Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Sarah Waters - Muskając aksamit

Będę zdradzać fabułę, bo mam poczucie zmarnowanego czasu na czytanie, więc Wam zaoszczędzę.

Koniec XIX wieku. 18-letnia Nancy mieszka w nadmorskiej miejscowości, pracuje w rodzinnej restauracji specjalizującej się w lokalnych ostrygach. Jedyną radością są okazjonalne wyprawy z siostrą na rewię do pobliskiego miasteczka. Jej życie zmienia się, gdy na scenie widzi Kitty, artystkę grającą w ekscentrycznym wtedy przebraniu mężczyzny. Zakochuje się, zbliża do niej i jako garderobiana wyjeżdża do Londynu. Tam wyznaje Kitty nieplatoniczne uczucie, jak się okazuje, odwzajemnione, zaczyna też występować z nią w duecie również jako “mężczyzna”. Niestety, Kitty wstydzi się swojej “grzesznej skłonności” i finalnie wybiera związek z mężczyzną. Załamana Nancy wychodzi jak stała, zaczyna zarabiać jako, uwaga, ekskluzywna męska prostytutka. Z ulicy odławia ją Diane, zdeprawowana dama z wyższych sfer, po czym następują opisy wyuzdanych uciech, zakończone wygnaniem Nancy na bruk. Załamana i bez środków do życia, zwraca się do poznanej tuż przed epizodem z Diane działaczki społecznej, w której się zakochuje i której ideały przejmuje. Kurtyna.

Nie wiem do końca, po co ta książka. Protagonistka jest skrajnie egoistyczna, popadająca z jednego ekstremum w drugie - odcina więzi z rodziną, bo siostra nie pochwaliła jej coming-outu, zdradzona, rezygnuje ze wszystkiego, bez wahania zarabia prostytucją. Środowiska homoseksualne to albo zdegenerowane damy z wyższych sfer, kupujące płatne uciechy i nie znające miłości, albo sufrażystki, przez swoją odmienność nie bojące się przyznać publicznie do upodobań. Nic pomiędzy. W tle sporo biedy i szarej codzienności Londynu lat 1890, głównie dla skontrastowania, jak bogate i kolorowe bywało życie Nancy. Całość to taki bardziej ambitny erotyczny dramat les.

Inne tej autorki.

#13

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 29, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Bethany Clift - Ostatnia na imprezie

Narratorka, wypalona dziennikarka po 30., nie radzi sobie z bezpłodnością, co dramatycznie wpływa na jej związek z Jamesem. Ma romans z początkowo nielubianym współpracownikiem, ale też - jak się w trakcie okazuje - depresja, na którą choruje, nie pozwala jej cieszyć się spotkaniami z Harrym. Czuje, że jest kiepską przyjaciółką dla Xava, zaprzyjaźnionego do lat geja; tak samo słabo jej idzie w kontakty z ukochanymi rodzicami, którym zazdrości pogodnej, wieloletniej miłości. Ale to książka nie o tym, bo rzecz się zaczyna dwa miesiące temu, w grudniu 2023, kiedy - już po covidzie w 2020 - świat czyści z ludzi kolejna pandemia, tym razem 6-dniowej grypy, na którą nie ma lekarstwa, jest za to dostępna darmo tabletka eutanazyjna. Bohaterka odsłuchuje ostatnie słowa nagrane na sekretarkę przez swoją matkę, ucieka z domu, żeby nie patrzeć na przerażającą i upokarzającą śmierć męża i nagle orientuje się, że została sama. W Londynie i chyba w ogóle na świecie. Przez jakiś czas rzuca się w hedonizm - korzysta z łatwo dostępnych luksusowych hoteli, spożywa znalezione narkotyki i alkohol, ale nie dość, że ją to nudzi, to niestety okazuje się, że zaczyna brakować rzeczy podstawowych - sensownego jedzenia, a chwilę potem prądu. Stwierdza więc, że ruszy do najbardziej odległego zakątka Szkocji, bo może tam wirus nie dotarł. Powiedzieć łatwo, zrobić gorzej - nie ma zasięgu, nie działa nawigacja, nie da się zatankować benzyny ani zabrać sensownych zapasów. Ale chyba największym dramatem jest ten obszar, którym człowiek w dobrej wierze się dotychczas zajmował - udomowione zwierzęta, umierające z głodu. Kobieta ratuje jednego psa, wypiera istnienie innych zwierząt, oczywiście do czasu aż spotyka mordercze mewy i doskonale zorganizowane szczury.

Finał może nie jest rozczarowujący, ale z gatunku łatwych przez niedookreślenie. To, co mnie ujęło, to dokładność, z jaką autorka wypunktowuje naszą zależność od zdobyczy cywilizacji - internetu, lodówek, wywozu śmieci. Znalazłam błędy - rozśmieszyło mnie na przykład odkrycie bohaterki na eko-farmie, że jednocześnie dojrzewają fasola, maliny, truskawki, śliwki, kapusta, kukurydza i marchew, złoty sen dziecka supermarketu. Wspomniany jest żartobliwie “Marsjanin”, co ma dużo sensu. Oczywiście zaczęłam się zastanawiać, czy sama byłabym w stanie przetrwać (zapewne nie), czy zjadłabym koty, jakby mi się skończyło jedzenie (nie chcę o tym myśleć) oraz czy wzięcie tabletki na sen, z którego się człowiek nie obudzi, to odwaga czy łatwe wyjście. Podsumowując - brutalna wizja, ale dająca do myślenia.

