Więcej o
Oglądam
Jak tytuł wskazuje, przez cały film Lola biegnie. Musi zdobyć 100 tys. marek (to było jeszcze w czasach, jak Niemcy nie mieli unii monetarnej), które jej chłopak zgubił i w ciągu 20 minut musi oddać jakiemuś lokalnemu mafioso. Chłopak chce napaść na sklep w okolicy, co raczej nie skończy się dobrze; Lola ma 20 minut na zdobycie pieniędzy i zapobiegnięcie napadowi. Problem w tym, że nie wiadomo, w którą stronę powinna biec i co robić - poprosić o pożyczkę ojca? Napaść na jego bank? Zagrać w kasynie? Film jest podzielony na trzy równoległe epizody, w których Lola biegnie w różne strony, mija innych ludzi, wchodzi z nimi za każdym razem w inne interakcje (co jednocześnie zmienia życie tych ludzi, bardzo ładnie pokazane futurospekcje ich życia). Podobny schemat jak w "Przypadku" Kieślowskiego czy "Przypadkowej dziewczynie" - nigdy nie wiadomo, czy zatrzymanie się na minutę nie zmieni całkowicie następnych wydarzeń (a w przeciwieństwie do "Dnia świstaka" Lola nie budzi się z wiedzą z poprzedniego epizodu). Nie wiadomo też, czy początkowy sukces oznacza dobre zakończenie. Dodatkowym smaczkiem jest prześlicznie filmowane przez Tykwera miasto. Wiadukty, ulice, szerokie podwórka kamienic - coś pięknego i niedrogo. I bardzo zgrabny soundtrack.
Uprzedzając pytania "skąd ściągnąć" - film na DVD kosztuje 4 zł na Allegro.
Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek lutego 7, 2008
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 8
Duża okazja dla tych, co tęsknili za bohaterami Futuramy po obejrzeniu serialu. Firmę profesora Farnswortha przejmują źli kosmici, którzy za pomocą spamu łapią naiwniaków i pozbawiają ich całego majątku ("We are glad to announce that you're a lottery winner!"). Bender jest chamski, pije, zdradza przyjaciół (tym razem ma alibi w postaci wirusa, który podporządkowuje go nowym panom). Fry odkrywa, że ma na pośladku kod umożliwiający podróże w czasie i przez cały film zastanawia się, czy zostać w roku 2001, czy wrócić do 3001, Leela - czy wyjść za faceta, który wydaje się być kimś idealnym dla niej, czy nie, a Hermes usiłuje przyczepić odciętą głowę do ciała (bo dziecko musi mieć ojca).
Jedyną wadą filmu jest to, że nie został rozbity na odcinki serialu. Natłok dowcipów i tekstów jest dość przytłaczający w masie i po półgodzinie zaczął mnie męczyć.
Jeszcze uwaga dla tych, co nie widzieli serialu. Absolutnie warto, ale zdecydowanie lepiej zacząć od serialu. Raptem 5 sezonów, świetna kreska, zabawne i świeże, bardziej zróżnicowane i niepolityczne niż Simpsonowie.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 2, 2008
Link permanentny -
Kategorie:
Oglądam, Seriale
- Komentarzy: 4
Po obejrzeniu Rezerwatu już nie uważam, ze tylko Czesi potrafią robił ładne i bez zadęcia filmy o życiu. Nieodmiennie jednak u Czechów udaje się pokazać ważne wydarzenia w ich historii bez martyrologii i "mamy kolejną rocznicę nieszczęścia narodowego". W 1967, rok przed "bratnią interwencją", w kamienicy mieszkają dwie rodziny - prosocjalistyczna rodzina wojskowego i prozachodnia wiecznie protestującego "inteligenta". Bardzo zgrabna historia o konflikcie pokoleń, w którym starsze pokolenie ze sobą walczy, a młodsze (nastolatki płci odmiennej) się w sobie zakochuje, a największym problemem są modne ciuchy i filmy wyświetlane na prześcieradle, zwisającym z balkonu. Dużo zabawnych scen z afirmacją ustroju socjalistycznego (plastikowe nietłukące szklanki z NRD zamiast niepostępowych szklanych czy zwykłe buty zamiast amerykańskich kowbojek). Dialogi dobre, standardowy czeski set aktorów, co akurat mi specjalnie nie przeszkadza.
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 2, 2008
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 4
"Przed zachodem" i "Przed wschodem słońca" to dwa z najładniejszych filmów o życiu ever.
Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 16, 2008
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Komentarzy: 2
Po pełne spoilerów streszczenie zapraszam na filmpolski.pl. Również mocny kontrapunkt dla tych, co Wilhelmiego kojarzą tylko z rolą Stanisława Anioła z "Alternatyw 4". Pesymistyczna wizja tego, co będzie, jak pokojowo (choć spożywczo) nastawieni Marsjanie przylecą na Ziemię i trafią do państwa o ustroju totalitarnym. Łatwo tłumaczyć pokojową inwazją każde zarządzenie, jeszcze łatwiej zarządzać ludźmi, mając kogoś z autorytetem w publicznej telewizji. Niestety, autorytet kończy się po wyłączeniu kamery, a silny showman jest tylko marionetką, którą ktoś wyżej manipuluje za pomocą bólu, strachu i nadziei. Pointa dwuznaczna, mniej dwuznacznie wychodzi, kto jest optymistą (TŻ, zakończenie realne - tak naprawdę wszystko to fikcja zaaranżowana dla telewizji), kto pesymistą (ja, zakończenie mistyczne, acz niepozytywne).
Set aktorski jak we wszystkich filmach z epoki - Wilhelmi w roli showmana Idema, karły, podające paszport w Misiu, w roli Marsjan, Drzewicz jako terrorysta-amator, Janda nieustannie jest obiektem pożądania. Tym bardziej bolesny jest kontrast między polskim światem komedii i Szulkinem.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 15, 2008
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj
To nie jest tak, że w Polsce nikt nie umie kręcić dobrych filmów. Bo - jak się okazuje - umie. "Rezerwat" ma to, czego nie mieli "Statyści" - treść. I klimat. Mała zamknięta enklawa - warszawska Praga. Lokalne pijaczki, kioskarka-plotkarka, były policjant, drobny bandyta na warunkowym i fertyczna narzeczona-fryzjerka. Do rozsypującej się kamienicy wprowadza się Marcin, młody fotograf, którego wyrzuciła bogata narzeczona. Zamiast czynszu ma zrobić dokumentację fotograficzną kamienicy dla konserwatora zabytków, który ma zdecydować, czy będzie remontowana czy zburzona. Od początku przeszkadza mu rudy nastolatek, który tłucze kamieniem lustro w szafie, kradnie mu aparat i tłucze szybę w oknie. Łatwo się domyślić, że fotograf zaczyna kumplować się z menelami i zaprzyjaźniać z fryzjerką, mimo że jej fiansej chce mu przyłożyć.
Piękne, rozsypujące się kamienice. Doskonałe panie z Pragi w spożywczaku. Ciekawe spojrzenie na robienie zdjęć. Zabawne dialogi. Nostalgiczny zakład fotograficzny, gdzie wszystko kosztuje 200 zł ze zniżką. Japońscy turyści, którzy zapłacą za pobicie i porzucenie. Ładne światło, praskie piosenki z harmonią i starsze panie z poduszkami na parapetach. Film bardzo ciepły, trochę z wishful-thinking na końcu, bardzo pozytywny. Mnie się bardzo.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela stycznia 13, 2008
Link permanentny -
Kategoria:
Oglądam
- Skomentuj