Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Wielkopolska w weekend

Rogalin, czyli remontach na wielką skalę

Ponad 2,5 roku prac, ponad 40 mln złotych - ale od połowy czerwca można już zobaczyć pałac w Rogalinie w pełnej krasie. Z przyjemnością zobaczyłam wreszcie w całości wybrukowany podjazd pod główną bramę pałacu (wcześniej było tam pyliste klepisko), z nieco mniejszą przyjemnością odkryłam, że kasa[1] do wszystkiego jest przed wejściem do całego kompleksu (kiedyś była w skrzydle pałacu), więc jak ktoś zbyt wyrywny, to musi się cofnąć. Przed kasą makieta - bardzo je lubię; jak widać może służyć za poligon dla wiewióra.

Wnętrze - zwiedzanie wprawdzie bez filcowych papci, ale uważne strażniczki (nie przewodniczki, albowiem dla wszystkich obowiązkowo są audioguide'y[2]) napominają, jeśli się zejdzie z chodniczka. Kilka lat temu, podczas wizyty w podparyskim Thoiry zazdrościłam, że można amfiladowe wnętrza tak pięknie przygotować dla zwiedzających - otóż już nie ma czego zazdrościć, Rogalin jest pięknie wyposażony w meble, obrazy, tkaniny, rzeźby i książki. Owszem, zdarzają się miejsca dość srogie - jak sypialnia jednej z dam, calutka w róże, ale jest i przepiękna biblioteka, archetypowa, z regałami, galeryjką i wycyzelowaną spiralną klatką schodową na pięterko.

[1] Oraz, ha ha, tylko gotówka. Co przy dość słonych cenach i w przypadku większych grup jest dość niesprytne. Zadłużyliśmy się u teściów za bilety. Dzieci do lat 7 - gratis. Biletowane jest wszystko - powozownia, pałac, galeria - poza parkiem. Zwiedza się w 25-osobowych grupach, wpuszczanych co 30 minut. Parku tym razem nie przespacerowaliśmy, albowiem się nagle rozpadało (ale upał nie zelżał).

[2] Mam mieszane uczucia - lubię podczas zwiedzania rozmawiać, a dodatkowo zwiedzanie czegokolwiek z dzieckiem wymaga nieustającej interakcji, bo nocnik pod łóżkiem, zobacz, nie wchodź proszę pod sznur, tak, rzeczywiście to biurko to jest właśnie takie, jakie miała Pippi, żaluzjowe z mnóstwem szufladek, krótkie łóżko, tak, poczekaj chwilę, jeszcze chciałam obejrzeć rysunki na tych kaflach, niesamowite te schody na pięterko w bibliotece, niestety nie możemy tam wejść... Jakkolwiek sam audioguide przygotowany jest bardzo dobrze - wielojęzyczny, sam lokalizuje, w którym pokoju się człowiek znajduje i puszcza właściwy opis. Niestety, nie ma wersji dla dzieci, a wersja dla dorosłych jest dość nudna. Oraz - wbrew temu, co mówiła przewodniczka - nie wystarczy wersja audio, przydałyby się opisy przy poszczególnych eksponatach, chociażby skrótowe.

Strona pałacu i dodatkowo GALERIA ZDJĘĆ. A wcześniejsze notki - tutaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lipca 25, 2015

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: rogalin, polska - Komentarzy: 7


Wielkopolska w weekend - Jaracz

Wymyśliłam sobie objazdówkę. Głównie chodziło o to, żeby zapytać w Starczanowie, czy aby nikt nie znalazł Majowego parasola, zostawionego tydzień temu. Najpierw Owińska, gdzie w Parku Orientacji nic się nie zmieniło, dalej jest niesamowicie, sprzęty do wyszalenia młodzieży dobrze utrzymane, dodatkowo odkryliśmy mikro kurnik oraz zagródkę z kolorowymi i chętnymi na kontakt królikami (najpiękniejszy był biszkoptowy z różowymi wnętrzami uszek!). I jeszcze niespodziewanie wpadliśmy na C. z chłopakami na A., bo w Poznaniu mamy do siebie za blisko i nie możemy się spotkać.

