Więcej o
panie
Kilkumiesięczny epizod z życia przyrodnich sióstr - dorosłej Zofii, nauczycielki licealnej i jej młodszej siostry, Joanny. Starsza zmaga się z jednej strony z opieką nad młodszą po śmierci matki, z drugiej - angażuje się w życie uczniów z kłopotami. Ponieważ to książka z tezą, kłopoty to głównie brak opieki rodzicielskiej, przeważnie z powodu emigracji finansowej, rzadziej osierocenia czy nieuwagi. Młodsza siostra ma typowe problemy gimnazjalne - kradzieże w szatni, niemiła koleżanka, pierwsza miłość, przyjaźń. I jakkolwiek miło się to czyta, to jednak dość prostej fabuły nie rekompensują smaczne szczegóły - opis ryneczku ze straganiarkami czy stary zakład fotograficzny z eks-żołnierzem za ladą. Dodatkowo zirytowała mnie łatwość, z jaką autorka wywikłała jednego z bohaterów (oczywiście sprzedającego trefny towar, bo trzeba na leki dla chorej babci) z gangu - wystarczyło, że fotograf uratował życie w wojsku lokalnemu mafioso, który po wojsku się stoczył, i szepnął słówko. Przykładam miarę klasy książek dla dorosłych - to nie jest zła książka, ale bardzo schematyczna i z wyraźnie pokolorowanymi bohaterami (zły jest niemiły, dobry miły, nie zwracaj uwagi na wygląd i ubiór, bo to nie świadczy o człowieku).
Inne tej autorki tu.
#45
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 26, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, panie
- Skomentuj
W pięknej, zabytkowej kamienicy w Katowicach zostaje dokonana zbrodnia - magnat recyclingu, Johann Schmidt, Niemiec pochodzenia polskiego, zostaje zamordowany. Kamienica jest własnością doktor seksuologii, która leczyła Schmidta z seksoholizmu, przy okazji sama się w nim zakochując oraz jej męża - informatyka-stylisty, który nosi białe buty, czym zraża do siebie przesłuchującego go podkomisarza Szerszenia. I to jest w tej książce urocze i realne - policja nie jest miła, przyjazna ani chętna do współpracy. Policja chce rozwiązać sprawę. Jeśli przesłuchiwany Szerszenia denerwuje, nie waha się wrzasnąć, walnąć w stół albo - w niektórych przypadkach - w przesłuchiwanego. Szerszeń jest policjantem starej daty, nie wierzy w telefony komórkowe i nie używa, co niespecjalnie przyspiesza akcję, bo komunikacja z resztą zespołu jest mizerna. A, w komputery też nie wierzy i dzielnie wystukuje protokoły na maszynie do pisania albo używa długopisu.
Szybko się okazuje, że sprawa sięga głęboko w przeszłość, na szczęście uczestniczy w niej piękna ruda pani prokurator po przejściach, Weronika Rudy, córka policjanta, który 20 lat temu prowadził śledztwo w sprawie morderstwa bogatego dentysty w tej samej kamienicy. Na szczęście, bo oprócz wspomnień ze śledztwa ojca, którego prowadził już po zamknięciu sprawy, jest też z zamiłowania historykiem i zna przeszłość Katowic. Do trójkąta brakuje jeszcze nadkomisarza Meyera, profilera bez węchu, który na podstawie miejsca zbrodni, wizji lokalnej i przesłuchań potrafi skonstruować profil potencjalnego mordercy. Oraz, ponieważ jest atrakcyjny, szczupły i pełen męskości, służy za obiekt westchnień połowy Katowic (i nie tylko).
Ponieważ sprawa jest dość skomplikowana, ekipa jeździ po aglomeracji - bo świadkowie są w więzieniu, w szpitalu czy w egzotycznej strefie familoków w Rudzie Śląskiej. Weronika brawurowo prowadzi swój obdrapany samochód, niespecjalnie przy tym przestrzegając prawa. Meyer, który dzień przed rozpoczęciem śledztwa rozbił swojego passata na "gierkówce", pożycza auto od byłej żony. Auto okazuje się być cukierkowo różowym nissanem micrą w wersji kabrio, co nieco przeszkadza Meyerowi w lansie, ponieważ nie umie złożyć dachu, przed co wnętrze po deszczu zamienia się w bagno. Nie pomaga też to, że wylewa do środka kubek kefiru (wspominałam, że stracił węch?).
To zapewne nie jest pierwszy tom (EDIT: drugi) przygód szczupłego, atrakcyjnego profilera policyjnego, Huberta Meyera, ale pomijając wstawki o sprawie Niny Frank, w niczym to nie przeszkadza.
Inne tej autorki:
#44
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 24, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panie
- Komentarzy: 4
Nie bardzo umiem napisać, czemu "Obsoletki" mi się dobrze czytało. Mimo tematyki (śmierć, poronienie, strata), mimo chaotycznej historii, rozsianej po opowiadaniach (pcha mi się fraza "notkach", bo "Obsoletki" przypominają narracją dygresyjnego bloga), mimo tego, że autorka nie daje odpowiedzi, jak sobie radzić po stracie. W zasadzie wszystko wyjaśnia wywiad z autorką w Wysokich Obcasach. Spodziewałam się lektury bardziej drastycznej, mniej literackiej i oswajającej.
