Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Reminiscencja

Pierwszą oznaką, że wracamy do cywilizacji, był busik, wiozący nas z lotniska do hotelu w Bangkoku. Sami Europejczycy, głównie Holendrzy (bo lot do Amsterdamu), ciemno i upalnie, tajski kierowca na nas spojrzał, ocenił i puścił głośniej cover "No woman, no cry". Cały busik podchwycił i kilkuminutową drogę do hotelu wszyscy zgodnie nucili, udowadniając, że wszyscy mają korzenie w reggae.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 29, 2007

Link permanentny - Kategoria: Listy spod róży - Tagi: 2007, bangkok, tajlandia - Skomentuj

« Kot nie współpracuje - Francuski łącznik »

Skomentuj