Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

O pożytkach z przeglądania facebooka

Więc to nie jest tak, że zawsze czas spędzony na facebooku jest czasem straconym, chociaż oczywiście raczej jest i mam na to solidną liczbę godzin, przepieprzonych na oglądaniu słodkich kotków i "o, znowu ktoś nie ma racji w Internecie" wątków; przypadkiem trafiłam na informację o tym, że w Collegium Maius odbywa się spacer z profesorem historii sztuki. Absolutnie wartościowa godzina, podczas której można się sporo dowiedzieć o celowości architektury, wpisywaniu funkcji budynków w lokalizację i czas, konsekwencjach użycia materiałów i powodach takiego, a nie innego kształtu budynku; dla mnie to fantastyczna przeciwwaga dla obserwowania degeneracji miasta, budowania, gdzie popadnie i bez głębszego zastanowienia się innego niż koszt gruntu czy liczba potencjalnych mieszkań. Zuzanka poleca, przeglądajcie informacje o wydarzeniach w bliskiej okolicy. Do Collegium Maius (Fredry 10) można wejść bez wejściówek, tak prosto z ulicy i - jak stwierdził oprowadzający po budynku pan profesor - doznać uczucia "wow".

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 10, 2017

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: photowalk - Skomentuj


Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst.

Wierzę, że czytacie, więc - żeby wszyscy zdążyli - dziś o wystawie bez opóźnień.

Pierwsza w Polsce, długo wyczekiwana, must have w tym sezonie. Kilkanaście obrazów Fridy, kilkanaście Diego, sporo zdjęć, dodatkowo obrazy i zdjęcia ich uczniów, w tym pochodzenia polskiego (to ten "polski kontekst"). Oczekiwałam dużych wrażeń, ale ich w zasadzie nie było (obrazy znam, tło i historię również). Tłumy pod obrazami, spróbuję jeszcze raz w spokojny dzień roboczy, może mi się odbiór poprawi. Majutowi się podobało, chociaż główną atrakcją było odczytywanie podpisów pod obrazami (wreszcie! literki się składają w sensowną całość! nie przypuszczałam!) oraz ciasto czekoladowe w Świetlicy.

Wystawa czynna do 21.01.2018, bilety 25/20 zł. Jak lubicie ciasto czekoladowe (lub cokolwiek innego) w Świetlicy, za okazaniem biletu zniżka 10%.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 1, 2017

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: sztuka - Komentarzy: 4


Wielkopolska w weekend - Szamotuły

[13.08.2017]

Do Szamotuł wybrałam się głównie na wystawę ilustracji Janusza Grabiańskiego (niestety zakończoną, dostępna do 31.08[1]), a poza tym dlatego, że nie byłam. Uroczy ryneczek (obowiązkowo lody!), kawałek dalej Zamek Górków z ekspozycją stałą i czasową wystawą. Kustoszka przeprosiła nas za niewygody, ponieważ przez zamkiem intensywnie i głośno próbował zespół, jak to się kiedyś mówiło, młodzieżowy. Nie żeby to w jakikolwiek sposób przeszkadzało, słońce, ciepło, muzyka. Wystawę oczywiście trzeba było zobaczyć - powrót do dzieciństwa, pierzaste akwarele z kotami, piękne, szlachetne twarze dzieci, delikatne szkice budynków; Rogaś z Doliny Roztoki i Ryży Placek. Część dla dorosłych równie fantastyczna - kalendarze modowe ze zwiewnymi, rozmarzonymi modelkami w pracowicie co do oczka odrobionych swetrach czy okładki do "Sagi rodu Forsythe'ów", które natychmiast wypierają serialowych aktorów z lat 60.

Dookoła zamku piękny park z fontanną, zabudowania przyzamkowe i wąska Baszta Halszki[2], gdzie po wąskich schodach przechodzi się z sali do sali, od piwnicznych wykopalisk z regionu do prawie współczesnej wojskowej techniki. Chyba najciekawsze muzeum dla dziecka - maszyna do pisania, lornetki, welocyped czy etapy powstawania kolorowych dagerotypów; szkoda, że nie interaktywne.

