Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Arne Dahl - Msza żałobna

Jak poprzedni tom mnie rozśmieszył, tak ten jednak będzie chyba ostatnim. Cykl jest coraz bardziej idiotyczny, zarówno z narracją, jak i z fabułą. Zaczyna się przyzwoicie - Ameryka wypowiada wojnę Irakowi, była żona Paula Hjelma zostaje zakładniczką w banku, napastnicy mają rosyjski akcent, stąd zaangażowanie drużyny A. Wielotorowo pojawia się wątek z drugiej wojny światowej (gdzie to poszkodowani wojną naukowcy w płonącym Stalingradzie wymyślili metodę otrzymywania czystej energii) oraz zimnej wojny. Niestety, potem autor wchodzi w bajki dla dorosłych - tajni agenci (STASI, CIA, KGB) w dalszym ciągu dyrygują światem, a cała akcja z bankiem została pomyślana jako element znacznie większej sprawy ogólnoświatowej wojny o ropę (np. prywatny zakup zabytkowego biurka przez jednego z członków drużyny jest elementem spisku). Dla podniesienia objętości książki autor dzielnie cytuje kilka razy te same rozmowy, a dodatkowo umieszcza całe telewizyjne przemówienie G. W. Busha, bo ważne (przyznaję się bez bicia, ominęłam je bez czytania). W warstwie narracyjnej odpadłam, kiedy Kerstin Holm, zarządzająca drużyną, doznaje przypływu libido, czytając akta sprawy i przez kilka rozdziałów zastanawia się, czy wyjąć z szuflady wibrator. Nie trzymając Was w niepewności, wyjaśnię, że wyjmuje (ale tak, żeby śpiący z nią w łóżku 9-letni syn nie widział, meh). Paul Hjelm, dla odmiany, słyszy w głowie Requiem Mozarta za każdym razem, jak wchodzi do pomieszczenia, w którym był zabity człowiek. Nawet jak go nie widzi.

Z cyklu zbiegi okoliczności - jeden z członków Drużyny A jest na urlopie i przepływa tuż obok Korfu w drodze z Chios do Wenecji. Naprawdę te książki przypadkowo wybieram!

Inne tego autora tu.

#85

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek sierpnia 19, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Skomentuj


Paweł Huelle - mercedes-benz. z listów do hrabala

... panie Pawle kochany, kiedy czytałam pana opowieść, w której nauka jazdy małym fiatem pięknej panny Ciwle była tylko pretekstem do rozsnucia onirycznej, magicznej opowieści o Gdańsku, nie takim jak z przewodnika turystycznego, nie takim, w którym ogranicza się do podróżowania w trójkącie dom-praca-sklep, tylko takim, gdzie nie grają roli znaki drogowe i interpunkcyjne, za to pojawia się świat nie zauważany na co dzień, pełen skomplikowanych ludzkich życiorysów, czasem tylko związanych geograficznie z jakimś miejscem, jak te ogródki działkowe, w których przypadkiem mieszkała panna Ciwle z bratem; więc kiedy czytałam o tym, zapragnęłam mieć taką łatwość składania fraz w długą, lejącą się jak miód za łyżką historię o tym, co się składa na świat, w którym żyję...

Bo taka to właśnie książka - nienachalnie inna w formie, co jednak zupełnie nie przeszkadza w odbiorze. Skonstruowana jako listy do milego pana Bohuška, jako znak tęsknoty za światem niezwykłym, letnim i bogatym w smaki, zapachy i kolory. Narrator, zawstydzony swoją nieumiejętnością jazdy, snuje - jak Szeherezada lat 90. - opowieści o samochodach, które pojawiały się w jego rodzinie - awaryjnym citroënie, który skończył pod kołami polskiej lokomotywy, wytrzymałym mercedesie zarekwirowanym we Lwowie, swojej rodzinie, drugiej wojnie światowej, PRL-u i tych wszystkich kolejach losu, które doprowadziły go pod firmę instruktora Szkaradka.

Inne tego autora:

#84

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek sierpnia 18, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, 2014, beletrystyka - Skomentuj


Bohdan Smoleń, Anna Kłys - Niestety wszyscy się znamy

Na poły biografia, na poły wywiad z jednym z bardziej znanych polskich aktorów kabaretowych. Zaczynając od bogatego geograficznie drzewa genealogicznego, przez bujne lata 60-80., kiedy to kabaret stanowił sterowany wentyl bezpieczeństwa, aż do współczesności, w której już nie ma miejsca dla schorowanego człowieka ciężko doświadczonego przez los - Anna Kłys spotyka się przy stole w Baranówku, zadaje pytania i słucha. Mimo zacytowanych fragmentów programów to nie jest książka rozrywkowa, raczej refleksyjna i już w zasadzie historyczna. Na fali ostatnich reakcji na śmierć Robina Williamsa bardzo mi się ta książka wpisuje w szeroko reprezentowany pogląd, że człowiek, który pracuje w tzw. rozrywce, musi być wesoły. Otóż nie musi.

Jest też parę słów o fundacji Stworzenia Pana Smolenia - warto zajrzeć.

