Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu


Francuski łącznik

... w Poznaniu niczego nie szpieguje ani nie przewozi, natomiast można zjeść tam doskonałe tarty z nadzieniem dowolnym (dzisiaj łososiowo-brokułowa i orzechowo-gruszkowo-rokpolowa), w przeładnym wnętrzu, z miłą obsługą i z bardzo dobrą herbatą w imbryczku. Wifi nie ma (przynajmniej na rogu Skrytej i Matejki). Co smutne - mimo okolic Targów Poznańskich, dworca, parku Wilsona z Palmiarnią i prześlicznych starych domów i kamienic - nie ma w zasadzie po co tu przychodzić w poszukiwaniu miłego miejsca spożywczego. Oprócz kilku smętnych restauracji na Głogowskiej i dwóch na Matejki wiatr hula w pokrzywach.

Trafiłam przypadkiem (więc bez aparatu, nad czym ubolewam, bo okolica Łazarza prześliczna jest), bo zasadniczo to pojechaliśmy do szlag-by-go Pekao SA, żeby zlikwidować konto. Niech mi ktoś prostymi słowy objaśni, jakim cudem w epoce banków internetowych w tym banku *nie da się* załatwić nic ani przez telefon, ani przez internet, ani nawet osobiście w placówce innej niż ta, w której było założone konto (jaki jest emotikon na walenie głową w mur?).

W pracy ćwiczę zen, konwersując z piątym pokoleniem korpoofiar, którzy zlecają mi pracę, nie bardzo rozumiejąc, o czym mówią, co robią i czemu. Jestem niemiła, nie reaguję na zaggadywanki typu "jesteś?!", "cześć, Zuza" czy "słuchaj, mam sprawę". Przy życiu trzyma mnie myśl, że jutro piątek. I że mam ciasteczka ze strupem. I że mogłabym bez straty dla pracy Fabryki sporządzić listę 100 osób, bez których można by się było obejść, usprawniając pracę pozostałych i oszczędzając na pensjach.

Przy okazji wyszło, że mam dylemat z urodzinami. Nie w kwestii przekręcania licznika, ale ogólnych obchodów. Trudno mi wejść i zaanonsować, że dzień dobry, dzisiaj mam urodziny, zwłaszcza w sytuacji, kiedy nie mam głowy do nabywania cukierków czy pieczenia ciasta. Zawsze znajdzie się ktoś klikaty, który znajdzie gdzieś informację, że to dziś i zaanonsuje za mnie. I wtedy jest tym bardziej głupio, jak ludzie się usprawiedliwiają, że nie wiedzieli. Przecież nie muszą. Miło, jak ktoś pamięta (i wysyła sms-y treści "Ty stara dupo"; w tym roku dostałam trzy, nowa świecka tradycja). Ciulowo, jak ktoś zlewa, mimo że wie, bo ma swoje urodziny w okolicy. Życie, jak mówi E.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 30, 2007

Link permanentny - Kategorie: SOA#1, Moje miasto - Komentarzy: 8 - Poziom: 3


Reminiscencja

Pierwszą oznaką, że wracamy do cywilizacji, był busik, wiozący nas z lotniska do hotelu w Bangkoku. Sami Europejczycy, głównie Holendrzy (bo lot do Amsterdamu), ciemno i upalnie, tajski kierowca na nas spojrzał, ocenił i puścił głośniej cover "No woman, no cry". Cały busik podchwycił i kilkuminutową drogę do hotelu wszyscy zgodnie nucili, udowadniając, że wszyscy mają korzenie w reggae.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 29, 2007

Link permanentny - Kategoria: Listy spod róży - Tagi: 2007, bangkok, tajlandia - Skomentuj



Aleksandra Marinina - Gra na cudzym boisku

Trudno to traktować jako kryminał, bardziej jako powieść obyczajową. Świat popierostrojkowej Rosji jest egzotyczny - wyraźny podział na kobiety (kuchnia, dzieci, ładne wyglądanie i prosty s.e.k.s) i mężczyzn (zarządzanie, decyzyjność, używanie analitycznego mózgu), akceptowana przez wszystkich mafia, stanowiąca pierwszą i w zasadzie jedyną siłę rządzącą w miastach, do której milicja zwraca się grzecznie o pomoc. Głównym bohaterem drugoplanowym jest Eduard, dawny mafiozo, który swoje kontakty i pieniądze doprowadził Miasto do świetności, likwidując konkurencję (bo, jak wiadomo, konkurencja to Zło) i innych mafiozów. Niestety, mimo wszechobecnych macek Eduarda, w uzdrowisku zalęga się działalność przestępcza, której mimo współpracy lokalnej milicji nie jest w stanie wykryć. Na szczęście do uzdrowiska przyjeżdża niesamowita analityczna z Moskwy, nasza ulubiona Nastazja Kamieńska. Kobieta niepozorna i nijaka, która za pomocą sprytnej sztuczki z makijażem, odziania się w s.e.k.sowny sweterek czy wyćwiczonego uśmiechu francuskiej gwiazdy filmowej umie się zmienić w s.e.ks-bombę. Oczywiście rozgryza przypadkiem całą intrygę, w której utalentowany reżyser-kompozytor kręci porno-filmy na zlecenie klientów, nie cofając się przed tym, żeby filmowane panie czasem zgwałcić bądź zabić.

