Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panowie

Craig Rice - Róże pani Cherington

Czasem mam ochotę batożyć pokrzywami autorów[1] okładek, na przykład w tym przypadku. Autorów tytułów[2] również, bo zamiast Nieprzetłumaczalej Gry Słów można było nie zdradzać tytułem intrygi. Otóż wbrew zalotnej (bądź odciętej) skąpo odzianej nodze na okładce, jest to kryminał familijny. Amerykańska prowincja, lata 40., samotna matka, Marian Carstairs, utrzymuje się z pisania kryminałów i wychowuje trójkę inteligentnych dzieci. Dzieci są świadkami wystrzałów w willi obok, wpadają na pomysł, że zatają przed policją cenne informacje, dzięki czemu ich matka będzie mogła rozwikłać sprawę i być sławna. Matka niestety nie współpracuje (ponieważ wypala kolejne paczki papierosów, pisząc książkę), biorą więc sprawy we własne ręce, dodatkowo próbując wyswatać matkę z przystojnym policjantem. Nie jest to lektura edukacyjna dla dzieci, chyba że celem jest nauczenie, jak odwracać uwagę policji, włamywać się na miejsce zbrodni, ukrywać dowody bądź udzielać pomocy poszukiwanym przez władze.

Dzieci jest trójka: 10-letni Archie, 12-letnia April i 14-letnia Dina. Archiego, którego dodatkową zaletą jest to, że zawsze ma pieniądze na coca-colę, wspomaga w utrudnianiu śledztwa jego banda podwórkowa, składająca się z niesamowicie brudnych i sprytnych chłopców. April ma zdolności aktorskie, a Dina ratuje kolejne dni gotując obiad. W ogóle dużo się w kuchni dzieje. A to pieczona indyczka, a to klops z sosem, a to krem cytrynowy, umilające kolejne przesłuchania i wpuszczanie w maliny. Najwdzięczniejszym obiektem do oszukiwania jest sierżant O'Hara, który wychował własne dziewięcioro dzieci, więc i z tymi da sobie radę. Tyle że nie.


[1] Wiesław Rosocha.

[2] Nie wiem, czy za tytuł polski (w oryginale zabawne dwuznaczne Home Sweet Homicide) była odpowiedzialna tłumaczka, czy tzw. redakcja, ale Maria Skibniewska niestety nie jest zbyt dobrą tłumaczką w ogóle. Po książce walają się "frytki z ziemniaka", trzymane w spiżarni za słoikami, ciasto ozdabiają "merengi" (zgadzam się, to słowo występuje w słownikach, ale to były zwykłe bezy), a gofry piecze się na "żelazku do wafli". Dzieci pijają w kawiarni "syrop słodowy" z czekoladą i bitą śmietaną, brzmi to przeraźliwie, ale nie udało mi się tego przetłumaczyć na angielski.

#1

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 3, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, kryminal, panowie, klub-srebrnego-klucza - Skomentuj


