Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o panie

Sue Grafton - P jak przestępstwo

Kinsey może pracować nawet dla antypatycznej klientki, czemu nie. Była żona zaginionego lekarza wynajmuje ją do rozwiązania tajemnicy miejsca pobytu jej eks-męża. W tym tomie wszyscy coś ukrywają i kłamią, a dzielną panią detektyw w ostatniej chwili omija romans z seksownym młodszym mężczyzną. Mimo że rzecz się dzieje w słonecznej Kalifornii, w Santa Teresa w listopadzie pada, wieje i ogólnie jest paskudnie zimno.

Inne tej autorki tutaj.

#38

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday August 18, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panie - Skomentuj


Tatiana Polakowa - Karaoke dla damy z pieskiem

Czytało się lepiej niż Doncową, ale słabiej niż Marininę. Wiem, że wyjdzie, że jestem marudna, ale dalej każdy kolejny autor płci dowolnej, pochodzący z krajów na wschód od Polski, wywołuje u mnie uczucie obserwowania tygrysa przez pręty klatki, bo i śmiesznie, i straszno. Olga, taki na pół prywatny detektyw, na pół PR-owiec u jednego z bardziej potężnych decydentów w mieście (jak zwykle trafiłam w któryś z kolejnych tomów, więc niektórych rzeczy się bardziej domyślam), współpracuje z lokalną (oczywiście szeroko skorumpowaną) milicją i mafiozami (z którymi okazjonalnie sypia[1]). Zaczepia ją na bankiecie obca kobieta i sugeruje, że niebawem zginie, a od Olgi winszuje sobie, żeby wykryła jej mordercę. No to Olga wykrywa, dzielnie łącząc prywatne zobowiązania, seks i pracę.

Książka bardziej sensacyjna niż kryminał, dodatkowo bogato okraszona wstawkami damsko-męskimi, również takimi bardziej brutalnymi (bo rosyjska dusza czasem wymaga, żeby kobiecie lutnąć). Czyta się wartko, acz całość akcji zrobiła na mnie wrażenie dość chaotyczne - w połowie się zgubiłam, kto jest z kim, kto przeciw, kto dobry, kto zły (tu myślę, że to nie wada narracji, a tej rosyjskiej niedookreślonej ambiwalencji, w której nie ma czarne-białe, tylko szare, czasem zabarwione na krwisto-czerwone) i tak naprawdę - czy komukolwiek zależy na wykryciu sprawcy morderstwa.

Nie zrozumiałam też całości tytułu - owszem, damę (Olgę) i pieska (kapryśnego jamnika Olgi) ulokowałam. Ale dlaczego karaoke?

[1] W końcu czemu by nie, Szeroko Pojęci Mafiozi[2] mają czas, pieniądze i zapał, a Olga jest kobietą młodą, piękną i posiadającą całą szafę luksusowej przyodziewy, choć - co popularne w kobiecych kryminałach - na co dzień nosi adidasy, dżinsy i się nie maluje, zostawiając fryzjera i brylanty na specjalne okazje, co nie zmienia faktu, że cały męski świat jest nią zachwycony.

[2] Ależ oczywiście, że SPM mają złote serduszka, ogólnie postępują prawomyślnie i stanowią podporę społeczeństwa, broniąc ładu i porządku. A to, że mają nierejestrowaną broń, w razie potrzeby najpierw torturują ludzi, a dopiero potem obcinają język, omijają prawo tak skwapliwie jak przechodzień psią kupę na chodniku, tu skorumpują, tu postraszą, to taki niuansik.

Inne tego autora:

#36

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday August 10, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panie - Komentarzy: 7


Barbara Kosmowska - Buba

Od razu na początku jedno zastrzeżenie - tak, to książka młodzieżowa/o nastolatce. Ale przyznam bez wielkiego wstydu, że dawno mnie nic tak nie zachwyciło (a wygrzebałam ją z półki, bo anglojęzyczny pamiętnik z trasy po Kanadzie Erica Idle'a ciężko czyta się w łóżku). Może to moje zamiłowanie do mieszanek? Kosmowska wzięła cyniczność i dowcip od Sawaszkiewicza i jego humoresek o Tatku, rodzinną historię od Musierowicz (inteligentna nastolatka, zaniedbywana przez wiecznie zajętych sobą i swoimi karierami rodziców, z kompleksami - wypisz wymaluj "Szósta klepka"), szczęśliwie odartą z moralizatorstwa i przecukrzenia, dodała błyskotliwe dialogi, świetnego dziadka-hazardzistę, całkiem niezłe tło szkolne, zgrabnie poskładała to w zabawną językowo narrację jak u Bożkowskiego w "Mszy za mordercę" (mam wrażenie, że echa księdza Przeogromnego pojawiają się w osobie księdza Korka, pojawiającego się trzecioplanowo) i dołożyła zgrabny happy-end (bo, jak wspominałam, to książka dla młodzieży).

15-letnia Buba czuje się samotna, piękny Adaś nie zwraca na nią uwagi, w nowej szkole jej nie idzie, dziadek przypomina sobie tylko o niej, jak ma ochotę ograć ją w karty, matka jest znaną a afektowaną pisarką, ojciec - celebrytą telewizyjnym (z zepsutą dwójką i w słabych programach, ale jednak celebrytą). Rodzice z dziadkiem bezustannie sobie dogryzają, Buba tęskni za odrobiną uwagi, ale jedyne, co dostaje, to ciepłe słowo od domowej gospodyni, pani Bartoszowej. W tle pojawia się jej bardziej udana siostra, która wyszła już za mąż, ale przychodzi zrzucać na resztę rodziny swoje problemy.

Fabuła niespecjalnie przeszkadza, ale dla mnie największą zaletą książki była przesmaczna warstwa językowa, nad którą chichotałam co kilka zdań.

Idę szukać drugiego tomu, mam nadzieję, że utrzyma poziom.

Inne książki tej autorki tu.

#33

Napisane przez Zuzanka w dniu Tuesday July 28, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, beletrystyka, panie - Komentarzy: 1


Emma McLaughlin, Nicola Kraus - Niania w Nowym Jorku

Dzisiaj mam taki dzień jak ta baba, co przyszła do lekarza, bo ją wszystko wkurza. Mam wrażenie, że to jednak nie pogoda[1], a przeczytana wczoraj książka. A nawet nie książka jako taka, bo czytało się ją nader, a bohaterka, którą miałam ochotę kopać w tyłek co drugą stronę.

Nan, studentka pedagogiki, opiekuje się dziećmi w celu utrzymania na studiach, a w przyszłości chce pracować z trudną młodzieżą. Trafia do pani X, która za niewielkie pieniądze dostaje nianię w ponad trzykrotnie przekroczonej liczbie godzin w stosunku do umowy, dyspozycyjną 24h/dobę, służącą do załatwiania spraw dowolnych (od zakupów, po kontakty towarzyskie, na prowadzeniu zdalnych kłótni z mężem kończąc) i oczywiście dziewczynkę do bicia. Nan jest odpowiedzialna za to, że 4-letni Grayer nie dostał się do elitarnej szkoły, że mąż nie wraca z pracy, że pani domu ma zły humor, że nie zajmuje się dzieckiem na tyle, żeby nie chciało absorbować swoją nużącą osobą matki i ojca, jak również, że nie poświęca 100% swojego czasu na pracę. Niania każdego dnia grzebie jakąś nadzieję - na premię (mimo że inni dostają), na wolne, na terminowość, zrozumienie, próbę dialogu czy poszanowania jej godności (ba, nie protestuje nawet, jak zostaje wtłoczona w kostium teletubisia, wysmarowana farbą i zabrana na spotkanie z okazji Halloween w firmie pana X, który nawet nie wie, kto opiekuje się jego synem). Mimo przez prawie rok brnie w coraz bardziej chory układ, nie zrażając się kolejnymi kopniakami od pracodawców, którzy wciągają ją w swoje problemy poza i małżeńskie, nie potrafiąc asertywnie wyartykułować czegokolwiek, nawet prośby o przestrzeganie ustalonych zasad, a jedynie zapijając problemy w okolicznym barze, siorbiąc w mankiet znajomym i rodzinie (która - choć sympatyczna - w sytuacji podbramkowej traktuje ją dość olewczo). Każda kolejna sytuacja, kiedy Nan zwiesza głowę i wykonuje kolejne idiotyczne polecenie pracodawczyni, wzbudza we mnie przeraźliwą irytację. Nie jestem jakoś specjalnie wyrywna do rejtanowych akcji z rozdzieraniem koszuli, rozkładaniem się pod drzwiami w modelu "po moim trupie" czy ostentacyjnego zamykania drzwi z drugiej strony, ale Bogini obdarzyła mnie pewną elokwencją i silnym poczuciem nie pozostawiania spraw w postaci dla mnie niekorzystnej. Fakt, ciężko sobie radzę z zatykającą bezczelnością, kłamstwem, przekręcaniem i nadużywaniem ludzkiej przyzwoitości z kamienną twarzą, ale upokarzająca praca za miskę ryżu ma swoje granice.

Kolejnym nadużyciem, wszędzie - bo i w recenzjach, na okładce i przy ekranizacji (bo, a jakże, książka dorobiła się ekranizacji[2]) - stoi, że to świetna komedia. Chyba życie wyprało mnie z poczucia humoru, ale nijak nie czuję elementów komediowych w tym, że nowojorscy karierowicze nie interesują się swoim dzieckiem i traktują służbę domową jako niższą formę bydła.

[1] W międzyczasie wyszło, że dziś była i burza magnetyczna, i zaćmienie słońca. No czemu mnie to nie dziwi?

[2] Jak raz mam wrażenie, że Scarlett Johansson doskonale sprawdziła się w roli niedojdy, którą można pomiatać jak się chce. Tyle że jakoś nie chce mi się sprawdzać, zwłaszcza że - tak - film określany jest jako komedia. Chyba że chcę?

#32

Napisane przez Zuzanka w dniu Wednesday July 22, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, beletrystyka, panie - Komentarzy: 9


Daria Doncowa - Zjawa w adidasach

Ja to mam takie przewrotne szczęście do książek jak ten mąż z "Misia", co żonę pokarało takim głupim chłopem, bo we wszystko wierzy. Ja też, jak przeczytam notkę na okładce, to potem czytam i coraz bardziej się sobie dziwię, że znowu uwierzyłam. Doncowa zachwalana jest jako "rosyjska Chmielewska", pisząca humorystyczne kryminały, przy czytaniu których trzeba uważać na głośny śmiech. I tak, czytam, czytam, podobieństw nie widzę, śmiech mi zamiera w gardle na co bardziej drastycznych sytuacjach noworuskiego łapówkarstwa, ostentacyjnych opisów bogactwa, idiotycznych zachowań rodziny bohaterki i jej wołającego o pomstę do nieba (i strategiczne uciszenie za pomocą celnego a wywołującego amnezję ciosu w potylicę) "śledztwa", kiedy dotarło do mnie, że marketing okładkowy częściowo ma rację. Rzeczywiście, to taka moskiewska Chmielewska - straszna baba, która wszędzie wlezie, przekonana o swoich umiejętnościach śledczych, obdarzona przeraźliwie nieobliczalną rodziną i znajomymi, a do tego natykająca się ciągle na przeraźliwie zbiegi okoliczności.

