Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Weronika Murek - Uprawa roślin południowych metodą Miczurina

Dwie dyskwalifikujące cechy - opowiadania oraz realizm magiczny. Przemęczyłam, znęcona zachętami, że nowatorskie, świetna proza, język. Owszem, język jest bogaty, świetnie opisane dźwięki, sceny, dialogi boleśnie realne, ale całość zdecydowanie nie dla mnie. Dziewczyna, która zmarła, ale dowiaduje się o tym ostatnia , Matka Boska dziergająca skarpetki dla Jezusa przed telewizorem, pogrzeb generała Sikorskiego na straganach i inne, które już zapomniałam, bo mam tak z opowiadaniami, że zapominam.

#11

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 4, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, beletrystyka, panie - Komentarzy: 3


Marta Sapała - Mniej. Intymny portret zakupowy Polaków

Reportaż z rocznego "odwyku" od kompulsywnych zakupów rzeczy, które nie są niezbędne - autorka z grupą osób zebranych na potrzeby akcji planuje przez 12 miesięcy kupować tylko to, bez czego nie da się żyć w rodzinie. Nie wszyscy wytrzymują cały rok, zasady uczestnictwa są też różne - od ascetycznych (pozyskiwanie darmowego jedzenia na progu przeterminowania, chodzenie w zniszczonej odzieży czy zbieranie dzikiego szczawiu w mieście) po dość zdroworozsądkowe (proste składniki pożywienia, tylko tyle, ile trzeba, wymiana ze znajomymi i zużywanie zapasów). W tle autorka wnikliwie opisuje mechanizmy zmuszające do zakupów - styl życia uzyskany z kolorowych gazet, kompensacja, pęd za nowością, wygodę, wszechobecna reklama czy wreszcie łatwość uzyskania czegoś (np. fastfood zamiast domowego obiadu).

Z jednej strony jest mi to idea bliska - sama kupuję za dużo, czasem zbyt chaotycznie, sporo wyrzucam lub nie używam; ograniczenie i namysł się przydaje. Z drugiej strony - ekstrema są mi obce, szukanie przez kilka tygodni misia na wymianę (żeby nie kupować), bo marzy o nim kilkulatek, wydaje mi się absurdem. Pomijając jednak epizody, które mnie podczas czytania żenowały (jak miś, dziurawa odzież, siedzenie w kawiarni bez zamawiania lub korzystanie z zaproszeń znajomych), to ważny przyczynek do codziennej uważności nad tym, co istotne.

#8

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 30, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, reportaz - Komentarzy: 8


Kate Atkinson - O świcie wzięłam psa i poszłam

Jackson Brodie trafia do Leeds, po części w poszukiwaniu domu do kupienia, po części zwiedzając opactwa i klasztory, a po części dlatego, że przed laty właśnie tu podobno adoptowano jego klientkę. Okazuje się, że wszystkie akta zniknęły, a dodatkowo w ogóle nie ma żadnego śladu ani po wypadku, w którym podobno zginęli rodzice klientki, ani po samych rodzicach. Niespecjalnie dziwi więc Jacksona, że przy próbach rozpytywania szybko obrywa i dostaje niedwuznaczne sugestie, że zaprzestał drążenia.

Lubię Atkinson za ładne wprowadzanie wielowątkowości, która im dalej w treść, tym bardziej się ze sobą splata, mimo braku związku. Emerytowana policjantka, która w 1975 roku odkryła przy zwłokach 4-letniego chłopca, w porywie serca odkupuje od lokalnej narkomanki zaniedbane dziecko, bo bardzo chce kogoś kochać. Aktorka z demencją, grająca wraz z Julią, byłą Jacksona, w telewizyjnej operze mydlanej, nie radzi sobie ze swoją starością, ale próbuje znaleźć równowagę między produkcjami uszkodzonego chorobą mózgu i rzeczywistością. Barry, również były policjant, pracujący z Tracy, czeka na wyjście z więzienia zięcia; zięć spowodował wypadek, w którym zginął jedyny wnuk Barry'ego, a córka wylądowała w szpitalu w stanie wegetatywnym. Do tego Jackson ratuje z rąk przypadkowego sadysty małego teriera o dźwięcznym imieniu Ambasador.

Inne tej autorki tutaj.

#7

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 28, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, kryminal - Skomentuj


Katarzyna Puzyńska - Trzydziesta pierwsza / Z jednym wyjątkiem

Trzydziesta pierwsza

Kilkadziesiąt lat temu pod Lipowem miało miejsce dramatyczne wydarzenie - członkowie sekty pod wpływem charyzmatycznego przywódcy popełnili zbiorowe samobójstwo; 30 osób znaleziono martwych. Od tego czasu nikt się raczej w opuszczoną przez sektę okolicę nie zapuszczał. Do czasu - nagle na miejsce tragedii sprzed lat pojawi się badacz, inwentaryzujący to, co po sekcie zostało i odnajdujący kolejne, 31. zwłoki. Szybko się okazuje, że denatka nie była członkiem sekty, a siostrą policjantki, która - wraz z ojcami Daniela i Pawła - zginęli we czwórkę w pożarze 15 lat temu. Tyle że jak widać, nie. Do tego do Lipowa wraca na zwolnienie warunkowe Tytus Weiss, skazany 15 lat temu właśnie za celowe podpalenie i morderstwo czterech osób. Wprawdzie nikt we wsi nie wątpi w winę Tytusa, zwłaszcza policjanci, ale zostaje zasiane ziarno niepewności, zwłaszcza że wybucha kolejny pożar i padają kolejne trupy.

To chyba najlepszy, najbardziej pełny tom. Nie pojawia się wprawdzie Klementyna, ale do ekipy posterunku dołącza nowa policjantka, Emilia, która przed laty miała krótki romans z Danielem. Dwie sprawy sprzed lat okazują się być ze sobą powiązane, a dodatkowo w dalszym ciągu mocno oddziałują na współczesność. Co lubię, to że autorka ładnie pokazuje przemiany społeczne - jednocześnie jest i rzeczywistość post-peegerowska, ale i wykorzystywane urlopy ojcowskie.

"Z jednym wyjątkiem" angażuje z powrotem Klementynę, która w trakcie śledztwa ląduje w łóżku z jedną z podejrzanych. Ktoś zabija emerytowaną kwiaciarkę (a wcześniej prokuratorkę), emerytowanego policjanta i prezesa klubu szachowego, na miejscu zbrodni zostawiając upozowaną scenę z szachownicą i początkiem znanej rozgrywki szachowej, której kontynuację zbrodniarz tatuuje ofiarom już po śmierci. Wokół kręci się dziennikarz, znany z przekraczania dobrego smaku i często mijający się z prawdą, a sporo lokalnych działaczy i biznesmenów jest w sprawę wplątanych. Młodszy aspirant Podgórski usiłuje się w trakcie tego wszystkiego oświadczyć Weronice.

Inne tej autorki tutaj.

#4-5

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 24, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, kryminal - Skomentuj


Katarzyna Bonda - Okularnik

Sasza Załuska podejmuje pracę w trójmiejskiej policji, u komisarza Duchnowskiego. Skoczy tylko jeszcze do Hajnówki upewnić się, że przestępca, z którym była blisko związana, rzeczywiście jest w tamtejszym zakładzie psychiatrycznym. Na miejscu okazuje się, że profilerka od ręki wplątuje się w sam środek wieloletnich układów przestępczych, obejmujących też lokalną policję, a dodatkowo - ponieważ traci dokumenty - traci status quasi-policjantki, za to zostaje uznana za podejrzaną (po odkryciu zwłok i przypadkowym byciu świadkiem porwania). Odcięta od wszystkiego, zaczyna wyjaśniać nawarstwiającą się latami sprawę, dziwnie zazębiającą się z jej życiem prywatnym.

W poprzednim tomie narzekałam na procedural - tu dla od odmiany jest sama akcja. Niestety, przez maksymalne skomplikowanie spraw, ciągnących się od wojny, dołożenie bojówek narodowościowych (wszak teren zamieszkują przeważnie Białorusini) oraz elementów jak z horroru, całość jest dość ciężka. Nie wiem, skąd zamiłowanie autorki do groteskowej masakry (odcięcie przyrodzenia czy wampirze zabawy z krwią[1]), ale to też nie pomaga. Są elementy zabawne typu umieszczenie ultra-prawicowego publicysty w roli brutalnego gwałciciela, co jednak nie sprawia, że sam gwałt jest mniej okrutny. Jakkolwiek doceniłam epizodyczne pojawienie się bohatera cyklu obok - profilera Huberta Meyera, tak niespecjalnie zachwyciły mnie elementy kryptoreklamowe (zaproszenie do czytania portalu o kryminałach i osadzenie jego autora jako statysty w jednej ze scen czy lista restauracji jako podziękowanie dla właścicieli - tego typu rzeczy można wkleić w i tak już obszernym posłowiu). Problem mam też z wiarygodnością samej akcji - ludzie latami ukrywający się "na zapleczu" czy dla odmiany, ukrywanie w stylu Bena Kenobiego - zaginiona kilkadziesiąt lat temu 17-latka okazuje się być znaną w miasteczku postacią, nawet całkiem podobną do siebie sprzed lat, ale nikt jej nie skojarzył. I wreszcie zakończenie - wiem, autorka szykuje jeszcze dwa tomy, ale zostawienie dwóch osób umierających, jednej zaginionej, a głównych przestępców na wolności jest dość słabe.

[1] Zawsze mnie fascynowało, po co xłhć bsvneę frgxnzv vtvrł wrqabpmrśavr, żrol fvę cbjbyv jlxejnjvnłn (eójavrż an cbqłbtę), mnzvnfg temrpmavr cbqcvąć fvę jragsybarz v jlpvhexnć xerj ormfgengavr. Poza tym, że to malownicze.

Inne tej autorki tu.

#104 (jeszcze z 2015)

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 2, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, kryminal - Skomentuj


Klara S. Meralda - Starsza pani w Holandii

W kategorii pań nie pierwszej młodości, zachowujących się idiotycznie i jednocześnie usilnie pewnych swoich zdolności analitycznych, tytułowa starsza pani jest bardzo wysoko w rankingu (klasa bohaterek książek Chmielewskiej i Doncowej). Jest trochę roztargniona, czasem wypija za dużo, ale wyjątkowo dobrze spakowana dociera pociągiem do Utrechtu, gdzie odbiera ją syn, korzystający ze stypendium naukowego. Po drodze niechętnie nawiązuje kontakt z niesympatyczną Polką, która nie dość, że nie zajęła jej kolejki w ambasadzie, to jeszcze zamieniła jej zgrabny kapelusz na brzydką lisią czapę i wysiadła nie na swojej stacji. Na miejscu, w małym holenderskim miasteczku, starsza pani w przerwach między pomaganiem synowej, słuchaniem wykładów i przygan swojego nadasertywnego syna i zabawą z wnuczkiem, zaczyna podejrzewać, że ktoś ją śledzi. Najpierw uznaje buszujących w domu włamywaczy za agentów holenderskiej bezpieki, a potem sympatycznego pana pomagającego jej robić w lokalnym markecie zakupy - za szefa szajki przestępców. Po krótkiej wizycie w Amsterdamie wraca z traumą, bo prawdopodobnie widziała morderstwo w dzielnicy czerwonych latarni i miała wrażenie, że ofiarą była sąsiadka z pociągu. Policja ją ignoruje, bo niespecjalnie dobrze mówi po angielsku, ale kiedy w śmieciach jednego z sąsiadów odkrywa swój kapelusik, zaczyna prowadzić śledztwo z gracją wieloryba.

Holandia widziana z perspektywy PRL-u - doskonale wyposażone sklepy, zachwyt świeżymi i pięknymi warzywami na targu, butiki i muzea; ogromne porcje doskonałego jedzenia w chińskiej restauracji. Jednocześnie - żeby te plusy nie przesłoniły nam minusów - kawa w kawiarniach droga i gorsza niż w Warszawie, w czerwonej dzielnicy narkomani, a a kwiaty pakowane w celofan gorsze niż u kwiaciarek w Warszawie.

Inne tego autora:

#12

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 12, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panie, prl, 2012, kryminal - Komentarzy: 1