Nie to, że mi się nie podobało. Ale nie mogę powiedzieć, że mi się podobało. Typowy uczciwy film dla nieco starszych (>6 lat) dzieci, tyle że bez wartości dodanej - żadnych odwołań kulturowych, mrugnięcia oczkiem do nieco starszych dzieci, tej całej po-mo zabawy, jaka była w "Gdzie jest Nemo" czy "Shreku". Ładna animacja, stosunkowo mało przemocy, a jak jest, to bardzo umowna (nikt nie ginie). W Lesie ktoś kradnie przepisy na ciasteczka, Czerwony Kapturek jedzie do babci, która ma najwięcej przepisów, żeby ją ochronić przed kradzieżą. Przy łóżku babci spotyka się Kapturek, wilk, drwal i babcia. Do zajścia wezwana zostaje policja, która przeprowadza śledztwo, kto kradnie przepisy. Może w wersji oryginalnej film coś zyskuje, po polsku aktorzy są mocno tacy sobie, piosenki brzmią od czapy, a film ratują obrazki.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 18, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 6
P. miał rację - to jest bardzo zły film. Ale śmieszny. Statham chyba już na stałe zakwalifikował się do ról faceta, który jeździ, daje w mordę i dupczy, ale nie da się ukryć, że jest w tym świetny (kiepski Revolver pokazał, że nie warto z niego robić myśliciela z dylematami filozoficznymi). Zdecydowanie gorszy od Transporterów, bardzo gore (krew, krew, dużo krwi), czasem śmiesznie ("gdy mówiłem, że jestem programistą gier komputerowych, kłamałem", jazda w pozie "Titanic" na motorze w szpitalnym giezełku bez gatek, ale ze wzwodem), czasem całkiem bez sensu. Można przeżyć bez obejrzenia.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 18, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
W zasadzie każda książka O'Farrella jest o tym, do czego prowadzi kłamstwo. Co robi mąż, gdy żona urodziła dwójkę dzieci? Wynajmuje mieszkanie i pod pretekstem ciężkiej pracy spędza poza domem miłe, relaksujące dni. Nie pracuje zbyt ciężko, do domu wraca na weekendy i może wtedy wykrzesać z siebie nieco zainteresowania dla wyjących dzieci, zmęczonej żony i przeznaczyć jakiś czas na s.e.k.s. Wszystko pasuje do momentu, kiedy nie okazuje się, że w wynajętym mieszkaniu zaczyna mieć prawie że drugą rodzinę i odrębny krąg znajomych. Niezła humoreska o tym, że posiadanie dzieci to wcale nie jest taka fajna rzecz, ale jak już się ma, to pozamiatane i nie ma odwrotu. Dość miła odmiana po wszystkich słodkich ćwierkaniach, jak to dzieci cementują małżeństwa (betonowe buty na dnie zatoki portowej) i że dopiero z dziećmi małżeństwo ma jakiś sens.
Inne tego autora tu.
#12
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 16, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Wet wyciął tłuszczaka, na szczęście paskudztwo niezłośliwe, bez żadnych efektów okolicznych. Kot postanowił rozchodzić narkozę i dla odmiany usiłuje mu wpieprzyć kot czarno-biały.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 16, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Koty
- Komentarzy: 8
Po czasie docierania kolejnych wiadomości z linkiem do tego samego filmiku poprzez komunikatory można ocenić, kto z kim rozmawia.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 14, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Żodyn
- Komentarzy: 4
Grube kilkaset stron, do łyknięcia w dzień. Inne książki Marian Keyes głównie skupiały się na stosunkach damsko-męskich. Dziewczyna szuka chłopaka, poznaje niewłaściwych mężczyzn, ale dzięki pomocy przyjaciół i rodziny udaje jej się wyjść z dołka i znaleźć tego właściwego. Tym bardziej nietypowa jest ta książka - dziewczyna ma przyjaciół, poznaje świetnego faceta, ale tak naprawdę interesują ją narkotyki, które łyka, żeby zagłuszyć ból po poprzednim wieczorze, który spędziła pod wpływem narkotyków. Trafia do szpitala po tym, jak przedawkowała i zostaje zabrana przez rodzinę na odwyk. Zgadza się na to, bo myśli, że spotka znanych ludzi, poleży na solarium, w saunie, a do obiadu dadzą wino. Mimo iż Rachel twierdzi, że narkotyki bierze ot, tak, imprezowo, a odwyk jej niepotrzebny, okazuje się, że jednak to niezupełnie tak. Nienawidzi wszystkich, którzy ją na ten odwyk wepchnęli - byłego chłopaka, najlepszej przyjaciółki i rodziców. Bardzo dobry, czasem mocny, opis wychodzenia z nałogu. Widać, jak kolejne kroki terapii zmieniają dziewczynę, wróg-terapeutka przestaje być wrogiem, a współpacjenci zaczynają być jak rodzina, chociaż początkowo nimi gardziła.
