Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Izabela Morska - Znikanie

Autobiograficzna, reportażowo-beletrystyczna opowieść o tym, jak to jest być chronicznie chorą w Polsce. Autorce zaczynają drętwieć ręce, na tyle mocno, że traci w nich władzę. Do tego z czasem dochodzą kolejne niepokojące objawy, straszliwy, wyniszczający ból, naturalnie więc udaje się do lekarza, licząc na to, że dostanie dobrą i szybką diagnozę, leki i będzie jak nowa. Tyle że nie. Przerażający opis długotrwałej, często jałowej walka z systemem służby zdrowia, niechęć lekarzy do zajmowania się tym, czym powinni, czymkolwiek, co wymaga większej wiedzy lub wyjścia poza schemat, kolejki do diagnostyki - to wszystko w teorii można obejść, a to po znajomości, a to płacąc horrendalne rachunki prywatnie, a to szukając lekarza, który będzie skłonny wystawić skierowanie. Tu nie liczy się, kim była zdrowa Izabela - naukowczynią, pisarką, córką, osobą nieheteronormatywną, tu liczy się, czy jest pokorna i nie kłóci się z lekarzem, czy wychodzi sobie diagnozę i doczeka operacji i czy pozbawiona władzy w rękach będzie w stanie zarabiać, wreszcie - czy ta cała choroba to nie histeria, co w pewnym momencie jest zasugerowane z wyżyn lekarskiej wszechwiedzy. W tle autorka wraca do choroby i śmierci matki, unikania tematu, niewłaściwych diagnoz i niejako dziedziczności tematu chorób. Analizuje też stosunek otoczenia do osoby chorej, pierwszą aktywną falę wsparcia, rozmywającą się z czasem, bo ileż to można chorować; przełamywanie barier wstydu i obawy przed proszeniem o pomoc; indolencję systemu, gdzie bez papierka nie ma żadnego wsparcia, a chora jest uznawana za sprawną.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 30, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Jesmyn Ward - Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie

Kolejny epizod z Bois, małego miasta pod Nowym Orleanem. Jojo ma 13 lat, młodszą siostrę Kaylę i za rodziców uważa Tatkę i Mamcię, mimo że to jego dziadkowie. Prawdziwi rodzice - czarna Leonie, która została matką w bardzo młodym wieku i biały Michael, aktualnie odsiadujący wyrok za narkotyki - niespecjalnie się w rolach matki i ojca spełniają. Leonie pracuje w barze nieopodal, głównie zainteresowana jest rekreacyjnymi narkotykami i myślami o ukochanym Michaelu, który niebawem wychodzi warunkowo i jeśli by mogła, zostawiłaby dzieci, żeby być tylko z ukochanym. Nietypowy acz stabilny układ zaczyna się chwiać, kiedy Mamcię, znachorkę i uzdrowicielkę, zaczyna niszczyć rak. Wbrew woli seniorów i samych dzieci, Leonie zabiera dzieci i koleżankę z pracy, żeby odebrać z więzienia Michaela. Podróż, w którą wyruszają, zmieni wiele rzeczy. Zarówno Jojo i Leonie, jak się okazuje, obdarzeni są umiejętnością widzenia zmarłych; Leonie zażywa narkotyki, żeby widzieć swojego ukochanego brata, Danego, zabitego “przypadkiem” przez kuzyna Michaela, Jojo zaś przy więzieniu widzi ducha Bogasia, chłopca, który odsiadywał tam kiedyś wyrok z Tatką, wbrew swojej woli poznaje mroczną przeszłość swojej rodziny. Jednocześnie przy pierwszym kontakcie z ramieniem sprawiedliwości widzi, że nic się nie zmieniło. Śmierć Czarnych wsiąkła w ziemię czarnego Południa, współczesny świat jest zbudowany na nierozliczonych krzywdach. Nie da się zachować niewinności, nawet ukochany Tatko był świadkiem i robił rzeczy, o których nie chce mimo upływu lat mówić.

