Więcej o
2024
Jest rok 1967, ponad 20 lat po wydarzeniach z 1944 roku autor spisuje swoje wspomnienia z czasów powstania. Jeśli pamiętacie ze szkół opowieści o bohaterskich żołnierzach, również młodocianych, o sprycie i igraniu z niebezpieczeństwem, to nie jest to taka historia. 1 sierpnia zastał Mirona na Starówce u kolegi i kiedy okazało się, że nie może wrócić do domu, jego największym zmartwieniem było to, że ma jedyne klucze od mieszkania, więc jego rodzina do tegoż mieszkania nie wróci. Szybko jednak okazuje się, że w mieszkaniach nie da się już mieszkać, bo bomby i pożary, życie przenosi się do piwnic i korytarzy, powstaje druga warstwa Warszawy; nie jest ważne, czy jest miejsce i czyje jest, ważne, czy w razie bombardowania sklepienie wytrzyma, pod filarami bezpieczniej. Pierwszy miesiąc na Starówce to próba oswojenia nowej rzeczywistości - szukanie wody, jedzenia, ludzi i próba przedarcia się z powrotem do rodziny, co wreszcie się udaje Mironowi 1 września, kanałami, trzecią warstwą miasta.
Powstanie to nieustający hałas, modlitwa, odliczanie od odgłosu spadającej bomby do wybuchu, głód, smród fekaliów i rozkładających się niepochowanych zwłok, strach i przenoszenie się z miejsca na miejsce, gdzie większa szansa na przeżycie. Nie dziwi matka uspokajająca niemowlę słowami “Przestań płakać, i tak nie przeżyjesz” (przeżyły obie), ale to nie znieczulica, tylko sposób na poradzenie sobie z beznadziejną sytuacją i groźbą śmierci na każdym kroku. Bo bomby, bo ostrzał, bo zawalenie się osłabionego budynku, bo Niemcy użyją jako żywej tarczy; większość z ludzi odciętych w Warszawie była ludnością cywilną, bez broni, bez umiejętności walki, chcieli tylko, żeby to się skończyło i wróciła namiastka normalności. Są w narracji - dla równowagi - chwile nawet humorystyczne, ot, życie; Białoszewski czasem bezlitośnie pokazuje naiwność czy wręcz głupotę, inna sprawa, że nikt wtedy nie wiedział nic. Pomijając niebagatelną wartość literacką, to dobry kontrapunkt to koturnowej wersji opowieści o tym, jakie to powstanie było ważne, to opowieść o koszcie.
#90 / #17
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 29, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, biografia, panowie
- Skomentuj
Małżeństwo detektywów - psycholożka i matematyk - zostaje poproszone przez Freda, szkolnego przyjaciela Kestera, o wyjaśnienie dziwnego listu. Jego żona Eileen, dziedziczka ⅓ rodowej fortuny, zmuszona testamentem do mieszkania w posiadłości wraz z apodyktycznym bratem Aleckiem i innymi członkami rodziny, zostaje ostrzeżona, że wspomniany brat planuje jej zabicie. Przyjeżdżają więc do pięknego dworu, gadka szmatka, przyjęcie, łowienie ryb i wtem druga siostra - Beatrix - idzie zrobić nielubianemu brat żart, co kończy się jej śmiercią - spada z tarasu do wody na skały. Niebawem zostają znalezione też zwłoki Aleca, telefon przecięto, ale dzięki inżynierskim umiejętnościom Freda, udaje się połączyć z policją. Ponieważ zamek jest odcięty od świata, mordercą jest ktoś z domowników lub gości, niestety czas śmierci Beatrix wyklucza wszystkich. Sprawę rozwiązuje oczywiście Kester z dopingiem wiernej i zachwyconej Jocelyn, która służy jako gumowa kaczuszka i obiekt ciągłego mansplainingu.
Domyśliłam się, zapewne trochę po tytule, że niekoniecznie trzeba wierzyć temu, co świadkowie widzieli. Dla nieco większej frajdy przydałby się plan zamku, ale domyślam się, że narzezanie takiego byłoby trudne. Klimat brytyjskiej, nieco zdegenerowanej szlachty autorom udało się oddać dość dobrze, ale szowinizm i protekcjonalność bohaterów sprawiają, że podczas czytania przewraca się oczami.
Się je: cynaderki (na kolację), baraninę i apetycznie wyglądające sałatki (na zamku).
Się kpi: z ubrań żony, z jej nieumiejętności czytania drzewa genealogicznego (jasne, ziom, ona chce, żebyś się poczuł ważny, jak jej wyjaśniasz).
Się pije: czerwone wytrawne wino, Johnnie Walker z lodem, koniak (na nerwy).
Się tresuje psa: dobrą kiełbasą.
