Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Moje miasto

Joanna Jodełka - Polichromia

Na Sołaczu, w jednej z zabytkowych willi miejskich, bogato umeblowanej antykami, policja znajduje zwłoki starszego mężczyzny, emerytowanego konserwatora zabytków. Nagie, przysłonięte ręcznikiem z napisem po łacinie. 3 miesiące później - w podpoznańskiej wsi w prawie pustej, rozwalającej się chałupinie - kolejne zwłoki, obdarzone nową łacińską sentencją. A jako że trzy to liczba boska, Maciej Bartol, komisarz poznańskiej policji, spodziewa się trzeciego morderstwa.

Bardzo lubię książki, które dzieją się w Poznaniu - gdy bohaterowie wchodzą do kamienicy na Rybakach, gdy przechodzą przez Park Sołacki, gdy robią zakupy w Starym Browarze czy patrzą w górę na Okrąglak. Każdy rozdział dodatkowo ozdobiony jest szkicem secesyjnej architektury (co wzmaga moją irytację, bo na pewno widziałam już te budynki, tylko nie umiem ich w głowie zlokalizować), niestety bez podpisu. Bardzo lubię też, kiedy książka zaczyna się od przedstawienia jej bohaterów - tu na początku każdego rozdziału są króciutkie notki o poszczególnych osobach dramatu. A już najbardziej lubię, kiedy po skończeniu książki chcę szybko wracać do początku, żeby bogata w wiedzę ostatecznych rozwiązań, przekonać się, jakie podpowiedzi dawał autor czytelnikowi.

Sam kryminał kręci się wokół komisarza Bartola, jego kolegów z pracy, matki i życia prywatnego - jest półtora wątku miłosnego, porcja męskich dyskusji przy kieliszku, wieczny konflikt matka-syn i trochę pozytywistycznego zbawiania świata.

Inne tej autorki:

#19

Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 30, 2011

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Moje miasto - Tagi: 2011, kryminal, panie - Skomentuj


Magia w mieście

Czasem jest tak, że kiedy widzę jakieś miejsce, w głowie rozbrzmiewa mi piosenka. Kiedy wracaliśmy ostatnio samolotem do Poznania, słyszałam gdzieś tam "i am the eye in the sky / looking at you/ i can read your mind"[1], patrząc na zachodzące słońce. Dziś, kiedy weszłam do budynku Sądu Rejonowego w Poznaniu, przykleiło się do mnie "If you believe in the power magic, / I can change your mind/ And if you need to believe in someone, / Turn and look behind"[2]. Nie żebym była ogromną fanką Alan Parson Project, ale to spory kawałek mojego dorastania i jak widać uaktywnia się w dziwnych momentach. Ale wracając do magii, trafiłam akurat na ten moment poranka, kiedy ostre wiosenne słońce oświetliło witraże znajdujące się akurat naprzeciw wejścia i zarzuciło schody tysiącami malutkich tęcz.

I w tym momencie drogę zastąpił mi uprzejmy pan ochroniarz, który zabronił mi używania aparatu wewnątrz budynku. Ale był to mój dzień, dzień w którym odstawiłam dziecko do placówki opiekuńczo-oświatowej, założyłam sukienkę w kwiaty, pantofle z kokardkami, wzięłam aparat i poszłam w wielki świat obrazu i komercji, więc jedynie uprzejmie zapytałam, co muszę zrobić, żeby fotografować. I po krótkiej pielgrzymce po administracji budynku mogę podzielić się z Wami[3] wiedzą, że fotografować wolno i nie trzeba do tego żadnego zezwolenia, sugerowanego przez ochronę. A warto, bo secesyjno-neobarokowy budynek z początku XX wieku, zaprojektowany przez Gruettera i Hirta, jest estetyczny, zadbany i zaprojektowany z dużym poczuciem ładu.

(W międzyczasie też jadłam, ale o tym później).

EDIT: GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Za brak wersji studyjnej na youtube można dziękować Sony Music Entertainment, który na mocy prawa autorskiego zablokował go w Twoim kraju.

[2] Ależ oczywiście, że uwielbiałam teledysk do tej piosenki (bierzcie i oglądajcie, bo SME zabroni i tego, jak znajdzie - 2020, link nieaktualny).

[3] Z panami strażnikami też się świeżo nabytą wiedzą podzieliłam, chcieli mi pozować do zdjęcia.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 28, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 5


Mikroklimat

Jest coś radosnego w mikrospołecznościach. Nigdy nie należałam i zawsze byłam albo daleko, albo z boku, ale od zawsze drzemie we mnie mit wioskowego festynu, gdzie wszyscy się znają, ksiądz siedzi obok dyrektora lokalnej szkoły, na stołach ciasta z lokalnej cukierni, składkowy eintopf, wino i piwo z lokalnych składników, a wszędzie dookoła biegają psy i dzieci[1].

Kiedy idę z córką, mam pretekst, żeby podchodzić do ludzi ze znajomymi psami (bo młodzież chce popatrzeć). Wracaliśmy wczoraj z placówki oświatowej, gdzie dziecko moje od wczoraj uczęszcza[2] i spotkaliśmy psa Cezarego, pięknego, brązowo-brązowego wilczura(?), stojącego z grupą ludzi mieszkających w okolicznym "manhattanie". Ludzie gromadzili się koło krzesła, na którym stał parujący kubek i leżały ciastka. Cezary jest psem nieśmiałym, a dodatkowo po parkingu przed blokiem jeździł hałaśliwy samochód oczyszczania wsi, więc nic dziwnego, że na widok dziarskiego Majuta usiłował wejść swojemu człowiekowi za plecy (co jest dość trudne, gdy pies ma gabaryty małego konia). Po czym hałasująca zamiatarka zamilkła, z samochodu wyskoczył pan w odzieży roboczej i zalogował się do towarzystwa stojącego przy krześle. Jeden z panów podał mu kubek: "Kawka z mlekiem, Zbyszku, dla ciebie", pani dodała: "Trochę mi się kubek polał, jak niosłam", ktoś inny zaproponował, żeby pieskowi dać ciasteczko, żeby się bardziej oswoił. Piknik na parkingu pod blokiem, słonko, ciepły wietrzyk, pączki na drzewach i kawa z mlekiem. I pies Cezary.

[1] Tak, naczytałam się Mayle'a i naoglądałam Czekolady ostatnio.

[2] Zabawki. Dużo zabawek. Dzieci. Dużo dzieci. Dziecko wychodzi niechętnie, a po powrocie do domu pada i śpi 3 godziny.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 23, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Moje miasto - Komentarzy: 4


In between

Męczy mnie ten stan zawieszenia. Już nie zima, ale dalej zimno i buro. Nieśmiałe świeże zielone pączki, ale trzeba bardzo się schylić, bo są przy samej ziemi. Dalej zimno, w sobotę wyszłam bez czapki i odpadły mi uszy (i jak ja teraz będę okulary nosić?). Dalej nie wiem, jak zorganizować sobie życie od 1. kwietnia, bo - chociaż wolałabym, żeby było to żartem - wracam w świat, jak to się nazywało?, samorealizacji i kariery. Maj będzie odbywał poranki i przedpołudnia w prywatnej placówce oświatowej, pełnej dzieci w wieku komplementarnym, pełnej basenów z piłeczkami, kolejek z puf-pufającymi pociągami, książeczek o zwierzątkach, kredek i miękkich poduszek. I tak naprawdę obawiam się, że będzie mu tam lepiej niż ze mną w domu. Bo mnie lepiej chyba nie.