Ta powieść jest traktowana jako najlepsza z cyklu, do mnie jednak nie przemawia jak inne, może za sprawą realizmu magicznego, użytego jako narzędzia fabularnego. W zasadzie w każdej opowieści Ward pokazuje przyspieszone dojrzewanie, za sprawą kataklizmu, ciąży, rodzinnej traumy czy konieczności zaplanowania przyszłości, niekoniecznie trzeba tutaj duchów i nadprzyrodzonych umiejętności. Mimo mojej osobistej niechęci, to bardzo mocna, ciężka historia o tym, czego się nie mówi.

Inne tej autorki.

#71

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 9, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Jennifer Egan - Domek z piernika

Niby nasz świat, ale nie do końca, dodatkowo część wydarzeń dzieje się w bliskiej przyszłości. Bix Bouton wymyślił w latach 90. Mandalę, pierwowzór sieci społecznościowej, która zdominowała życie ludzi. Kilkadziesiąt lat później dodał nową opcję - skan pamięci, pozwalający anonimowo zobaczyć, jak widzą człowieka inni. Z jednej strony świetna robota - z bezstronnych relacji przypadkowych świadków można było wyjaśnić trochę zbrodni i tajemnic, z drugiej strony to jednak to są osobiste wspomnienia, czasem nieprzyjemne, bez cenzury. Można w tym nie uczestniczyć, ale nie ma możliwości całkowitego zatarcia swojej historii.

Na tym uniwersum można by ulokować jakąś ciekawą historię, ale zamiast tego dostałam kilkanaście opowiadań, czasem luźno związanych z Bixem, jego rodziną, rodziną Mirandy Klein, której badania wbrew jej woli przyczyniły się do rozwoju technologii Mandali oraz krewnych i znajomych królika. Czasem pokazane są różne strony tej samej historii, czasem są zupełnie niezależne i niejednoznaczne (na przykład wycięta żywcem z “Dollhouse” szpiegowska akcja Lulu, która nie wiadomo co robi, ale w efekcie wraca z tajemniczym implantem w mózgu). Jedne są ciekawe, inne nużące, dość szybko straciłam zainteresowanie rozrysowaniem grafu powiązań. To nie jest zła książka, ale zestawienie futurystycznej wizji, w teorii pozwalającej na dotarcie do dokładnej relacji z przyszłości, z zupełnie przyziemnymi narracjami przypadkowych ludzi, które finalnie nie spinają się w jakąś całość.

#70

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek września 6, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, panie, sf-f - Skomentuj


Zofia Kaczorowska - urlop z mordercą

Ida Czerska w Powstaniu Warszawskim straciła ukochanego, pozostała po nim nieślubna córka, Monika. Po dłuższej tułaczce w odium wstydu i nieudanym małżeństwie, wypalona i skupiona tylko na tym, żeby nie było gorzej, odrzucając propozycje związków i zmian, pracuje jako księgowa w jednym z warszawskich przedsiębiorstw, a jej dorosła już córka kończy studiować anglistykę. Wtem dostaje od zwierzchniczki propozycję wyjazdu na urlop do Bułgarii. Waha się, że decyduje się na wyjazd, a dodatkowo do tej pory nie lubiąca jej szefowa pożycza jej kilka kolorowych zagranicznych szmatek na wyjazd, w tym niebieskie ponczo. Wakacje są cudowne, chociaż dziwi Idę snujący się za nią Niemiec, który chce się z nią spotkać. Są cudowne do ostatniego dnia, kiedy Ida dowiaduje się, że jej współlokatorkę, której pożyczyła na ostatni dancing feralne niebieskie ponczo, zamordowano. Wraca i zaczynają się dziać dziwne rzeczy - znika Teresa, szefowa, jej były mąż okazuje się być mężem Teresy i prosi o zwrot rzeczy po niej, ktoś ją śledzi, wreszcie jej córka poznaje dziwnego Amerykanina i się w nim zakochuje. Jednocześnie narracja przechodzi na inne osoby, w których czytelniczka domyśla się byłego męża i jego partnerki, którzy snują jakąś karkołomną intrygę.

Się pali: mentolowe.

Się pije: koniak, lokalne wino, szampan, czarną kawę.

