Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ostatni tom cyklu o tym, że Szwecja jest nieopiekuńczym państwem policyjnym. Szef Wydziału Zabójstw, Martin Beck w coraz bliższym związku z Rheą Nielsen, socjalizującą opiekunką społeczną. Oboje uczestniczą w procesie Rebecki Lind, dziewczyny, która nie rozumiała istoty pieniądza i rządu, więc została oskarżona o napad na bank, bo naiwnie przyszła ze swoim nożem ogrodniczym do banku i zapytała, czy może trochę wziąć. Nie mogła.
Ponieważ do Szwecji ma przyjechać kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych, cieszący się złą sławą w kręgach pacyfistów białozęby senator, szwedzki rząd powołuje komitet zabezpieczający gościa przed atakiem. Na czele staje Beck wraz z cynicznym Gunvaldem Larssonem, który miał doświadczenia z pierwszej ręki na temat możliwości terrorystów (konkretnie oberwał głową dyktatora, ofiary zamachu; do tego zniszczył mu się garnitur). Panowie, wraz z zaufanymi współpracownikami, planują akcję i wprawdzie niektóre zabezpieczenia zawodzą (np. przygotowany przez Larssona Spis Kretynów zostaje wzięty za Specjalne Komando i odkomenderowany do zadań ważnych zamiast do sprzątania komisariatów, co sugerował Gunvald), ale ważny choć niepopularny senator wyjedzie ze Szwecji cały. Potem pozostaje już tylko znaleźć terrorystów. To ta trudniejsza część. I zadumać się nad losem Rebecki Lind.
Drugoplanowo pojawia się adwokat Hedobald Braxen, zwany Bekaczem. Wprawdzie w kancelarii głównie hoduje koty (plamiastego Prokuratora Generalnego i czarnego Ministra Sprawiedliwości), nie pamięta nazwisk swoich klientów i często wydaje z siebie różne odgłosy fizjologiczne, to świetnie broni w sądzie i ma duże poczucie sprawiedliwości.
Co mnie uderza to kontrast między postrzeganiem Szwecji przez duet Sjöwall/Wahlöö i Mankella. Szwecja AD 1974 to kraj pełen brutalnej policji, lata 90. to już okres, kiedy biedny, słabo zarabiający i jeżdżący psującym się volvem policjant boi się społeczeństwa.
Inne tego autora tu.
#75