Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Jasper Fforde - The Well of Lost Plots

Fforde tak naprawdę pisze cały czas jedną książkę - "Studnia" zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończył "Skok" - mąż Thurdsay Next został eradykowany przez Konsorcjum Goliath, więc istnieje tylko w pamięci Thursday (oraz - jednak - jest powodem jej ciąży). Jako że zarówno Goliath, jak i demoniczna siostra Acherona Hadesa - mnemomorfka Aornis - dyszą nieszczęsnej Op-Specce w kark, Thursday na czas oswojenia się z macierzyństwem chowa się w świat książek. Zostaje adeptem Jurysfikcji, agencji pokrewnej Op-Specom, tyle że pracującej wewnątrz literatury, zarówno tej wydanej, jak i niekoniecznie.

Jedyną przedstawicielką rodziny Next jest 108-letnia babcia Thursday, która opiekuje się nią w świecie fikcji i pomaga walczyć z wirusem, jaki zasiała w pamięci agentki złośliwa Aornis. Za to pojawia się Kot dawniej znany jako Kot z Cheshire, Królowa Kier, panna Havisham z "Wielkich nadziei" Dickensa, kapitan Nemo i wiele innych postaci głównie znanych z prozy anglosaskiej (wstydliwie przyznam, że kusi mnie przeczytanie wreszcie "Wichrowych Wzgórz" i kilku innych odsuwanych do tej pory z niejakim obrzydzeniem klasyków). "Studnia" to satyra na wiele zjawisk współczesnej (pop)kultury - nowe wersje oprogramowania, drastycznie ograniczające możliwości konsumenta, wielkie gale typu Oskary (po raz 77. z rzędu Heathcliff otrzymuje nagrodę za najbardziej dramatycznego bohatera męskiego) czy spamu w przypisach[1]. Niestety, jest to najsłabszy ze wszystkich tomów, taki na przeczekanie, zanim się urodzi dziecko Thursday i agentka odzyska siły na tyle, żeby wrócić i uratować usuniętego ze strumienia czasu Landena.

[1] Porozumiewanie się między światami za pomocą przypisów pojawiło się w "Skoku", ale tu wyjaśniona jest technika przypisofonu i stanowi integralną część akcji.

[2] W świecie Thursday są klonowane wymarłe zwierzęta typu ptak dodo[3], ale okazuje się, że dziobak i konik morski pochodzą ze świata zmyślonego.

[3] Dodo Pickwick znosi jajko, ale poza okazjonalnym wydawaniem dźwięku plock nie wnosi za wiele do fabuły.

Inne tego autora tu.

#92-94 (przecież musiałam sobie odświeżyć dwie poprzednie, dalej świetne są)

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 13, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, panowie, sf-f - Komentarzy: 2


Izabela Szolc - Martwy punkt

Dałam szansę, naprawdę. Ale nie spodziewałam się, że książka jest tak marna na tak wielu poziomach. Zaczynając od edytorskiego (błędy ortograficzne, niespójnie zachowująca się czcionka z nierównymi odstępami), kończąc na treści. Komisarz Hwierut ma PTSD i się leczy psychiatrycznie. Nastoletni syn siedzi u rodziców eks-męża, bo nie chce z nią mieszkać. Tymczasem Anna, która nie pójdzie na zwolnienie, bo co by robiła, prowadzi śledztwo w sprawie wykrwawionej na śmierć najpierw jednej, potem drugiej prostytutki. Wprawdzie po fluoksetynie spadło jej libido, ale dla dobra śledztwa (przy czym, jak rany, naprawdę nie rozumiem) udaje się do klubu, zabiera się z przypadkowo napotkanym mężczyzną, odbywa z nim szybkie pożycie w bramie, a potem - ponieważ nie jest prostytutką - sama płaci za swoją taksówkę do domu. Chapeaux bas. W tle wątku nierządu pojawia się policjant, który gwałci damy negocjowalnego afektu za pomocą lufy służbowego pistoletu.

