Więcej o
Fotografia+
Bo w nowych miejscach się zawsze stresuję. Czasem podświadomie, czasem tak bardziej na poważnie. Boję się nowych sytuacji, nowych knajp (zwłaszcza jak kogoś zabieram i naprawdę nie chcę, żeby się okazało, że jest byle jak) i nowych miejsc, zwłaszcza z akcentem na Zupełnie Nowe Miejsca - inne kraje czy kontynenty. Pierwszy kontakt zawsze mnie onieśmiela i pozbawia części przyjemności. Czytam przed wyjazdem przewodniki, nie po to, żeby stworzyć listę zwiedzania, ale żeby trochę oswoić. Druga wizyta na Węgrzech była znacznie przyjemniejsza niż pierwsza. Znalazłam miasto, rozumiałam metro i sieć tramwajów, wiedziałam, jak dość do rzeki i była to wiedza wystarczająca na relaks mentalny.
Nie dziwmy się pani Anieli, że nie poznała męż^U Nie dziwny się więc, że wracam do miejsc, gdzie było dobrze, a menu jest już tak trochę znane, chociaż zostawia sporo miejsca na dalsze przygody. Ptasie Radio ponownie, bar na specjalnie życzenie, a do tego schody w górę i w dół.


Przy okazji kupowania kwiatów na ślub kołorkera trafiłam do kwiaciarenki, w której kupowałam bukiet na ślub własny (nie, kwiaciarka mnie nie poznała, bo to było prawie 10 lat i paręnaście kilogramów temu). Obok kwiaciarni brama, w bramie trzy kicięta. Takie podrośnięte, ale widać, że jeszcze młode i współdzielą w ramach rodzeństwa mózg. Jeden stał na czatach, dwa się o siebie opierały, myziały łebkami i prawie że chwiały się synchronicznie z tym całym uczuciem wzajemnym. Tęsknię za dwoma kotami w domu, kot czarno-biały chyba też. Rozważnie, choć niecierpliwie, czekam na powrót z sierpniowego urlopu i szukanie parki pręgatych bydlątek. Rudego i szarego, a jakby jeszcze z dropiatym brzuszkiem któryś, to już w ogóle cała byłabym wdzięczna w tym ubranku. Jakby co - polecam się we wrześniu łaskawej pamięci, w ramach rozsądnego kilometrażu do Poznania dojadę i odbiorę. Nie może być tak, że ludzi jest więcej niż kotów w domu. Takie jest moje zdanie i ja się z nim zgadzam.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 28, 2008
Link permanentny -
Kategorie:
Koty, Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 9
Wiersz Tuwim napisał chyba po to, żeby wymęczyć kilka pokoleń najpierw młodziezy, potem aktorów, którym najpierw w szkole, a potem zawodowo kazali czytać to łamiące język słowotwórstwo. W Poznaniu jest przyjemniej, bo "Ptasie radio" to malutka restauracyjko-kawiarnia na Ratajczaka. Schody są ozdobione kafelkami z ornitologicznymi ekscesami, w środku na ścianach są figurki ptaszków, a bar (w sensie mebel) przypomina zabytkowe radio (dla mniej błyskotliwych, czyli dla mnie, ma na dole skalę z nazwami ptaków).