Gorącą zwolenniczką chłodu gotyckich katedr (i przeciwniczką barokizacji budowli gotyckich, oczywiście) będąc, zajrzałam i do bazyliki kolegiackiej; mnie się podobało (i zdobnie, i chłodno), młodzież skupiła się na zbieraniu plastikowych kulek, które ktoś rozsypał pod kościelną bramą.

Fontanna / Wieża Halszki Wystawa + garderoba, za otwartymi drzwiami balkonowymi próba Wieża Halszki / Welocyped (ale jak się wsiada?!) Bazylika Bazylika, wnętrze / Pejzażyk - Wargowo / Bazylika, detal Puszyste Galsworthy, Irene Galsworthy, Fleur Galsworthy, młody Jolyon Puszyste Moda inaczej oraz puszyste

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Wiem, minął ponad miesiąc, ale kompletnie przestałam się zgadzać z kalendarzem, poza tym skoro nikt nie komentuje, to i nikt nie czyta, i nikt i tak by nie pojechał (czy mam focha? ależ).

[2] Elżbiety Ostrogskiej, która straciła rozum po śmierci męża i niedługo potem też umarła. Fajna baszta, ale nie idźcie tą drogą.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 26, 2017

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: szamotuły, polska, sztuka - Komentarzy: 13


Sycylia - Taormina 2/2

[26.08.2017]

Poza uroczym miasteczkiem, o którym poprzednio, w Taorminie są żelazne punkty turystyczne, których nie warto ominąć. Pierwszy to Castelmola, ruiny zameczku na skale jeszcze wyżej nad Taorminą (ponad 500 m n.p.m.), do której i tak już wjeżdża się na górę. Wjechać można albo autobusem Hop on (czerwonym, 10 euro za dzień bez względu na liczbę przejechanych przystanków, fajny na całodzienne zwiedzanie różnych miejsc), albo lokalnym (niebieskim, 1,8 euro za przystanek, 3 euro w dwie strony, sensowny, jak robi się do trzech przystanków dziennie). Teoretycznie można zejść z górki piechotą - trasa ma ok. 4 km, ale jest stroma, wąska i niespecjalnie polecam, zwłaszcza z dziećmi, chociaż widoki niewątpliwie przepiękne, a lokalne wioseczki, wciśnięte między szosę a skałę, są urocze. Z samego zamku zostało w zasadzie niewiele - resztki murów, do których doklejony jest punkt informacyjny z maleńkim muzeum marionetek (wstęp do całości bezpłatny), ale to fantastyczny punkt widokowy na całą Taorminę, zatokę i Etnę. Po zamku oprowadzał nas puchaty przewodnik z pędzlem na ogonie, zalegając co jakiś czas na ciepłym murku. Poniżej zamku jest wioska, w której mieszka koło 1000 mieszkańców - kościół, kilka restauracji, placyk, na którym zawracają bocianyautobusy, brak parkingów (z wjazdem samochodem może być kłopot).

Punkt drugi to Teatr Grecki, już w samej Taorminie. Wstęp 10 euro (dorosły, dzieci do 18 lat i osoby obchodzące urodziny[1] nie płacą(!), a do 26 lat mają zniżki, jeśli są z terenów EU). Od starożytności (300 BC) zachowały się spore kawałki, sporo uzupełniano aż do współczesności (m. in. dodając plastikowe krzesła, których dwadzieścia lat temu jeszcze nie było[2]), ale efekt i tak jest niesamowity. Może to efekt zmęczenia upałem i końcem wakacji, ale właśnie tam poczułam, że jest za ładnie. Gdzie nie spojrzę - pięknie, ale to takie męczące tak podziwiać cały czas; przestałam się dziwić obojętnym na wdzięki okoliczności przyrody i historii mieszkańcom. Małe muzeum (chłodniej!) z artefaktami znalezionymi w okolicy, Dees zawiesiła się nad tabliczką z księgami rachunkowymi, wykutymi dłutem w kamieniu (Ctrl-Z nie działa, jaka to presja, żeby się nie pomylić, a 2000 lat później ktoś może odszyfrować, że Patrokles kupił od Andromachy krowę za 50 drachm, kompletne zdzierstwo).

Trzecim punktem jest klasztor Madonny Della Roca ("Na skale") oraz mieszczący się nad nim zamek Saracenów, do którego się idzie schodami z klasztoru. Nie dotarłam tam, źródła są sprzeczne, czy aktualnie można zamek zwiedzać, czy nie. Żałuję, następnym razem.

