wózki w Zoo rządzą ;-) ez tego pewnie w Wawie nie zobaczylibyśmy wszystkich zwierząt.
Cierliwości życzę - czekam na dalszą relację ;-)
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Jak berlińskie zoo dalej jest bardzo fajnym zoo, a tym bardziej fajnym, że tym razem zajrzałam i do akwariów, to wiadomo. Warto wziąć wózeczek (jedyne 4 euro za wypożyczenie + zastaw 10 euro; niestety, w Niemczech dalej króluje gotówka za wszystko, a najchętniej monety). Bez wózeczka nie przeszlibyśmy nawet tego kawałka zoo, które przeszliśmy oraz nie przeszlibyśmy dwóch pięter z trzech w akwarium. Zły to ptak, ale naprawdę - upierdliwość transportu tego konkretnego trzylatka wzrosła jeszcze w stosunku do upierdliwości transportu dwulatka, bo do niechęci mobilnej do przemieszczania się dochodzi również niechęć mentalna. Niestety, nie udało się jeszcze uzyskać wyrażenia chęci w jakimkolwiek kierunku poza potrzebami podstawowymi (nikt tak nie umie wyrecytować w restauracji, że winszuje sobie kakoję i fjitki z keciupem). Dojrzewam powoli do modelu "wyjdziesz, kochanie, z domu, jak nauczysz się całek, nie wcześniej". Nie wiem jeszcze, co na to ja i moja trzeźwość umysłu.
Z przykrością muszę stwierdzić, że zupełnie nie było sensu wjeżdżać na berlińską wieżę telewizyjną, zwłaszcza o zachodzie słońca. Słońce zdążyło zajść, zanim wyczekaliśmy w kolejce na nasze numerki, a na górze okazało się, że wieczorem nie da się zrobić zdjęcia, ponieważ widok jest przez pochylone pod kątem szyby, dodatkowo niesprytnie oświetlone od środka lampami. Można się za to przejechać windą, która robi trasę w 40 sekund. Trochę phi.
Będzie więcej. Jutro wracam. GALERIA ZDJĘĆ.
PS Czemu przed wjazdem na zamkniętą Fernsehnturm zabierają wszystkie napoje? Frapuje mnie to.