Jedyną rzeczą, która mnie rozbawiła, to nazwisko mordercy - zupełnym przypadkiem tak samo nazywa się kolega TŻ z pracy. No, jeszcze druga - wysłanie ofiary przemocy domowej na obdukcję do pani patolog (szczęśliwie się udało, mimo że ofiara była żywa).

PS Uprzedzając pytania, czytam Fforde'a cały czas.

Inne tego autora tu.

#91

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek grudnia 6, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panie - Komentarzy: 2


Jerzy Edigey - Śmierć czeka przed oknem

W zasadzie doskonale wszystkie smaczki streściła Wonderwoman. Mnie przede wszystkim urzekły nazwiska - major Niewarowny czy kapral Nierobis nie zdarzają się co dzień. Bardzo też wzruszyły mnie zaadoptowane po nieżyjącym Kwaskowiaku metody walki z drobną przestępczością - wysyłanie do zamiatania ulic czy zawiezienie ulicznych rozrabiaków do klubu bokserskiego na sparring.

Dodatkowo Edigey uwielbia się bawić w swata swoich bohaterów - sierżant Michalak zostaje przekonany przez Niewarownego, że nie jest zupełnym przegrywem i uderza (skutecznie!) do pięknej kelnerki, Eli. Sam Niewarowny również - w ramach prowadzenia śledztwa - spotyka się z kierowniczką SAM-u, panią Nielisecką, głównie po to, żeby zaprzyjaźnić się z jej nastoletnią córką i zinwigilować środowisko narkomanów w szkole. Tak się spotyka, że po zakończeniu śledztwa wcale nie chce z Podleśnej wyjeżdżać.

Inne tego autora tu.

#90

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 2, 2012

Link permanentny - Tagi: panowie, prl, 2012, kryminal, klub-srebrnego-klucza - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Melchior Wańkowicz - Tędy i owędy

Miałam kilka podejść do czytania, bo - bez względu na to, jak bardzo uwielbiam frazę[1] Wańkowicza - to zbiór luźno powiązanych historii, rozsianych z pewną chronologią od czasów przed I wojną światową aż do czasów po II wojnie. Gubiłam wątek, irytowały mnie lwowskie stylizacje językowe, znudziłam się historiami ziemiańskimi i politycznymi.

Wybiórczo natomiast znalazłam sporo świetnych historii - o podróżach, o wnukach, dzieciach-wróblach mieszkających w socjalistycznej kamienicy obok pana "Wańkowica" czy - chyba moją ulubioną - o córce-riserczerce w NY Timesie.

Nieustająco wraca do mnie pytanie - czy chcę czytać "Ziele na kraterze"?

[1] Na "odejmowaniu nocników od ust lokatorom" zawiesiłam się na sporą chwilę.

#89

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 30, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, beletrystyka, opowiadania, panowie - Komentarzy: 5


P. D. James - Zakryjcie jej twarz

Ktoś (kto?) mi polecił P. D. James, że klimat brytyjskich posiadłości i w ogóle. I owszem, rzecz się dzieje na angielskiej prowincji, jest festyn ludowy, stajnie, podwieczorki, ale za dużo w tym wszystkim klasy rządzącej kontra służby, która powinna znać swoje miejsce. Śledztwo prowadzi inspektor Adam Dalgliesh, dość nieśmiały wdowiec. Nie ma specjalnych upodobań, namiętności, trochę jak automat wyjaśnia tajemnicę. Brakuje smacznych szczegółów (tylko w jednym miejscu inspektor ze swoim pomocnikiem narzekają na kuchnię w zajeździe, gdzie właścicielka jako staranność rozumie dobre wymieszanie zupy w proszku). Dam szansę następnym, bo tanie.

Sally Jupp jest pariaską, bo nie dość, że ma nieślubne dziecko, to jeszcze nie zamierza ujawnić ojca, a przysposobiona na służącą/pielęgniarkę w dworze potrafi bezczelnie się gapić w oczy swojej chlebodawczyni i mówić nie pytana. Nie pomaga jej w życiu też fakt, że jest śliczna i ma fantastyczne, długie rude włosy. A już całkiem nie zyskuje sobie przyjaciół, kiedy na festynie w posiadłości państwa Maxie zakłada identyczną sukienkę, co córka właścicielki oraz sprawia, że oświadcza się jej syn. Nie dziwne więc, że zostaje rano znaleziona w swoim pokoiku uduszona. Sprawa kończy się ulubionym przez klasycznych pisarzy zakończeniem - zebraniem wszystkich podejrzanych i zainteresowanych i wyjaśnieniem zbrodni, po którym sprawca wychodzi w kajdankach (ale tutaj po kąpieli, bo w więzieniu nie będzie luksusów).

Inne tej autorki:

#88

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 27, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panie - Komentarzy: 7


Martha Grimes - Pod Huncwotem

Zaśnieżona angielska prowincja, Long Piddleton w Northampton. Skwer, stłoczone sklepiki, domki pomalowane każdy na inny kolor, żywopłoty i krzewy zimozielone, wszystko zasypane świeżą bielą. I pies, który upierdliwie wyje, psując przyjemność jedzącym w pubie damom i dżentelmenom. A wyje, bo ktoś zamiast figury powiesił na belce zwłoki. Niebawem w kolejnym pubie personel znajduje kolejne ciało, tym razem utopione w beczce piwa. Scotland Yard wysyła więc do miasteczka swojego inspektora - Richarda Jury[1] oraz hipochondrycznego sierżanta Wigginsa. Już na miejscu, poza pięknem lokalnego krajobrazu[2], odkrywa dość szybko kolejne zwłoki, a to wcale nie jest koniec fali morderstw.

Akcja głównie dzieje się w pubach i w domach miejscowej śmietanki, ponieważ - mimo fingowania śladów sugerujących, że zbrodnię popełnił ktoś z zewnątrz - Jury dochodzi szybko do wniosku, że winny jest jeden z mieszkańców. Jeden z tych sympatycznych i inteligentnych ludzi, którzy częstują inspektora porto, sadzają przy kominku i zapraszają na kolację. I snują ploteczki, o każdym, odsuwając podejrzenia od siebie. Bogata galeria typów - homoseksualny sprzedawca antyków, Melrose Plant - lord, który zrzekł się tytułu i zupełnie pozbawiony snobizmu obserwuje z ironicznym rozbawieniem świat, jego ciotka Agatha, uważająca się za moralną spadkobierczynię swojej imienniczki i prowadząca śledztwo samodzielnie (oraz nieznośnie pojawiająca się w każdym najmniej potrzebnym momencie). Pisarz kryminałów, eks-aktor szekspirowski, dwójka mało elokwentnych, ale pomocnych dzieci z sąsiedztwa, gadatliwy pastor i liczna służba, która sporo słyszy.

I zupełnie, ale to zupełnie nie czuć, że autorka jest Amerykanką. Świat pyskatego inspektora Jury to świat żywcem wyjęty z prozy Wodehouse'a, bardziej współczesny, ale osadzony w tym idealnym brytyjskim nigdziebądź i niewiadomo-kiedy.

[1] Czy to nazwisko się odmienia? I, na litość oraz ze względu na problemy ciotki Agathy z wymową angielskich imion i nazwisk, jak się to czyta?!

[2] Zachwycona klimatem wrzuciłam nazwę miejscowości w google - trafiłam na świetną stronę o cyklu [link nieaktualny - 2017], a stamtąd na zdjęcia posiadłości, która prawdopodobnie natchnęła autorkę do stworzenia Ardy End, domu Melrose'a Planta.

Inne tej autorki: tu.

#87

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 21, 2012

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2012, kryminal, panie - Skomentuj