W poszukiwaniu koloru (i, żeby nie zmarnować kuponu Groupona) wybrałam się do Shivaz Restaurant. W środku sen aksamitowego fetyszysty z odchyłem w kierunku fioletu, zdobionego złotem i czernią (szczęśliwie w głośnikach zamiast bollywoodzkiego soundtracku - best of smooth jazz z anglojęzycznego radia). W menu hinduskie oczywistości - dobry naan z czosnkiem, łagodnie pikantne tam, gdzie nie określone, a bardzo pikantne tam, gdzie pikantne. Raita, mój prywatny i niereprezentatywny miernik fajności hinduskich restauracji, taka sobie - smaczna, ale nie przyprawiona tak, żeby zwalało z nóg. Natomiast jedna rzecz w Shivaz jest doskonała - wielkie okna od podłogi do sufitu, wychodzące na ulicę Podgórną. Można patrzeć na grzechoczące i iskrzące tramwaje i obserwować, jak powoli zapada zmierzch, a światła latarni zaczynają odbijać się w szkle, stojącym na stole.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 20, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 3


Stare i nowe

Nie jestem fanką muzeów. Nie jest też tak, że ich nie lubię. Ale muzea są ostatnie na liście miejsc, które oglądam w nowym miejscach. Ale zaczynam się trochę łamać, bo nie dość, że w muzeach jest ciepło i czysto (co przy pogodzie na zewnątrz ma niebagatelne znaczenie[1]), to jeszcze Poznań wcale nie jest pod tym względem taki całkiem ostatni i takie Muzeum Narodowe nie ma się naprawdę czego wstydzić. Może i nie ma bunkrów^WMony Lisy czy Muncha, ale jest Malczewski, Kantor Hasior[2] czy Makowski i Canaletto. I jakbym miała suchy prowiant i wodę mineralną, mogłabym spędzić tamże cały dzień, bo jest na co patrzeć. I jest przestrzeń i światło. Nowa część jest biała, jasna i pełna chłodnego światła, które wchodzi dachem i wielkimi oknami. Stara część jest kolorowa, ciepła, a przez stare, nieco zapocone okna wpada złote słoneczne światło.

A do tego są schody. I uśmiechnięte panie kustoszki. I pieski na obrazach. I krówki. I mama z dzidzią. A dzidzia ma pępek. Pępek jest ważny.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Ujęła mnie dziś reklama w jednym ze sklepów sportowo-turystycznych, która informowała, że właśnie trwa LIKWIDACJA ZIMY. Normalnie aż chciałam wejść i podpisać petycję, żeby już[3].

[2] Hasior, przyznam, mnie zaskoczył, bo niespecjalnie znałam. Wiem, mam miękkie miejsce tam, gdzie w grę wchodzą dzieci. Ale ta praca trochę mną pozamiatała, zwłaszcza że maszyna do szycia Singer to taki mój kawałek ulubionego designu.

[3] 5 dni do wyjazdu. Panic attack.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 27, 2011

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: sztuka - Komentarzy: 5


Poznański Subiektywny Adresownik Restauracyjny

Nie wszystkie notki są poświęcone restauracjom w całości, ale da się odsiać content od noise'u. Dawno temu poczyniłam pierwszą próbę w postaci notki, ale trochę się od tego czasu pozmieniało. Oczywiście opinie poniżej są moje, subiektywne i oparte na moich przygodach z nożem i widelcem.

Drodzy restauratorzy, jestem przekupna i chętnie napiszę o Was coś miłego, jak zjem i wypiję coś smacznego. Serio-serio.

Ze zdziwieniem odkryłam, że jest spora grupa restauracji, w których jadłam, ale jakoś się nie złożyło, żeby o tym pisać. Może kiedyś.

  • Evil Steak - steki, Gwarna 9
  • Brovaria - restauracja, browar, Stary Rynek 73.
  • Pod Pretekstem - restauracja, Św. Marcin 80/82.
  • Pieprz i Wanilia - kuchnia polska, Murna 3a [2019 - link nieaktualny].
  • Czerwone Sombrero - restauracja meksykańska (sieć), Piekary 17.
  • The Mexican - restauracja meksykańska (sieć), Kramarska 19.
  • Chłopskie Jadło - restauracja polska (sieć), Kantaka 7/9.
  • Wiśniowy Sad - restauracja polska, Głogowska 261.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lutego 22, 2011

Link permanentny - Kategoria: Moje miasto - Komentarzy: 17