Funny facts
- Amerykanów poznaje się po tym, że liczą w pamięci (albo na kartce) 15% tip dla kelnera czy taksówkarza.
- We włoskiej knajpie w łazience był podajnik na mydło z Sister Mary Immaculate.
- Plotki o aligatorach w kanalizacji są przesadzone - jest przecież zakaz wrzucania śmieci do studzienek.
-
Poza tym, że jest obłędnie czysto, w każdej knajpie są jednorazowe papierowe przykrycia na sedes. I zawsze dwie rolki papieru toaletowego na dwóch podajnikach.
-
Dalej ciepło, chociaż ma być dziś w nocy burza, sztorm i ma potem lać do niedzieli. Na razie nie ma z czego, ale i tak - przecież "it never rains in California!".
- Budapeszt pachniał mułem. San Mateo pachnie kwiatami. Palma, obok lawenda, chwilę dalej magnolie. Bratki, prymule, fiołki. W ogródkach nie ma syfu, czysto wszędzie, cicho wszędzie (chociaż psią kupę widziałam).
- Samochody zatrzymują się przed pasami. Nawet jak szybko jadą.
- Bez przerwy jemy. Wczoraj meksykańska, potem pizza (Nef zamówił dużą. No to dostał. Taką wielkości koła samochodowego). Dzisiaj indyjska (kurczaka tandoori zrobili dobrze ;-)), wieczorem nieledwie bankiet we włoskiej. Chyba umieram z przeżarcia. Boję się nawet myśleć, ile kilogramów obywatela z wyższym wykształceniem więcej przywiozę do PL.
- Fotki w drodze.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa lutego 7, 2007
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Fotografia+ -
Tagi:
san-mateo, usa
- Skomentuj
« Sami zobaczcie (4.02.2007)
-
Sami zobaczcie (5.02.2007) »