Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o klub-srebrnego-klucza

Bruno Miecugow - Morderstwo w Arce Noego

Dwie zmyłki - rzecz nie ma nic wspólnego z Biblią, a mimo pochodzenia autora i serii, nie jest to kryminał osadzony w PRL-u, a klasyka w stylu angielskim. Terry Blain, samodzielny i nieco niesztampowy pracownik agencji detektywistycznej zamiast na urlop (łowienie łososi w Szkocji) dostaje zadanie ochrony Toma Devera, znanego przedsiębiorcy, na którego życie ktoś kilkukrotnie nastawał. Żeby zminimalizować zagrożenie, Dever zabiera detektywa i grupę znajomych na odciętą od świata wyspę, zwaną Arką Noego; przyjeżdża on, jego zaufana sekretarka, bratanek, doktor rodzinny i współpracujący z nim naukowiec wraz z małżonką. Na wyspę dociera też niespodziewanie młoda wychowanka Devera, której nikt się nie spodziewał. Mimo wszelkich zabezpieczeń trup pada szybko, ale niespodziewanie nie jest to milioner, a jego sekretarka. Niedługo potem znika doktor oraz ciało pierwszej ofiary, a łącze telefoniczne zostaje przerwane, więc nie można poprosić o wsparcie z lądu. Blain musi wyjaśnić, kto jest mordercą, zanim będzie za późno.

To bardzo uczciwa zagadka, nawet dość oczywista, domyśliłam się fabularnego twistu dość szybko. Lubię, jak rzecz dzieje się w zamkniętym miejscu, z ograniczoną liczbą uczestników i nie ma żadnych cudów, tylko badanie śladów, poszlak i ludzkich motywacji. Dever, na którego życie się ktoś zasadza, jest osobą niespecjalnie sympatyczną, dziś powiedzielibyśmy, że to atencjusz i pracoholik, który uważa, że jest najważniejszy, sen jest dla słabszych, a że przy okazji jego agresywnego procesu inwestycyjnego zamknięto jakąś elektrownię w Brazylii, trudno. Autor przemyca trochę szydery z kobiet, co są plotkarkami, histeryczkami i podrywaczkami/łowczyniami posagów. Nie to, co mężczyźni.

inne z tej serii.

#104 / #22

Napisane przez Zuzanka w dniu środa grudnia 4, 2024

Link permanentny - Tagi: 2024, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie - Skomentuj


H. K. Rönblom- Senator wraca

Mała szwedzka miejscowość Kärdla[1], wszyscy się znają, a już zwłaszcza znają rodzinę Fenningów - ciężko pracującą, kostyczną żonę, leniwego męża, kapitana w stanie spoczynku, który nie pracuje od powrotu z wojska, kręci się po okolicy i aktualnie podrywa żonę właściciela hotelu, córkę Siri, niezbyt ładną, za to głupawą i syna Nisse’a, który właśnie zdał maturę (kiepsko, bo kiepsko, ale zdał). I nagle idzie hyr, że z Ameryki wraca po latach brat kapitana, podobno senator i podobno milioner, co z jednej strony rodzinę cieszy, bo od zawsze kiepsko im się wiedzie, z drugiej martwią się, bo jak tu godnie go przyjąć oraz może będzie się domagał czegoś. Ale do wizyty nie dochodzi, bo amerykański Fenning zostaje znaleziony martwy w strumieniu opodal domu rodzinnego. Policja sprawdza alibi rodziny jako najbardziej podejrzanej, ale wszyscy mieszkańcy kierują spojrzenia na sąsiada Fenningów, młodego Ronny’ego, który ma tego pecha, że jego ojcem był amerykański czarny dżentelmen. Książka ma cztery części - przedstawienie wsi i rodziny, w drugiej ginie gość, w trzeciej zaś do akcji wkracza Paul Kennet, dziennikarz z żyłką detektywistyczną i razem z miejscowymi osobami z kręgów prawnych snuje rozważania, wreszcie w czwartej wszyscy gromadzą się w podupadłej willi rodziny Fenningów, gdzie mordercę dosięga ramię sprawiedliwości.

Bardzo przyjemna ramotka, z elementami humorystycznymi (“miał zęby i oczy wiewiórki ustawicznie rozglądającej się za jakimś orzeszkiem do schrupania. Chwilowo miał minę przepraszającą i wyglądał tak, jak gdyby gotów był nawet zrezygnować z orzeszka”). Śledztwo policyjne jest bardzo powierzchowne, ciekawsze są już hipotezy adwokata, autora kryminałów i hotelarza, ale tak naprawdę dopiero dziennikarz robi uczciwą wizję lokalną, szuka śladów i wiarygodnego motywu.

[1] Co ciekawe, aktualnie ulokowana w Estonii. Fikcyjna lokalizacja czy były zmiany granic od lat 50.?

Inne z tej serii.

#92

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 2, 2024

Link permanentny - Tagi: 2024, kryminal, panowie, klub-srebrnego-klucza - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 1


Arthur Conan Doyle - Dolina trwogi

Sherlock dostaje donos od osoby z kręgów profesora Moriarty’ego, że właściciel ziemski Douglas zostanie zabity. Zanim jednak detektyw przemyśli, co zrobić, pojawia się inspektor policji potwierdzający fakt morderstwa, więc razem udają się do posiadłości zamordowanego. Na miejscu jest żona i przyjaciel, ale nie są wystarczająco zmartwieni jak na deklarowane uczucia. Szybko wychodzi na jaw, że zbeqrefgjb wrfg zvfglsvxnpwą, mnzvnfg bsvnel mtvaął ancnfgavx. I tu gładko przechodzimy do drugiej części, gdzie do pewnej doliny na Dzikim Zachodzie przyjeżdża McMurdo, fałszerz pieniędzy. Szybko kumpluje się z lokalną Lożą Masońską, która tu jest gangiem bezkarnych morderców i rozpoczyna razem z nimi przestępczą karierę. Tyle że ma wyrzuty sumienia, bo serce kradnie mu piękna panna i zwierzają mu się też uczciwi, zaszczuci ludzie. Jak jesteście starymi wyjadaczkami kryminałów, to oczywiste jest rozwiązanie - McMurdo nie jest tym, za kogo się podaje. I w klamrze łączącej obie części wychodzi, że to Douglas, uciekający przed zemstą gangu.

Bardzo mało detektowania, sporo rysu historycznego; to raczej nietypowa książka przygodowa z elementami kryminału. Wspomniany profesor Moriarty opisywany jest jako geniusz zbrodni o oficjalnie czystych rękach, w książce wprawdzie nie ma powiedziane, że to właśnie on stał za anonimem, ale właśnie dzięki udziałowi Holmesa - wykryciu tajemnicy morderstwa, na której policja by się wyłożyła - dochodzi do śmierci osoby, która miała być chroniona. W finale jest to wyjaśnienie beefu między detektywem a złoczyńcą, co źle świadczy o przenikliwości tego pierwszego.

Inne z tego autora, inne z tej serii.

#83/#15

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 17, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie - Skomentuj


Arthur Conan Doyle - Znak czterech

Sherlock Holmes się wyjątkowo nudził i z tej nudy trzy razy dziennie wkłuwał sobie kokainę, bo to rozjaśnia umysł. Na szczęście pojawia się panna Mary, która opowiada dziwną historię - o zaginięciu ojca, corocznie wysyłanych anonimowo cennych perłach, wreszcie o dziwnym ogłoszeniu, którego autor obiecuje jej wyjaśnienie tajemnicy ojca. Watson od razu się zakochuje, Sherlock jest niewrażliwy, bo kobiety są zdradliwe, ale obydwaj udają się na spotkanie z łysym mężczyzną, który okazuje się synem znajomego ojca Mary, majora Sholto. Major lata temu okradł ojca Mary ze skarbu, pozyskanego od więźniów w Indiach, a kiedy ten upomniał się o swoją działkę, w kłótni tak niefortunnie upadł, że nie wstał. Po nagłej śmierci majora tajemnica wyszła na jaw, ale skarb zaginął, co stało się idee fixe drugiego syna, który - co wyjaśnia powód ogłoszenia - skarb niedawno odnalazł. Detektyw spóźnia się, znaleziony skarb znowu ginie, ale są ślady, które pozwalają znaleźć człowieka z drewnianą nogą i jego egzotycznego zausznika. W finale ślub.