Inne tej autorki:
#42
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 20, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, opowiadania, panie
- Skomentuj
To nie tak, że to jest zła książka, ale ma takie nagromadzenie złych elementów, że nie jestem w stanie jej traktować poważnie. Jeśli ktoś lubi wczesną Chmielewską, to trafi mu (jej) idealnie w gust, bo jest wszystko, co trzeba - nieobliczalne przyjaciółki, piękny ochroniarz, miły policjant, kuchenne rozmowy, absurdalne akcje typu włamanie po drabinie i nadużycie nalewek w trakcie i dowcipna warstwa językowa[1].
Dwie obowiązkowo piękne panie - Michalina, wysoka, szczupła blondynka, żona - jak się okazuje - właśnie aresztowanego śląskiego gangstera, prywatnie fana folkloru oraz jej przyjaciółka - Zuza - niska, ale z loczkami i seksowna, a do tego świetna kucharka i ogrodniczka nagle znajdują się w środku policyjnej akcji. Z kolei kochanka męża, Ryszarda, wyglądająca jak współczesna wersja Majki Jeżowskiej połączonej z kołem gospodyń wiejskich, jest z kolei wyjątkową idiotką. Dzwoni do obłaskawionej Miśki (wszak i tak chce unieważnić małżeństwo) w sprawie potencjalnie poszkodowanych przez mafioso wdów i bękartów, kiedy przypadkiem otwiera dokument na laptopie kochanka.
Sympatyczny, choć niski, inspektor Marchewka od pierwszego rzutu oka wierzy więc Miśce, że nic nie wiedziała, od drugiego zakochuje się w energicznej Zuzie, więc łatwo przychodzi mu dzielenie się tajemnicami śledztwa. Henryk, zwany w szajce Hardym, aresztowany mąż-biznesmen, właśnie się z żoną pokłócił, więc tym chętniej Miśka szuka dowodów pozwalających na zatrzymanie męża w więzieniu. Czegoś też szuka Igła - przystojny jak z katalogu - ochroniarz w firmie męża, który wprowadza się do mieszkania Miśki. Nie przeszkadza to już kolejnej frakcji w zdemolowaniu lokalu w poszukiwaniu czegoś. Między Miśką a Igłą to iskrzy aż do scen nierządnych, to panuje lodowata zima (tłuczenie łopatą w głowę i malowanie pastą do zębów linii demarkacyjnej).
Podobnie jak z gadatliwym inspektorem Marchewką, panie radzą sobie z chirurgiem plastycznym i entuzjastą ogrodnictwa. Wystarczy, że przemaszerują w gumiakach po świeżej ziemi, a starszy pan opowie im wszystko chętnie o operacji plastycznej Hardego, który okazuje się kimś zupełnie innym. Niestety, zupełnie nie załapałam intrygi z operacją plastyczną głównego bohatera, który zmienił wygląd i nazwisko, ożenił się z Michaliną (w zasadzie to po co się z nią ożenił, też nie wyjaśniono), a jednocześnie wyglądał jak wcześniej, wykazując podobieństwo do zdjęcia pokazywanego przez swoich rodziców.
Ponieważ to literatura dla pań, są wplecione w dialogi przepisy kulinarne, a największą zaletą Igły jest (poza urodą, motocyklem, seksapilem, wzrostem i inteligencją) umiejętność gotowania. Co na mocny plus - lokalizacje - wizyta w Nikiszowcu, osiedle Tysiąclecia i pobliskie wesołe miasteczko oraz namiary na kilka knajp znanych autorce.
[1] Przeprowadziłam nawet małą sondę na fb, z wynikami której niekoniecznie się zgodziłam - nie akceptuję w narracji regionalizmów, slangu czy dialektu, jeśli całość jest pisana literacką polszczyzną. Redaktorze, gdzie byłeś?
Inne tej autorki.