GALERIA ZDJĘĆ (cała Taormina, również z poprzedniej notki).

[1] Zasiorbałam żałośnie przy kasie, że taki pech - pojutrze mam urodziny, ale już będę w samolocie powrotnym, kasjer zawinszował sobie okazania dokumentu, po czym wręczył mi bilet gratis. Profit!

[2] Co widać na przykład na początku "Jej Wysokości Afrodyty" Woody Allena.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 26, 2017

Link permanentny - Kategorie: Koty, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: sycylia, taormina, wlochy - Skomentuj


Sycylia - Syrakuzy

Nie umiem powiedzieć, które miejsca na Sycylii są a must have, bo - zaskoczenie - wszędzie jest pięknie. Syrakuzy są jednym z większych miast, ale komfortowo dla zwiedzających taką typową starówkę mają wydzieloną na wyspie Ortigii. Całość można obejść wybrzeżem wolnym krokiem w niecałą godzinę, ale warto zacząć błądzić w labiryncie wąskich uliczek. Uroczy jest konglomerat kultur - tu starożytna grecka świątynia Ateny została zaadoptowana na chrześcijańską bazylikę, tam obok nowożytna grecka twierdza Maniace (do której spóźniliśmy się o 15 minut, bo przecież 13:00 to najlepsza pora na zamknięcie muzeum). Mnóstwo sklepów, restauracji, obiecujące (ale obietnicy nie dotrzymujące[1]) muzeum lalek, fantastyczny widok na zatokę, zwłaszcza w okolicy Źródła Aretuzy, jednego z niewielu miejsc w okolicy, gdzie rosną papirusy. Już poza wyspą jest podobno wielkie i ciekawe muzeum archeologiczne oraz dobrze zachowany grecki amfiteatr, następnym razem.

Widok na zatokę Wszechobecny oleander / Źródło Aretuzy Kościół Św. Jana Chrzciciela Marionetki, te są całkiem estetyczne Pozostałości świątyni Apollina Posadzka w bazylice #ihavethisthingwithfloors / Bazylika Marina Źródło Aretuzy, to pierzaste to papirus

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Muzeum jest płatne (niedramatycznie, ale i nie groszowo), składa się z dwóch salek, w których jest kilkadziesiąt marionetek, z czego niektóre mocno kwestionowalne estetycznie. Całość ogląda się w minut 10, a za dodatkową opłatą odbywają się przedstawienia po włosku. Można ominąć, młodzież 8-9 lat nie była zachwycona.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 24, 2017

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: sycylia, syrakuzy, wlochy - Skomentuj


Instapoznan Photowalk - Collegium Altum

[11.08.2017]

Pogoda nie dopisała - po słonecznym poranku tuż przed rozpoczęciem sesji w Collegium Altum, jednym z najwyższych budynków Poznania - zachmurzyło się, ale nie tak ładnie, że obłoczki, ale na szaro-buro i zaczęło padać. To wpływało tylko na widoczność, bo na galeryjce 18. piętra nie padało, a dodatkowo było upiornie duszno i gorąco. Słońce wyszło po godzinie, dziękuję bardzo, ale proszę popracować nad timingiem.

Oba razy - pierwszy i jedyny - byłam w budynku Akademii Ekonomicznej chyba w 1996 roku, na studenckiej imprezie, która odbywała się na działającej wtedy kawiarni na jednym z wyższych pięter budynku. Nie pamiętam opcji wyjścia na powietrze, widoki można było przez szybkę. Galeryjka, którą krążyliśmy dookoła budynku, to kratownica; udało mi się wyłączyć poczucie, że za chwilę spadnę, może dlatego, że starałam się przede wszystkim unikać gołębich odchodów, którymi całość - mimo osiatkowania - była gęsto usiana. Widoki i klimat nieustająco niesamowite. Do Korony Poznania brakuje mi Bałtyku i wieży telewizyjnej na Piątkowie.

GALERIA ZDJĘĆ. Dodatkowo, jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia zrobione przez resztę uczestników, a warto - przejrzyjcie tag #poznajpoznan4 na instagramie.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 11, 2017

Link permanentny - Tagi: korona-poznania, photowalk, instapoznan - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj