Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Moje prawo jazdy

Zajęcia szóste, czyli powrót do korzeni

Prowadząca a propos wczorajszych wykładów o szkodliwości alkoholu uczuliła żony, że mężów trzeba pilnować. I nawet kosztem awantury nie wsiadać z nimi do samochodu, nawet jak mówią, że są trzeźwi, a pili. Stwierdziła, że jest pewna grupa postępowych panów, którzy - jak pisała Iskanna - sami przyprowadzają żony, żeby odwoziły ich po imprezie. I - również jak u Iss - należy pijanego męża sadzać po przekątnej, bo wtedy najmniej widzi i najmniej marudzi. A najlepiej kazać mu iść spać.

Kolejną różnicą między płciami jest to, że mężczyźni zliczają punkty za wykroczenia, a panie - pieniądze. Bo mandat oznacza, że nie będzie na nową sukienkę, torebkę czy buty.

Kobiety muszą się nauczyć sprawnie zawracać, bo to one pamiętają o niewyłączonym żelazku.

I nie warto próbować wyprzedzać czarnych beemek. Przyspieszą złośliwie, zajadą drogę, pokażą gest ręką i takie tam. Bo kobiet nie szanują. I tym optymistycznym - do następnego.

PS Czy poryczałam się na filmiku o wypadku, w którym ginie dziecko? Ależ.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek maja 27, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Komentarzy: 6 - Poziom: 3


Zajęcia piąte, czyli psycholog

Że wódka, wino i co ino przytępiają zdolności. Wiadomo. Pani bardzo sympatyczna, ale opowiadała o tym wszystkim w tonie objawienia. Że jak się wypije wineczka wieczorem, to rano można mieć promile. Że jak się użyje narkotyków, nawet miękkich, to są testy, co wykażą. Że są leki, po których. Plus przykłady z życia. I że ci ludzie, co to ich zgarniają za jazdę pod wpływem, to oni głównie z niewiedzy. I głównie panowie. Takie tam.

Rozbawiły mnie dwie rzeczy. Dziewczę, które - mam wrażenie, że na użytek domowej kłótni - pytało o to, czy to prawda, że jak jej mąż mówi, że może prowadzić po kieliszku wina, to ma rację, czy nie ma? I pani psycholog, wspominająca o kierowcach z syndromem Mad Maksa, stwierdziła, że tak w ogóle to nie wie, skąd dokładnie ta nazwa, ale był taki film z Melem Gibsonem. Ciężki jest żywot człowieka renesansu, który musi objaśniać na kursie pokrótce fabułę klasyki.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 25, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Skomentuj - Poziom: 3


Zajęcia czwarte, czyli pierwsza pomoc

Nudno, bo bardzo merytorycznie.

Zirytowały mnie skądinąd współuczestniczące panie. Zajęcia długie, 4 godziny lekcyjne. Ratowniczka sugeruje, żeby było sprawnie i szybko, to szybciej skończymy. Jasne, jasne. Po minucie ogólnego patrzenia w stopy zgłosiłam się do roli ofiary, bo ile można czekać, aż panie przezwyciężą nieśmiałość. Nic nie tracę, jedynie mnie sponiewierają trochę na wykładzinie. To samo przy ćwiczeniu reanimacji na manekinie. Kto teraz? Przedłużająca się cisza i łapanka w wykonaniu ratowniczki. Kto jeszcze nie? Cisza, spojrzenia w sufit. Pytania z testów. Ratowniczka czyta pytanie - cisza, wszystkie panie ślepią w testy. Skończyło się jak zawsze, czyli ratowniczka czytała pytania, a ja odpowiadałam, a panie potakiwały. Nie-na-wi-dzę. Skąd się ten bezwład i "o rany, tylko nie mnie, a sama się nie zgłoszę".

PS Konkurs bez nagród. Która z uczestniczek kursu na pytanie "Czemu nie należy wyciągać z rany ciała obcego, na przykład noża, odpowiedziała: Żeby nie zostawiać odcisków palców"?

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 24, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Komentarzy: 2 - Poziom: 3


Zajęcia trzecie, czyli film

Ja rozumiem, że filmy edukacyjne trzeba ubarwiać, żeby były ciekawe. Ale film z narracją w wykonaniu seksistowskiego czerwonego samochodu rozłożył mnie na łopatki.

Najpierw na zakupy pojechały dwie idiotki. W szpileczkach. Jedna zapomniała najpierw dokumentów, potem kluczyków. Druga - zabrać dziecka, a obie o tym, że dziecko jeździ w foteliku (musiał im o tym przypomnieć mąż jednej z pań, jako mężczyzna pamiętający o takich rzeczach). W drodze z zakupów oczywiście ułożyły wszystko na tylnym siedzeniu, zatrzymały się raptownie i... zostawiły do posprzątania samochód biednemu facetowi, który przez to nie pojechał na mecz.