Ryszard Ćwirlej - Błyskawiczna wypłata

Czerwiec 1982. Cała Polska czeka na rozpoczęcie pierwszego mundialowego meczu z polską reprezentacją (Viva Espana i Antoni Piechniczek), tylko sierżant Słomiany czeka na miłe tête-à-tête z panią Krysią na jej działce. Okazuje się jednak, że oprócz tego przestępcy czekają na konwojowane przez sierżanta worki z pieniędzmi na wypłaty dla "Ceglorza"[1] i zamiast na mecz i na działkę trzech milicjantów[2] i jeden bandyta trafiają do kostnicy, a pieniądze (50 albo 100 milionów, w zależności od tego, kto opowiada) znikają. Ekipa poznańska rozpoczyna śledztwo, ku nieskrywanemu żalowi Teofila Olkiewicza, który właśnie zbierał się z kolegami na solidną wypitkę. Zastrzelony przestępca okazuje się być zwykłym szuszwolem z Chwaliszewa, a nie żadnym mega-gangsterem, stąd wniosek, że ktoś tę akcję zaplanował "z góry". Trop wiedzie do wystających pod Peweksami koników, zrzeszonych w różnych gildiach; Mirek Brodziak wykorzystuje swoje stare kontakty i zaczyna środowisko infiltrować. Trochę celowo, trochę przypadkiem - trafia na piękną Asię, w której się kochał w szkole, a teraz - za rozsądną opłatą - kochało się pół Poznania, bynajmniej nie platonicznie. Jednocześnie w Pile zostaje znaleziony "samobójca", powieszony na strychu swojej kamienicy. Kapitan Szwarc odkrywa, że to były oficer SB. Chwilę potem z jeziora wyłowiony zostaje kolejny SB-ek, tym razem z wydziału paszportowego, który - jak się okazuje - wydawał dokumenty z ekskluzywnymi wizami lekką ręką i bezzwrotnie[3] zamieszanym w sprawę przestępcom. Teoś udaje się więc do Piły, żeby sprawę rozpracować. Wprawdzie w nocy widzi Hitlera w swoim pokoju i ma chwilę załamania (obiecuje abstynencję), ale rano mu przechodzi. Tylko kac zostaje.

Mam trochę poczucie, że fabuła szwankuje - wiadomo, wszystko, co złe można zrzucić na SB, ale poza tym panuje wszechresortowy bałagan. Całość ratuje krajobraz letniego Poznania i dzielny Teofil, który nawet korzysta z uroków pozamałżeńskiego pożycia intymnego.

[1] Aka Zakłady im. Hipolita Cegielskiego.

[2] W tym sierżant Pluta, zamieszkały w Suchym Lesie.

[3] Bo po co komu paszport w domu, jeszcze zgubi.

Inne tego autora tu.

#126

Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 17, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Skomentuj


Mariusz Czubaj - Kołysanka dla mordercy

Rudolf Heinz podleczył sobie reumatyzm, ale z kolei przestało mu się układać i z synem-studentem, i w pracy, z szefem-palantem. Oddala się więc szybko do Warszawy na prośbę swojego kolegi, żeby pomóc w sprawie tak na oko seryjnego zabójcy. Ofiarami są bezdomni menele, kręcący się po obrzeżach miasta, ale jeden z nich okazuje się być dawnym ochroniarzem w firmie bogatego biznesmena, który całkiem niedawno przeniósł się na łono Abrahama. Heinz dużo pije, słucha muzyki, oprócz śledztwa męczy się z faktem, że jego eks-współpracownica, Gotycka Jolka, umiera na nowotwór. W tle toczy się wątek osadzonego w psychiatryku mordercy-podpalacza, którego schwytał, prawie przy tym tracąc życie, Heinz. Epizodycznie pojawia się wnuk Zygi Maciejewskiego, również policjant.

Dużo wątków, ale lektura niespecjalnie wciąga. Irytowały mnie powtarzające się wstawki, że Heinz był już o krok od odkrycia, ale jednak nie tym razem. Już miał coś na końcu języka, ale jednak nie złapał.

Inne tego autora tutaj.

#125

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 11, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Skomentuj


Bohumil Hrabal - Obsługiwałem angielskiego króla

Trochę mi zeszło, bo po obejrzeniu sztuki zaczęłam czytać książkę. Ale co chwila odkładałam, nie wiem czemu, bo to naprawdę dobrze napisana książka. I taki niehonor, nie doczytać. W końcu doczytałam, a potem jeszcze posłuchałam [2021 - link nieaktualny], bo świetnie czytał Kaczor. Sztuka w poznańskim Teatrze Nowym to w zasadzie (z małymi skrótami) wierna adaptacja, czytając monolog bohatera widziałam sceny z teatru. W książce bardziej oczywista była kwestia czeskiego ruchu oporu, innych niż kolaboracja bohatera, czy to z Niemcami, czy potem z czeskim socjalizmem. Podziwiam ogromnie Hrabala za to, że wziął zwykłego człowieka, obdarzył go całym szeregiem wad, ale dodał mu też i marzenia, przez co Jan Dziecię/Detsche przechodzi przez restauracje, domy publiczne, szemrane hotele, wojnę, więzienie czy wreszcie zesłanie z wewnętrzną radością.

