Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o z-jamnikiem

Fritz Erpenbeck - Sprawa Fatimy

Zniknęła Monika, artystka cyrkowa, tzw. “kobieta-guma”, używająca pseudonimu Fatima. Zaginięcie zgłosiła jej siostra-bliźniaczka z mężem, zaniepokojeni faktem, że Monika po wizycie u nich miała przesłać siostrze przez znajomego lekarstwa (na “kobiece sprawy. Nie pamiętam nazwy. W każdym razie pigułki” ze Szwajcarii, kupione w Helsinkach), a tego nie zrobiła. I rzeczywiście - milicja artystki nie znajduje, znajduje za to jej trabanta zatopionego w okolicach Berlina. Odpada opcja ucieczki za granicę[1], milicja zaczyna więc drążyć w życiu osobistym zaginionej. Autor przemyca sporo informacji o technicznej stronie organizacji widowisk estradowych oraz o szczegółach prowadzenia śledztwa w NRD, nie wspominając o peanach na część systemu - szczelności granic czy służby zdrowia[2]. Finał jest rozczarowujący - bpmljvśpvr żr wrqan oyvźavnpmxn mnfgącvłn qehtą, żrol żlć m zężrz fvbfgel v fxbemlfgnć m wrw bfmpmęqabśpv. Pmrzh mtłbfvyv mntvavępvr v hehpubzvyv znpuvaę śyrqpmą - avr znz cbwępvn. W rozwiązaniu zagadki pomaga zapach perfum Guerlain i lek sterydowy. Kobiety zaś dzielą się na młode i na te, co o siebie nie dbają.

[1] Dyskretne dochodzenie przeprowadzone szczególnie wśród koleżanek i kolegów Moniki wykazało, że Nie była wprawdzie specjalnie zaangażowana politycznie, ale pozostała lojalną obywatelką NRD.

[2] (...) chciała natychmiast wrócić do kraju i pojechać do Drezna na konsultację do znanego specjalisty; poziom służby zdrowia w NRD, mówiła, jest bardzo wysoki i przede wszystkim ma tę przewagę nad krajami kapitalistycznymi z Finlandią włącznie, że nawet leczenie specjalistyczne jest u nas bezpłatne.

Inne z tej serii.

#20

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 17, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panowie, z-jamnikiem - Skomentuj


Barbara Gordon - Gwiazdy na Ziemi

Małe miasteczko Nowobory, z jednej strony pozbawione zalet wielkiego miasta, z drugiej - wystarczająco duże, żeby było samowystarczalne, oczywiście jak na warunki PRL: jest fabryka, szpital, komitet partii, kolej i autobus. Pewnego poranka wszystkimi wstrząsa niewyobrażalna tragedia - pijany dróżnik nie zamknął szlabanu i pod opóźniony pociąg wpada autobus PKS. Kilkanaście osób ginie, kilkadziesiąt jest ranne, na ratunek rzucają się solidarnie wszyscy: nie lubiący się wzajemnie pracownicy szpitala, lokalna prostytutka, sekretarz partii i poszukiwany przez prokuraturę chuligan, hochsztapler, prokurator, staruszka i nielubiany taksówkarz. Na czas akcji zawieszone są wszystkie konflikty, które jednak odżywają, kiedy sytuacja się uspokaja. Osią wydarzeń jest trójkąt, w który uwikłani są doktor Julian Donat - ordynator szpitala, doktor Łucja Bitmarowa - chirurżka i jego kochanka oraz adiunkt Irena Donatowa - archeolożka, żona ordynatora, która po długim okresie “robienia kariery” wreszcie zdecydowała się wrócić do męża[1]. Po wypadku Irena ma uszkodzony kręgosłup, Donat zmusza więc Bitmarową do ryzykownej operacji. Operacja się udaje, ale wtem Irena umiera, otruta cyjankiem, podejrzenie pada więc na chwilę wcześniej fetowaną za odwagę i wytrzymałość Bitmarową. Finał jego mocno gorzki, mimo że morderca trafił za kratki, ale ku pokrzepieniu serc autorka kończy książkę wspólną deklamacją Tuwima przez sekretarza partyjnego Żarnowca i ordynatora Donata, którzy zaprzyjaźnili się mimo dzielących ich różnic dialektycznych.