W Starczanowie parasol się odnalazł. Za to dla odmiany w Wełnie nie trafiłam na ruiny pałacu, chociaż może i dobrze, bo skoro był do kupienia za niespełna 500 tysięcy, to może bym chciała mieć (jak już wygram w Lotto)?

W pobliskim Jaraczu wjechaliśmy rzutem na taśmę tuż przed 16 do Muzeum Młynarstwa. Można obejrzeć modele wiatraków (już wiem, czym się różni koźlak od wieżowego), pokręcić wiatrakowym skrzydłem i wejść do wnętrza wiatraka. Miłe miejsce na niedługi spacer, jest dodatkowo plac zabaw. Majutowi udało się dotknąć interaktywnej zabawki dokładnie w tym momencie, kiedy w restauracji pod muzeum włączył się alarm przeciwpożarowy i mimo braku związku pojawiła się taka pewna niepewność.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 27, 2015

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: polska, owińska, jaracz, starczanowo - Komentarzy: 2


Na ławeczce

Kręcąc się po miastach, natykam się często na ławki. Czasem nawet wstępnie zasiedlone, chyba metodą podejrzaną w restauracjach, bo wiadomo, że ludzie chętniej wchodzą, jak już ktoś jest w środku. Może z ławkami tak samo?

Belgia, małe miasteczko o dźwięcznej nazwie Huy. Czerwiec 2009.


(stare oraz w ciąży)

Poznań, Heliodor Święcicki siedzi tuż obok auli UAM przy ul. Wieniawskiego.


(maj 2014)

Józefa Kostrzewskiego można znaleźć tuż obok, w parku koło Zamku Cesarskiego.

A do Ignacego Łukasiewicza można się przysiąść przy ul. Grobla.

I w roli wisienki na czubku - wielofunkcyjna ławeczka z Jankiem z Czarnkowa.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 19, 2015

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: 2009, belgia, czarnków, poznań, polska - Komentarzy: 3


Wielkopolska w weekend - Batorowo

W zasadzie to mieliśmy pojechać i ponurzać się w tulipanowym polu w podpoznańskich Gołuskach, ale okazało się, że tulipanów nie ma. Na małym poletku obok szklarni rosną jeszcze same pączki, nieliczne samosiejki dookoła, a zamiast tych kilometrów kolorów z ubiegłego roku jakaś świeża zielenina. Smuteczek. Zatrzymaliśmy się więc na kawę, zaskoczeni WTEM wyrośniętym pałacem. WTEM, bo świeżutkim, AD 2014. Pośrodku niczego pałac ze wszystkim - ze stawem, gazebo (!), ogrodem z mosteczkami nad strumykiem, placem zabaw (na kawę i na plac zabaw, żeby nie skłamać). W środku parkiet do weselnych korowodów, biel obrusów, kryształowe żyrandole, sztućce WMF, pianino dla tapera i wyrafinowane menu. Mimo zwykłej kwietniowej niedzieli - lokal pełny. Zapewne za 50-70 lat to będzie fajny zabytek nie wiadomo jakiej przeszłości.

Zjawiskowe niebo - gratis.

Strona pałacu tutaj (zwłaszcza polecam galerię).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 26, 2015

Link permanentny - Tagi: 2015, batorowo, polska - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Komentarzy: 2


O śnieżycach, ale takich bez śniegu

Co roku trwa wyścig - czy da się trafić na szczyt kwitnienia śnieżyc w Śnieżycowym Jarze zanim wojsko pozamyka teren w celu rozsiania po okolicznych lasach nabojów i robienia hałasu. W tym roku może odrobinę (pun intended) przestrzeliłam, bo największy rozkwit ma mieć miejsce w ten (14-15.03) weekend, ale i tak było pięknie. 6 km spaceru przez nieco zabłocony las, rojące się mrowiska, motylki cytrynki rysujące w powietrzu koronkowe arabeski, śpiew ptaków i tłumy ludzi, często ze zwierzyną i przychówkiem. I mnóstwo drobnych kwiatków, wychylających się spod pojesiennych liści.

