Więcej o
panowie
To książka o znikaniu i o tym, co zostaje po zniknięciu. Marzena poznaje Antoniego, mają syna, coś z nim jest nie tak chyba; Antoni - pilot myśliwców - ginie, kiedy Klemens ma rok. Po Antonim zostaje ogromna wyrwa w życiu obojga, załatana prowizorycznie albumem z wycinkami, który zawsze ze sobą nosi Klemens. Olga od zawsze kocha Igora, ale pewnego dnia odrzuca oświadczyny i wyprowadza się ze wspólnego mieszkania. Po Igorze zostaje jej album ze zdjęciami, który maniakalnie przegląda i zastanawia się, co było, gdyby. Los rzuca Olgę niespodziewanie w miejsce, gdzie może zaopiekować się Klemensem, kiedy Marzena traci przytomność na ulicy. To wszystko obudowane jest taką masą detali, które wzajemnie wszystko ze sobą łączą, nawet jeśli pozornie do niczego nie prowadzą - bilet na lot balonem, fortepian z kaliskiej fabryki, tatuaż. Każdy z bohaterów jest unikalny i żywy. Czytelnikowi znika finał opowieści, która wtem urywa się, pozwalając - jak w życiu - postaciom wrócić do anonimowości codziennego życia. Nieco zmienionym przez to, co się stało. Bardzo ładna, bardzo trudna do opisania książka.
Inne książki tego autora.
#63
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 9, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
Lata 60. Elwood doskonale radzi sobie w szkole, wspierany przez ciężko pracującą babkę; rodzice wprawdzie zniknęli, kiedy miał 3 lata, ale chłopak jest ambitny i rozważny, więc ma szansę na otrzymanie dobrej edukacji mimo bagażu swojej rasy. Bo Elwood jest czarny, a kiedy dzieciak jest czarny, to ma znacznie mniejsze szanse na uniknięcie kłopotów niż dzieciak o białej skórze. Czasem wystarczy, że wda się w bójkę. Czasem zostaje zgarnięty przez policję, gdy przenocuje w czyimś garażu, żeby nie zamarznąć. A czasem - jak Elwood - w drodze na wymarzoną uczelnię wsiądzie na stopa do samochodu, który okazuje się kradziony, co czyni z niego współwinnego kradzieży. Tak Elwood ląduje w placówce edukacyjnej zwanej Miedziakiem, miejscu, gdzie “kłopotliwi” chłopcy mają szansę nauczyć się, jak prawidłowo postępować - ”Chłopców nazywano „uczniami”, a nie „osadzonymi”, aby odróżnić ich od agresywnych przestępców zaludniających więzienia. Tutaj, dodał Elwood w myśli, agresywni przestępcy są zatrudnieni jako personel. (...) Jeśli chciałoby się scharakteryzować ogólną tendencję, należałoby stwierdzić, że miedziaki miały przejebane wcześniej, w trakcie i potem.”
Narratorem jest na zmianę nastoletni Elwood i Elwood dorosły, dość szybko więc wiadomo, że nie zrobił kariery akademickiej, podobnie jak wielu innych “absolwentów” Miedziaka - “wszyscy oni mogliby być innymi ludźmi, gdyby nie zniszczył ich Miedziak. Lekarzami, którzy leczą ludzi z chorób albo operują mózg, wynalazcami jakiegoś gówna ratującego życie. Kandydatami na prezydenta. Ci zmarnowani geniusze – jasne, nie wszyscy byli geniuszami, a Chickie Pete nie zajmował się teorią względności Einsteina – ale odmówiono im nawet przyjemności bycia zwykłymi chłopcami. Okaleczeni i kulawi, zanim wyścig się rozpoczął, nigdy nie mieli poznać, jak to jest być normalnym człowiekiem”. Jest też, oczywiście, drugie dno historii Elwooda, acz dla autora najważniejsze jest pokazanie, że problem nie dotyczył jednej konkretnej placówki “naprawczej”, a wieloletniej, celowej polityki niszczenia pokoleń czarnych, którzy - bez względu na to, czy rzeczywiście popełnili przestępstwo, czy nie, mogli zwyczajnie zniknąć i nikt nie dochodził, co się z nimi stało. Współcześnie, po odkryciu niezliczonych szczątków zakatowanych na śmierć chłopców, Elwood staje przed dylematem, czy chce opowiedzieć o tym, czego był świadkiem lata wcześniej.
Inne tego autora.