Następnego dnia jechał mężczyzna. Oczywiście nie używał lusterek do stroszenia grzywki i poprawiania makijażu, tylko do obserwowania drogi. Zanim pojechał, chusteczkami wypolerował światła, żeby się świeciły jak psu niewymowne. Samochód chwalił go przy każdym manewrze, jaki to on mądry i w ogóle.

Kiedy za kierownicę wsiadła pani inżynier, samochód był nastawiony sceptycznie. Traktował ją jak idiotkę, mimo że za każdym razem robiła wszystko dobrze, jechała bezpiecznie, a nawet uratowała świat przed pijanym dróżnikiem. Dopiero pod koniec samochód przyznał, że pani inżynier dawała radę.

Była też scena bzykania na tylnym siedzeniu z rytmicznym ruszaniem samochodem i damską nóżką wystawioną przez okno. Fas-cy-nu-ją-ce.

Dużo się nauczyłam o prawidłowej i nieprawidłowej jeździe.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 19, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Komentarzy: 3 - Poziom: 3


Zajecia drugie, czyli po co robią ciemne lakiery do paznokci

Dziś, poza zwyczajowym wyciągiem z przepisów o ruchu drogowym, dowiedziałam się też, że:

  • kobiety o wiele lepiej radzą sobie z testami teoretycznymi, bo zwyczajnie się do nich przygotowują, a mężczyźni nie, więc nie zdają najczęściej z tego powodu,
  • uprzedzając potencjalne pytania z sali, do zakładania na koła łańcuchów przeciwśnieżnych samochodu nie trzeba przewracać do góry kołami,
  • znak a-18a "Zwierzęta gospodarskie" nie dotyczy świń, bo świń się nie przepędza przez drogę (a w ramach anegdoty - krowę blokującą drogę można pogonić gałęzią, ale żubra lepiej przeczekać),
  • żwir i kamyczki wypryskujące spod kół samochodu przed nami mogą robić mikroubytki w lakierze samochodu; jak się taki zrobi, trzeba iść do drogerii znaleźć lakier w najbliższym kolorze i zamalować, wtedy mężczyzna nie będzie marudził, bo jak nie wie, to jest spokojniejszy.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 17, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Komentarzy: 2 - Poziom: 3


Zaczęło się

Jestem kobietą i między innymi z tego względu zdecydowałam się na rozpoczęcie kursu na prawo jazdy w szkole dla kobiet. Nie że jakoś specjalnie boję się mężczyzn, ale ta szkoła przynajmniej się wyróżniała wśród miliona innych. I węszę ciekawostki socjologiczne.

Pominę to, czego w szkole się uczy, z przyczyn obiektywnych.

Duża i elokwentna prowadząca. W grupie 6 pań. Różnych.

Na początku zaraz po pytaniu "jak panie nas znalazły" padło pytanie: "Która z Pań jest tutaj nie z własnej woli?". Prowadząca objaśniła, że panowie częstokroć przychodzą zapisać żony bądź konkubiny bez wiedzy zainteresowanych i potem z uporem rodzica na wywiadówce przychodzą pytać o postępy delikwentki bądź restrykcyjnie egzekwować obecność.

Krótka część zajęć poświęcona została na zapobieżenie problemom małżeńskim, jakie mogą pojawić się w wyniku uzyskania przez panią prawa jazdy.

Po pierwsze, nie wolno partnerowi machać przed nosem dokumentem, jeśli partner takowego nie posiada, albowiem mężczyzna pod tym względem jest bardzo wrażliwy i może zrobić się niemiły, a tego żadna kobieta nie chce.

Po drugie, to nie partnera należy posadzić na fotelu pasażera, bo partner - najczęściej posiadający prawo jazdy od lat wielu - będzie się ze świeżo upieczonej królowej kierownicy śmiał, irytował jej błędami, wytykał, rzucał "gdzie jedziesz, idiotko, nie widziałaś, że tu jednokierunkowa", przez co kobieta się w sobie zamknie, denerwuje, zacznie popełniać więcej błędów, zacznie jej gasnąć silnik, a ostatecznie wysiądzie z samochodu i trzaśnie drzwiami, powodując z siedzącym w samochodzie partnerem kłótnię, a tego żadna kobieta nie chce. Dlatego, zanim pani nie nabierze wprawy, jeździć tylko z koleżanką, siostrą, mamą.

Po trzecie, nie należy od kobiet wymagać cyferek. Kobiety w przeciwieństwie do mężczyzn nie umieją zapamiętać numeru drogi czy odległości, więc należy im podawać koordynaty opisowe: "Basia, jedź na Koluszki, na skrzyżowaniu z kościołem skręć w lewo". To nie wada, tak jest urządzony świat. Dlatego kobiety nie umieją czytać map i nie nadają się do pilotowania. Oczywiście, są też kobiety, które się na liczbach wyznają, matematyczki albo coś, ale statystycznie się nie liczą.

Są oczywiście mężowie-skarby, co nie zmuszają, nie irytują się, nie śmieją i pozwalają kobiecie pilotować. Ale to rzadkość. Mieszkam z rzadkością.

Tyle pierwsze zajęcia.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 12, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Komentarzy: 15 - Poziom: 3