#41
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 18, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, kryminal, panie
- Skomentuj
Trójka dzieci - rodzeństwo 6-letnia Skaut Finch (pod koniec książki już 8-letnia), 11-letni Jem i ich przyjaciel, Dill, bawią się w udawanie historii sąsiada, Boo Radleya, który nie opuszcza domu od kilkudziesięciu lat, a plotka głosi, że wbił kiedyś ojcu nożyczki w nogę. Więc potencjał do zabawy jest, zwłaszcza że miasteczko huczy od plotek na temat Radleyów. Skaut, wychowywana bez matki, za to przez czarnoskórą służącą i przez raczej nieobecnego, ale mądrego ojca-prawnika[1], ma dość przedziwny, ale pełen dziecięcej wnikliwości ogląd świata. Świat z kolei nie ułatwia, bo niby są lata 30. ubiegłego wieku, ale dalej podział na białych i czarnych jest utrzymywany, mimo że w tzw. towarzystwie się o tym nie mówi (chyba że służba się buntuje). Nagle całe miasteczko odwraca się przeciw rodzinie Finchów, bo ich ojciec zostaje obrońcą ciemnoskórego Toma, oskarżonego o gwałt na białej. Biała wprawdzie jest z plebsu, z którym towarzystwo nie utrzymuje, ale bez względu na braki logiki oskarżenia, jej (i jej wiecznie pijanego ojca) słowo ma więcej wartości niż Toma. Jem rozumie nieco więcej niż Skaut, ale to dla dzieci lekcja tego, jaki jest świat. Próba obłaskawienia absurdów, które utrzymują dorośli, zestawiona ze zwyczajną dziecięcą radością i ciekawością, nauką pływania, szkołą i psotami na podwórku, wyjaśnianiem tajemnic sąsiedztwa daje historię, która gdzieś tam w człowieku zostaje. Zdecydowanie książka do podsunięcia nastolatkowi.
[1] I wtem dotarło do mnie, czemu nazwanie piosenkarza w Californication Atticusem Fetchem jest zabawne.
#40
Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 16, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 5
W zasadzie "Biała bluzka" to zbiór opowiadań, bo poza tytułowym jest w nim kilka dłuższych i krótszych. Niestety, e-book z wydawnictwa Prószyński i S-ka jest tragiczny edycyjnie - opowiadania są wrzucone w plik jednym ciągiem, czasem biała strona zdarza się w środku akapitu, a o tym, że zaczęło się kolejne opowiadanie, należy się domyślić ze zmiany bohaterów. Słabe. Skoro w e-booku nie można zachwycać materialną strona książki, to jednak bardzo wymagam, żeby była prawidłowo przygotowania od strony edytorskiej.
Biała bluzka (a potem ciąg dalszy - Ćma) to zderzenie dwóch światów, alkoholowo-marzycielskiego Elżbiety i prozaicznego, realnego Krystyny. Siostry(?) zostawiają sobie liściki w kuchni. Elżbieta pisze o alkoholu, mężczyznach, przygodach, niezrozumieniu procedur dorosłego świata. Krystyna nalega na załatwienie dowodu osobistego, zaświadczenia z zakładu pracy, pożyczce pieniędzy, zrobieniu zakupów. W tle stan wojenny, uwielbiany przez Elżbietę Andrzej, który od niej bardziej interesuje się ulotkami i nakierowywaniem historii na właściwy kurs; Elżbieta buduje sobie ze słów marzenia o byciu razem. I tak naprawdę nie jest ważne, czy Krystyna istnieje naprawdę, czy nie - uwielbiam tę historię za język. Za neologizmy, skojarzenia, zabawę we frazę, słowotok - wyliczankę. Za ukryte gdzieś w tle kawałki biografii Osieckiej, przemycone w opisach pijaństw, wizji i przyjaźni z dziwnymi ludźmi i za zderzenie spojrzenia na świat osoby niezwykłej, choć zapewne ciężkiej do codziennego życia obok, z prozą - zatrudnieniem, sklepami, prasowaniem i dotrzymywaniem słowa.
Zabiłam ptaka w locie to częściowo biograficzna podróż w głąb głowy autorki, w jej niby szczęśliwe - bo powojenne, zapełnione tenisem i nauką języków - dzieciństwo, w świat aspiracji jej ojca, który usiłował na gruzach powojennej Warszawy zbudować córce niepolityczny, gładki i pozwalający na rozwój potencjału świat. Czy się udało - niespecjalnie. Monika Arden budzi się po pijackiej imprezie i zabija ptaka. Przypadkiem. Ucieka potem pożyczonym samochodem przez pół Polski, usiłując wyplątać się ze wspomnień i dojść, w jaki sposób wylądowała w takim miejscu w życiu. Analizuje swój związek z Robertem i przejeżdża przez miejsca, które się jej z nim kojarzą, w nadziei, że zrozumie, czemu im nie wyszło. Jest z jednej strony prozaicznie - Polska lat 80., stary, schorowany ojciec, małe hotele i przydrożne restauracje, z drugiej - kafkowski proces i zagłębianie się w obłęd.
Salon gier - Lorentyna, 17-latka zakochuje się w dorosłym, żonatym mężczyźnie podczas pierwszych samodzielnych wakacji nad Bałtykiem. Nie wiem, czy to była Osieckiej próba opisania siebie jako matki Lorentyny (zimnej, zdystansowanej, wiecznie zaangażowanej poza domem, z epizodem w Paryżu), czy raczej rozrachunek z naiwną nastolatką, która z deficytami, wplątana w wieloosobowy związek, z góry liczy się z przegraną w życiu.
Oprócz tego kilka innych - krótszych - opowiadań, ale nie zapadających w pamięć.
Inne tej autorki: tu.
#39
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 13, 2014
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2014, beletrystyka, opowiadania, panie
- Komentarzy: 4