Inne tej autorki tu.
#11
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 11, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 1
Czapki z głów. Pierwsza polska komedia pełną gębą. O niczym, czyli o życiu. Taki Rejs o seksie, zwyczajach godowych, ryćkaniu i szeroko pojętych stosunkach międzypłciowych. W zasadzie bez pań (jeśli już, to w rolach bardzo drugoplanowych i w reminiscencjach). Doskonały Szyc, dobry Stelmaszyk. Trochę Grek Zorba, trochę Underground Kusturicy z piękną awanturą. Panowie sobie wiele rzeczy na weselu wyjaśniają, czasem piorą się po mordach, czasem piją razem wódkę, a w finale porównują jądra. Jak do tej pory odradzałam chodzenie na polskie filmy do kina, tak na ten warto. Jest chamski, ale dobry. Ale chamski ;-)
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 3
14-latka spotyka się z podrywającym ją przez internet 30-latkiem, fotografem, w którego domu sporo jest zdjęć nagich dziewcząt. Dziewczę wygląda na dość wyuzdane, a potencjalny podrywacz IRL na nieco bardziej nieśmiałego. W zasadzie prawie że teatr, grają 2 osoby i 2 dodatkowe epizodycznie. Film z twistem, bardzo mocny i w warstwie psychologicznej, i wizualnej. Wiadomo, pedofile są źli i powinno się ich karać, pytanie tylko, czy akcja powinna się tak potoczyć, jak tutaj. Doskonale psychopatyczna Ellen Page. Jak kto bardziej wrażliwy, to jednak warto się zastanowić, czy chce oglądać.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
Uwielbiam czeskie filmy. Za absurd, szczere twarze czeskich aktorów, odjechaną fabułę i umiejętność pokazania tego, co szalone. Zdaję sobie sprawę, że pewnie nie jest to prawdziwy obraz Czechów, jakimi są naprawdę. Ale, frankly, my dear, I don't give a damn. Część bohaterów z Samotnych (również reżyser) i Petr Mayer z "Arabeli" (który pokazuje wszystko, co ma do pokazania). Dość szalona podróż Standy, który wrobiony w więzienie wychodzi i leniwie stwierdza (bo nie jest najbłyskotliwszym przedstawicielem narodu czeskiego), że ktoś tu Bugim manipuluje. Poznaje byłego ochroniarza i córkę gwiazdora programu TV i razem zaczynają śledzić głównego bedgaja. Jedna odcięta ręka, tajemnica nutelli, wyrafinowana konsumpcja i nieco szalona żona-ekolożka. Bardzo przyjemny film.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 2
Pierwsza część broniła się śliczną stylistyką - gotyckie wampiry w skórach, brzydkie wilkołaki, przepiękny Budapeszt, z którego wycięto wszystkie oznaki, że to Węgry (poza drobiazgami typu tabliczki znamionowe). Evolution jest smętną łomotaniną wedle reguł złych filmów. Seks międzygatunkowy: jest. Krew: jest. Ganianki: są. Fancy uzbrojenie: jest. Walka dobra ze złem: jest. Zło wygrywa: jest. Jak zawsze w filmach o przemianie mężczyzny w coś innego pojawia się problem majtek. Cała przyodziewa się rozdziera i opada, kiedy szczupły chłopak przerabia się w sekundę w wielkiego monstera, ale majtki są na tyle elastyczne, że zawsze pozostają na miejscu, bez względu na rozmiar. Rozczar trochę. Dla fanów gatunku, poza tym kiszka.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 4, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 1