Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Pierwszą oznaką, że wracamy do cywilizacji, był busik, wiozący nas z lotniska do hotelu w Bangkoku. Sami Europejczycy, głównie Holendrzy (bo lot do Amsterdamu), ciemno i upalnie, tajski kierowca na nas spojrzał, ocenił i puścił głośniej cover "No woman, no cry". Cały busik podchwycił i kilkuminutową drogę do hotelu wszyscy zgodnie nucili, udowadniając, że wszyscy mają korzenie w reggae.