Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
10-latki często mają wyimaginowanych przyjaciół, zwłaszcza jeśli niespecjalnie dobrze im idzie z rzeczywistymi rówieśnikami. Johannes, zwany Jojo, tęskni za ojcem, walczącym o kraj gdzieś we Włoszech, zapracowanej matki często nie ma w domu, kumpluje się więc z wyobrażonym Hitlerem, swoim ideałem. Bo rzecz się dzieje w hitlerowskich Niemczech w czasie II wojny światowej, dzieci spędzają czas na obozach Hitlerjugend, łącząc sielską zabawę z treningiem militarnym. Jojo, chociaż przepełniony silnym uczuciem do Hitlera, odmawia zamordowania królika, zyskując miano tchórza i przezwisko. Żeby odbudować swoją pozycję w zespole, chwyta granat, który wybucha na tyle blisko, że mocno uszkodzony chłopiec ląduje w szpitalu i od tej pory może już tylko pełnić różne pomocnicze funkcje. Więcej czasu spędza w domu i kiedyś, pod nieobecność matki, odkrywa, że w ścianach poddasza ukrywa się nastoletnia Żydówka Elsa, przyjaciółka jego zmarłej siostry. Sytuacja jest patowa - zgodne z nazistowską ideologią, powinien donieść, wszak Żydzi to zło, ale jeśli doniesie, to może zginąć i on i matka, prawdopodobnie zahipnotyzowana przez tę dziwną nie-osobę. Stwierdza więc, że wybada ją dokładnie, pozna prawdę o Żydach, przez co będzie również przydatny dla Hitlera. Zaczyna więc pisać (i rysować) książkę o Żydach - że po osiągnięciu pewnego wieku rosną im skrzydła czy że czytają w myślach - na podstawie rozmów z inteligentną i złośliwą Elsą. Odkrywa też, że jego ukochana mama bynajmniej nie wspiera nazizmu, tylko uczestniczy w niemieckim ruchu oporu.
Jaki to przewrotnie uroczy film, z gatunku takich, które koniecznie trzeba obejrzeć, żeby zrozumieć. O tym, jak bardzo sielski i kolorowy może być świat dziecka, dorastającego w czasie wojny, gdzie wojna jest czymś oczywistym i normalnym. Słusznie porównywany z “Życie jest piękne”, chociaż jest nieco lżejszy, bo bardziej slapstickowy i absurdalny. Fantastyczna jest też realizacja - scenografia czeskich miasteczek (grających udatnie niemieckie), doskonała muzyka z niemieckim “Heroes” Bowiego, kostiumy dopracowane do najdrobniejszego detalu i drugi plan. I ta paleta kolorystyczna. I dialogi. Niekoniecznie dla dzieci, chociaż może właśnie dzieci najłatwiej mogą wychwycić absurdy nazizmu.