Się je: sałatkę z ogórka, pomidora i papryki (w Bułgarii), pierogi ze śliwkami (ciotka Barbara), melbę (w kawiarni), kremówki (w Bristolu), brzoskwinie ze straganu.

Się smaruje: nogi oliwą w celu równomiernego opalania.

Się ratuje: ofiarę stukniętą w głowę za pomocą tabletki cardiamidu.

Szowinizm powszechny: to typowe, że kobiety się nienawidzą, nie ma co dochodzić czemu, tak mają i tyle. Magia zagranicznych strojów działa na każdą kobietę bez względu na poziom intelektualny, to wyznacznik kobiecości. Dodatkowo większość kobiet jest niespostrzegawcza i nie zauważa nic dokoła siebie.

Inne tej autorki, inne z tej serii.

#69/#9

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek września 5, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panie, prl, z-jamnikiem - Skomentuj


Irena Matuszkiewicz - Nie zabijać pająków / Czarna wdowa atakuje

Małe miasteczko, a nawet obrzeża, upalny czerwiec. Obok siebie stoi zapuszczona kamienica, zwana Sejmikiem, z eklektyczną grupą lokatorów oraz dworek. Właścicielka dworku, Korczyńska, remontująca go w celu uruchomienia pensjonatu, również mieszka w Sejmiku wraz z przyjaciółką Adą i jej małym synkiem, Mieszkiem[1]. Utrapieniem kamienicy jest małżeństwo Pająkowskich, byłych funkcjonariuszy - oboje są niemili, przeraźliwie praworządni, inwigilują wszystkich i zgłaszają każdą pierdołę na policję - tupiące koty, defekujace psy, siadanie na ogrodzeniu trawnika, wózek na klatce schodowej. Dlatego, kiedy w lesie opodal zostają znalezione zwłoki Pająkowskiego, nikt się nie dziwi. Do akcji wkracza komisarz Jacek Dyna, wiecznie głodny człowiek z nadwagą, którego żona właśnie odchudza wbrew jego woli. Co ciekawe, żona denata wcale nie jest chętna do współpracy i traktuje policję tak samo źle jak wszystkich innych. Spory wachlarz różnych typów - rodzina pijaczków, atrakcyjna sekretarka, przedsiębiorca-kobieciarz, emerytowana nauczycielka starej daty, pyskata nastolatka z niepełnosprawnością fizyczną - utrudniają śledztwo, bo każdy coś ukrywa, a dodatkowo w lesie feralnego dnia byli prawie wszyscy. Najbardziej mylącą rzeczą są diabelskie rogi, własność synka Ady, które zostają znalezione przy zmarłym.

[1] Uczciwie mieszka, nie że jakieś LGBT-y zatracone. Ada była kiedyś przyjaciółką jej zmarłego w wypadku syna, panie się polubiły, mąż Ady aktualnie jest na trzyletnim kontrakcie w Stanach, a dodatkowo przyjaciółka jest z zawodu hotelarką.

W drugiej części od poprzednich wydarzeń minęło pół roku, pensjonat już funkcjonuje. Dotychczasowa oponentka - wdowa Pająkowa - pracuje jako ochroniarka i chociaż dalej nie jest przemiłą osobą, tak lubi się z małym Mieszkiem. Na Sylwestra ma się pojawić spora grupa pracowników międzynarodowej firmy na huczne zamknięcie roku, w okolicach wigilii przyjeżdża też samotna, schorowana pani Eliza. Impreza sylwestrowa zaczyna się niefortunnie, bo ekipa pojawia się w innym składzie niż planowany - przyjeżdża znienawidzona żona dyrektora, a nie pojawiają się mężowie dwóch pań, do tego suknia balowa dyrektorowej zostaje uszkodzona. Po fajerwerkach podpite towarzystwo się rozprasza, mimo próby kontroli znika dyrektorowa i zostaje znaleziona martwa jakiś czas później. Spanikowani pracownicy zaczynają się kłócić, znika kolejna osoba, również ze skutkiem śmiertelnym, Ada i Korczyńska wraz z Pająkowską zaczynają własne śledztwo. Mniej tutaj Jacka Dyny, mniej też jego komentarzy o typowo kobiecym zachowaniu (z błyskotliwymi uwagami w stylu, że po komplementach kobiety otwierają się jak puszki konserw), śledztwo toczy się nieco w kuluarach, a w finale wszyscy spotykają się na imieninach małego Mieszka, którego nie do końca zrozumiałe obserwacje pozwalają wyjaśnić tajemnicę.

I to są bardzo przyjemne kryminały, nie wybitne, troszkę może odrealnione (jednym z wątków są sprawy spadkowe, gdzie żona po śmierci męża płaciła podatek za odziedziczoną nieruchomość, potem przekazując synowi nieruchomość, syn zapłacił podatek, zaś po śmierci syna matka nie podjęła czynności spadkowych, żeby po raz trzeci nie płacić podatku; to tak nie działa). Dyna bywa nieco irytujący ze swoją żarłocznością, sarkający na żonę, którą martwią jego dramatyczne wyniki badań, ale jednocześnie też jest ludzki ze swoim ukradkowym wyjadaniem kabanosów z lodówki. Intrygi są wiarygodne, śledztwa rzetelne, chętnie zajrzę do innych kryminałów autorki.

#67-68

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 4, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panie - Skomentuj


Danuta Noszczyńska - Mogło być gorzej

Julia ma 36 lat, dwie córki w wieku lat 7 i 16, męża i wyczerpującą, acz satysfakcjonującą pracę. Mimo że jest zarobiona, wpada na pomysł, żeby wrócić na studia, bo ma poczucie, że mogłaby jeszcze więcej i lepiej. Mąż jest przeciwko, motywując to troską o dobrostan żony, ale kiedy dostaje propozycję kilkumiesięcznego wyjazdu służbowego za granicę, nie waha się. Julia zostaje sama z córkami i niby wszystko jest do ogarnięcia, ale zaczynają się dziać rzeczy dziwne - ktoś robi za nią zakupy, wysyła erotyczne wiadomości do szefa w jej imieniu, anonimowo informuje męża za granicą, że żona się łajdaczy. Niedosypiającą, chorą Julię, skupioną na dowiezieniu grupy dzieci na festiwal, usiłującą unikać swojego szefa, którego się boi, nie dziwi nawet, że straciła kontakt z mężem; bardziej martwi się, że nie umie przeciwstawić się pomocnej sąsiadce, która ofiarnie prowadza jej młodszą córkę na spotkania przygotowawcze do komunii. Finał jest burzliwy, acz z happy endem.

To niestety jest jedna z tych książek reklamowanych jako “dowcipne”, niestety nie udało mi się tego humoru zlokalizować, chyba że należy się śmiać z tego, że bohaterka zapodziała gdzieś komórkę i kilka dni jej zajmuje wymyślenie, że mogłaby zadzwonić do siebie z telefonu stacjonarnego lub - skoro mąż do niej nie dzwoni - ona może zadzwonić do niego. Nietrudno jest zrobić komedię pomyłek, jeśli nikt z nikim nie rozmawia, zamiast cokolwiek wyjaśnić, lepiej się schować pod koc i udawać martwe zwierzę. Śledztwa jako takiego nie ma, chociaż pojawiają się zwłoki i mnóstwo podejrzeń. To, co mnie chyba najbardziej zdziwiło, to umieszczenie - zapewne uzasadnionego akcją - wprowadzenia w pełnej powadze dyskusji o konieczności chodzenia do kościoła i zakazu dyskusji, bo baczność, JESTEŚMY KATOLICKĄ PRAKTYKUJĄCĄ RODZINĄ, spocznij. Nastolatka próbująca wyjaśnić, czy ateiści idą do piekła, bez względu na zachowanie, zostaje zgaszona i wystawiona za drzwi, bo takich dyskusji w oświeconym domu nie będzie. Parafrazując tytuł, mogło być gorzej, ale za dobrze nie wyszło.

#66/#8

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek września 2, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panie - Skomentuj