Dużo smaczków z poprzedniej epoki - łapówka za przydzielenie pokoju, telefon tylko u dyrektora czy w drodze wyjątku "najnowszy model telefonu wyglądający jak sama słuchawka", egzotyczne owoce typu granaty czy nuworyszowskie opisy bogactwa lokalnego mafioza. Biedna Nastia musi w sanatorium dorabiać sobie tłumaczeniami, bo z milicyjnej pensji nie jest w stanie wyżyć. Nie chce jednak brać pieniędzy za rozwiązanie sprawy, bo to "niehonorowe". Nie ukrywam, że każdą kolejną książkę Marininy czytam z zachwytem - do jakich przewidywalnych absurdów jeszcze może autorka (i jej s.e.k.sowne-od-niechcenia alter ego) dojść.

Inne tej autorki tutaj.

#46

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 26, 2007

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2007, kryminal, panie - Komentarzy: 2


Sidney Sheldon - Rano, południe, noc

Czytadełko. Zły magnat całe życie zbierał pieniądze i niszczył swoją rodzinę. Kiedy w dziwnych okolicznościach ginie, jego dzieci przyjmują to z pewną radością, chociaż nie tylko ojciec był ich problemem w życiu. Okazuje się, że żadne z nich nie ma kryształowej przeszłości - jeden z synów jest narkomanem, prześladującym żonę, drugi - niby szanowanym sędzią, ale od ojca nauczył się wykorzystywać ludzi do swoich czasem mętnych interesów, córka - znana projektantka mody - jest szantażowana przez kogoś ze swojego otoczenia. Do tego dochodzi nieślubna córka, która pojawia się przy odczytaniu testamentu. Dość przewidywalne.

#45

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 26, 2007

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2007, beletrystyka, kryminal - Komentarzy: 1


Simpsons The Movie

Mówili, że kiepskie. Mnie się podobało. Kiedyś Simpsonowie serialowi podobali mi się bardziej, teraz próbowałam zacząć od początku i trochę mnie znudziło. Film nie nudzi. W zasadzie to przerysowana historia układów ojciec-syn i mąż-zona. Homer Simpson jest kiepskim ojcem i mężem, zatruwa środowisko i ogólnie jest strasznym bólem w dupie. Na tyle, że całe Springfield zostaje odizolowane od reszty Stanów za pomocą szklanej kopuły. Simpsonowie w obawie przed linczem zwiewają na Alaskę, ale wracają, żeby uratować miasto. Dość pedagogiczne i ekologiczne, ale dawkę łopatologiczną dobrze równoważy dużo niewyrafinowanego humoru. Sporo aluzji i odniesień kulturowych ("I won't download this film from torrent").

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 26, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1



Gang Dzikich Wieprzy (Wild Hogs)

Nawet do obejrzenia. Czterej kumple postanawiają wyruszyć w trasę na motorach, żeby przez chwilę jeszcze poczuć się jak dawniej, kiedy byli młodzi i "dzicy". Jak się łatwo domyślić, panowie pod 50-tkę to nie 20-latki. Trochę humoru gejowsko-fekalnego, trochę spadania z motorów, walka z gangiem Złych Motocyklistów, geek usiłujący przemóc swoje problemy w kontaktach z kobietami (komedia, więc skutecznie) i słoneczny happy-end. Bardzo dobry William H. Macy, słabiutki Travolta.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 19, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Shrek 3

Bez zachwytu. Przyzwoity scenariusz, dobra animacja, trochę dowcipów, niezły soundtrack, ale w zasadzie nie ma wiele, co by sprawiało, że film warto obejrzeć po raz drugi. Mam wrażenie, że dobry dubbing dołożyłby tekściarskość do filmu, przez co można by go bardziej zapamiętać.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela sierpnia 19, 2007

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj