Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Zajęcia czwarte, czyli pierwsza pomoc

Nudno, bo bardzo merytorycznie.

Zirytowały mnie skądinąd współuczestniczące panie. Zajęcia długie, 4 godziny lekcyjne. Ratowniczka sugeruje, żeby było sprawnie i szybko, to szybciej skończymy. Jasne, jasne. Po minucie ogólnego patrzenia w stopy zgłosiłam się do roli ofiary, bo ile można czekać, aż panie przezwyciężą nieśmiałość. Nic nie tracę, jedynie mnie sponiewierają trochę na wykładzinie. To samo przy ćwiczeniu reanimacji na manekinie. Kto teraz? Przedłużająca się cisza i łapanka w wykonaniu ratowniczki. Kto jeszcze nie? Cisza, spojrzenia w sufit. Pytania z testów. Ratowniczka czyta pytanie - cisza, wszystkie panie ślepią w testy. Skończyło się jak zawsze, czyli ratowniczka czytała pytania, a ja odpowiadałam, a panie potakiwały. Nie-na-wi-dzę. Skąd się ten bezwład i "o rany, tylko nie mnie, a sama się nie zgłoszę".

PS Konkurs bez nagród. Która z uczestniczek kursu na pytanie "Czemu nie należy wyciągać z rany ciała obcego, na przykład noża, odpowiedziała: Żeby nie zostawiać odcisków palców"?

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 24, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Komentarzy: 2 - Poziom: 3

« Laura Ashley albo ladies only - Cougar Town »

Komentarze

wonderwoman

Odpowiedź: jedyna żyjąca ;-)
matko, na zajęcia chodzisz z zombie: nie odpowiadają na pytania, nie zadają pytań, zapisali je mężowie...

też nienawidzę tego bezwładu. czego się boją? że zostaną zapamiętane i później prowadząca będzie mówić po imieniu a nie "pani w zielonej bluzeczce"? bezsęs

valentine

niby dobrowolne zajęcia a nie obowiązkowe lekcje w szkole więc powinny być i większe chęci

Skomentuj