#60
Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 4, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, beletrystyka, panowie
- Skomentuj
W jednej z londyńskich kamienic ktoś zamordował wodza plemienia Ku, Arona. Kilkunastoosobowe plemię okazuje się pochodzić z Nowej Gwinei, a do Londynu zostało sprowadzone przez etnografkę, Ewę Ku, która wraz z ojcem-pastorem badała ludy prymitywne. Inspektor Pibble natrafia na mur milczenia ze strony członków plemienia, Ewa z kolei opowiada mu o wierzeniach i zwyczajach oraz twierdzi, że ani nie mógł wodza zabić żaden mężczyzna z plemienia, ani nikogo obcego nie było w kamienicy. Uwagę policji zwraca młody awanturnik, który również trafił na Nową Gwineę, spłodził dziecko z jedną z czarnych kobiet, a aktualnie wraz z nową, atrakcyjną (białą!) żoną również mieszka w kamienicy. Jego żona, jak się okazuje, jest dawną ukochaną jednego ze współpracowników Pibble’a, sprawa robi się więc nieco osobista. Rozwiązanie zagadki jest dość niespodziewane i brutalne, zaś Pibble ląduje z rozbitą głową w szpitalu.
Niestety książka jest przenudna, zaczynałam ją chyba z trzy razy, do zapomnienia natychmiast po przeczytaniu. Mam jeszcze jedną książkę tego autora, przeczytam, żebyście Wy nie musiały.
Inne z tej serii.
#54
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 26, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, kryminal, panowie, z-jamnikiem
- Skomentuj
Dla ścisłości - to nie jest książka w sensie fabularnym, tylko hasłowo wypisane wspomnienia autora z trzech dekad: lat 80. - wczesne dzieciństwo, 90. - szkoła/liceum i 2000. - studia. Wspomnienia są różne, od bardzo osobistych, rodzinnych do prawie że pokoleniowych: wymiana pieniędzy w połowie lat 90., wszechobecne palenie papierosów, “Dynastia” w telewizji, egalitarnie oglądana przez wszystkich. Część wspomnień jest dla mnie obca, zwłaszcza wszystkie związane ze sportem, pamiętam np. fenomen Małysza, ale nigdy nie oglądałam i nie interesowało mnie, żeby w tym uczestniczyć, ale ja tutaj jestem raczej marginesem. Jak mówi jedna z notek na okładce, to opowieść o melancholii i kalejdoskopie wspomnień z ostatnich 30 lat.
Dla mnie każde zdanie, akapit było podstawą do wykonania w głowie analogicznej konstrukcji, jak to wyglądało u mnie, osoby prawie o dekadę starszej od autora. Że pamiętam ludzi palących w restauracjach przy posiłku, podobnie w pociągu, nawet jeśli przedział był dla niepalących. Że pamiętam brzydki, brązowy płaszczyk z burym sztucznym gryzącym futerkiem, który uszyła mi babcia i mnie w szkole wyśmiewali. Że pamiętam, jak matka rudowłosej koleżanki goniła mnie przez pasy, żeby skrzyczeć, bo podobno koleżankę wyzywałam od rudzielców. Że pamiętam, że szatnie męskie i damskie w liceum dzielił prysznic, w którym nie było z założenia ciepłej wody, a drzwi nie miały zamków, więc zdarzało się, że pod prysznic wchodziły najodważniejsze chłopaki, dziewczyny nigdy, nawet, jakby któraś trzymała drzwi od strony męskiej szatni. Że pamiętam, że przychodząc na studia informatyczne nie miałam swojego komputera, uczyłam się częściowo “na sucho”, czasem udawało się wejść do pracowni, ale rzadko była wolna, czasem korzystałam z czyjegoś komputera w akademiku, a najczęściej dostępne były terminale na Novellu, ale służyły tylko do łączenia się z Internetem. Tak, sama mogłabym napisać taką książkę, ale pewnie powieliłabym ¾ wspomnień autora. Więc nie napiszę.