Książka podzielona jest na dwie części - jedna to samo śledztwo, z kreatywnym użyciem psa myśliwskiego i grupy londyńskich oberwańców oraz współpracą z początkowo niechętną policją, druga zaś to opowieść przestępcy o wydarzeniach sprzed lat. Poza wspomnianą kokainą, realia XIX wieku są dość znaczące - dokerzy są pogardzani, bo brudni, podobnie każdy, kto nie jest Anglikiem czy chociaż lokalną warstwą rządzącą, postrzelenie domokrążcy przez lorda jest traktowane jako drobne wariactwo. Watson w zasadzie wcale nie chce znaleźć skarbu, bo wtedy Mary byłaby znacznie bogatsza od niego, a to by go pozbawiło męskości, więc nie mógłby się oświadczyć. I wreszcie kolonializm, cywilizowani Anglicy przejmujący forty w Indiach i wyrzynający lokalną ludność oraz pozyskujący bogactwa - dobrze, prymitywni mieszkańcy, usiłujący odebrać, co ich - bardzo niedobrze, wrzućmy ich na dożywocie do więzienia.

Inne z tego autora, inne z tej serii.

#80/#14

Napisane przez Zuzanka w dniu środa października 9, 2024

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2024, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie - Skomentuj


Wilkie Collins - Księżycowy kamień

Tak jak podobała mi się “Kobieta w bieli”, tak “Księżycowy kamień” to wielkie rozczarowanie i wielokrotne zadawanie sobie pytania, jakim cudem ta nudna ramota wylądowała na wszelkich top listach powieści kryminalnych. Czytałam to autentycznie kilka tygodni, po kilka kartek, bo nuda-nuda-nuda. Oraz wielokrotnie przywoływany szowinizm, rasizm i pogarda dla niższych statusem lub zwyczajnie brzydkich.

Ileś lat wcześniej przed akcją właściwą, brytyjski wojak, krewny lady Verinder, kradnie z hinduskiej świątyni tytułowy żółty diament, mordując pilnujących go braminów. Trochę wstyd, ale kiedy córka lady V. dostaje kamień na 18 urodziny, to jakoś nikt się nie kwapi, żeby zwrócić go oryginalnym właścicielom, mimo że po okolicy krąży grupa Hindusów, ewidentnie w związku z kamieniem. Problem w tym, że kamień ginie tuż po wręczeniu, a jubilatka zaczyna zachowywać się na tyle dziwnie, m.in. odrzucając ukochanego, że posądzający ją o kradzież super detektyw zostaje odprawiony przed rozwiązaniem sprawy. Sprawa wyjaśnia się niejako mimochodem w ciągu następnego roku - kradzieży nieświadomie dokonała osoba pod wpływem narkotyku, podanego jej dla żartu, ale zanim to nastąpi, brzydka służąca zakochana w pięknym paniczu popełnia samobójstwo, umiera lady Verinder (bez związku), do młodej panny ustawia się interesowny absztyfikant, co motywuje do działania odrzuconego ukochanego.

Jedynym ciekawym zabiegiem jest urozmaicona narracja - kolejne części książki opisują wierny, acz cyniczny służący lady V., szukający natchnienia w czytaniu “Robinsona Kruzoe”; jej kuzynka, nachalna dewotka; śmiertelnie chory lekarz-morfinista; wreszcie przepiękny kuzyn Franklin Blake, zakochany w córce lady. Podsumowując - jest wiele ciekawszych książek, na tę szkoda czasu.