Jak już kiedyś wspomniałam, na moje upodobania składa się duża liczba rozmaitych fetyszów. "Ptasie radio" zaspokaja obydwa. Pierwszy to - chyba w ramach kompensacji marnego wzrostu - zamiłowanie do starych kamienic, z wąskimi schodami, wysokimi oknami i sufitem na wysokości jakichś 4 metrów, ozdobionym sztukaterią (pewnie się przestraszliwie toto odkurza), ze starymi, drewnianymi i niesamowicie skrzypiącymi podłogami. Pewnie w domu by mnie to wkurzało, ale uwielbiam spędzać poranki na takich powrocie do nastrojowej przeszłości. Drugim fetyszem są śniadania. Śniadań nie jada się samotnie, dzień bez śniadania jest dniem straconym i zaczętym byle jak. Lubię dostać mnóstwo rzeczy do wyboru, leniwie się zastanawiać, czy winszuję sobie teraz dżemik, twarożek czy może bułeczkę z ogóreczkiem i rzodkiewką, nie spieszyć się i pochłaniać byle co w biegu, tylko usiąść, przejrzeć gazetę (żadna inna pora czytania gazet i czasopism nie wydaje mi się właściwa). Lubię śniadaniowy asortyment - grzanki, owoce, jogurty, sery i twarożki, młode warzywa, jajka czy parówki i frankfurterki. I dobrą herbatę, kawę czy sok pomarańczowy. I do tego nie lubię byle jak - plastikowych kubków, sztućców i talerzy z kartonu, a już zwłaszcza jedzenia na ulicy. Po części to wyjaśnia to moją sympatię dla Starbucksa, w którym kawę dostanę w porcelanowym kubku (i posypać ją sobie cynamonem, wanilią, czekoladą czy kardamonem), do tego bez względu na szerokość geograficzną ktoś specjalnie dla mnie podgrzeje mi croissanta z szynką i serem. Wczoraj dostałam na śniadanie bułeczki zapiekane z serem brie, z orzechami, winogronami i jabłkami, co pozwoliło mi przejść w jakim-takim zdrowiu psychicznym przez uciążliwy dzień po części w pracy (tak, mimo że sobota).
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 22, 2008
Link permanentny -
Kategorie:
Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 12
Podjęłam dziś heroiczną próbę uprasowania sukienki. Nie żeby po tym moim prasowaniu była dużo gładsza, ale przynajmniej zwierzyna ucieszyła się z kocyka na podłodze i zaraz po schowaniu żelazka zaległa. Sukienkę prasowałam w celu ślubu kolegi P. (innego P.), co to przez ostatnie kilka lat regularnie narzekaliśmy, że taki fajny facet, a nie bierze ślubu. I zupełnie znienacka, dzień po tym, jak sobie z niego po raz kolejny żartowałam, że mógłby zrobić imprezę, sukienkę sobie kupię, a jemu prezent, poinformował wszystkich lakonicznie, że jak już bardzo nalegamy, to jutro o 14. I zaiste, wziął i się ożenił. Lubię śluby.
Na Deptaku opodal rynku były zabawne kafelki (jak w Taipei), a więcej zdjęć poniżej.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 7, 2008
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ -
Tagi:
leszno, polska
- Komentarzy: 6
... ogarnęłam nieco kuchnię. Kafelki w motylki - checked. Relingi - checked (sąsiad przyszedł z wiertarą i powiesił, hail sąsiad). Pojemniczki z brabantia.pl - checked. Kot na szafce, wąchający relingi - checked. Pojemniczki na przyprawy - checked. Opanowanie bałaganu porozwałkowego - checked.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 3, 2008
Link permanentny -
Kategoria:
Fotografia+
- Komentarzy: 1
Wyrzuciłam gromadzone przez lata słoiczki po dżemach, zaskorupiałe resztki suszonego czosnku, jakiś bliżej niezidentyfikowany brązowy proszek, będący kiedyś pewnie "przyprawą do mięsa mielonego" czy czymś podobnym, a to, co pachniało, znalazło się na lodówce.
* gałka muszkatołowa * pieprz cayenne * kurkuma * curry * goździki * kmin rzymski * bazylia * imbir * majeranek * tymianek * ziele angielskie * pieprz kolorowy * lubczyk * cynamon * kolendra * jałowiec * zioła prowansalskie * rozmaryn *
Myślę nad jeszcze jednym opakowaniem 9 sztuk, bo trochę mi jeszcze w torebkach zostało... Pojemniczki oczywiście z Allegro.
Uprzedzając złośliwych - tak, używam tego wszystkiego. Niekoniecznie jednocześnie.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 3, 2008
Link permanentny -
Kategorie:
Przydasie, Fotografia+
- Komentarzy: 12