Zdaje się, że nie pokazywałam zdjęć z ubiegłego roku, bo mi padła płyta w komputerze, ale tak wyglądało w Jarze w 2009 roku (jakoś zaskakująco aktywna w ciąży byłam).

Jak trafić: myśmy jechali od strony wsi Starczanowo (tej koło Murowanej Gośliny), bezpośrednio przed wejściem do rezerwatu jest parking na polu (4 zł/auto). Można też podjechać od Uchorowa, ale nie jechałam tamtędy, więc nie wiem. Dla młodzieży mały plac zabaw (aczkolwiek ciężko przeforsować opcję, że najpierw spacer, potem plac, co poddaję pod rozwagę) oraz tuż obok młody wesoły koń, chętnie robiący za lokalnego gwiazdora, nawet bez zakąski.

Na facebookowej stronie Rezerwatu pojawiają się informacje o terminach i stanie zaawansowania kwiatostanu. I jeśli planujecie, tak jak my, że po spacerze fajnie byłoby udać się do Murowanej Gośliny na pizzę, to raczej zarezerwujcie miejsce, bo na taki pomysł wpada zapewne 1/3 odwiedzających.

GALERIA ZDJĘĆ.

PS Maciej, mam wrażenie, że Cię widziałam, ale minąłeś mnie w przelocie.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 8, 2015

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: 2015, śnieżycowy-jar, polska - Komentarzy: 2


Wielkopolska w weekend - Dziewicza Góra

[18.10.2014]

Do tej pory Dziewicza Góra była dla mnie memem z pewnego fabrycznego nawracającego żartu, kiedy jeden kolega, nastawiony poznawczo, proponował drugiemu koledze, nastawionemu znacznie mniej, że zabierze go na rower właśnie na tę górę, przy czym drugi kolega wyrażał absolutne obrzydzenie. Teraz już nie, bo - korzystając z ostatnich podobno promieni słońca (które wprawdzie wyszły dopiero jak kończyliśmy obiad, ale zawsze) - poszłam w plener z rodziną. W Czerwonaku skręca się przy znaku, a potem już prosto na parking. Najpierw się wspina na górkę. Niby niewiele, jakieś 100 metrów w górę, ale po wąskiej ścieżynie. Wspinaczka była przerywana, albowiem Majut, obdarzony przez TŻ-a lornetką po dziadku i latarką co jakiś czas kazał się zatrzymywać, lustrował okolicę, nadawał sygnały świetlne, sprawdzając, czy nie ma wilków, po czym pozwalał iść dalej. Wieża. 172 schody w górę, 172 schody w dół[1], przezornie nie patrzyłam pod nogi oraz starałam się nie wychylać za barierkę. Niestety, rzadka mgła oraz gęsta krata na górze, więc widoki były, ale takie bardziej do podomyślania się, a nie że podane wprost.

Więzy pilnuje współczesny latarnik od 10 do 18, ma batoniki i może zrobić kawę/herbatę dla spragnionego wędrowca za umiarkowaną opłatą (oraz odpowie na sms-a, czy można wejść na wieżę, bo jak mgła/deszcz, to się nie wchodzi). Można też wypić coś i zjeść doskonałe ciasta albo coś konkretniejszego w Dziewiczej Bazie u stóp ścieżki. Przytulne, ciepłe miejsce, sporo się tam dzieje również dla dzieci, sądząc po rękodziele rozsianym po okolicy, nie tylko dla dzieci. Aktualnie można obejrzeć wystawę zdjęć Włodzimierza Puchalskiego, np. z takim uroczym gryzoniem). Oraz zrobić ognisko i piknik.




Wejście na wieżę kosztuje 5 zł/dorosły, 3 zł/dziecko powyżej 3 lat. Nie ma windy.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Moje łydki.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 19, 2014

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Maja, Fotografia+ - Tagi: dziewicza-góra, polska - Komentarzy: 1