Więcej o
lizbona
[13-16.09.2024]
Spałam przy R. Mouzinho da Silveira obok Praça Marquês de Pombal, blisko linii metra Azul, bardzo wygodnie. Okolica hotelowo-apartamentowa, sporo restauracji i pastelarii, jeszcze płasko, ale już zaczyna się schodzić w dół w stronę Barrio Alto. To, co jest zachwycające, to drzwi - kolorowe, wąskie, wysokie czasem na dwie kondygnacje, na bogato. Spałam i jadłam, bo trafiłam na świetną knajpkę libańską, takie bistro bez zadęcia, ogromnie polecam. Na śniadania wyjeżdżaliśmy, w stronę wybrzeża czy Alfamy, jak akurat plan się układał. Młodzież z radością odwiedziła po raz kolejny sklep Ale Hop, taki lokalny Tiger, mnóstwo nikomu niepotrzebnych pierdół, kupiłam sobie notes, a młodzież kolejnego pluszaka.
Adresy:
- Lebanese Corner - Lgo do Rato 3A, kuchnia libańska
- Heim Cafe • Brunch and Breakfast - R. Santos-O-Velho 2 e 4, drugie śniadania
- Alto Minho - R. de Santa Marta 84 C, kuchnia portugalska
- Dear Breakfast - Largo Santo António da Sé 16, drugie śniadania (sieciówka, rok temu jedliśmy w innym lokalu)
- Ale Hop - dużo sklepów, mydło i powidło, jest też na lotnisku
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 20, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
lizbona, portugalia
- Skomentuj
[15.08.2024]
Nie będzie dziś o Lechu Poznań, tylko o kafelkach, jakby ktoś w ogóle wpadł na taki pomysł. Portugalia słynie z kafelków, są wszędzie - na zewnętrznych ścianach kamienic, we wnętrzach, ale niekoniecznie mieszkalnych - w kościołach, dworcach, restauracjach i na stacjach metra. I mają nawet własne muzeum! Pojechałam, bo dzień się trafił upiornie upalny, chyba najbardziej gorący w tym roku, stojące powietrze, którym się ciężko oddychało, żadnej chmurki; dodatkowo rodzina sarkała na mnie, bo zaaranżowałam wyprawę komunikacją miejską. No ale halo, metro oraz w środku chłodniej. W muzeum mnóstwo mozajek, czasem z dość zaskakującymi bohaterami (ultra-brzydkie aniołki, ciekawska krówka, kot po trudnej nocy, dama z side-eye), trochę sztuki nowoczesnej, wspomnienia po czasach Maurów i piękne wnętrza. Można też ciasto i kawę w kawiarence z ogrodem, a potem wyjść przez sklepik z dość drogimi pamiątkami. W ogóle kafle można kupić wszędzie, w każdej pułapce na turystę.
Adres:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 16, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
lizbona, muzeum, portugalia
- Skomentuj
[14.08.2024]
Pamiętacie, jak pojechałam do Christo Rei na Maderze i mi się bardzo podobało? Pojechałam więc na drugą stronę Tagu, do dzielnicy Almada, gdzie znajduje się Sanktuarium Chrystusa Króla z prawie 30-metrową figurą, której Portugalczycy pozazdrościli Brazylijczykom. I teraz słuchajcie uważnie, bo możecie zaoszczędzić nie dość, że dużo czasu, to jeszcze i pieniądz. Otóż zanim kupicie bilet wstępu na samą statuę, obczajcie, ile ludzi czeka w kolejce. Na górę postumentu wjeżdża się windą w grupach ok. 20 osób, winda jest jedna, procesowanie grupy trochę trwa, więc z pozoru nieduża, acz - jak się okazało - gęsto pozwijana kolejka może oznaczać ponad 2 (słownie: dwie) godziny stania, żeby wjechać windą na 82 metry, popatrzeć 5 minut z tarasiku i zjechać. Teraz najlepsze - w zasadzie identyczny widok jest z samej skarpy, na której mieści się sanktuarium, więc zwyczajnie można przyjechać, darmo zaparkować, obczaić piękne widoki i popatrzeć w górę na pomnik, po czym pojechać na wcześniej zaplanowane przygody na plaży. I nie, nie można wejść schodami (byłam skłonna!), trzeba czekać. I jak już o pozazdroszczeniu mowa, to czy Ponte 25 de Abril, łączący Lizbonę z Almadą, nie przypomina Wam innego mostu albo dwóch? Nie dziwne, bo jest wzorowany na Bay Bridge z San Francisco, w kolorach tego bardziej znanego Golden Bridge.