#10

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 17, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, panie, sf-f - Skomentuj


Sheila Heti - Kim być? Sheila zaczyna od nowa

Dzień dobry się z Państwem. Mamy luty, a ja już mam mocne pierwsze miejsce na najgorszą książkę przeczytaną w tym roku; drugie powoli się czyta, jestem w ⅓ i już się szykuję na soczyście zjadliwą recenzję, tym bardziej, że obrazoburczą. Ale do brzegu.

Sheila poznała malarkę Margaux, kiedy jeszcze była mężatką. Wprawdzie nie planowała żadnych kontaktów z kobietami, ale to Margaux zaczęła o tę przyjaźń zabiegać. Po rozwodzie więc Sheila zdecydowała, że tylko kobiety, żadnych mężczyzn, będzie stawać się najlepszą wersją siebie i napisze powalającą na kolana sztukę o autentyczności. Konsekwentnie więc wdała się w romans z niejakim Israelem, perwersyjnym (czytaj: przemocowcem) przystojniakiem o “grubych rzęsach”. W międzyczasie razem z Margaux zażywały mnóstwo narkotyków, po których pracowały intensywnie. To znaczy Margaux pracowała nad swoimi obrazami, bo Sheila pisała kolejne nieudane kawałki sztuki. Po kolejnej kłótni z Margaux (czytaj: M. wysłała e-mail, w którym napisała, co ją irytuje w zachowaniu Sheili), narratorka wyjeżdża do Nowego Jorku, gdzie dociera do niej, że nie ma sensu wyjeżdżać do Nowego Jorku, bo jest taka sama jak gdzie indziej.

Jaka to jest pretensjonalna i bezsensowna książka. Fragmenty sztuki, polegające na scenopisowym zapisie dialogów z życia Sheili przetykane są detalicznymi opisami treningu fellatio, ciągnącym się wątkiem konkursu na najbrzydszy obraz, dyskusjami o autentyczności, wielokartkową sceną ze sklepu z przyborami piśmienniczymi, coraz bardziej bzdurnymi i przykrymi w odbiorze opisami snów (ten o gwałtach i morderstwach podczas orgii zwyczajnie pominęłam). Postaci drugoplanowe pojawiają się jako statyści, po czym znikają. Nawet ta przyjaźń Sheili i Margaux jest taka… zdawkowa. Spędzają ze sobą czas i rzucają w powietrze niekoniecznie spójne zdania, które nie są czasem rozmową, tylko tzw. głębokimi prawdami. Nie rozumiem zachwytów, nagród, tytułów czy pochwały Margaret Atwood w recenzji. Bez żalu zostawiłam na półce w wakacyjnym apartamencie.

#9

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek lutego 16, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Margaret Durrell - Co się stało z Margo?

Rodzeństwo Durellów było bardzo utalentowane - Gerald, miłośnik i popularyzator przyrody, Lawrence - znany dyplomata i pisarz skandalista oraz jak się okazuje - pisywała też Margo (tylko Leslie, wielbiciel strzelania i podrywu, nie pozostawił po sobie literackiej spuścizny). Książka czekała ponad 40 lat na wydanie i, hm, trochę nie dziwi mnie dlaczego.

Margo, rozwódka z dwoma synami, wpada na pomysł, żeby w turystycznym Bournemouth założyć pensjonat. Do końca nie rozumiem, czemu w tym celu kupuje drugi dom, a dom jej rodziny, która rozjeżdża się po świecie, zostaje zamknięty, zwłaszcza że w pensjonacie pomieszkuje okazjonalnie matka, Leslie i Gerald, ten ostatni z wężami i małpami), ale że oba domy stoją na tej samej ulicy, to nie ma daleko. Wprawdzie jej ciotka, sponsorująca przedsięwzięcie, prosi o uważne wybieranie lokatorów, ale pensjonat szybko zapełnia się ekscentrycznymi osobami - jest malarz specjalizujący się w aktach, szalona staruszka, małżeństwo z nieprzyjemnym i brutalnym mężem, samotna matka z grubym, wścibskim nastolatkiem, dwóch muzyków, w jednym z nich Margo się zakochuje, pielęgniarki, hochsztapler i inne nietypowe osoby. Na każdym kroku skarżą się na pensjonat sąsiedzi, a główna aktywność Margo to ratowanie świata od kolejnych kryzysów.