#83

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota sierpnia 16, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, biografia, panie, panowie - Skomentuj


Zygmunt Janet - Święto kobiet

Buldog, Panienka, Płetwa i Niania to nie są bynajmniej ksywy członków grupy przestępczej, tylko przezwiska funkcjonariuszy wydziału zabójstw komendy stołecznej. W nocy 8 marca, po obfitych obchodach (wszak nikt tak nie fetuje pań, jak milicja) panowie zostają wyrwani z mocno zakrapianej kolacji u koleżanki z obyczajówki, bo tuż przy grobie Nieznanego Żołnierza leżą zbezczeszczone zwłoki. Kobiety. Śledztwo jest niezbyt priorytetowe, bo zginęła "nurek" - starsza kobieta, przetrząsająca śmietniki w poszukiwaniu czegoś, co można sprzedać. Mimo szerokiego wachlarza podejrzanych (inni "nurkowie", przechadzający się po okolicy pederaści, żołnierze czy erotoman-parkingowy) sprawa się wlecze. Buldog, kierownik wesołego zespołu, ma własne problemy - za dużo kobiet, z którymi sypia (i nie może się zdecydować na jedną). Poza śledztwem to Polska milicyjna na progu zmian ustrojowych - w punkcie skupu można zarobić więcej niż na etacie (a scena w punkcie skupu, nad podręcznikiem savoir-vivre'u jest perełką samą w sobie).

Bogactwo tej książki to drugi plan - nieheteronormatywny inżynier z kotem Pstrykotem, organizacja wczesnego recyclingu i podejrzany z zaawansowaną psychozą (oraz jamnikiem). Strona edytorska za to jest przerażająca - czcionka maszynowa, korektor albo był nieobecny, albo pijany.

Inne tego autora:

#79

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 8, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie, prl - Komentarzy: 6


Zygmunt Miłoszewski - Domofon

W bloku na Kondratowicza 41 na Bródnie dzieją się dziwne rzeczy. A to podczas małego pożaru wyskakuje z okna starsza pani, chociaż nic jej nie groziło. A to z zablokowanej windy usiłuje wyjść spanikowany mężczyzna, ale winda rusza i odcina mu głowę. Akurat na to wydarzenie trafia młoda para, Agnieszka i Robert, którzy akurat przeprowadziła się do Warszawy z prowincji. Potem jest jeszcze gorzej - nie mogą spać (koszmary!), wycieczka do piwnicy jest przerażająca, psuje się atmosfera w ich domu (Robert zaczyna zachowywać się jak ktoś zupełnie obcy), a do tego w piątkowy, listopadowy wieczór żaden z mieszkańców nie może opuścić bloku. Groza, zwłaszcza że koszmary się nasilają - jedni mieszkańcu popełniają samobójstwa, inni tracą zdrowie psychiczne. Agnieszka, Wiktor - zapijaczony eks-dziennikarz i 17-letni zbuntowany Kamil próbują tajemnicę domu wyjaśnić.

Policja - "Chudy" i Oleg Kuzniecow - próbują ustalić, czy w windzie doszło do jakiegoś foul play, ale - ponieważ żaden z mieszkańców nie może się skontaktować ze światem, po kilku przesłuchaniach lokatorów są raczej epizodyczni. To zdecydowanie horror, a nie thriller czy kryminał. Ale, raczej nietypowo dla horroru, mimo grozy i przerażającej atmosfery, jest sporo humoru zarówno w dialogach czy opisach lokatorów. Jest dewotka (a w jej mieszkaniu kolekcja wyjątkowej urody podobizn Jana Pawła II), trener-pedofil i psycholog wierzący tylko w to, co realne. Całość jest zdecydowanie do przeczytania, mimo że nie jest typowym - jak dwa kolejne - kryminałem.

Inne tego autora tu.

#78

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 1, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Komentarzy: 2


Michał Witkowski - Zbrodniarz i dziewczyna

Chciałam napisać, że to rasowy kryminał, w którym - dziwnym zbiegiem okoliczności - Michaśka zostaje pełnoprawnym uczestnikiem w śledztwie. Ale trudno to tak traktować, bo wątek kryminalny jest dość drugorzędny - to książka o Michaśce - celebrycie, który - mimo że jedzie na antydepresantach, mimo że wyłączył libido i już go te wszystkie cielesne sprawy nie kręcą, to w głębi duszy jednak czeka na wielką miłość (i lans). Wprawdzie autor zrobił porządny risercz pracy policji i przebiegu sekcji zwłok, ale i tak wszystko przykrywa monolog wewnętrzny alter-ego autora.

Wrocław, listopad. W ulubionej knajpie, przy niedietetycznej kaczce przygląda mu się atrakcyjny "Student", po 30-tce, niby zainteresowany, ale niechętny do szybkiej akcji. Zaczynają się wspomagane przez znudzone kelnerki zaloty w rytm piosenki Amy Winehouse, które prowadzą do współpracy z policją w sprawie tajemniczych, stylizowanych na 20-lecie międzywojenne zbrodni. Policja podejrzewa ze względu na sztafaż i lokalizację (dawne miejsca spotkań homoseksualistów), że sprawa może mieć związek z przeszłością pisarza/celebryty, więc wysyła go "na wabia" do jego ulubionych Międzyzdrojów (ze Studencikiem, a jakże). Ogolony na łyso Michaśka podróżuje brudnym TLK, na miejscu spotyka bohaterów poprzedniej "sprawy", tu i ówdzie zasięga języka i - ku swojej radości - może znowu zatroszczyć się o swojego "luja".

Ale. Końcówka rozpaczliwie prosi o napisanie ponownie - jest zrealizowana tylko oczko lepiej niż "a potem się obudził". Przy wielu wątkach, brutalnym i łatwym pozbywaniu się przez przestępcę kolejnych ofiar, przy mocnej akcji z osobą związaną ze śledztwem, nie kupuję zakończenia zostawiającego czytelnika w środku akcji. Dodatkowo, choć to już mniej irytujące, autor nie mógł się zdecydować, czy kontestuje stanie przy ściance i drwi z blogerek modowych, czy jednak nadaje im pewną nobilitację, wspominając w książce. Ale dla scen romansowych ze Studentem oraz Międzyzdrojów - warto.

Inne tego autora tu.

#77

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 30, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Skomentuj