Się narzeka: na tę dzisiejszą młodzież - A panna Beatrix! Chociaż z innego ojca i z innej matki niż pan Colin, to przecież miała mu być za siostrę, bo za córkę ją nasza pani wzięła. Tak się od małego kochali, że potem już nie jak siostra z bratem. Pewnikiem inna krew się odezwała.
Się pali: „Playersy”, długie amerykańskie.
Się ma romans: z nudów.
Inne tych autorów, inne z tej serii.
#89
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota października 26, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie, panowie
- Skomentuj
Louisa z dnia na dzień traci ulubioną pracę w kawiarni, zmuszona jest więc szukać nowej. Nie ma specjalnie żadnych kwalifikacji poza otwartością i dobrą wolą, więc perspektywy nie są szerokie, ale ostatecznie znajduje stanowisko opiekunki osoby z paraliżem czterokończynowym. Sparaliżowany Will przed wypadkiem był rzutkim biznesmenem, z piękną narzeczona i znaczącą kasą na koncie, teraz jednak jest nastawiony do świata wrogo, bo nie ma opcji na wyleczenie; Lou nie jest zachwycona, ale rodzina potrzebuje pieniędzy, więc zaciska zęby. Dodatkowo, po jakimś czasie, dowiaduje się przypadkiem, że została zatrudniona w ukrytym celu - Will planuje za pół roku wyjazd do Szwajcarii w celu wspomaganego samobójstwa, a ona - młoda, energiczna, zabawna - ma go od tego pomysłu odwieść. Nie lekarz, nie ksiądz, nie narzeczona, nie rodzina; łatwo się domyślić, że wszystko zawiodło, a presja, pod jaką Lou została bez jej wiedzy postawiona, jest ogromna.
Można do tej książki podejść na dwa sposoby - albo się zżymać, bo klisza kliszą pogania, zabawna przypadkowa dziewczyna pokazuje osobie z paraliżem, że mimo wszystko życie jest piękna, a sama też przy okazji rozpracowuje swoją traumę sprzed lat, albo można cieszyć się sympatyczną lekturą, nieco przypominającą książki Marian Keyes. Ja wybrałam drugą opcję, może nie jestem specjalnie wyrafinowaną czytelniczką, ale chyba zwyczajnie potrzebowałam takiej feel-good (mimo tematyki) lektury. Szczególnie lubię te kawałki o rodzinie Clark - złośliwej, ale czułej siostrze, bałaganiarskiej matce opiekującej się dziadkiem z demencją czy wycofanym, ale kochającym ojcu. Nie wykluczam lektury kolejnych tomów cyklu.
#88
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek października 25, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie
- Skomentuj
Zygmunt, jeden z dyrektorów kombinatu obuwniczego, dostaje telegram z Paryża z zaproszeniem na uroczyste odczytanie testamentu jego francuskiego dziadka. W jeden dzień załatwia paszport (uhm!), bilet na samolot i odkrywa, że tuż obok siedzi piękna sekretarka, panna Ewa, która okazuje się jego kuzynką (co jednak wcale nie sprawia, że wydaje się mniej ponętna). Na miejscu w domu dziadka czeka już reszta ekscentrycznej rodziny, a podcza odczytania dokumentu okazuje się, że to takie Squid Games - majątek dostają ci, co wytrzymają do śniadania o 6 rano. Jest krótki epizod w klubie ze striptizem[1], ale bohaterowie nie uczestniczą w rozrywkach, pada pierwszy trup. Po powrocie krew się leje, tworzą się sojusze, a rano - kiedy zostają tylko Polacy - okazuje się, że dziadek kazał wystrzelić się w kosmos i dzięki dylatacji czasu wrócić za 100 lat (bzdura, ale niech będzie). Problem w tym, że Zygmuntowi gb jfmlfgxb fvę śavłb, n cbqpmnf śavnqnavn qbfgnwr gryrtenz m Cnelżn…
Są książki dobre, są książki słabe, ale niezamierzenie zabawne (zwłaszcza z okresu PRL) i są książki do niczego. Niestety ta należy do ostatniej kategorii. Liczyłam na jakąś rodzinną intrygę z teściową-pijaczką, dwoma rezolutnymi synami, żoną i potencjalną kochanką-sekretarką, niestety nie dostałam nic, nawet głupiej zagadki kryminalnej.
Się je: owsiankę (niechętnie), pasztet i sałatkę z homarów (w klubie nocnym), w girlandach majonezu i zieleni: kraby, żabie udka, pasztety, salami, polędwica, szynka, pomidory, pieczona kura i, jako główny przysmak, ślimaki faszerowane ślimakiem, przesyconym czosnkiem (na rodzinnej kolacji w Paryżu).
Się pije: koniak (na butelki), lurowatą herbatę, mleko (na kaca), francuskie wino (w samolocie), veuve-clicquot.
[1] Klub to oczywiście przykład, jak sobie ludzie wyobrażają dekadencję - a to roznegliżowany Czarny na wejściu, w środku ciemnoskóry Hindus za barem, panowie w damskich szmatkach i z makijażem, ruletka, porno i narkotyki.
Inne tej autorki.
#87
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 24, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie, prl
- Skomentuj
Bardzo bliska nam dystopia - w USA, po obaleniu Roe vs. Wade w 2022, szybko uchwalono prawa zarodka na równi z prawami człowieka, gdzie za aborcję, pomoc w aborcji czy nawet wiedzę o tym, że ktoś chce aborcji dokonać, ląduje się w więzieniu (nawet nieletnie). Cztery bohaterki - Córka, Żona, Biografka i Znachorka - opowiadają o swojej rzeczywistości. “Córka”, nastoletnia Mattie zaszła w ciążę, której nie chce, bo sama została oddana do adopcji i chociaż żyje w szczęśliwej rodzinie, nie chce narażać potencjalnego dziecka na to, przez co sama przeszła. “Żona”, Susan, nie pracuje, zajmuje się domem i dwójką dzieci (trójką, jeśli liczyć toksycznego i nie zainteresowanego rodziną męża); rozpamiętuje macierzyństwo i usiłuje przypomnieć sobie szczęśliwszą siebie sprzed zostania matką. “Biografka”, Ro, spisuje w wolnym czasie historię dziewiętnastowiecznej polarniczki z Wysp Owczych, a na co dzień pracuje w liceum, uczy Mattie i przyjaźni się z Susan, żoną jednego z nauczycieli. Ro rozpaczliwie usiłuje zajść w ciążę, zanim wejdzie w życie zakaz wspomagania rozrodu u osób samotnych, bo tylko heteroseksualne pary mogą starać się o dziecko. Wreszcie “Znachorka”, Gin, ekscentryczna samotniczka, trzymająca się daleko od ludzi, ale w razie czego pomagająca kobietom w różnych sytuacjach, staje się wspólnym mianownikiem łączącym wszystkich, kiedy zostaje oskarżona o “spędzanie płodu” przez eks-kochankę, zastraszoną przez męża.
Uwspółcześniona, łagodniejsza wersja świata z “Opowieści podręcznej” - tu kobiety mogą jeszcze pracować, ale ich prawa są zawieszone, kiedy pojawia się kwestia rozrodu, wszak komórka ma takie sama prawa jak matka. To, co wspólne, to władza mężczyzn - każda z kobiet jest w sytuacji gorszej niż mężczyzna, który nie zachodzi w ciążę, który może zniknąć, kiedy dokona się zapłodnienie, którego głos jest bardziej słyszalny niż nawet najsilniejszy głos kobiety czy wreszcie konstytuuje rodzinę. Spoiler alert: mimo drakońskich kar wcale nie rodzi się więcej dzieci, zaskakujące.
#86
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 22, 2024
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2024, beletrystyka, panie, sf-f
- Skomentuj
Parker Pyne przez lata był urzędnikiem, zajmującym się gromadzeniem i przetwarzaniem danych statystycznych. Dzięki temu doznał oświecenia, że większość problemów ludzkich da się zgromadzić w kilku kategoriach, a jak się rozpozna kategorię (nuda, finanse, zdrada), to można łatwo temu zaradzić. Po przejściu na emeryturę daje więc do gazety anons treści “Czy jesteś szczęśliwy? Jeżeli nie, zasięgnij rady pana Parkera Pyne'a, 17 Richmont Street”. W pierwszych 7 opowiadaniach dzięki parze współpracowników - pięknej Madeleine i równie atrakcyjnym Claudzie - udających kochanków, damy w potrzebie, napastników czy tancerzy oraz prostej psychologii, Pyne ratuje znudzone sobą związki, udaremnia kradzież, aranżuje przygodę życia czy pokazuje, że nawet po śmierci męża można jeszcze cieszyć się codziennością. W pozostałych 5 historiach, które dzieją się w Azji, Pyne raczej służy jako detektyw, odkrywający morderstwa, oszustwa czy kradzieże.
Jak to u Christie, pełno szowinizmu - kobiety nie można chwalić ani mówić prawdy, należy utrzymywać ją w ciągłej niepewności, inaczej nabiera niepotrzebnej pewności siebie czy rasizmu - Arabowie kłamią tak łatwo jak oddychają, są raczej głupkowaci i umieją tylko potakiwać. Klienci pana Pyne’a rekrutują się z warstw wyższych, wtedy są zarozumiali i pretensjonalni, co jest u autorki zaletą, rzadziej z warstw niższych, a i wtedy detektyw się z nich nieco podśmiewa, skoro tak łatwo jest sprawić, żeby zapomnieli o kłopotach.
Inne tej autorki.
#85 / #16
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 21, 2024
Link permanentny -
Kategorie:
Słucham (literatury), Czytam -
Tagi:
2024, kryminal, panie
- Skomentuj