Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Hancock

Z całej sylwestrowo-noworocznej pulpy wybrałam sobie Hancocka i mnie się bardzo (i już zupełnie abstrahuję, że lubię Willa Smitha). Hancock jest superbohaterem i zdarza mu się uratować kawałek Los Angeles, ale nawet jak ratuje, to amerykański naród nie jest zadowolony. A to akurat Hancock jest pijany, a to przy okazji ratowania rozwala trochę samochodów i domów (nie wspominając o nawierzchni), a to zachowuje się w sposób ogólnie uznawany za obelżywy, co nie przysparza mu wielu zwolenników. Kiedy ratuje pewnego przemiłego (to chyba jest film dla dzieci) przedstawiciela zawodu PR, ten proponuje mu pomoc w ratowaniu nadwyrężonego image'u. Bardzo pouczające są sceny, w których nikt nie wierzy, że Hancock może wsadzić głowę jednego więźnia w tyłek drugiego. Bardzo duży LOL-factor, ale przy tym film familijny.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 1, 2009

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 5

« Czyż róża nazwana inną nazwą... - Wallace and Gromit "A Matter of Loaf and Death" »

Komentarze

wonderwoman

hm. no dobra. przekonalaś mnie, aby to obejrzeć. do tej pory obchodziłam z daleka (straszliwie irytuje mnie plakat promujący film)

havvah

A mnie bardzo wzruszyła końcówka. Poświęcenie się dla drugiej osoby i te sprawy … Chyba robię się sentymentalna ;->

Zuzanka

Przyznam, że mnie też. To taki rodzinny film był ;->

Mithnae

Ale zasłaniałaś kotom oczy przy co bardziej drastycznych scenach? :-)

Zuzanka

Tylko Burszyk oglądał. Burszyk jest fanką kina akcji.

Skomentuj