Co tu się dzieje społecznie! Polak o niemieckim nazwisku jest szykanowany przez ludzi, z którymi się przed wojną wychowywał (”Szkoda, że razem ze swoją szanowną rodzinką nie wywędrował do Vaterlandu. Nie musiałabym na tę jego ponurą gębę patrzeć. / - Co też ty, Milcia! - zawołała matka. - Nasłuchasz się głupstw i pleciesz. Taki sam on Polak, jak i my. Tyle że tutejszy. Widzisz, tamci pojechali, a on został. / - Kto tam wie, po co on tu został.”). Lekko podawana historia Franki Koralczyk - “naszej k… z trzeciego piętra” - jest przerażająca[2]. Żona majstra Kraski nie chce kolejnego, czwartego chyba dziecka, więc “psuje się” u znachorki, wdaje się sepsa i omal nie umiera (co oczywiście jest tylko jej odpowiedzialnością, a nie męża). Ktoś po pijanemu pobił żonę. Aresztowano pracownika magazynu, który nie wytrzymał próby charakteru i przywłaszczył sobie tonę rurek o średnicy półtora cala - w celu podniesienia osobistej stopy życiowej. Wypadek autobusu spowodowany jest - oprócz pijaństwa dróżnika - niesprawnym starterem i zmęczeniem kierowcy, który dorabia, biorąc zastępstwo mimo nieprzespanej nocy. Działacz partyjny z uniesiem przypomina sobie wzruszenie, kiedy “Świerczewski przypinał mu order”. Sekretarz dzieli się ze szpitalem kawą z zapasów partyjnych. Doktor z przychodni wstydzi się swojej żony, córki badylarza. Wreszcie najtragiczniejsza bohaterka książki - doktor Bitmarowa: wyszła za mąż bez miłości za weterana-narkomana, od którego uciekła, aby ratować siebie[3], ale w efekcie straciła córkę Monikę, niezdolną do jakichkolwiek wyższych uczuć; na procesie dziewczyna z zawziętością zeznaje przeciwko matce.

Gender:

- Co się jej stało? - dziwi się profesor z Poznania.
- Nerwy, panie kolego, nerwy. Nie ma się co dziwić. I jeszcze w dodatku - kobieta! - odpowiada pół żartobliwie, pół ze wzruszeniem warszawski profesor.

Świadek Donat usiłował sugerować, iż ta nielogiczność wypływa z kobiecej niekonsekwencji.

Łucja jest bardzo niezrównoważona, miała ciężkie przejścia, prawda. Ale powiem szczerze: dużo w tym histerii.

Kobiety często bywają nieobliczalne, nie umieją przewidzieć skutków swoich czynów, mają słabo rozwiniętą wyobraźnię.

[1] „Irena musi zrozumieć. Wina jest obopólna. Tyle żon rezygnuje z własnej kariery, gdy wymaga tego sytuacja ich mężów. A tu, patrzcie państwo... Wschodząca sława polskiej archeologii. Nareszcie raczyła przypomnieć sobie, że ma męża. Sprawy ułożyły się pomyślnie i oto pani adiunkt zechce uprzejmie zamieszkać na stałe ze swoim mężem. Ach, jak pięknie. Bardzo pięknie. A ja nie chcę. Ja już teraz tego nie chcę”.

[2]

Franka Koralczyk z początku bez celu deptała po piętach Kurzawie. Wreszcie znudziło mu się:
- Nie majówka dla szanownej panny - warknął - klienta tu nie złapiesz. Do roboty byś się wzięła.
Milczała. Do tego nie przywykł. Zazwyczaj odpowiadała stekiem wulgarnych słów. Ze wszystkich dziewczyn ulicznych w Nowoborach ta była chyba najgorsza. Taka wróciła z Niemiec po wojnie. Mówili, że w, głowie jej się pomieszało, bo w obozie dziecko jej zabili fenolem, inni plotkowali, że dwa lata trzymano ją w żołnierskim burdelu.

[3]

Kiedyś Paweł zbił przy Monice Łucję do nieprzytomności. Przyglądała się tej scenie prawie obojętnie, z odrobiną podniecenia, niby walkom bokserskim na dodatku filmowym. Miała też odrobinę satysfakcji, widząc sponiewieraną Łucję. Przestała się jej bać, przestała ją szanować, nie okazywała już potulności.