Bo w okolicy są piękne piaszczyste plaże, pełne muszelek, zwłaszcza zaskakująco uroczych muszli Anomiidae, zwanych po angielski mermaid’s toenails. Jakbym nie stała 2 godziny w kolejce, mogłabym spędzić na plaży więcej czasu, ale cóż, czas nas nieco naglił, bo samochód musieliśmy zwrócić do wypożyczalni pod apartamentem, czynnej do 18, a wtem się okazało, że przejazd przez pół Lizbony to jest niejaka przygoda i mimo zapasu czasu, zwrot kluczyków nastąpił o 17:53. Na szczęście to była jedyna adrenalinka podczas wyjazdu (oprócz próby zaśnięcia na 4 godziny przed wylotem o 6:00 rano, nie polecam). W każdym razie, wjazd samochodem na plażę jest płatny, niedużo, ale się parkuje pod zadaszeniem, więc w upał idealnie. Toalety nie zlokalizowałam, ale są przebieralnie.
Adresy:
- Santuário de Cristo Rei - Av. do Cristo Rei, Almada. Bezpłatny parking, płatny wjazd, są toalety i sklepik.
- Praia de São João - Costa da Caparica
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 11, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
lizbona, portugalia
- Skomentuj
[2/5.11.2023]
Oczywiście, że to nie dziś. Dziś i przez ostatnie kilka dni zarejestrowano w całej Polsce 6 minut światła słonecznego. Dlatego ostatnia porcja zdjęć z Lizbony, a w zasadzie z trasy Poznań - Lizbona i z powrotem. Wprawdzie nastolatka chciała siedzieć przy oknie, ale wynegocjowałam, że na start ja zostaję przy oknie, a potem się zmieniamy. Ale zanim pokażę Poznań i Lizbonę z lotu (stalowego) ptaka, pokażę, gdzie mieszkałam. Ponieważ to był mój pierwszy nocleg w tym mieście, nie miałam wielkiego pojęcia, gdzie chcę. W kwestii cen - sky is the limit, więc wybrałam opcję ekonomiczną - apartament w suterenie blisko lotniska i metra. Bliskość lotniska okazała się nieco iluzoryczna, bo i owszem - samoloty latały mi nad głową - ale dojazd wymagał przesiadki. Bliskość metra - idealna, dom mieści się 5 minut od krańcowej stacji zielonej linii. I jakkolwiek apartament był wygodny, z dostępem do patio i miał wszystko, co trzeba, to niestety nie miał ogrzewania. Zimno nie było, ale ekstremalnie wilgotno (nawet banknoty się marszczyły). Okolica spokojna, cicha, ale przypominała mi poznański Dębiec - nie było tam nic. W pierwszy wieczór w poszukiwaniu restauracji obeszliśmy spoko, żeby odbijać się od kolejnych drzwi, bo chyba Dzień Zaduszny, wreszcie wylądowaliśmy w Burger Kingu. Serdecznie nie polecam. Dwa dni później, złachani po Oceanarium chcieliśmy uniknąć jeżdżenia metrem, padło na obiecujące miejsce o nazwie Dom Churrasco (R. Prof. Paulo Merêa), które okazało się, hm, tanie, ale dość niewyrafinowane - mieli mięso i frytki oraz nikt nie mówił po angielsku. Eloyowi się podobało, nastolatce nie za zbytnio. Więc jeśli planujecie lokalne restauracje bez jeżdżenia, to lepiej się zawczasu rozejrzeć. Albo jeździć.
Listopad w Lizbonie, cytryny i pomarańcze z krzaka
Poznań - Lizbona
Lizbona-Poznań
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 9, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
lizbona, portugalia
- Skomentuj
[4.11.2023]
W zasadzie już post factum dowiedziałam się, że Oceanarium leży na terenie dawnego Expo 1999, stąd monumentalne budynki, nowoczesność i rozmach. Wysiada się z czerwonej linii metra na przepięknej, ażurowej stacji Oriente i już stamtąd widać kolejkę teleférico, o której za moment. Zaczęliśmy od śniadania, bo wprawdzie ja już zdążę zawsze coś opędzlować, zanim rodzina się ogarnie do wyjścia, ale oni nie. I głodni. A głodna rodzina = marudna rodzina. Zjedliśmy w bezpretensjonalnym Re-Sugar Brunch & Coffee z widokiem na zatokę; bezpretensjonalnym, bo lokal kawiarni współdzielony jest z hipsterskim punktem restaurowania dizajnerskiego obuwia sportowego. Bo czemu nie. Trochę padało, potem nie padało, jak się przypatrzycie, to gdzieś będzie widać delikatną tęczę. Ponieważ po drodze mijaliśmy Oceanarium i ogromną kolejkę do, poszliśmy w zakup biletów on-line - da się na następną pełną godzinę, a dodatkowo można bilet łączony na przejazd kolejką wagonikową (w dwie strony). I tu druga pułapeczka na turystów - jakkolwiek bardzo miło zawsze w kolejce, zwłaszcza jak popaduje, tak jedzie się wzdłuż wybrzeża i przy ładnej pogodzie można się przespacerować po parku i nabrzeżu, mijając sztukę i architekturę, po czym - tak samo jak kolejką - dociera się do futurystycznego hotelu Myriad i widoku na most Vasco da Gamy. W kolejce robią nieobowiązkową fotkę, którą za jedyne 10 euro można odebrać na drugiej stacji. Być może ją odebraliśmy.
Oczywiście przy podejściu pod Oceanarium okazało się, że kolejki już nie ma, ale i tak wykonałam klasyczną Zuzankę, podchodząc do losowych ludzi i anonsując, że mam e-bilety. Pogratulowali, bo też mieli. Samo Oceanarium jest… no fajne, ale szczerze mówiąc bardziej podobało mi się to w Stralsundzie, sorry. Straszliwy hałas, tłum ludzi, dużo chodzenia, przy czym cały czas krąży się wokół jednego wielkiego akwarium, obserwując to samo z różnych perspektyw. Na jeden raz, ale nie ma sensu wracać.
Adresy:
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 2, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
lizbona, portugalia
- Skomentuj
Jeśli macie opcję przyjechania do Lizbony samochodem, to serdecznie odradzam, zwłaszcza do centrum. Bo w centrum, to wiadomo, imperatyw turystyczny to charakterystyczne zatłoczone tramwaje, aczkolwiek tym razem nie przejechałam się takim, za to z przyjemnością jeździłam metrem. Metro jest stosunkowo nowe, budowa rozpoczęła się w latach 50. Cztery linie - Czerwona (Amarela, linia Oriente), Zielona (Verde, linia karaweli), Żółta (Amarela, linia słonecznika) i Niebieska (Azul, linia mew) - dowiozą chyba wszędzie poza zachodnią częścią miasta (tam, gdzie Tor de Belem), ale można przesiąść się w ramach biletu na pociąg. Stacje są różne - od malutkich i niepozornych jak Telheiras do widowiskowych jak Oriente, za to w większości ozdobione kaflami albo muralami.
Dotychczas:
Berlin *
Budapeszt *
Buenos Aires *
Dublin *
Praga * Lizbona * Porto.
Niebawem: San Francisco * Taipei * Paryż * Londyn
Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 22, 2023
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
lizbona, metro, portugalia
- Skomentuj