Inne tego autora:

#115 / #10

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 2, 2014

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: beletrystyka, panowie, 2014 - Komentarzy: 2


Zygmunt Miłoszewski - Gniew

Olsztyn, miasto 11 jezior. Poza tym jest zakorkowany, jesiennie zabłocony, brzydki tam, gdzie oryginalnie germańską architekturę zastąpiła ta z PRL-u i później. W tym mieście prokurator Szacki codziennie stoi w korkach i wymyśla, jak bardzo brutalnie skrzywdzi osobę odpowiedzialną za korki i złą organizację ruchu ulicznego. Stoi w korkach codziennie, mimo że do prokuratury ma przez ulicę, z domku aktualnej konkubentki, Żeni; stoi, bo kursuje po całym mieście - tu przemówienie w szkole, tu trup. Trup w pierwszej chwili zabytkowy, może i poniemiecki, ale szybko się okazuje, że świeżutki, taki niespełna dwutygodniowy, tylko sprytnie spreparowany. Szacki odrywa się więc od zachwytu swoją garniturową elegancją i irytacją tym, że 16-letnia córka znowu nie przygotowała obiadu, chociaż była jej kolej, zaczynając mozolną pielgrzymkę po świadkach, rodzinie, znajomych, prosektorium (gdzie pojawia się ekstrawagancki acz kompetentny doktor Frankenstein i piękna doktorantka, sugerująca strojem, że pod fartuszkiem ma tylko pończochy i może bieliznę). Po czym, jak już wie, jak bardzo brutalnie został uśmiercony denat, ginie (zostaje porwana?) jego córka, a on już się orientuje, że to ostateczna rozgrywka i wymierzona w niego broń.

Ten, zapowiadany przez autora jako ostatni tom[1], podobał mi się chyba najbardziej. Szacki dalej jest irytujący, chociaż mniej niezdarny niż w poprzednich tomach. Może to wpływ partnerującego mu asesora Falka, równie elegancko wygarniturowanego i jeszcze bardziej sztywnego, może to wpływ miasteczka z dziedzictwem i jeziorami. Rozwiązanie intrygi niestety siada fabularnie, dodatkowo - mimo że sprawnie przeprowadzone, bo i napięcie jest, i klimat, i dramat - jest tak niewiarygodne, że nie wiem.

[1] Jasne, wierzę, przecież nie można osadzić akcji tomu czwartego gdzieś pomiędzy.

Inne tego autora tu.

#113

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 30, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, panowie - Komentarzy: 10


Henning Mankell - Ręka

Naprawdę, oprawianie tego opowiadanka w książkę to zbrodnia na portfelu czytelnika. Nie dość, że opowiadanie oparte jest na pretekstowości - Wallander szuka mordercy sprzed 50-70 lat - to w cenie pełnoprawnej książki czytelnik dostaje kwity z pralni i to dość podłego gatunku. Z przyjemnością przeczytałam streszczenia książek, listę głównych postaci i głównych miejsc występujących w powieściach Mankella, ale ponad połowa książki to indeks alfabetyczny osób oraz lista nazw ulic i miejscowości. Bardzo cenię książkę elektroniczną, bo jest spora szansa, że do opowiadania wrócę, a książka papierowa zdecydowanie nie miałaby szans zajmować miejsca na półce.

Inne książki tego autora tutaj.

#112

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 26, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, kryminal, opowiadania, panowie - Komentarzy: 3