#53
Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 25, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, biografia, panowie
- Skomentuj
Klara wraz z innymi sobie podobnymi przebywa w sklepie, czasem w głębi sklepu, czasem we wnęce, czasem nawet na wystawie. Na wystawie najlepiej, bo nie dość, że mogą ją zobaczyć dzieci i może jedno ją wybierze, to jeszcze tam jest najlepszy dostęp do życiodajnego Słońca. Nie, Klara nie jest światłolubnym zwierzęciem ani rośliną, jest SP - sztucznym przyjacielem - samoświadomym androidem, który dostrojony do “swojego” dziecka, będzie najlepszym przyjacielem i towarzyszem. Potem, w trakcie właściwych wydarzeń, kiedy Klara zostaje wybrana przez kilkunastoletnią Josie, wyjaśnia się, skąd w ogóle taki pomysł. To świat na krawędzi katastrofy (ekologicznej? biologicznej? politycznej?), dzieci jest coraz mniej, sporo z nich - jak Josie - jest chora, uczą się zdalnie, odseparowane od kontaktu z rówieśnikami, a organizowane raz na jakiś czas “spotkania integracyjne” nie spełniają swojej socjalizującej roli; mocno pobrzmiewa tu świeże doświadczenie z lockdownów i ogólnoświatowego zamknięcia, z którego nasze dzieci, i nie tylko dzieci, będą się naprawiać przez kolejne lata. Klara obserwuje i analizuje, choć ma dość skąpą bazę wiedzy, czasem miałam poczucie, że jej orientacja jest na poziomie autonomicznego odkurzacza (co pada kilka razy jako obelga), czasem wykazywała niesamowitą wprost intuicję i inwencję. Choroba Josie, jej przyczyny, różnica między nią a mieszkającym w sąsiedztwie Rickiem, trudne decyzje matek, nieobecność ojców, te wszystkie rzeczy częściowo autor wyjaśnia, częściowo zostawia niedopowiedziane (na przykład co oznacza wycofanie się ojca Josie z życia i jego substytucja ze stratą dla świata, przy jednoczesnym zapewnieniu córki, że nie jest kretynem, chociaż ludzie go tak postrzegają). Ale to chyba mniej istotne od samej analizy sztucznej świadomości - czy jesteśmy w stanie stworzyć taki program, że będzie ludzki, co to w ogóle znaczy “ludzki”, czy da się sklasyfikować wszystkie ludzkie motywacje, zachowania i uczucia tylko za pomocą nazwania ich? Wrócił znany z innych książek trop idealnego służącego/dawcy organów, który emocje zastąpił analizą i bezwzględnym samopoświęceniem i jest z tego absolutnie zadowolony, chociaż tak naprawdę to tylko czerpanie wdrukowanej radości z sytuacji bez wyjścia.
Złapałam się na tym, że właśnie chciałam użyć identycznej frazy co przy “Nie opuszczaj mnie”, że to dziwna książka, niedokończona. Wygląda na to, że tak celowo autor konstruuje swoje światy (które oczywiście nie są sf, wcale), żeby zostawić ten nieuregulowany kawałek, różnicę między naszym dziś, a opisywanym w książce kiedyś, żeby czytelnik sobie dokleił w głowie, ile nam jeszcze brakuje do przyszłości. Nie czytało się tego źle, ale jednak wolałabym więcej wyjaśnień, mniej niedomówień.
Inne tego autora.
#52
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 24, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, panowie, sf-f
- Skomentuj
Po długich przygotowaniach Michael Palin w 2018 roku wraz z ekipą trafia do Korei Północnej, gdzie próbują nakręcić serię programów o państwie, o którym wiadomo niewiele więcej ponad to, co oficjalna propaganda życzy sobie pokazać. Z właściwym sobie sarkastycznym humorem podróżnik opisuje ograniczenia, jakie napotkali przed i w trakcie filmowania, opiekę smutnych panów w czarnych garniturach, pieczołowicie skonstruowany plan wyprawy i mimo tego wszystkiego ludzkie oblicze za zasłoną systemu. Dwa tygodnie w Korei to z jednej strony festiwal absurdów - zakaz fotografowania monumentalnych posągów wielkich wodzów od tyłu, nie podpięty do prądu skaner bezpieczeństwa na lotnisku, przez który trzeba przepuścić i tak cały bagaż i sprzęt, bo procedury, przedstawienie zaaranżowane dla ekipy, żeby pokazać im taką Koreę, jaką władze chcą się pochwalić, z drugiej strony jednak to melancholijna obserwacja ludzi, którzy nie mieli innej opcji niż zaadaptowanie się do ekstremalnych warunków państwa-więzienia, z jego niedostatkami, fasadowością, kultem jednostki (jednostek) i legendami założycielskimi, w które lepiej uwierzyć i ich nie kwestionować.
Edycyjnie książka jest ładnie wydana, z dobrej jakości zdjęciami (chociaż przydałyby się pod nimi podpisy), zaskoczyło mnie jednak rozepchanie książki przez dodanie między poszczególnymi rozdziałami kartki ze wzorkami. Owszem, wzorki ładne, każdy inny, ale sensowność tego jest dla mnie żadna. Tytuły rozdziałów doskonale oddzielają jeden od drugiego, a dodatkowo odpada opcja, że rozdział zawsze ma się zaczynać od prawej strony, bo jedna czy dwie kartki ze wzorkami wypadają właśnie po prawej, gdy rozdział kończy się na stronie lewej. Prawie 20 pustych stron, po co. Dodatkowo zdarzają się czasem kiksy w tłumaczeniu/redakcji, na przykład gdy Łuk Zjednoczenia w Pyongyang z oryginalnej wysokości 98 stóp rośnie w opisie do prawie 100 metrów.
Inne tego autora.
#51
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 21, 2022
Link permanentny -
Kategoria:
Czytam -
Tagi:
2022, panowie, podroze
- Skomentuj