastolatków, często w dość niewyrafinowanych pozycjach (bo serio, symulowana kopulacja z metalowymi niemowlętami nadnaturalnych rozmiarów, za to bez twarzy, to +10 punktów do lansu?).

Dalej typowo turystycznie - przez maksymalnie zatłoczony most Karola, przez podobnie zatłoczony, zwłaszcza o pelnej godzinie Ratusz staromiejski z Orlojem aż do reprezentacyjnych Vaclavskech Namesti doszliśmy do Dzielnicy Żydowskiej.



Z Dvořákovo nábřeží (przy wylocie ulicy Parizskej) popłynęliśmy w godzinny rejs po Wełtawie - najprostszy, malutkim stateczkiem; można wybrać rejsy dłuższe, z muzyką, przewodnikiem i kilkudaniowym obiadem. Statki zatrzymują się na Kampie, więc można zrobić pół rejsu albo skrócić sobie drogę, omijając mosty.



Na Małą Stranę wróciliśmy metrem na specjalne życzenie niżej podpisanej (oraz dlatego, że wszystkim doskwierały bolące stopy). Leniwie, pokonując niezliczone schody, z przystankiem na lody na Nerudovej, tęsknie patrząc za płot na Ogrody Wallensteina i w górę na zignorowane tym razem Hraczany, dobiliśmy do apartamentu.



Jeśli jeszcze nie macie dość, spora GALERIA ZDJĘĆ.
Garść adresów:
- Il Balcone - kawiarnia, śniadania. ul. Karmelitska 27, Praga 1.
- Nostress Cafe - kawiarnia. ul. V Kolkovne 9, Praga 1.
- Rugantino - włoska pizza. ul. 4 Dusni, Praga 1.
- Mayur - indyjska. ul. Stepanska 63, Praga 1.
- Koh-i-noor Stationary - sklep firmowy, mnóstwo rodzajów kredek, pasteli i różnych materiałów do rysowania, asekuracyjnie wyszliśmy z żarówiastymi pastelami i glinką do lepienia; Nerudova 250/13, Praga 1.
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 1, 2017
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
czechy, praga, majowka2017
- Komentarzy: 4