ile zdjęć! jak tu pięknie!
ale ten zakaz wjazdu średnio wyraźny. jakbym nie wiedziała co tam jest...
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
... bo pogoda stanęła na wysokości i wykonała nad Paryżem słońce, błękitne niebo i śmietankowe obłoczki (urozmaicając czasem dramatycznymi chmurami burzowymi). Samo obejście Notre Dame zaowocowało kontrastem między głębokim lazurem a najeżoną szarością. Sama Notre Dame jest majestatyczna, pełna detali, otoczona trawnikami i kwietnikami (oraz zawiera malutki, ale wystarczający placyk zabaw, więc). Tłumy ogromne, następnym razem wejdę na środka (i na górę), obiecuję.
Zaraz obok katedry, również na Île de la Cité, ptasi targ; znalazłam go najpierw na blogu Travels with Clara, potem - tak jak autorka - u Saska. W klatkach setki malutkich i trochę większych ptaszków, worki z karmą, wszędzie świergot i zachwycone okrzyki nie tylko dzieci. I tak od kilkudziesięciu lat, co niedziela. W inne dni tygodnia są kwiaty.
Zaraz obok, na Île Saint-Louis, są małe uliczki ze sklepikami, restauracjami, galeriami i tłumem ludzi, ustępujących przejeżdżającym wolno samochodom. Nie można się zgubić, ale można spędzić tam mnóstwo czasu, zwłaszcza jak się trafi do sklepików typu Pylones, skąd wyszłam szybko, żeby nie stracić całego portfela. Taka dzielna byłam (i po co?).
Już po drugiej stronie Sekwany, zaskoczyłam samą siebie, bo nie spodziewałam się, że rozpoznam w księgarence Shakespeare and Company miejsce rozpoczynające akcję "Przed zachodem słońca" (i tak, ten film po raz któryś powinnam była obejrzeć przed wyjazdem, zdecydowanie). Nad "S and C" można zamieszkać, jeśli jest się aspirującym literatem i czyta książki (może rzucić to wszystko i pojechać czytać?). Chyba bardziej do mnie to przemawia niż bukiniści, może dlatego, że na straganach są książki raczej po francusku.
Miasta wzdłuż rzeki są miłe. Uwielbiam mosty, uwielbiam, jak z jednego widać kolejny, a jak przejdzie się na następny, to jeszcze jeden.
Wtem zobaczyliśmy posąg? mima? Buty sugerowały to drugie, ale makijaż i nieruchoma twarz i niewidoczne oznaki oddechu to pierwsze. Maj dzielnie (i z rozmachem) rzucił monetę, a my czekaliśmy, aż odetchnie. Przechodząca pani nie miała takich dylematów, podeszła i szturchnęła delikwenta palcem.
GALERIA ZDJĘĆ: Notre Dame i okolice. Dorzuciłam też zdjęcia z Thoiry.