Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o grochowiska-szlacheckie

Biskupin i Grochowiska Szlacheckie

Są dwie rzeczy, które zdecydowanie trzeba wziąć pod uwagę, planując weekend. Po pierwsze, jak o poranku człowiek odkryje, że prawdopodobnie go udziabała osa w to miejsce na nosie, co to tuż pod okularami, to jednak warto odpuścić przygody w upalnym plenerze, a już na pewno nie rezygnować z plastra na nosie, bo estetyka jednak mniej ważna niż wygoda. Po drugie, jeśli człowiek usłyszy, że “a może byśmy się przejechali do Biskupina, bo jest festyn”, to warto wychwycić słowo kluczowe “festyn” i uciekać w drugą stronę. Niestety, nie byłam tak błyskotliwa i na propozycję wyjazdu rzuciłam się jak labrador w błoto. Biskupin w trakcie festynu oznacza, owszem, inscenizacje, ciekawe kąciki tematyczne (np. tkaczki pokazujące, jak za pomocą perforowanych kart tworzyć wzory na tkanym materiale, K. malująca cudności henną i jaguą), sklepiki z różnościami czy klasyczną kiełbasę z grilla, ale żeby gdziekolwiek się dostać, trzeba przebić się przez gęstniejący tłum ludzi, zaczynając od parkingu.

Po przeciśnięciu się przez pół skansenu zdecydowanie odmówiłam kontynuowania, bo i nos, i głód. Głód próbowałam zaspokoić w odwiedzonym kilka lat wcześniej Marcinkowie, gdzie jednak odbywały się poweselne kontynuacje (a dodatkowo walor zapachowy z okolicznych pól jednak nie zachęcał), więc ostatecznie - mimo groźby długiego czasu oczekiwania - świetny (choć raczej z tych droższych) obiad zjadłam w Grochowiskach Szlacheckich.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 16, 2018

Link permanentny - Tagi: polska, biskupin, grochowiska-szlacheckie - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Komentarzy: 2