Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Pierwsze rozdziały mnie odrzuciły - podobnie jak w “Gronach gniewu” stwierdziłam, że w zasadzie co takiego fascynującego jest w opisach wczesnych lat osadnictwa w Kalifornii, bogato przeplatanego przemocą (wobec dzieci czy kobiet, zwłaszcza czarnoskórych), ale potem wsiąkłam w tę doskonale skomponowaną, epicką opowieść o dwóch rodzinach - pracowitych, ale biednych Hamiltonów i przedsiębiorczych, acz nieszczęśliwych Trasków. Steinbeck to fantastyczny gawędziarz, umie wprowadzić do fabuły i rys historyczny (znacznie mniej nachalnie niż w “Gronach”), i pokazać swoją miłość do opisywanych terenów i ludzi; pewnie pomaga to, że Hamiltonowie to jego przodkowie - wynalazca Samuel był jego dziadkiem. I wreszcie język - barwny, precyzyjny, doskonale oddający zapach, fakturę i obraz; to mnie przed laty zachwyciło w “Tortilla Flat”.
Trzon fabularny to biblijna rywalizacja między braćmi - najpierw synami Cyrusa Traska: Adamem i Karolem, potem między synami Adama - Aronem i Kalebem (jak się łatwo domyślić, oba rodzeństwa to Abel i Kain). W życie Adama wplatają się dwie ważne osoby - Samuel Hamilton, elokwentny patriarcha rodziny z Salinas i Li, chiński służący, początkowo udający niezgułę erudyta i człowiek wielu talentów. To wielowarstwowa opowieść o miłości, również rodzicielskiej, i jej konsekwencjach, o życiowych wyborach, których konsekwencje ciągną się za człowiekiem latami; raczej o mężczyznach, bo kobiety - obwarowana sztywną wiarą Liz, psychopatka Cathy czy wreszcie najbardziej pozytywna, sprzeciwiająca się konwenansom Abra - są tłem dla męskim wyborów.
Inne tego autora.
#93