Przerwałam wcześniej wyjaśnienie, czemu książka została wydana dopiero w latach 90. Otóż nie jest to dobrze napisana książka. Nie dość, że nie byłam w stanie polubić niektórych bohaterów, bo nawet do pewnego momentu w ogóle ich nie rozróżniałam, to wszystkiego za dużo, za szybko, za pobieżnie. Historyjki opisane w powieści są raczej miałkie i nie prowadzą do niczego, nawet często nie mają żadnej pointy. Nie czytało się źle, są momenty humorystyczne, ale całość jest raczej nijaka i do szybkiego zapomnienia.

Więcej o rodzinie Durrellów.

#7

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 4, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Komentarzy: 2


Anna Cieplak - Lekki bagaż

Cieszyn, styk Polski i Czech. Trójka znajomych w okolicach trzydziestki kohabituje w mieszkaniu - Weronika jest działaczką społeczną, prowadzi fundację aktywizującą osoby niewydolne socjalnie, Paweł, zwany Olkowym, uczy polskiego z technikum gastronomicznym, Baśka - dochodząca dziewczyna Pawła - jest dziennikarką lokalnej gazety. Fundacja Weroniki to sól w oku lokalnych władz - chętnie przypisują sobie jej zasługi, ale to ona musi uparcie je wychodzić, znając na pamięć ustawy i przepisy. Wera przyjaźni się z Darkiem, który sam siebie nazywa Beneficjentem, osobą chętnie nazywaną patologiczną, chłopakiem bez perspektyw, z rodziny alkoholików, który dzięki fundacji pracuje jako opiekun w DPS-ie. Jego siostra, Dagmara - na pół etatu barmanka - jest nowym nabytkiem fundacji, dlatego wszyscy nazywają ją Świeżynką. Grupa znajomych, w pewnym momencie żartobliwie nazwana przez jedną z bohaterów, “Cieszyńskimi Friends”, mogłaby być obsadą nudnego serialu o walce z biurokracją, języku, który niszczy i o życiu bez perspektyw. Sytuacja się zagęszcza, kiedy w rodzinie Darka i Dagmary wychodzi na jaw paskudna historia, a Darek zostaje przez prasę oskarżony o przestępstwo. Weronika usiłuje wyplątać z tej sytuacji zarówno “podopiecznego”, jak i siebie i fundację, bo nieświadomie wplątuje się w politykę.

Temat zorganizowanego wolontariatu rzadko pojawia się w literaturze, to nie czasy Pozytywizmu. Tutaj dochodzi do tego ogromne wyczucie autorki, wielostronnie pokazującej, jak bardzo osamotnione są osoby zajmujące się tym wycinkiem rzeczywistości, który skrzętnie omijany jest w planach, a w raportach określanych jako patologia. Jednocześnie nie jest to reportaż ani powieść z tezą, bo gdzieś poza obszarem “zawodowym” jest też zwyczajne życie osób, które zrezygnowały z kariery na rzecz pracy u podstaw, a przy tym mają poczucie, że nie umieją sobie życia ułożyć. Chociaż są w lepszej sytuacji niż “beneficjenci” gminnych programów pomocowych.

Inne tej autorki.

#6

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 30, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


R. O. Kwon - Podpalacze

Will i Phoebe, oboje Amerykanie pochodzenia koreańskiego, spotykają się na studiach i się w sobie zakochują. Oboje są po traumie: Phoebe spowodowała wypadek, w którym zginęła jej matka, zaś Will - po latach bycia fanatycznym wyznawcą kościoła - stracił wiarę. W pewnym momencie w życiu Phoebe pojawia się John Leal, charyzmatyczny guru, który twierdzi, że był zamknięty w północnokoreańskim gułagu i tam zaczął do niego przemawiać bóg. Will w imię miłości próbuje wejść do sekty, głównie w celu znalezienia argumentów, żeby Phoebe z niej wyciągnąć, ale nie udaje mu się to. Potem sytuacja wymyka się spod kontroli, a Phoebe trafia na listy gończe jako osoba, która wysadziła ciężarówkę-pułapkę pod kliniką świadomego macierzyństwa, zabijając przypadkowych świadków. Narracja Willa przeplata się z fragmentami zwierzeń Phoebe i krótkich przemyśleń Leala na temat męczeństwa i poświęcenia.

Zamysł autorki jest to dla mnie absolutnie niezrozumiały, nie wiem, o czym jest ta książka. O tym, że koreańskie pochodzenie to bagaż, bo zmusza ludzi do nadludzkiego perfekcjonizmu czy ślepej wiary? O tym, że miłość nie zwycięża wszystkiego, a już zwłaszcza w sytuacji, kiedy mężczyzna próbuje zatrzymać kobietę wymuszając na niej stosunek płciowy (TW)? Że sekty, w których guru odcina wiernych od rodzin, wymaga posłuszeństwa i każe im oddać wszystkie pieniądze, to niekoniecznie zdrowe organizacje? Rozumiem, skąd miejsce tej książki na nagradzanych amerykańskich listach, wszak ma wszystkie słowa kluczowe - terroryzm, imigranci, osoby innej rasy niż biała, od pucybuta do milionera, ale nie widzę sensu jej czytania.

#4

Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 24, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj