Więcej o
2013
Ciężko wybrać to, co można o książce napisać bez psucia przyjemności z czytania serii, bo akcja jest podjęta dokładnie w tym miejscu, gdzie kończy się pierwszy tom - kiedy Sebastian (arogancki choć błyskotliwy psycholog) poznaje matkę swojego dziecka, co ma niebagatelne konsekwencje dla całej ekipy śledczej. W skrócie - matka poukładała sobie życie, a Sebastian ma się trzymać od nich z daleka. Oczywiście przez ten i następny tom nie trzyma się.
Pojawia się seryjny morderca, który gwałci, a potem zabija kobiety w ich domach. Problem w tym, że taka sama seria zbrodni już miała miejsce w latach 90., a sprawca - Edward Hilde - przebywa dożywotnio w zakładzie penitencjarnym, wsadzony tam m. in. za sprawą Sebastiana. Ekipa niechętnie więc przyjmuje psychologa w skład, ponieważ tradycyjne metody (przesłuchania, ślady, komputer) zawodzą. Splot zdarzeń się zacieśnia, kiedy okazuje się, że z każdą z pań sypiał rozpustny psycholog. Wpada na pomysł ostrzeżenia tych dam, o których pamiętał, między innymi matki swojego dziecka. Planuje też z wyrzuconym z policji detektywem wyszukanie dowodów mogących pogrążyć przybranego ojca swojego dziecka. Obie sprawy się splatają, Sebastian musi ukrywać swoją wiedzę na temat mordercy, co odbija się na śledztwie.
Z tła - osadzenie tępego acz ambitnego policjanta (który spaprał śledztwo w poprzednim tomie) w roli dyrektora więzienia nie pomaga. Może nie każdy więzień jest arcymistrzem zbrodni, ale opowiadanie o swojej żonie oraz dostarczanie niby niewinnych przedmiotów przestępcy, który ma być szczegółowo monitorowy, nie jest szczególnie mądre. Ubawiła mnie też niesamowicie idea firewalla na więziennym komputerze, który pozwala skazanym na dostęp do internetu w trybie read-only.
Inne tych autorów tu.
#93
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 21, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, kryminal, panowie
- Komentarzy: 2
Niby baśń, ale taka, że waham się, czy chcę, żeby moje dziecko ją usłyszało, nawet kiedy będzie znacznie starsze. 40-latek wraca na pogrzeb do miejscowości, w której dorastał. W zbyt dużym domu, z młodszą siostrą-skarżypytą, z lokatorami zamieszkującymi jego dawny pokój. Kiedy jeden z lokatorów rozjeżdża jego małego kota, a potem popełnia samobójstwo (nie z powodu kota, tylko zmalwersowania powierzonych pieniędzy), 7-letni wtedy narrator trafia na farmę pań Hempstock - 11-letniej Lettie, 40-letniej Ginnie i bardzo starej Starszej Pani Hempstock, która pamięta czasy Wielkiego Wybuchu i jeszcze przed nim. Śmierć lokatora budzi przedwieczną istotę, która przychodzi do wsi i zaczyna uszczęśliwiać wszystkich, jednocześnie bezmyślnie ich krzywdząc. 7-latek traci poczucie bezpieczeństwa, jego ojciec próbuje go utopić w wannie, nie może uciec z domu, bo pilnuje go wszystkowiedzący koszmar, przebrany za opiekunkę. Ucieka jednak do pań Hempstock, żeby pozbyć się demona.
To historia o zapominaniu. O zszywaniu siebie po tym, jak coś złego się stało. Czasem można zeszyć bez śladu, ale po latach, w najmniej oczekiwanym momencie puści szew i wyjdzie skrzętnie wetknięta pod podszewkę trauma. To historia o tym, że nawet jeśli chce się dobrze, to efekty naszych akcji potrafią kogoś skrzywdzić. I o tym, że dla 7-latka staw jest oceanem.
Inne tego autora tu.
#92
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 17, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, panowie, sf-f
- Komentarzy: 1
Do portu w Rejkiawiku wpływa luksusowy jacht, przejęty od islandzkiej celebrytki i jej męża z powodu zadłużenia. W zasadzie nie wpływa, tylko rozbija się o nabrzeże, albowiem na pokładzie nie ma żywej duszy, chociaż powinna być dwuosobowa załoga oraz rodzina pracownika firmy likwidacyjnej - ojciec, matka i dwie ośmioletnie córki bliźniaczki. Do Thory zgłaszają się dziadkowie zaginionych dziewczynek, opiekujący się trzecim dzieckiem zaginionej pary, 2-letnią córką. Thora ma odkryć, co się stało z rodzicami ocalałej dziewczynki, a w najgorszym razie udowodnić firmie ubezpieczeniowej, że nie żyją. Dwutorowa narracja przecina śledztwo Thory, pokazując kolejne odsłony zdarzeń podczas rejsu, wyjaśniające, co się stało z załogą. Cały czas zastanawiałam się, czy jednak autorka nie wciśnie elementu nadprzyrodzonego, ale jednak nie, co nie zmienia faktu, że zakończenie mi się NIE PODOBAŁO. Bardzo mi się nie podobało.
Ale odkładając na bok intrygę, która mrozi krew rozwiązaniem, zostałam zirytowana w zasadzie od pierwszego akapitu. Thora zatrudnia w kancelarii Bellę - leniwą, antypatyczną, nieposłuszną Bellę, która zaczyna akcję z grubej rury - wymiotując podczas imprezy do ksera i nie przyznając się do tego (a potem przez całe śledztwo wszyscy biegają kserować do punktu, bo ich maszyna jest w naprawie). Nie odbiera telefonów, bo korzysta ze służbowego internetu do celów prywatnych, nie chce wykonywać poleceń. Co robi więc Thora w celu zdyscyplinowania pracownika? Otóż nic nie robi. Czasem rzuci jakiś docinek, zapyta o woreczki do stomii czy wyśle ją za karę do sądu. Naprawdę, podpierałam czoło często i z wielkim namaszczeniem. Nieco mniej mnie zdziwiła niezborność islandzkiej policji, która trzaska testami DNA na lewo i prawo, ale potrafiła przeoczyć na jachcie zwłoki.
Inne tej autorki tu.
#91
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 12, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, kryminal, panie
- Komentarzy: 3
Smuci mnie nader, że są dni (czasem kilka z rzędu), z których najcenniejszą wiedzą jest to, że jak coś jest fajne, to się mówi "czoko". Wyznam więc zamiast, że najnowszy Harry Hole nie powalił mnie na kolana. To bardzo przyzwoity tom, znacznie lepszy niż absurdalny poprzedni, kiedy nadludzkim wysiłkiem, mimo że nie miał szans i tak kilka razy. Ktoś zaczyna mordować policjantów, inscenizując ich śmierć w miejscach, w których przed laty zostały popełnione niewyjaśnione zbrodnie. Śledztwo po tym, jak kilka razy utyka w martwym punkcie, bezlitośnie wskazuje, że zawsze były w tych sprawach zaniedbania ze strony policji i że - choć to niespecjalnie medialne - psychopata jest w szeregach. Mimo że wiadomo, że Harry nie wróci, ekipa złożona z dawnego zespołu Harry'ego ciągle o nim mówi i bardzo potrzebuje go do rozwiązania sprawy. W tle ciągnie się dalej sprawa kartelu narkotykowego i jego powiązań z komisarzem policji, gładkolicym Bellmanem i z radą miasta w osobie seksownej pani radnej; wnioskuję, że będzie trzeci tom, żeby wszystkie sprawy wyszły na jaw.
Co mi się nie podobało - tak jak w poprzednim tomie autor szmacił Hole'a, tak tutaj bez większych problemów dopuszcza się zabicia osoby ważnej dla akcji. Zapewne ma to popchnąć śledztwo mocno do przodu, dokładając element zaangażowania osobistego, ale TAK SIĘ NIE ROBI. Druga wada - zwroty akcji i niedomówienia. Może dla świeżego czytelnika, który nigdy nie miał w ręku np. Deavera, to jest jakieś zaskoczenie, kiedy osoba leżąca w śpiączce, której imienia nikt nie wymienia, jednak okazuje się być kimś innym niż to niedomówienie sugeruje. Że nie każdy, kto dzwoni do drzwi, jest właśnie mordercą-zwyrodnialcem. Że śledztwo czasem wskazuje na podstawie fałszywych śladów na kozła ofiarnego i nie ma co w 2/3 książki wyciągać szampana, bo, koledzy policjanci i wy, konie, mamy go. Że autor wie więcej niż czytelnik i celowo trzyma czytelnika za brudną szybą, pokazując tylko wycinek rzeczywistości. A już scena w kościele - meh.
Inne tego autora tu.
#90
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota grudnia 7, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, kryminal, panowie
- Komentarzy: 2
Przyznam, że sięgnęłam po przeczytaniu recenzji u Zakurzonej [2019 - link nieaktualny], ale też, żeby zobaczyć, za co Nobel. Wprawdzie odpowiedź nie jest jakaś oczywista, ale zrzucam to po części na formę (opowiadania), a po części na niespecjalne zainteresowanie biografiami. Historie opowiadają o kobietach, o związkach, w których są, o ludziach, którzy je wspominają. To nie są historie szczęśliwe, raczej pełne niepokoju, poczucia straty i chęci wyskoczenia z układu, w którym są - historie o zdradzie, ucieczce, zmianie. I odwadze, czasem brawurze (niekoniecznie przemyślanej), żeby to zrobić. Każde opowiadanie to reminiscencja; to ten moment oświecenia, kiedy po latach dowiadujesz się (albo zastanawiasz się), co spotkało kogoś, kogo znałaś kiedyś. Jak się potoczyła jej/jego historia, czemu wtedy zachował/a się tak, a nie inaczej. Ja jestem ciekawa, nie wiem, jak Wy.
Nie że nie podobało mi się, ale nie jest to typ pisania, do którego będę wracać. Ponownie zareklamuję kindle'a - kindle jest miły i książka nie zajmuje miejsca na półce.
Inne tej autorki:
#89
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek grudnia 3, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
beletrystyka, opowiadania, panie, 2013
- Skomentuj
Winter is coming. Mała, zamarznięta wioska. Anna maluje las w detalu, z uczuciem i drobiazgowością, dokładając - bo to książki dla dzieci - króliki w kwiatki. Mimo że ich nie chce, ale chce ich wydawca. Katri ma nieco upośledzonego brata, który lubi łodzie. Katri nikogo nie lubi poza bratem Matsem, nawet swojego psa, ale świetnie umie liczyć i ma poczucie sprawiedliwości. Nie ma jednak za grosz empatii. Ponieważ usiłuje spełnić marzenie brata - zbudować łódź według jego planów - postanawia skorzystać z majątku Anny. Nie żeby ją okraść, ale uporządkować go i z marnowanych teraz środków spełnić marzenie brata. Pozoruje włamanie i dla bezpieczeństwa wprowadza się do Anny, usprawnia zarządzanie domem, organizuje jej korespondencję, wskazuje, gdzie jest okradana przez zleceniodawców oraz przez sąsiadów, przez co odcina Annę od świata i burzy jej poczucie spokoju. Absurdalnie nie włamanie i nieudana kradzież przeraża Annę, tylko zniszczenie jej naiwnego oglądu świata. W pewnym momencie dociera do niej, że boi się uczciwej przecież Katri, jej obsesji liczenia pieniędzy i coraz bardziej zamyka się w sobie.
Patrząc na wątki, snute w powieści, jest zagubiona choć utalentowana Filifionka (Anna), energiczna i niesentymentalna Too-Tiki (Katri), zakochany w łodziach i powieściach przygodowych niepraktyczny Tata Muminka (Mats) i pies bez imienia, który przy próbie oswojenia dziczeje i zaczyna być wilkiem (Ink). W wiosce mieszkają plotkujące i zawistne Paszczaki, nie do końca złe, ale czasem niemiłe. W twórczości Anny jest pełno muminkowego zachwytu nad pięknem lasu, skontrastowanego z uśpieniem wywołanym przez ciężką zimę.
Inne tej autorki tutaj.
#88 (#89 już przeczytałam, #90 i #91 po kawałku, czy dobiję do setki w grudniu?)
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 1, 2013
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2013, beletrystyka, panie
- Komentarzy: 2