Daria, zwana pieszczotliwie Daszeńką, jest kobietą, eufemistycznie mówiąc, dobrze sytuowaną. Tu pokaże kostium od Prady czy Lagerfelda, złote kolczyki od Tiffany'ego czy zegarek od Cartiera, tu rzuci od niechcenia studolarówką, a tam przekupi[1] milicjanta, żeby dostać dostęp do ściśle strzeżonych akt. Oprócz pozyskanego po mężach majątku ma też przyjaciół, którzy są nie tylko ustosunkowani we wszystkich ważnych miejscach, ale również prowadzą lukratywne interesy. Jedna z przyjaciółek, Lenka, która w czasach schyłkowego socjalizmu zbiła majątek na sprzedawanych akwizytorsko książkach (bo, jak wiadomo, Rosjanin człek kulturnyj i prowadzi przy bimbrze całonocne dysputy o Dostojewskim), prosi ją o zarządzanie jedną ze swoich księgarni, jako powód podając - proszę się trzymać - że opływająca w dostatek Dasza jej nie oszuka. W księgarni szybko zaczyna się coś dziać - a to zostaje znaleziony trup młodej kobiety w szatni, zupełnym przypadkiem posiadający ze sobą dowód osobisty na personalia identyczne jak Darii, a to wichura niszczy rodzinną posiadłość bohaterki i cała rodzina zwala się jej na głowę do księgarni, włączając w to domowy zwierzyniec (dzieci, wnuczęta, psy i koty), a to w księgarni zaczyna straszyć upiorna zjawa. Jak sobie jeszcze raz przemyślałam, zwłaszcza w kontekście przekupności lokalnej milicji, to nie było to aż tak głupie, że Daszeńka zaczęła sama prowadzić śledztwo.

Niestety, tych obiecanych pokładów dowcipu nie znalazłam. TŻ, który czyta już chyba czwartą powieść z cyklu, grozi, że następne są jeszcze bardziej srogie.

[1] Kwestia przekupności kogokolwiek w Moskwie jest doprawdy zabawna, zwłaszcza w zestawieniu z przeczytaną niedawno recenzją którejś tam Marininy, gdzie "milicja ciężko pracuje, mimo że czasem jest trochę łapówkarska". Jak już się obśmiałam, otarłam łzy, to jednak zaczęłam doceniać, że w Polsce jest już taka bardziej Europa. Praca bohaterki w księgarni polega na tym, żeby wręczać łapówki kolejnym kontrolerom - strażakom, sanepidowi, bhp-owcom czy milicji. Jak w żydowskim dowcipie - wszyscy wiedzą, że szanowna małżonka się puszcza, kwestia tylko ustalenia stawki.

Inne tej autorki:

#31

Napisane przez Zuzanka w dniu Sunday July 19, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panie - Komentarzy: 4


Sue Grafton - A is for alibi

Pierwszy tom cyklu, jeszcze surowy w kwestii bohaterów drugoplanowych. Kinsey ma spore szczęście do odgrzebywania starych spraw - tym razem szuka mordercy bogatego adwokata zajmującego się nieruchomościami. Adwokat został zamordowany kilka lat wcześniej, oskarżona została jego żona, która wyszła z więzienia i usiłuje znaleźć winnego. Kinsey jeździ więc sobie po połowie Kalifornii, bo przez kilka lat znajomi, współpracownicy, dzieci i byłe kochanki zdążyły się porozjeżdżać po okolicy (dlatego bardzo sympatycznie mi się to czyta i stawiam na google-mapie kolejne punkty na przyszłość do obejrzenia). Dodatkowo w przeciwieństwie do kolejnych tomów zawiera sceny pikantne z udziałem głównej bohaterki. I, jakżeby inaczej, finał śledztwa wymaga solidnego poturbowania dzielnej pani detektyw, która nie może przekazać sprawy lokalnemu wydziałowi policji zanim nie złapie złoczyńcy za rękę.

Inne tej autorki tutaj.

#30

Napisane przez Zuzanka w dniu Monday July 13, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panie - Skomentuj