Inne tej autorki, inne z tej serii.

#18

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 13, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie, z-jamnikiem - Skomentuj


Agatha Christie - Kurtyna

Finalna sprawa Herculesa Poirot. Wzywa swojego przyjaciela, Hastingsa, do Styles, miejsca, w którym śledztwo w zasadzie rozpoczęło jego brytyjską karierę. W Styles aktualnie mieści się pensjonat, a w pensjonacie grupa na pozór przypadkowych ludzi. Detektyw jest schorowany, przykuty do wózka przez artretyzm, prosi więc przyjaciela o obserwowanie innych, ponieważ odkrył, że jeden z gości to ludzki katalizator zbrodni - nie jest mordercą, ale jego zachowanie doprowadza innych do zamordowania kogoś. Spodziewa się, że niebawem nastąpi morderstwo, niestety też, że popchnięty do zbrodni sprawca zostanie ujęty, a właściwemu przestępcy znowu sprawa ujdzie na sucho. I rzeczywiście - najpierw gospodarz strzela do - jak mu się wydaje - zająca, a trafia zołzowatą żonę, na szczęście nie śmiertelnie (co daje oczywiście asumpt do jakże zabawnych seksistowskich żartów, że to tańsze od rozwodu, nawet wliczając więzienie). Niedługo potem sam Hastings zostaje doprowadzony do ostateczności i tylko interwencja Poirota udaremnia próbę zabójstwa bawidamka, który chce zwieść z drogi cnoty córkę Hastingsa. Wreszcie zbrodnia się dokonuje - ktoś truje chorowitą i zawadzającą żonę naukowca, pracodawcy córki Hastingsa. Poirot zbrodnię wyjaśnia, z dość nieświadomym wsparciem Hastingsa, po czym zostają znalezione kolejne dwa ciała - mordercy doskonałego i Poirota.

Nie pamiętałam zupełnie intrygi, ale pamiętałam finał - mnoówpn qbfxbanłl avr cbcrłavn olanwzavrw fnzboówfgjn, nyr mbfgnwr mnzbeqbjnal m mvzaą xejvą cemrm Cbvebgn, hqnwąprtb oneqmvrw pubertb avż emrpmljvśpvr olł. Qrgrxglj jlovren moebqavę, ob avr zn zbżyvjbśpv fxnmnavn xbtbś, xgb avxbtb avr mnovł, glyxb cbqflpvł vfgavrwąpą puęć h xbtbś vaartb. Cbgrz Urephyrf bqxłnqn yrx v fcbxbwavr hzvren. Kiedyś mną wstrząsnął, teraz już niekoniecznie. Autorka dzieli się przez dialogi swoimi opiniami na temat przydatności w społeczeństwie osób z niepełnosprawnościami fizycznymi lub intelektualnymi, łatwo się domyślić, jakie one są.

Inne tej autorki, inne z tej serii.

#9

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 27, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie, z-jamnikiem - Skomentuj


Agatha Christie - Zerwane zaręczyny

Elinor Carlisle dostaje anonim dotyczący niecnych zakusów, jaki na majątek jej ciężko chorej ciotki Laury robi podobno Mary, zaprzyjaźniona z ciotką córka ogrodnika. Czym prędzej zabiera do posiadłości ciotki swojego narzeczonego, Rodericka, również spowinowaconego z Laurą (ach, ta angielska szlachta), trochę żeby pochwalić się narzeczeństwem, trochę żeby skontrolować, co się dzieje. Ciotka jest zachwycona szczęściem młodej pary, problem w tym, że urocza Mary wpada w oko płochemu Roderickowi, który jednak nie kocha Elinor aż tak mocno jak ona jego. Para zrywa zaręczyny, niedługo po tym niespodziewanie umiera ciotka, w okolicznościach co najmniej zastanawiających, co dziwne, nie zostawia testamentu. Dumna Elinor sama decyduje, że nie dość, że podzieli się majątkiem z Roderickiem, to jeszcze daruje suty legat Mary, prosi jednak, żeby Roderick dał sobie trochę czasu na zastanowienie, czy naprawdę kocha świeżo poznaną dziewczynę, ten zgadza się i wyjeżdża. Problem w tym, że Mary niespodziewanie umiera otruta podczas sprzątania w posiadłości ciotki Laury, a winą zostaje obarczona zazdrosna dziedziczka. Doktor Lord, opiekujący się wcześniej ciotką i ewidentnie zakochany w Elinor, prosi Herculesa Poirot o przeprowadzenie śledztwa, bo nie jest w stanie uwierzyć, że jego obiekt uczuć to (podwójna) morderczyni.