Inne z tej serii, inne tego autora:

#2

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 18, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, cwa, kryminal, mwa, panowie, klub-srebrnego-klucza - Skomentuj


Erich Kästner - Zaginiona miniatura

Berliński rzeźnik Külz, analog boomera z początku XX wieku, ucieka z domu, żeby odpocząć od prozy prowadzenia sklepu i robienia kiełbas. Trafia do Kopenhagi, gdzie poznaje pannę Trübner, oczywiście śliczną, która zwierza mu się - bo najlepiej zwierzyć się świeżo poznanej osobie - że ma ze sobą cenną malarską miniaturę i boi się, że ją okradną. Zaiste, obserwuje ją, a zatem i rzeźnika, cała szajka sarkastycznych rzezimieszków. Wtem pojawia się jeszcze gładkolicy Rudi Struve, który niezbyt sprytnymi metodami usiłuje pannę poderwać. Po nieudanej próbie upicia Külza i wybadania, czy jest rzeczywiście naiwniakiem czy jednak super cwaniakiem, gang podąża za naszą trójką pociągiem i promem do Warnemünde, gdzie dochodzi do kradzieży najpierw kopii, a potem oryginału miniatury. Akcja przenosi się do Berlina, gdzie w czasie licznych pościgów i zaskakujących zwrotów akcji okazuje się, kto ma oryginalną miniaturę, jak zareagowała żona na powrót rzeźnika, kim jest pan Struve oraz że oczywiście młodzi się w sobie zakochali.

To bardzo leciutki, zabawny kryminał, trochę w stylu cyklu Waltariego. Nikomu nie dzieje się krzywda poza okazjonalnym poturbowaniem w zamieszaniu. Gang profesora Holza jest dość niezdarny, ale za to zabawny:

— Szybciej! — rozkazał. — Nie wszyscy mają tyle czasu co pan.
— Jak wpadniemy na drzewo, nie będziemy szybciej w Warnemünde — zauważył szofer.
— Szybciej! — przynaglał siwobrody pan. — Bez gadania! Zwrócę panu koszt drzewa.
— Po czym poznałeś, że to kobieta, przecież było ciemno?
— Po imieniu — oświadczył pan Achtel cynicznie.

Pan Külz to taki wąsaty wuja z wesela, dzięki czemu jest cała porcja ówczesnego - jakże komicznego, boki zrywać - szowinizmu:

— Nie chciałaby się pani podpisać [na pocztówce]? Moja Emilia będzie zazdrosna, a to jest zawsze bardzo komiczne.
— Niezupełnie. Henryk IV był cesarzem Niemiec, a Henryk VIII królem Anglii. Najbardziej znany był z tego, że często się żenił i kazał stracić kilka żon.
— To były czasy! — powiedział pan Külz i mlasnął językiem.
— Ale kazał swoje żony nie tylko tracić, ale i malować.
— Chyba przedtem! — Külz zaśmiał się głośno i uderzył dłońmi po impregnowanych zielonych spodniach.
— Pan wprawdzie sądzi, że moje przeczucia przeszłyby po pierwszym dziecku. Ale ja już panu powiedziałam…
— Że nie jest pani w stanie tak długo czekać.

Się nosi: pantofelki rozmiar 35.

Się pije: żytniówkę, piwo jasne, beaujolais, koniak, rosół z jajkiem.

Się je: wszystko, od homarów po szwedzkie owoce ze śmietaną (w bufecie na promie), ponczowy tort i placek z czereśni (na balu w Warnemünde).

Się pali: cygara, Lucky Strike.

Się wciera: spirytus mrówczany w bolące nogi.

Rudi Struve powiedział: — Powinniśmy tu zostać. Moglibyśmy zbudować trzy szałasy. Co pani o tym sądzi? Pan Külz robiłby z dzikich królików cielęcą wątrobiankę i sznycle po wiedeńsku. Pani mogłaby zbierać jagody i gotować herbatę z lipowego kwiatu. A z owoców buczyny można podobno piec bułeczki.
— A pan? — zapytała Irena Trübner. — Pan by nic nie robił?
— Ja przynosiłbym węgorze i flądry.
— Łowi pan ryby? — zapytał Külz.
— Nie. Jeździłbym codziennie tramwajem do Warnemünde i kupował ryby w wędzarni.
Roześmieli się i było im bardzo wesoło. Dopóki nie zauważyli, że siedzą w mrowisku.

Inne z tej serii.

#104

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 3, 2023

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2023, klub-srebrnego-klucza, kryminal, panowie - Skomentuj