Więcej o
panowie
Ota Pavel refleksyjnie i melancholijnie, ale tym razem bez wojny. Kilka opowiadań o powojniu i układach partyjnych w socjalistycznej Pradze, historia wędrówki ojca po Afryce (lekko pisana, choć ciężka) i sporo historii o tym, jakie to Czechy, a zwłaszcza czeskie góry, są piękne. I jak dobrze być Czechem.
Inne tego autora tu.
#3
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 21, 2008
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2008, beletrystyka, opowiadania, panowie
- Skomentuj
Niestety, z książki na książkę Makłowicz się psuje. Po pierwsze primo - mniej tekstu - tutaj w zasadzie tylko miniwstępy do przepisów i krótkie przedmowy o potrawach i krajach; zdecydowanie ciekawszą lekturą jest "CK kuchnia". Po drugie primo - rozdęcie czcionek - lista składników wielkimi literami, podzielonymi do tego liniami, żeby zająć więcej miejsca, na końcu rozwlekły spis treści. Po trzecie - oprócz sensownych (chociaż dość miejscami niewyraźnych i matowych) zdjęć potraw zapychacze w postaci dwustronicowych pejzażyków. I, co już zapewne nie jest winą redakcji, książka ohydnie wprost śmierdzi farbą. Na tyle mocno, że miałam problemy z czytaniem jej w łóżku (format A4 też w tym nie pomagał). Na plus - kilka sympatycznych przepisów, parę anegdotek. Warto, ale nie za cenę okładkową - magiczne ostatnio 69 zł.
Inne tego autora tutaj.
#1
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 1, 2008
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Oglądam -
Tagi:
2008, kulinarne, panowie
- Skomentuj
Podchodziłam z dużymi oczekiwaniami, bo sporo ludzi chwaliło. Niestety, rozczar. Żeby napisać dobry kryminał, nie wystarczy przewertowanie internetu pod kątem:
- nietypowo Odjechanej Grupy Pasjonatów (OGP), która Zachwyci głównego policjanta i Pomoże w Śledztwie (tutaj - tramspotterzy i pasjonaci komunikacji miejskiej),
- serwisów społecznościowych, w których jedna z ofiar mogła mieć konto, a którego analiza Pomoże w Śledztwie,
- mapy Warszawy i ciekawostek o różnych miejscach, brzmiących ostentacyjnie przewodnikowo i edukacyjnie ("pomyślałem, czy ktoś jeszcze oprócz mnie pamięta, że tędy jechał kiedyś tramwaj linii X, a domy były ponumerowane odwrotnie" czy coś równie nachalnego; zanotujcie w notesikach),
- przemyśleń głównego policjanta, które brzmią jak zaczerpnięte z kilku przypadkowo spotkanych blogasków (polityka, remonty dróg, telewizja, wiadomości z kraju i ze świata),
- historii rozgrywek piłki nożnej, która stanowi sens życia głównego policjanta (acz pod koniec dociera do niego, po części za sprawą OGP, że mogą być ludzie, którzy piłkę kopaną mają zupełnie gdzieś),
Do napisania dobrego kryminału trzeba zrobić klimat. Tutaj z recytacji ciekawostek o Warszawie i dość nudnych przemyśleń głównego policjanta nie wyszło nic specjalnie ciekawego. Sama akcja też dość kuleje - najpierw czytelnik jest usilnie przekonywany, że za morderstwami stoi geniusz zbrodni, który na planie Warszawy zaznacza kolejnymi trupami jakieś tajemne znaki, policja wypruwa sobie flaki, szukając w bazach danych Castoramy ("select numer_karty_kredytowej from klienci where zakup = 'Mosiężna cyferka na drzwi'") i Empiku ("select numer_karty_kredytowej from klienci where zakup = 'kaseta zespołu 123'"), a na końcu się okazuje, że jedną z przypadkowych ofiar była panna, z którą się próbował umówić kołorker mordercy, człowieka ze skrzywioną psychiką.
#60
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 8, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2008, kryminal, panowie
- Komentarzy: 4
Gratka dla miłośników kryminałów z Poznania. Koniec z wszechobecnym Pałacem Mostowskich, Bazarem Różyckim i Targówkiem. Jest Wilda, Jeżyce, terasy nad Wartą i knajpy dookoła Starego Rynku. Rzecz się dzieje w 1985 roku, więc dodatkowa przyjemność dla fanów kryminału milicyjnego, bo milicja i ZOMO w pełnym rozkwicie. Jako że pisane z perspektywy 20 lat, ujęcie jest ciepłe i pozbawione właściwej kryminałom z epoki dozy absurdu, za to wypełnione doskonałymi dialogami (na miarę "Dnia kobiet" Janeta) i niezłą akcją. Nad Wartą znaleziono ciało bez głowy i głowę. Szybka analiza wykazała, że głowa i ciało - mimo że damskie - do siebie nie pasują. Komplementarne elementy znajdują się po jakimś czasie i milicjanci mają niezły problem do rozwiązania, bo kto w socjalistycznym kraju nad Wisłą może dokonywać tak makabrycznych zbrodni i dlaczego. A przy okazji zwiedzają trochę poznańskich knajp i melin, prowadzą dyskusje o ciężkim życiu w socjalizmie (nie ma piwa, w centrum czasem rzucają coś do mięsnego, a kasety z przebojami można mieć tylko pirackie z Rynku Łazarskiego).
W następnym odcinku o milicyjnym kryminale - czemu major G. bardzo chciał mieć ortalion.
Byłam dziś na spotkaniu z panem Ryszardem (dzięki J.) - przemiły człowiek, tym bardziej że zapowiedział 2. tom na za dwa tygodnie. Lubię rozmawiać z ludźmi, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia i to mówią.
Przy okazji - czemu nie lubię Bukarestu w Starym Browarze. Mają potwornie drogie książki (w porównaniu z Merlinem czy Amazonem), na półkach układ znany tylko właścicielom i opakowują to wszystko tzw. klimatem. Dziękuję, postoję, sobie wyklikam, a klimat uzyskam sobie jutro w Starbucksie w Berlinie.
Inne tego autora tutaj.
#56
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 16, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
Czytam, Moje miasto -
Tagi:
2007, kryminal, panowie
- Komentarzy: 2
Wzięłam od J. z pewną taką nieśmiałością, bo jakoś nie jestem fanką szeroko pojętej literatury romantycznej. Szczęśliwie okazało się, że wbrew tytułowi Fforde pisze bardzo zgrabnego steam-punka z mnóstwem literackich odniesień. Rzecz się dzieje w alternatywnej rzeczywistości, gdzie Wielka Brytania dalej tłucze się z Rosją o Krym, mimo że mamy rok 1985 (1985? Prawie jak 1984). Bohaterką jest Thursday Next, pracująca jako Detektyw Literacki w jednym z wydziałów OpSpeców. OpSpece to po części jawne, po części tajne służby, które mogą podróżować w czasie, wymazywać ludzi z pamięci innych, czy - jak Thursday - doskonale znają książki i ich bohaterów i potrafią naprawić książkę, w której ktoś zniszczył fabułę. Nie odmówiłabym zakupu czegoś w rodzaju Fforde's Annotated Files ze zgrabnym wprowadzeniem we wszelkie literaturowe niuanse i aluzje, których z powodu zbyt skromnego wykształcenia kierunkowego (a czasem i braku zainteresowania) nie łapię.
Nie jest nudno i naukowo-literaturoznawczo, mimo że akcja głównie wokół książek się obraca - jest superłotr Acheron Hades (potem jego kobiece alter ego), Thursday ma za sobą kampanię wojenną, którą okupiła śmiercią brata i stratą narzeczonego, ptaka Dodo (bo w tej rzeczywiści można odtwarzać wymarłe gatunki) i dość ekscentryczną rodzinę. Taty nie ma, bo został wymazany przez OpSpeców po tym, jak wykrył szachrajstwa na samej górze organizacji, ale mimo nieistnienia, czasem wpada z wizytą, przez co bardzo przypomina Wojtyszkowego Pciucha, który dziś jest za tydzień. Wujek jest błyskotliwym wynalazcą, a brat kapłanem kościoła Boga, który dopasowuje się do potrzeb religijnych każdego. Niezła jest też warstwa społeczno-polityczna - OpSpece to niezła odpowiedź na Wielkiego Brata, organizacja potrafiąca kontrolować społeczeństwo i sprawić, żeby historia układała się dokładnie tak, jak powinna.
W "Porwaniu Jane E." Acheron Hades, genialny złoczyńca, który chce być zapamiętany jako najwredniejszy przestępca świata, szantażuje OpSceców zniszczeniem najbardziej pewnie znanej angielskiej powieści wiktoriańskiej, chyba że otrzyma słony okup. W "Skoku w dobrą książkę" Thursday usiłuje odnaleźć męża, którego skorumpowani i niekoniecznie zupełnie fair ludzie, "zniknęli", a przy okazji uczy się, w jaki sposób można przechodzić z książki w książkę.
Nie narzekam na tłumaczenie, ale przypuszczam, że w oryginale warstwa językowa jest bogatsza. Za wejściem w książki angielskie przemawia też fakt, że raczej nie doczekamy się wydania kolejnych tomów (są już chyba 2 czy 3), ponieważ wydane się "nie sprzedały"...
Inne tej autora:
#53-54
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek listopada 8, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
sf-f, 2007, panowie
- Komentarzy: 1
Nie umiem ocenić, czy każdy kolejny Pratchett jest dobry, lepszy czy gorszy. Niektóre podcykle wolę bardziej (o Straży i Wiedźmach), niektóre mniej (o Magach czy o Susan, mimo że trochę tam więcej Śmierci). "Złodziej czasu" ma trochę goodies (Śmierć, epizodyczne - ale zabawne - pojawienie się Niani Ogg, niepozorny sprzątacz - mnich czasu), acz więcej "zwykłej" akcji, kiedy to Susan ratuje świat przed Audytorami, którzy chcą doprowadzić do zatrzymania czasu. Trochę parodii mnichów z filmów karateckich, gdzie to przychodzi zdolny uczeń i terminuje u mistrza, trochę o indywidualności kontra tłumie. I o spustoszeniach, jakie mogą poczynić dobrze wycelowane czekoladki.
I dwie dygresje - jedna a propos czekoladek. Dawno temu mieszkaliśmy na osiedlu Piastowskim i chodziliśmy z TŻ na przystanek obok straganów z różnymi goodies (warzywami, ciuchami i słodyczami). Prawie codziennie zatrzymywałam się, żeby kupić 10 deko wiśni w likierze (6 sztuk). Po jakimś czasie, kiedy TŻ sam wracał do domu/szedł na uczelnię, zaczepił go pan od słodyczy, pytając, czy dać wisienki dla przynależnej pani (mnie, znaczy).
Druga bardziej z Pratchettem związana - audytorzy byli naprawdę źli, acz niezbyt obeznani z abstrakcyjnym myśleniem, więc łatwo było ich wyprowadzić w pole sprzecznymi logicznie komunikatami, na przykład takim, jak poniżej. Długo zastanawiałam się, co w tym obrazku jest nie tak.
|\
__________| \
| \
| W LEWO >
|__________ /
| /
|/
Inne tego autora tutaj.
#52
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 3, 2007
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2007, panowie, sf-f
- Komentarzy: 6