Dość niewiarygodne, zwłaszcza że przeprowadzenie całej skomplikowanej intrygi zajęło mordercy kilka lat.

Inne tej autorki, inne z tej serii

#7

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 24, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie, z-jamnikiem - Skomentuj


Anna Kłodzińska - Jedwabny krawat

Narracja początkowo rozdziela się na trzy wątki, gdzie trzech różnych, anonimowych dla czytelnika mężczyzn coraz silniej nienawidzi kogoś - osoby wymagającej zwrotu grubej pożyczki (pieniądze), osoby, z którą właśnie zdradziła ukochana żona (miłość), osoby, która blokuje szanse na awans (ambicja zawodowa). Kiedy w instytucie zostają znalezione zwłoki kierownika Trzaskowskiego[1], a z sejfu zniknęła kaseta zawierająca fiolki bardzo szkodliwej substancji chemicznej, milicja - w obawie przed atakiem terrorystycznym - angażuje dziesiątki funkcjonariuszy, specjalistów, WSW, Prokuraturę Wojskową, Sanepid i Inspektorat Ochrony Przemysłu, wszystko to, żeby odnaleźć chemikalia, zaś do znalezienie zabójcy wyznacza ulubieńca wszystkich, porucznika Szczęsnego[2], który kolejno eksploruje poszczególne motywy. Ponieważ skradziony preparat ma lekki zapach wanilii, milicja rekwiruje całe dostępne zasoby tej przyprawy, nie zważając na protesty w handlu uspołecznionym[3], a przy okazji odkrywając pewne, ekhm, nadużycia[4]. Obstawia miejskie filtry na wypadek gdyby ktoś planował wpuścić szkodliwy preparat do wody (przy okazji edukując czytelnika, jak filtry działają), a nawet ogłasza nagrodę finansową dla “uczciwego znalazcy”! Morderca zostaje znaleziony po części przez to, że planuje zabójstwo świadka oraz dzięki temu, że Szczęsny przeczytał książkę znalezioną w mieszkaniu podejrzanego.

Jak to u Kłodzińskiej, jest dużo urokliwych dialogów[5], wygrywane są też ładnie animozje między milicją a prokuraturą - a to prokurator przysypia na ramieniu świadka, jadąc w nocy na miejsce zbrodni, a to Szczęsny z nietajoną radością przerywa prokuratorowi oglądanie filmu w kinie (“Zaręba przeżył krótką chwilę irytującego wahania pomiędzy chęcią powrotu na widownię a głosem obowiązku. Ponieważ głos był niezbyt wyraźny - o rezultacie rewizji i tak milicja poinformuje - prokurator wrócił na salę”), a to prokurator z radością poprawia interpunkcję nakazu. I wtem - gdy autorka opisuje środowisko drobnych przestępców, do którego trafia jeden z podejrzanych - pojawia się wątek zbiorowego gwałtu na nastolatce, zakończonego jej śmiercią, niewspółmiernie brutalny i zupełnie nie pasujący do dość lekkiego tonu, nadawanego wcześniej. Zapewne miało to pokazać, że od drobnych kradzieży, wandalizmu, pijaństwa i podrabiania dokumentów droga do bestialstwa i morderstwa jest krótka, ale nawet jak na propagandówkę jest to obrzydliwe zagranie, czujcie się ostrzeżone.

Społecznie:
* Kobiety służą do zaspokajania potrzeb mężczyzn, w tym statusowych i fizjologicznych: “Wziąłem ją zaraz po wejściu do pokoju; było w tym jednak sporo gniewu i chęci odegrania się. Przede wszystkim na nim. Jak ona na niego patrzała!”. Gniew można też wyładować przez “skucie mordy” potencjalnie niewiernej partnerce.
* Powidoki wojny: [siostra Tajbera] Zginęła w warszawskim getcie. Z rodzicami.. Zupełnie normalne też jest, że “zwyczajni” obywatele mają na sumieniu zabicie kogoś, ale to się "wtedy" inaczej rozliczało.
* Się je: zimny barszcz z ogórkiem, zagryzany chlebem, jajecznicę ze słoniną, schabowe z kapustą, cielęcą potrawkę z sałatą (we wtorki i w czwartki w domu profesora Chwaliboga) świeżo usmażone kotlety z młodymi ziemniakami i koperkiem.
* Się wychodzi z pracy: bo do sklepu na Pięknej przywieźli transport letniego obuwia, a woźna miała w tym sklepie dobre kontakty. Wydawnictwo mogło poczekać.
* Się pije: kawę w filiżance z cepeliowskiej porcelany, jak się jest gościem albo sekretarka kogoś lubi, wódkę pod kiełbasę, chleb i kiszone ogórki, wino “Goliat”, koniak (w nocy, kiedy żona śpi, po wódce ma kaca i w pracy mogą zauważyć), peppermint (Barbara się uparła), napój firmowy (cokolwiek to by było).
* Na ból głowy: proszek z krzyżykiem.
* Się dostaje: kilo baleronu, prezent od kooperanta spółdzielni dla życzliwego zaopatrzeniowca.
* Się pali: extra-mocne (w ogóle sposób zapisu marek papierosów to temat na analizę, cudzysłowy, bez, wielką literą, małą, z “x” i myślnikiem albo bez).

[1] Przypadek? Nie sądzę, zwłaszcza że pojawia się też pułkownik Komorowski (“niemłody już, doświadczony prawnik, świetny organizator, dawny dowódca z grupy „Śmiałego” w Batalionach Chłopskich”). Czekałam na Dudę i Wałęsę, ale się nie doczekałam, jednak.

[2] Szczęsny był wprawdzie indywidualistą, miewał „partyzanckie wyskoki” i lubił uprawiać śledztwo na własną rękę, niczym hazard. Dlatego też, gdzieś tam na górze, wciąż sprzeciwiano się jego awansowi.

[3]

- Spalić - usłyszał ku własnemu zdziwieniu.
- Tyle wanilii?! - wrzasnął szef cukierników na widok pudeł i torebek, bezlitośnie wrzucanych do rozpalonego pieca. - Boga w sercu nie macie! Państwowe pieniądze się palą! - uniósł ręce w górę, a twarz poczerwieniała mu z oburzenia.
- Ostatecznie, wanilia nie jest towarem pierwszej potrzeby. Narzekają tylko wytwórnie lodów. Ale jest przecież lato, mogą brać do produkcji owoce.
- Co z prasą? - Weiss uśmiechnął się ironicznie, choć wcale tego nie chciał. - Ja się dotąd jakoś opędzam.
- Mnie po prostu nie ma - wyznał szczerze pułkownik Komorowski. - Zresztą, mam doskonałą sekretarkę.
- Poproszę cukier waniliowy. I herbatę za dziewięć.
Ekspedientka podała paczkę „gruzińskiej”.
- Cukru nie ma - odparła, śliniąc skaleczony palec.
- Dlaczego nie ma? Zostaw pani ten palec, bo mnie mdli.
- Skąd ja mogę wiedzieć. Już pani moje palce przeszkadzają? Dziewięć złotych... Nie mam złotówki, dać zapałki czy kostki bulionowe?
- Nigdy nie macie reszty. Niech będą kostki. A wanilia jest?
- Nie ma. Może być olejek rumowy, arakowy, migdałowy. Dać?
Klientka skrzywiła się, pomyślała chwilę, wzięła po pięć olejków z każdego.
- Ma zabraknąć... - mruknęła - jak tej wanilii.

[4]

Gdzieś tam gorączkowo upychano po kątach walające się skrzynki, szef cukierników błyskawicznie zmienił fartuch, kopnął worek po cukrze i zasłonił nim pudło z tortem węgierskim. Tort był wykonany “z odpadów”, tak przynajmniej wytłumaczył rano kierownikowi, który wolał nie dochodzić bliżej, skąd się w ciastkarni wzięły odpady.
- Słucham? Czym mogę panom służyć? - zapytał kierownik, usiłując przypomnieć sobie jak najszybciej, czy ci dwaj już tu kiedyś byli, a jeżeli byli, to na co wówczas mieli ochotę. Zamiast tego jednak, przypomniał sobie, że w magazynie brakuje różnych rzeczy, i spochmurniał.

[5]

- Ech, ty gospodarzu na kupce piasku i końskim ogonie! Chyba cię matka w kapuście znalazła, bo masz głąb zamiast głowy.
- A tobie diabli łeb sadzami wysmarowali, ty śląski pierogu ze słoniną!
- Sto razy ci mówiłem, że Dąbrowa jest w Zagłębiu, jakieś ty uniwersytet skończył bez szkoły podstawowej?!
Były to nieomylne oznaki dobrego humoru. Lubili się, odkąd los ich zetknął ze sobą na studiach, a potem w Instytucie, jeden bez drugiego nie mógł się już obejść, ale przygadywali sobie czasem tak, że kto ich nie znał, słuchał przerażony, pewien że lada chwila skoczą sobie do gardła.
- Sugeruję, nie narzucam. - Szef był bardzo taktowny, szanował cudze autorytety.
- Może tak zrobię - Komorowski szanował własny autorytet.
- Coś ciekawego? - spytał Szczęsny siadając na jego miejscu.
- Gówno - westchnął mały porucznik, przeciągając się, aż chrupnęło mu w stawach. - Co mam robić?
Potem Daniłowicz westchnął ze źle udanym podziwem:
- Ach, ty czorcie!... - W jego głosie było tyle ciepła, że Szczęsny poczerwieniał jak sztubak.

Inne tej autorki, inne z tej serii

#5

Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 19, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, kryminal, panie, z-jamnikiem - Skomentuj


Zygmunt Zeydler-Zborowski - Zbrodnia na Cyrhli Toporowej

Jacuś, literat i raczej lekkoduch, jedzie sam na urlop do Zakopanego, bo jego żona, Ewa, w ostatniej chwili zostaje w Warszawie, zatrzymuje ją ważna sprawa w kancelarii adwokackiej, w której pracuje. Pod Krakowem Jackowi psuje się samochód, więc błyskotliwie zajeżdża pod kościół Mariacki i szuka warsztatu metodą pytania przechodzących ludzi. Spod znalezionego w ten sposób na peryferiach warsztatu zabiera go do Zakopanego przypadkowo przejeżdżający dyrektor Helberg, panowie zaprzyjaźniają się, po czym kilka dni później po libacji Jacuś zgadza się oddać nowemu znajomemu przysługę - będzie udawał kochanka jego kochanki, żeby zazdrosna żona nie pozbawiła Helberga spadku. Co może pójść źle - flama dyrektora, Anita, jest przepiękna i dziwnie chętna, żona daleko, dom na Cyrhli Toporowej dyskretny, nic tylko brać. Więc bierze[1]. Upojna noc, ale o poranku przykra niespodzianka. Zamiast ślicznej dziewczyny - zwłoki Helberga. Jacuś ucieka, ale potem targany, niczym Raskolnikow, wyrzutami sumienia, zwierza się ze wszystkiego żonie, bo kto nie rozwiąże problemu tak jak żona. Żona-adwokat sprawę zgłasza milicji (zwłok nie ma, Helberg żyje i wygląda zupełnie inaczej niż w opisie literata, śladów nie ma, przynajmniej pobieżnie, więc się panu literatowi przyśniło), ale też - ku zdziwieniu Jacusia - jest na niego wściekła i grozi rozwodem[2]. Potem zaczyna się karuzela śmiechu - znajomy Ewy chce kupić ten właśnie dom, w którym miała miejsce potencjalna zbrodnia, Jacuś wszędzie widzi piękną Anitę, znajdują się zaginione zwłoki, Ewa poznaje Helberga i z zemsty na mężu zaczyna się z nim spotykać, chociaż jest dość obrzydliwy nawet jak na Austriaka. Do rozwiązania zagadki milicja podmienia spodeczki i chowa szklanki, bo odciski palców oraz pozoruje stłuczkę.

Szowinizm/maczyzm stosowany:

(...) Mam ochotę trochę poszaleć. Zapraszam cię na szampańską kolacyjkę. Nie pożałujesz.
- A co na to powie twoja narzeczona?
Spojrzał zdziwiony.
- Przecież mojej narzeczonej nie ma w Zakopanem.
- A jak się dowie?
- A kto jej powie? Ty chyba nie? Ja tym bardziej. Nie mam zwyczaju zwierzać się kobietom. Narzeczona, żona czy kochanka nigdy nic nie powinna wiedzieć. Kobietę trzeba zawsze utrzymywać w tym przekonaniu, że jest jedyna, niezastąpiona, najwspanialsza. Musi w to wierzyć, a wierzy bardzo chętnie.

- Pan, zdaje się, był żonaty?
- Byłem, ale już nie jestem. Dostałem rozwód.
- Miał pan w zeszłym roku sprawę prokuratorską o pobicie żony?
- Miałem. No to co z tego? Mało to mężczyzn bija swoje żony? Nie taka znowu rzadkość. Jak człowiek jest niezadowolony z żony, to musi od czasu do czasu przemówić jej do rozumu. Mówi się do nich, a one jakby nie słyszały. Dopiero jak się takie przemówienie podeprze innym argumentem, to można dojść do ładu.

Się je: parówki, schabowe, sałatkę jarzynową i wędlinę, wątróbkę , serdelową z odgrzewanymi kartoflami, sardynki z Grand hotelu i tatara.
Się pali: carmeny, sporty (2 paczki, bo rewizja może trochę potrwać).
Się pije[3]: soplicę (z żoną), koniak (z adwokatem), piwo krajowe (w Warsie), wódkę (w Spatifie), winiak (na milicji, po wizycie w prosektorium), jarzębiak.
Się robi zakupy: nawet dostała w „Delikatesach” pół kilograma polędwicy.
Się jeździ taksówką:

Na przystanku stał tylko jeden wóz. Tęgi taksówkarz krytycznym spojrzeniem obrzucił kandydata na pasażera.
- Dokąd pan chce jechać? - spytał niezachęcająco.
- Na Pelcowiznę, na Toruńską.
- Na Pelcowiznę nie jadę. Mogę jechać na Ochotę. Odpowiada panu?
- Jeżeli mam interes do załatwienia na Pelcowiźnie, nie mogę jechać na Ochotę - tłumaczył łagodnie Jacek, nie chcąc rozdrażniać niezadowolonego kierowcy.
- No, to wysiadaj pan z wozu i szukaj pan sobie innego frajera.

[1] A wcześniej, mimo obietnic wierności małżonce, przed snem “zastanawiał się nad tym, z którą z tych trzech babek chciałby się przespać”.

[2] Było mu bardzo przykro. Nie przyznawał się do tego nawet sam przed sobą. Starał się nadrabiać miną. No to co, że ją zdradził, myślał z wyzywającą agresywnością. Mało to mężów zdradza swoje żony i nikt z tego nie robi takich tragedii. Mógł jej przecież nic nie powiedzieć. Wtedy wszystko byłoby w najlepszym porządku. Szczere i uczciwe postępowanie nigdy nie popłaca, szczególnie z kobietami. Być może, iż miał pewne wątpliwości co do tego „uczciwego” postępowania, ale nie chciał się nad tym zbyt wnikliwie zastanawiać. Wolał być rozżalony na Ewę i utwierdzać się w przekonaniu, że rozżalenie u jest najzupełniej słuszne. Pragnął uniknąć kłamstwa, szczerze jej wszystko wyznał, a ona…

[3]

(...) Nie lubię tylko, jak chlasz w „Spatifie” beze mnie.
- Nie przesadzaj. Tak często się znowu nie zdarza.
- Wystarczająco często.
- Trzeba dobrze żyć z ludźmi.
- Czy koniecznie przy wódce?
- Taki już u nas zwyczaj. Abstynent uważany jest za człowieka niepewnego pod każdym względem.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#80

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 25, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, kryminal, panowie, prl, z-jamnikiem - Skomentuj